Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Miasto czy wieś?

24.10.2022
Autor: Dorota Próchniewicz, fot. freeimages
Źródło: Integracja 4/2022
Pole, w tle domki

Mieszkamy w stolicy. Zawsze ułatwiało to dostęp do diagnostyki, terapii, lekarzy. Ale życie wśród potęgującego się hałasu, dojazdy na zajęcia w odległych dzielnicach stają się udręką. Marzy mi się domek z ogródkiem…

Z daleka od miast...

Jest takie społeczne wyobrażenie, że ludziom niepełnosprawnym, starszym, wymagającym opieki, trzeba zapewnić ją z daleka od miast, w sielskim krajobrazie, najlepiej pod lasem. A może nawet w lesie... Obecnie krytykuje się te pomysły. Osoby z niepełnosprawnością czy starsze mogą mieć różne potrzeby, preferencje oraz wyobrażenia tego, jak chcą żyć i gdzie mieszkać.

DPS i domy opieki na peryferiach

Budowanie DPS-ów, domów opieki na peryferiach postrzegane jest jako chęć izolowania niewygodnych obywateli. Piszę tuż po zakończeniu wakacji. W tym roku syn najdłużej relaksował się na obozie nad jeziorem, z dala od miejskich pokus. Był bardzo zadowolony. Od lat nasza wspólna aktywność to długie spacery, możliwie daleko od miejskich tłumów. W stolicy nie brakuje miejsc, w których jest zielono i spokojnie. A jednocześnie wiem dobrze, że Piotr uwielbia miejskie życie. Z radością chodzi na siłownię, kręgle, basen i podobne wyjścia organizowane przez ośrodek „Między innymi”, w którym ma dzienne zajęcia.

Wczoraj szczęśliwy wrócił z weekendowej wycieczki do Torunia. Lubi knajpki, zakupy (ośrodek organizuje też bardziej „agroterapeutyczne” wyjścia i wyjazdy pod miasto, na których Piotr wraz z kolegami i koleżankami miał okazję np. pobujać się w hamaku). Latem razem wyjeżdżaliśmy tylko do dużych miast. Brak samochodu utrudnia dotarcie do cichych zakątków. Przetestowałam to podczas ubiegłorocznych wakacji – dotarliśmy w ciche miejsca nad jeziorami, blisko gór, ale było trudno. Udało się dzięki rodzinie i znajomym.

Przyjaciółka, która mieszka w małej miejscowości pod Krakowem, zawożąc nas autem do kilku pięknych miejsc w okolicy, uświadomiła mi jednocześnie, jak się żyje na prowincji, mając dzieci z orzeczeniami: w jednej miejscowości – szkoła, w innej – psycholog czy lekarz, w jeszcze innej – rehabilitacja. W kolejnych – przyjaciele i znajomi, których się odwiedza. Właściwie to tak samo jak w mieście – różne sprawy w różnych dzielnicach, czasem bardzo odległych od miejsca zamieszkania.

Tyle że u nas są autobusy, tramwaje i metro. W sierpniu miałam zaszczyt i sposobność odwiedzić Pomorską Farmę Życia – miejsce dziennego i wytchnieniowego pobytu dorosłych osób z autyzmem, głęboko zaburzonych. Farma mieści się pod Gdańskiem, w wynajętym domu z ogrodem. To już czwarte miejsce, które Fundacja „Pomóż mi żyć” zaadaptowała na potrzeby prowadzonego ośrodka. Jej podopieczni potrzebują ciszy i spokoju. Drobne prace w ogródku, które są w stanie wykonywać, sprawiają im satysfakcję, dają odpoczynek wśród zieleni. Są to osoby z bardzo silnymi zaburzeniami sensorycznymi. Wycieczki, wyjścia do kina, muzeów czy na lody są poza ich możliwościami. Dla nich byłyby męką. Bywa nią nawet jazda busem. Ośrodek spełnia więc wyobrażenia społeczne o sielskim miejscu dla osób z niepełnosprawnością, ale...

... „Najlepiej byłoby mieć wybór. Pasujący do nas"

Rodzicom bardzo trudno codziennie dowozić i odbierać (dorosłe) dzieci kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zamieszkania, Fundacja nie jest w stanie wszystkim zorganizować transportu, a gminy nie mają takiego obowiązku. Podopieczni dojeżdżają z różnych miejsc. Specjaliści nie chcą albo nie mogą dojeżdżać tu codziennie z Gdańska. Takie są ukryte koszty „sielanki”, o czym zapominamy (dobra wiadomość – Fundacja zaczyna budowę docelowego ośrodka w obrębie miasta, po 11 latach działania i zabiegania o stabilizację, tak potrzebną podopiecznym). Poprzyglądałam się jaśniejszym i ciemniejszym stronom zarówno mieszkania w mieście, jak i poza nim. Najlepiej byłoby mieć wybór. Pasujący do nas. Zawsze lubiłam mieszkać w mieście.

Powtarzam, że brakuje mi rozrywek, wyjść. Napisałam, że marzy mi się domek z ogródkiem. Myślę wtedy o tym, że energiczny, nadruchliwy Piotr miałby więcej swobody. Mógłby pobiegać, poskakać, poklaskać poza domem. W mieszkaniu w bloku ciężko to robić, ciężko to znosić... i wtedy przypominam sobie, że on powinien już dawno zamieszkać oddzielnie. Przypominam sobie, że gdy ma dobrze zorganizowany czas – jak w „Między innymi” – to nie skacze i nie klaszcze. Uświadamiam sobie, że wcale nie marzę o wiejskim życiu, uprawianiu warzyw i koszeniu trawnika. Marzę o tym, by każde z nas miało to, co lubi; o szczęśliwej codzienności dla nas obojga.


Artykuł pochodzi z numeru 4/2022 magazynu „Integracja”.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas