Niepełnosprawność jest performatywna
24.07.2014
Wiele osób ma wyobrażenie, że teatr to synteza
człowieczeństwa idealnego, że na scenie powinniśmy oddawać obraz
pewnego ideału ludzkiego. Ale właściwie po co? Lepiej, uczciwiej
jest pokazywać ludzkość taką, jaka ona jest, więc piękną, ale też i
brzydką, z sylwetkami wyrzeźbionymi na siłowni, ale też ludzkość
„kulawą” – mówi Maciej Nowak, znany krytyk kulinarny i teatralny, w
rozmowie z Adą Prochyrą.
Zdradza także portalowi niepelnosprawni.pl, dlaczego
niepełnosprawność może być inspirująca i czemu rozzłościła go
żywność bezglutenowa.
Dlaczego żywność bezglutenowa budzi tak żywe emocje ? Piję tu do Pana
recenzji restauracji Pook Pasta, po której co prawda
zamieścił Pan sprostowanie, niemniej jednak coś skłoniło Pana do
napisania tych dość złośliwych słów.
Nie mam żadnych złych myśli o osobach, które nie tolerują
glutenu. Rozumiem, że jest to choroba, która wymaga stosowania
szczególnej diety. Natomiast żyjemy dziś w świecie, w którym ludzie
w sposób chorobliwy zaczynają przywiązywać zbyt duże znaczenie do
jedzenia, zwłaszcza w wielkomiejskim stylu życia. Nie mówię o
osobach chorych, ale znam sytuacje w środowisku warszawskiej
hipsterki i eleganckich pań, w którym w dobrym tonie jest przejście
na dietę bezglutenową i mieści się to w zestawie modnych postaw.
To zjawisko jakieś 10 lat temu widać było w Nowym Jorku w
środowiskach intelektualnych, wśród śmietanki, która szczyciła się
tym, że nie jada glutenu. U nich to już minęło, ale pojawiło się u
nas. Mam przyjaciółkę, cudowną, elegancką panią, która była
ostatnio wysoce niepocieszona, bo zrobiła sobie test i okazało się,
że jest zdrowa. Tak jak w XIX wieku czy na początku wieku XX damy
uwielbiały cierpieć na migrenę, tak dzisiaj mamy coś takiego. Ja z
tego sobie szydzę, z takiego nadużywania znaków stylu życia. Ale
oczywiście nie szydzę z osób chorych.
Maciej Nowak, fot.: Monika Kamińska
A czy nie postrzega Pan mody na żywność bezglutenową jako
sprzyjającej osobom chorym, a umieszczania potraw bez glutenu w
restauracyjnym menu jako rodzaju włączenia dotąd wykluczonych,
czegoś na zasadzie dostosowania, jak – nie przymierzając – podjazd
dla wózków?
Jest tak z całą pewnością i przepraszam za moje ironiczne
żarty na ten temat, ale przyznaję, że w ramach kuchni bezglutenowej
nie zjadłem chyba nigdy rzeczy, które by mi smakowały. Ja podchodzę
do jedzenia od strony smaku.
Bez przesady – stek z dobrej warszawskiej restauracji jest
smaczny i bezglutenowy.
Zgoda, ale dzisiaj jest modna dieta wegańsko-bezglutenowa.
Byłem na jakimś przyjęciu w środowisku kreatywnym i tam mogłem
wypić tylko wino, które szczęśliwie jest i wegańskie i bezglutenowe
[śmiech].
Przejdźmy do rozmowy o teatrze. Instytut Teatralny, którym
Pan kierował przez ostatnie 10 lat, jest dostosowany do potrzeb
osób z niepełnosprawnością. Ile w tym Pana zasługi?
Inicjatywa była moja. Gdy robiliśmy adaptację budynku dawnego
Szpitala Ujazdowskiego, XIX-wiecznej budowli, dla potrzeb Instytutu
Teatralnego, to było oczywiste, że musimy z projektantem zadbać o
to, żeby nie było barier architektonicznych. Ale bariery się
pojawiają, to mówię ze wstydem, gdzie indziej, mianowicie w głowie.
Cóż z tego, że mamy podjazd i toaletę przystosowaną dla osób z
niepełnosprawnością, skoro część pracowników Instytutu zaanektowała
ją na swoje potrzeby i traktuje ją jako toaletę służbową? Uznali,
że niewiele osób na wózkach pojawia się w Instytucie, dlatego
toaleta jest zamknięta i trzeba poprosić o klucz. Było to dla mnie
dość zawstydzające, że nie umiałem przewalczyć tego problemu w
głowach.
Jak Pan ocenia działania dyrektorów teatrów i festiwali w
całej Polsce, jeżeli chodzi o udostępnianie teatru ludziom z
niepełnosprawnościami?
Ten temat pojawia się od czasu do czasu w publicystyce,
również w działaniach władz, które te dostosowania do potrzeb osób
niepełnosprawnych propagują, ale tak jak we wszystkich innych
obszarach aktywności w Polsce, nie jest to priorytetem. Nie wszyscy
ludzie teatru pamiętają, że trzeba o to walczyć. Ja sam miałem
kiedyś taką strasznie przykrą przygodę w jednym z warszawskich
teatrów, gdzie graliśmy przedstawienie w ramach Warszawskich
Spotkań Teatralnych. Włożyliśmy bardzo dużo wysiłku, żeby ludzie na
wózkach w ogóle uwierzyli, że mogliby się pojawić w teatrze i że to
nie musi oznaczać tylko kłopotów i upokorzenia. W końcu
doprowadziliśmy do tego, że widzowie na wózkach przyszli, udało nam
się pokonać bariery architektoniczne i doprowadzić te osoby na
salę. Ale wtedy strażak teatralny uznał, że zaparkowanie wózka w
przejściu jest wbrew przepisom ppoż. i zrobił dziką awanturę. Wielu
osobom brakuje empatii, wiele osób nie rozumie tego problemu. Co
ciekawe, restrykcyjnie przestrzegają przepisów, kiedy osoba na
wózku utrudnia im coś, natomiast nie ma podobnej restrykcyjności we
wprowadzaniu w życie przepisów, które są jednoznaczne. Jeśli chodzi
o restauracje i teatry, wszystkie przestrzenie publiczne, zgodnie z
prawem budowlanym, muszą być dostępne dla osób z
niepełnosprawnością. Tymczasem nadzór budowlany lekką ręką wydaje
zgody na odstępstwa od tych przepisów. Mam przegląd sytuacji w
odniesieniu do restauracji w Warszawie, mieście, które jest
najbogatsze w Polsce i wydawałoby się, że to nie jest wielki
wysiłek finansowy, żeby dostosowywać restauracje dla potrzeb takich
klientów. Ten przegląd pokazuje, że w 90 procentach restauracji nie
ma udogodnień i nawet w tym lokalu, w którym siedzimy [Pies czy
Suka – przyp. red.,] do łazienki trzeba zejść po schodach.
Maciej Nowak z Piotrem Pawłowskim w programie "Misja Integracja", fot.: Monika Kamińska
Kiedy prowadził Pan rozmowy z ministrem Bogdanem
Zdrojewskim, czy pojawiał się w nich wątek widzów teatralnych z
niepełnosprawnością?
Taki wątek się pojawiał i to nie tylko ze strony Ministerstwa
Kultury, ale też władz samorządowych. Przepisy unijne zobowiązują
polskie władze publiczne do tego, żeby taką politykę prowadzić, ale
to nigdy nie jest priorytet. Nigdy nie jest tak, że dostosowanie
przestrzeni dla potrzeb osób z niepełnosprawnością jest traktowane
tak, jak uczciwość, moralność czy czystość. To jest tylko taki
dodatek. To, że powinniśmy myć zęby, jest dzisiaj raczej
oczywistością, natomiast to, żeby stworzyć warunki, żeby osoby z
niepełnosprawnością uczestniczyły w życiu społecznym, już takie
oczywiste nie jest.
Rozumiem, że lepiej nie pytać o udogodnienia typu
audiodeskrypcja…
Wydaje mi się, że audiodeskrypcji nie znajdzie Pani
teraz w żadnym teatrze w Polsce. Pętle akustyczne istnieją, ale
spotkałem się z tym, że w Stanach czy Wielkiej Brytanii są
specjalne wersje przedstawień o złagodzonych impulsach, żeby osoby
z niepełnosprawnością intelektualną mogły je oglądać. Premiery,
które mają pełną ekspresję, są czasami grane w takiej wersji dla
osób reagujących nadpobudliwością na bodźce wzrokowe czy słuchowe.
To pokazuje, że są takie przestrzenie na świecie, gdzie dba się o
ludzi funkcjonujących wokół nas. Teatr to w ogóle jest obszar
dużego wykluczenia, bo – zwracam uwagę – w Polsce w ogóle nie
ma aktorów z niepełnosprawnością.
Widzi Pan taką potrzebę?
To jest rzecz oczywista. Jest taki słynny francuski komik z
bezwładną ręką Jamel Debbouze, wielka gwiazda francuskiego kina. Do
szkół teatralnych w rozwiniętych demokracjach przyjmuje się osoby
niewidome, głuche czy z jakimiś niepełnosprawnościami fizycznymi.
Fajnie jest, gdy teatr czy kino przedstawiają pełen przekrój
społeczeństwa, pokazują, że są ludzie, którzy mają tego typu
problemy. Dlaczego postaci dramatów Czechowa czy Szekspira muszą
być sprawne pod każdym względem? To byłoby bardzo interesujące –
zobaczyć postaci z „Wiśniowego sadu” poruszające się na wózku, np.
brata Raniewskiej. Ale nie dlatego, że to jest taka koncepcja
reżyserska. Dlaczego odbierać możliwość grania i zostania aktorem
komuś zdolnemu, kto ma jakiś problem motoryczny? To, co w tej
chwili mówię, na bardziej tradycyjnie myślących dyrektorach teatrów
robi piorunujące wrażenie i zaczynają krzyczeć, że to jest skandal.
Wiele osób ma takie wyobrażenie, że teatr to jest jakaś synteza
człowieczeństwa idealnego, że na scenie powinniśmy oddawać obraz
pewnego ideału ludzkiego. Ale właściwie po co? Lepiej, uczciwiej
jest pokazywać ludzkość taką, jaka ona jest, więc piękną, ale też i
brzydką, z sylwetkami wyrzeźbionymi na siłowni, ale też ludzkość
„kulawą”. Tacy wszyscy jesteśmy.
Uważa Pan, że niepełnosprawność może być inspirująca w
teatrze?
Absolutnie tak. Przypomnijmy sobie komediantów, którzy
jeździli od targu do targu. Tam byli ludzie zbyt mali lub zbyt
wysocy. Niepełnosprawność jest performatywna i to może być również
dar.
Maciej Nowak będzie gościem Piotra Pawłowskiego w najbliższym odcinku programu "Misja Integracja", który zostanie wyemitowany w niedzielę 27 lipca o godz. 9.00 na antenie TVP Regionalna. Zapraszamy do oglądania!
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz