Transkrypcja podcastu „Asystent osobisty. Praca, którą się kocha!”
Mateusz Różański: Dzień dobry, z tej strony Mateusz Różański i zapraszam na kolejny podcast, tym razem poświęcony tematyce asystencji osobistej. Dzisiaj goszczę u Pana Roberta Rybkowskiego, który jest jednym z tych niesamowitych ludzi, którzy wykonują ten nowy w polskiej przestrzeni zawód. Dzień dobry.
Robert Rybkowski: Dzień dobry, moje nazwisko Rybkowski Robert. Uważam, że nie jest to nic niesamowitego z tego względu, że niestety, ale stety ludziom trzeba pomagać. Nigdy nie wiadomo kto, w jakiej sytuacji się znajdzie i sami też możemy potrzebować takiej pomocy. Dlatego dla mnie jest... Ja tę pracę lubię, nawet powiedziałbym, że ją kocham. Chociaż był taki moment, że jak coś napisałem na ten temat, to zaraz miałem komentarze, jak można pracę kochać. Uważam, że można ją kochać, jeżeli się kocha ludzi, można kochać i pracę. A ci ludzie naprawdę są tacy, że potrzebują tej pomocy.
MR: Dobrze. Ale każda miłość ma ten pierwszy krok, pierwszy moment, pierwszy moment zakochania, to jak to się stało, że Pan na tę miłość, jaką jest asystencja osobista, trafił.
RR: Zajmowałem się teściową, która jest chora na stwardnienie rozsiane. Ale tak wyszło u mnie w życiu, że rozwiedliśmy się z żoną, ale teściowa została. I dalej opiekuję się pomimo tego, że to już nie jest niby moja teściowa, dalej się nią opiekuję. Ona nawet nie chce mieć innego asystenta, tylko i wyłącznie ja. Z tego względu opiekuję się, że dwie córki mieszkają w Warszawie, a jedna córka pracuje i tak się mi to wszystko zaczęło. Zobaczyłem, jak ja jestem jej potrzebny, ile jej pomagam i przede wszystkim nauczyłem się tego, że są w życiu naprawdę ważne rzeczy, a nie tylko pieniądze i tylko myślenie o sobie. Jednak jest ważne, jeżeli myśli się o kimś i komuś się pomaga. I właśnie w ten sposób idzie moje myślenie i do tego doszedłem, że później wziąłem sobie, po prostu poszedłem do MOPS-u i spytałem, czy może być np. jeszcze jakaś osoba, żebym mógł tę asystenturę dalej prowadzić. No i właśnie później dostałem, czy zaproponowano mi Mariusza, który jest osobą, która od 2 lat nie widzi. No i to też jest taka moja inspiracja życiowa, bo on przez 2 lata sam się porusza, jeździ do Warszawy do pracy. Także to dla mnie jest po prostu naprawdę coś. Jest człowiekiem, który wie, czego chce i nie poddał się swojej chorobie. Byłem z nim w Krakowie na wycieczce, byłem z nim i z synem, bo mój syn też ma też takie podejście do osób niepełnosprawnych jak ja. Że to są normalni ludzie, którzy normalnie chcą żyć i dlatego uważam, że trzeba im dać dużo wsparcia i takiego pokazania, takiej przyjaźni, takiej miłości, a nie tylko, że to jest praca i nic więcej. Bo to nie polega tak naprawdę tylko na pracy. Bo np. z teściową swoją, to jest taki przykład, jadę na wycieczkę i na tej wycieczce jestem 5 dni, a mam 60 godzin tylko. 60 godzin opieki nad teściową w miesiącu. No i teraz, jeżeli ja jadę na wycieczkę, to ja te 60 godzin wyrabiam w 5 dni. No i teraz co, jak teściowa do mnie zadzwoni i będzie coś ode mnie chciała, to ja bym powiedział tak, jeżelibym to traktował jako pracę: no nie, ja już te 60 godzin wyrobiłem. No nie, tak nie jest. Ja po prostu jestem, jeżeli jej coś potrzeba, ona do mnie dzwoni i ja jadę. I tak samo jest z Mariuszem. Ja u Mariusza mam 30 godzin i tych godzin nie liczę. Oczywiście, że muszę wypisać je itd., ale tych godzin jest więcej. Bo jak Mariusz do mnie dzwoni i pyta mnie: słuchaj, pojechalibyśmy tu i tu? Mam czas, okej, jedziemy. To jest takie wyzwanie, że tutaj czas to poświęcasz tym ludziom. Nie liczysz tych godzin, bo zaczniesz liczyć godziny i tylko i wyłącznie swoje pieniądze, to nie będziesz dobrym asystentem. Inaczej, nie wszyscy ludzie się nadają do tego, no niestety.
MR: Dobrze, no właśnie, jacy ludzie się nadają? Bo teraz właśnie ludzie zadają takie pytanie bardzo często. No, to kto ma być tym asystentem, czy to mają być, nie wiem....
RR: ... Którzy mają dużo empatii w sobie, dużo wrażliwości. I tak jak powiedziałem, takiej ogólnej miłości do ludzi, do świata. To są ludzie tacy stworzeni do tej pracy. Bo mówię, ja nawet tego nie nazywam pracą. Bo ja jeszcze oprócz tego pracuję, mam pracę w elektrociepłowni, w ogóle czym innym się zajmuję. Pracuję w czterobrygadówce, więc mam mnóstwo tego czasu i to jest takie ode mnie. Jeszcze oprócz tego, że zajmuję się tymi ludźmi, to poszedłem sobie na pół etatu do pracy do Środowiskowego Domu Samopomocy w Żyrardowie i tam przychodzę na 4 godziny dziennie, jak mam wolne. No i tam to już w ogóle inna praca, bo tam są osoby upośledzone umysłowo, ale nie wszystkie. Bo są również osoby, które są na wózkach, ale mało mówią, ale intelektualnie są normalne. To wtedy trzeba pomóc im w załatwianiu się, pomóc im w jedzeniu, no w takich codziennych rzeczach. Ale są ludzie, którzy są umysłowo chorzy, ale mimo wszystko im bardzo potrzeba takiej miłości, takiej empatii, bo np. jak ja tam pracuję, niedługo, bo pracuję miesiąc, to jak przychodzę do pracy, to ktoś przychodzi do mnie, zdejmuje mi plecak, przytula mnie, mimo że on nie mówi i tak do końca nie wiadomo, czy on rozumie, czy nie rozumie. Ale jednak czuje, że ja się nim zajmuję, że ja idę na spacer, że ja go ubiorę, że ja do niego mówię, bo mimo wszystko, że on mi nie odpowiada, to ja staram się do nich dużo mówić. Ja nawet opowiadam, co u mnie jest w domu i pytam się tak samo ich, co u nich jest w domu. Oni się uśmiechną albo mnie pogłaszczą, albo mnie przytulą. No, różnie to bywa. Dla mnie jest to satysfakcja taka, że oni to robią po prostu bezinteresownie, to jest taka... Oni mnie lubią, czy uważają za swojego przyjaciela, ale bez żadnego interesu, bo oni nie mają żadnego interesu. To jest takie naturalne u nich i to czujesz. Jeżeli ktoś to czuje, to może być asystentem, a jeżeli ktoś nie czuje takich potrzeb, to ja bym proponował, żeby jeżeli tylko dla pieniędzy, niech ktoś się nie bierze, bo nie wytrzyma sam i komuś zrobi krzywdę. Bo po prostu ten ktoś powie: eee tam, asystent, co to jest w ogóle asystent? To jest osoba, która mi nie jest potrzebna, bo on przyszedł, posprzątał i poszedł. No, bo asystent, jeżeli ma kogoś, to również przyjdzie i posprząta, ugotuje jedzenie, jak ktoś potrzebuje. No, wiadomo, to nie tylko to, co do tych obowiązków należy, ale to tak mniej więcej wygląda.
MR: No tak. W praktyce często ludzie tak traktują asystenta, że właśnie jest to ktoś, kto wykonuje te obowiązki, których ty człowieku sobie w domu nie możesz wykonać albo masz z tym problemy. A w asystencji osobistej chyba nie o to chodzi, tylko chodzi o to, żeby pomóc w takiej samodzielności.
RR: Oczywiście, właśnie o to chodzi, żeby funkcjonować. Tak jak mówię, teściowa jest chora na stwardnienie rozsiane i ona mieszka sama. Mało tego, jak laska jej wypadnie, to broń boże, nie można jej podać, ona sama to robi, ja to już wiem. A na przykład zdarzało się tak, że jej wypadła laska, idę z nią, ktoś biegnie, już chce jej tę laskę poddać, ja mówię: nie, nie, nie ona sama weźmie, bo ona nie chce, ona chce funkcjonować sama.
MR: Chce mieć to poczucie sprawczości.
RR: Dokładnie. Ona jeszcze robi pompki na dzień dzisiejszy, po to, żeby ręce wzmocnić, bo chodzi o kulach, a jest chora 36 czy 37 lat i 3 córki wychowała. Poszedłem z nią do lekarza w Żyrardowie, bo teściowa nie jest stąd, tu nie mieszkała, to lekarz, jak ją zobaczył, mówi: o Boże i to pani jeszcze chodzi? Ale czemu? Już mówię, bo to też jest ważne, bo ona ma chęć życia i ma takie chęci w sobie. Ona, jak mi powiedziała, ze swoją chorobą się zaprzyjaźniła. Dla mnie to jest po prostu! Jak ja mam słabszy dzień i jadę po nią, to momentalnie, jak ją widzę, a zaczyna do mnie mówić, to ja mam już super, bo ja wtedy mówię: człowieku, jesteś zdrowy, jaki ty masz problem?
MR: Czyli można powiedzieć, że ta praca asystenta to tak w dużej mierze taka Pańska pasja.
RR: Tak jak słychać.
MR: No właśnie słyszę, że Pan nie mówi: no tak trzeba było, bo tam coś, taka sytuacja, no jakoś trzeba za rachunki zapłacić. Tylko dla Pana ...
RR: Nie, nie, absolutnie, bo ja mam drugą pracę normalną na cały etat.
MR: Czyli jeszcze po pracy, zamiast jak normalny chłop usiąść se z piwkiem przed telewizorem, pooglądać powtórki meczów z czasów Zbigniewa Bońka, to Pan leci jako asystent pracować.
RR: Wczoraj byłem po nocy, fakt faktem, że taką mam pracę, że mocno fizycznie nie pracuje, ale byłem na noc. Przyszedłem o siódmej rano, o ósmej rano zawiozłem teściową i kolegę jeszcze takiego, którego też jestem asystentem na te zajęcia środowiskowe. Tam zostałem od godziny 9. do 14. O 14. zawiozłem teściową, zawiozłem Adama. No i tak mniej więcej o 16., 17. już byłem wolny, już mogłem w telewizji Igę Świątek o 17. oglądać.
Nie jest tak najgorzej! A nie, przepraszam, w międzyczasie jeszcze sąsiadkę zawiozłem do szpitala, bo też jestem jej asystentem, a jest po operacji kolana, ma 78 lat, też jej pomagam. To jeszcze te 2 godziny wypełniłem wyjazdem do Grodziska i dopiero przyjechałem.
MR: Ale Igę Świątek Pan widział?
RR: Igę Świątek widziałem, także nie jest źle.
MR: Pan jest, jak rozumiem, zatrudniony jako asystent przez MOPS – Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Jest Pan w ramach programu "Asystent osobisty"?
RR: Tak, bo w środowiskowym domu jestem zatrudniony normalnie na umowę o pracę, na pół etatu. Tam, gdzie są ci ludzie niepełnosprawni, przeważnie właśnie intelektualnie, ale nie wszyscy.
MR: Czyli można powiedzieć, że taką pracę, jako asystenta, można łączyć z inną aktywnością zawodową, albo na przykład ze studiami.
RR: Oczywiście na pewno można, w niczym to nie przeszkadza. Ale to też jest kwestia też..., bo tak mówię: fajnie, fajnie, no dobrze mi się akurat trafiają tacy ludzie, z którymi ja się dogaduje, ale można trafić na taką osobę, do której trzeba dotrzeć. Nie jest tak wszystko proste, bo właśnie tak jak Pan tu powiedział, niektóre osoby są bardzo roszczeniowe. On potrafi, może sobie zrobić herbatę, może sobie zrobić kawę, ale nie, on ma do tego asystenta. I to jest wtedy problem, bo on traktuje tego asystenta nie jak asystenta, tak jak Pan powiedział, po co jest asystent, tylko po to, że to jest taki jego służący. Zrób mu zakupy, bo on nie powie, że mu się nie chciało, ale powie, że nie miał siły, a dobrze wie, że mógł wyjść i te zakupy zrobić. No i wtedy to jest jeszcze ciężej, bo trzeba takiemu człowiekowi dużo poświęcić czasu, żeby wytłumaczyć mu, a jednocześnie nie urazić, bo możesz go urazić, w ten sposób mówiąc: nie, ja ci nie pójdę. Musisz go do tego zmobilizować: człowieku, chodzisz, masz siłę, idź, wyjdź do ludzi, ja mogę z tobą iść, a ty zrób zakupy. Tak jak właśnie ten niepełnosprawny, który nie mówi, słyszy, wszystko rozumie, ale summa summarum jest upośledzony intelektualnie.
MR: Ma niepełnosprawność intelektualną, używajmy tego sformułowania.
RR: Niektórym się to nie podoba, niektórym się podoba, już nie wiem, co mam mówić, ale tak jest. Ja np. z nim wszędzie chodzę, ja z nim chodzę do sklepu, syn mój chodzi z nim do sklepu, idziemy do sklepu, jeżeli mu powiemy: włóż nam do koszyka to – on to wkłada, ale trzeba mu wszystko powiedzieć. Wchodzimy do samochodu: otwórz drzwi, on otworzy, zamknij, zamknie. Nawet na basenie z nim byliśmy i on sobie doskonale dawał radę. Nie bał się. Niby on jest umysłowo chory, a jak poszliśmy z nim do McDonalda, głaskał mnie po głowie z tego szczęścia, że my gdzieś poszliśmy. Bo on też chce, to jest 33-letni facet, on też chce tam chodzić. A niektórzy ludzie, niektórzy rodzice, nie chodzą z takimi ludźmi, wstydzą się tych ludzi. No, nie tędy droga.
MR: U niektórych jest też tak, że mają takie poczucie właśnie, że może lepiej, żeby ta osoba była w domu. No, nie oceniamy tych ludzi.
RR: Ja nie mówię, że wszyscy, ale są niektórzy, tacy właśnie ludzie, którzy z tymi ludźmi nie chcą wychodzić itd., wydaje mi się, że to nie jest dobry pomysł. Ci ludzie jednak czują, mimo że są umysłowo chorzy, jak Pan mówi, ale oni czują, oni chcą, oni się uśmiechają – mi to sprawia satysfakcję.
MR: Czy spotyka się Pan, czy ma Pan kontakty z innymi osobami wykonującymi zawód asystenta?
RR: Wie Pan co, no tyle, co w tym domu środowiskowym, a to jest troszeczkę inna opieka. Tu nie mam, bo ja po prostu wchodzę do MOPS-u, zostawiam wypełnione druki raz na miesiąc i to jest wszystko. Ja tych ludzi nie znam osobiście, ja wiem, co ja robię i sam od siebie wymagam przede wszystkim a tak to nie za bardzo.
MR: Wie Pan, ilu takich asystentów działa tutaj, w Żyrardowie?
RR: W tej chwili to około 20. Ale w ogóle to jest bardzo zależne od funduszy, jakie dostaną, z tego, co wiem, to tych pieniążków jest mało.
MR: No, jest mało i tych godzin też jest mało.
RR: I tych godzin też jest mało.
MR: No, bo te 60 godzin jak tak by człowiek...
RR: No, tak jak Panu powiedziałem: jadę ze swoją podopieczną, teściową na wycieczkę: 5 dni jestem, 60 godzin, koniec. To tak naprawdę, jeżeli ktoś by podchodził do tego, jak do pracy, no to od 1. do 5. wycieczka – a 25. pani się martwi. Jak zadzwoni do mnie: słuchaj, boli mnie brzuch, byśmy pojechali do lekarza? No nie, nie jedziemy do lekarza, bo ja już te 60 godzin wyrobiłem.
MR: Rozumiem, też tak myślę, że ten asystent, to nie powinno być 60 godzin w miesiącu. To nie powinien być aż tak sztywny podział, ale też może takie podejście: raz, że bardziej elastyczne, a dwa, że tych godzin, tego wsparcia asystenckiego przydałoby się trochę więcej.
RR: Oczywiście, ale też zależy dla jakiej osoby. Bo wiadomo, że osoba, która jest naprawdę unieruchomiona, no to tych godzin trzeba więcej.
MR: No, to 24/7 czasami by się przydało.
RR: Tak dokładnie, bo jednak taka osoba nie pójdzie do sklepu, nie pozałatwia sobie niczego, nawet w domu ma ciężko posprzątać. Przede wszystkim, jeżeli ktoś chce być asystentem, trzeba sobie zdawać z tego sprawę, że jeżeli jesteś asystentem takiej osoby, nie mówię np. o Mariuszu czy o osobie na wózku, że jeżeli bierze się ją do domu, bo ja często np. Adama biorę do domu, że gdyby coś się stało, no nie wiem, Adam by nie zdążył do ubikacji, do łazienki, no trudno, trzeba posprzątać. Nie można do niego, do jego rodziców mieć żadnych pretensji, bo ty wiesz, co ty robisz i z kim ty masz do czynienia.
MR: No i czasami trzeba długie rękawiczki założyć.
RR: Oczywiście i tu nie ma problemu i trzeba takiego gościa wymyć, przebrać i przede wszystkim nie narzekać i nie mieć pretensji. Bo wie Pan, jedzie się do domu i nie mówię, że wszyscy, i są pretensje, bo on mi zrobił... Zaraz, moment, bo przecież wiesz, czyim jesteś asystentem i nie miej pretensji. Ale to różnie bywa.
MR: No i to jest taka prawda, wszyscy byliśmy kiedyś małymi bobaskami, a niektórzy z nas będą kiedyś bardzo, bardzo starzy i też będą potrzebowali takiej właśnie pomocy.
RR: Do tego jeszcze nie wiemy, co nas w życiu może spotkać. Oby nas wszystko dobre spotkało, ale różnie to może być i możemy my potrzebować też takiej samej pomocy.
MR: Zbliżając się do końca naszej rozmowy, to chciałbym Pana zapytać o takie porady, czy może wskazania dla osób, które chciałyby być asystentami. Na przykład: ktoś szuka swojej życiowej drogi, gdzieś np. w jego życiu pojawił się jakiś zakręt. Albo w drugą stronę, po prostu wpadł na pomysł, że zmienia swoje życie i chciałby być asystentem. To jak podchodzić do tej pracy, jak jej szukać i jak się też mentalnie do niej przygotować?
RR: No, szukać tylko i wyłącznie można właśnie w MOPS-ie, tym ośrodku, bo tam oni potrzebują. Jeszcze ewentualnie można zacząć w ten sposób, że ma się np. sąsiadkę i ta sąsiadka potrzebuje takiej pomocy i wtedy ta sąsiadka zgłasza takiego kogoś do MOPS-u. I oni, jeżeli jest to miejsce, są te pieniądze, to wtedy przydzielą np. takiego sąsiada do sąsiadki, bo on będzie się nie opiekować. Mentalnie nie wiem, czy się można przygotować. Ja mam do tego takie swoje podejście, trzeba po prostu według mnie urodzić się z tym, żeby to dobrze wykonywać. Każdą pracę, wie Pan dobrze, można wykonywać. Nawet to, czego się nie lubi. Jesteś zmuszony i pracujesz, prawda? No tak, to jest normalne, ale przede wszystkim ogólnie trzeba być otwartym na świat, trzeba wiedzieć, że ciebie coś może spotkać i ty nie robisz tym ludziom żadnej łaski, bo to nie jest żadna łaska, ty po prostu im pomagasz, i powinieneś z tego się cieszyć. Jeżeli masz takie podejście, że idzie osoba niepełnosprawna i ona potrzebuje pomocy i ty idziesz, bierzesz i pomagasz, bo masz taką wewnętrzną potrzebę, to znakiem tego, że się do tej pracy nadajesz. Ale jeżeli ty nie masz czegoś takiego w sobie: a idzie, co mnie to obchodzi, niech idzie, ja nie będę podchodził, bo nie wiem, brzydko powiem – ślina jej leci, ona mnie zabrudzi, bo tak jest, różni są ludzie, to nie bierzmy się za taką pracę, bo to nie ma żadnego sensu, bo ta praca ci zbrzydnie albo będziesz ją robił tylko i wyłącznie dla pieniędzy. I powiem brzydko – na odwal. A to nie o to chodzi.
MR: No, ale ja myślę, że takich osób, które są: raz, że empatyczne, dwa, że lubią pracować z ludźmi, jest dużo. Ja myślę, że jakbym ja był pracodawcą i miałbym kogoś, kto przynosi do mnie CV i tam jest informacja, że ta osoba pracowała jako asystent, to myślę, że taka osoba miałaby duże fory przy rekrutacji, bo jest to praca, która wymaga operatywności, myślenia, działania tu i teraz, wyobraźni i empatii. Myślę, że to są w ogóle takie cechy, które przydają się w życiu.
RR: Oczywiście nie tylko przy tej pracy, tylko w ogóle. Ale tak jak Pan powiedział, jak by miał Pan CV, a tu nie ma żadnego CV, bo tu jest wszystko na umowę zlecenia, a więc nie wymagają w MOPS-ie od nikogo CV ani żadnego doświadczenia, bo tak naprawdę to ja nie mam. Chodziłem kiedyś do studium medycznego, bo miałem takie predyspozycje, ale to były te czasy, kiedy mnie wzięli do wojska, bo byłem już po technikum, więc drugi zawód mi nie był potrzebny. W styczniu mnie wzięli do wojska, no i studium medyczne rzuciłem. Miałem od początku coś takiego w sobie, ale nie jest tak, jak Pan mówi, ktoś przychodzi, przedstawia CV, Pan z nim rozmawia i Pan mniej więcej już wie, czy ta osoba się nadaje, czy nie. Zawsze to można zobaczyć, sprawdzić, a tu nie ma nic takiego. Bo czy to będzie u nas, czy to będzie w Warszawie, to jest umowa zlecenia i to wszystko. Tak naprawdę w MOPS-ie nie wiedzą kto, jaki jest, jak się tą osobą zajmuje, chyba że dostaną telefon od osoby niepełnosprawnej itd., bo wiadomo, że osoba zawsze może z tego zrezygnować.
MR: Sądzę, że powinno to być bardziej uregulowane.
RR: Oczywiście, prawnie to powinna być normalna umowa o pracę, tak mi się wydaje. Powinno być przedstawione CV, nawet powinna być opinia. Jeżeli np. ktoś pracuje właśnie w tym środowiskowym domu, to nawet stamtąd opinia i wtedy są to ludzie tacy, którzy powinni być i powinni wykonywać taką pracę.
MR: Mnie bardziej chodziło o takie sytuacje, że np. ktoś już pracował jako asystent, łącząc pracę ze studiami, a potem stara się o pracę jako psycholog, pedagog etc. Ja myślę, że w takiej sytuacji doświadczenie jako asystenta będzie złotem.
RR: Tym bardziej że nawet jak będzie asystentem, to na pewno MOPS, jeżeli będzie dobrym asystentem, to na pewno mu wypisze opinię. Bo jak ja szedłem do pracy do tego środowiskowego domu, to wypisali mi opinię i z Jaktorowa i z Żyrardowa, bo Mariusz jest z MOPS-u z Jaktorowa, więc nie ma z tym problemu. Także tacy ludzie mają drogi później otwarte.
MR: Ja też myślę, że powinniśmy wspierać rozwój tych usług asystenckich, starać się, żeby to było coraz bardziej profesjonalne, starać się o wysokie standardy tej usługi i o to, żeby osoby takie jak te, z którymi Pan pracuje miały dostęp i mogły żyć na miarę swych możliwości samodzielnie.
RR: Bo właśnie chodzi o to, że nie mają dostępu, bo są ograniczone pieniądze i ograniczone godziny. Nie wszyscy, którzy potrzebują czy to w Żyrardowie, czy w Jaktorowie, czy w Warszawie, nie wszyscy tych asystentów mają.
MR: Tak samo w Krośnie, w Grudziądzu, w Koszalinie, w Hajnówce czy gdziekolwiek. A o to chodzi, żeby czy jesteśmy w Żyrardowie, czy jesteśmy w Grudziądzu, w Hajnówce, czy gdziekolwiek, to żeby ze wsparcia takiej osoby jak Pan, Panie Robercie można było skorzystać po to, żeby nie tylko pójść na zakupy, nie tylko po to, żeby ktoś nam pomógł usiąść na toalecie, ale też, żeby pomóc nam pójść do pracy, pójść do szkoły, pójść na randkę.
RR: Dokładnie, porozmawiać z kimś, podyskutować na różne tematy. Przecież ja normalnie rozmawiam, sobie opowiadamy co u ciebie słychać. Jest to na zasadzie jakiegoś koleżeństwa. Musi tak być, inaczej się nie da.
MR: Bo asystencja to jest życie.
RR: Dokładnie. To jest życie, ładnie to Pan powiedział.
MR: Bardzo Panu dziękuję. Dzisiaj mieliśmy wielką przyjemność posłuchać Pana Roberta Rybkowskiego, wielozadaniowca życiowego, w tym asystenta osobistego. Bardzo Panu dziękuję i bardzo się cieszę, że tacy ludzie pracują w tym zawodzie?
RR: Dziękuję również.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz