Ceremonia zamknięcia igrzysk w Tokio. Katarzyna Rogowiec z nagrodą specjalną!
W Tokio zgasł znicz paraolimpijski. Podczas ceremonii zamknięcia miał miejsce polski akcent. Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego odebrał w imieniu Katarzyny Rogowiec, dwukrotnej mistrzyni paraolimpijskiej, nagrodę i tytuł „I’m Possible”.
XVI Letnie Igrzyska Paraolimpijskie w Tokio przeszły już do historii. Polacy zdobyli na nich 25 medali: 7 złotych, 6 srebrnych i 12 brązowych (choć w wyniku afery dopingowej może ich być ostatecznie 11). Dało im to 17. miejsce w klasyfikacji medalowej. Przepiękna i poruszająca ceremonia zamknięcia na stadionie olimpijskim była ostatnim akordem niezwykłego święta sportu paraolimpijskiego, którego oczy kierują się od dzisiejszego wieczoru ku Paryżowi i igrzyskom w 2024 roku.
Niemniej ta dzisiejsza ceremonia dla naszego kraju była szczególnie istota, bowiem w jej trakcie wręczone zostały prestiżowe nagrody „I’m Possible”. Nagroda ta przyznawana jest tylko jednej paraolimpijce i jednemu paraolimpijczykowi na świecie. Dzisiejszego wieczoru otrzymała ją polska zawodniczka Katarzyna Rogowiec, dwukrotna mistrzyni paraolimpijska w narciarstwie klasycznym. Gdyby nie pandemia, odebrałaby ją osobiście. Ze względu na obostrzenia w jej imieniu zrobił to Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego.
Pomyślałam, że wysłanie zwykłej informacji prasowej na ten temat byłoby nietaktem, bo nagrodę „I’m Possible” otrzymują osoby, które nie mieszczą się w żadnych schematach i ramach, a wysokie osiągnięcia sportowe to tylko jedna ze składowych ich życia. Otrzymują ją osoby, które wyróżniają się na tle całego świata. I taka jest Katarzyna Rogowiec. Dlatego chcę o niej opowiedzieć – z perspektywy wielu lat, kiedy ją znam.
Dramatyczny czerwiec 1980 roku
Ale najpierw proszę sobie wyobrazić małą, czteroletnią dziewczynkę, która biega latem w sukience. A może to nie była sukienka, bo po wielu latach kto to będzie pamiętał? Piękne, ciepłe lato. Słońce i zapach świeżo koszonej trawy w czerwcu 1980 roku. Ta mała dziewczynka za chwilę straci obie ręce.
Jak jej później opowiadano, tata wyrwanymi ze swojej koszuli rękawami, wiążąc ramiona tamował krew, zanim zbiegł z nieprzytomną już córeczką do karetki pogotowia, która nie dała rady wyjechać górską drogą pod las.
Porzucone, odcięte rączki, a właściwie przedramiona, pobiegła szukać na polu w trawie ciocia Kasi, laborantka, która wiedziała dobrze, że należy je jak najszybciej zabezpieczyć w lodzie, aby uniknąć martwicy tkanek. Odnalezione, włożyła do zamrażalnika w lodówce. Wierzyła mocno, że uda się je jeszcze przyszyć.
Zanim odtransportowanej do szpitala w Rabce-Zdroju Kasi zszyto poszarpane ścięgna i mięśnie obu nóg w okolicy kolan, gorączkowo ściągano grupę krwi 0, bo dziewczynce groziła śmierć z powodu znacznego wykrwawienia. Helikopterem przewieziono Kasię do Trzebnicy. Tam podjęto decyzję o ratowaniu życia, rezygnując z planu próby doszycia odciętych przedramion.
Protezy lądują w szafie
Kolejne lata to żmudna rehabilitacja, ale też czas, gdy uczyła się żyć na nowo. Musiała znaleźć sposób na wszystko – żeby się samodzielnie umyć, ubrać, jeść, pisać i... szyć – bo bardzo to lubiła. Kiedy ją poznałam powiedziała mi, że ma rogatą duszę, że jest uparta, zawzięta i nigdy nie odpuszcza. Może właśnie dlatego, gdy poprosiłam o autograf odkryłam, że potrafi pisać ładniejszym charakterem pisma ode mnie. I że robi świetne naleśniki bez niczyjej pomocy. I że gdy na śniadanie przygotowałam jajko na miękko i podając je zrozumiałam, jaką głupotę zrobiłam, potem w osłupieniu patrzyłam, jak elegancko je zjada.
W rodzinnym domu nie chciała, by ktokolwiek w czymkolwiek ją wyręczał. Tak jak rodzice wierzyła, że dzięki ciężkiej pracy można wszystko. I wszystko jej w życiu wyszło. Choć były momenty, gdy nie było łatwo. Na przykład wtedy, gdy na dyskotece w szkole średniej nikt jej nie prosił do tańca i gdy pomyślała, że dwie nowoczesne protezy pomogą. Nie pomogły, choć rodzice wystarali się o najlepsze możliwe. Kosztowały majątek. Przyjaciel na jej widok krzyknął „Wyglądasz jak Robocop!” i tego samego dnia wylądowały w szafie. Nigdy więcej ich nie założyła.
Postanowiła zadbać o swój rozwój i postawiła na wykształcenie. Dzięki ogromnemu samozaparciu dostała się na Akademię Ekonomiczną w Krakowie i ją ukończyła. Nauczyła się biegle mówić po angielsku i po włosku. Pracowała jako przewodniczka wycieczek.
I teraz chwila. Proszę sobie wyobrazić wejście do autobusu i taki widok: przewodniczka nie ma rąk. Czy strach to jest to uczucie, które będzie w was w pierwszej chwili? Czy może raczej niedowierzanie albo zawód? A może podziw? Ciekawe, jakie wrażenie na turystach z Włoch robiła ta dziewczyna bez rąk. Tylko pomyśl.
Zapracować na ból
Gdzie w tym wszystkim był sport, który uczynił ją sławną w paraolimpijskim świecie? To się stało już – albo dopiero – na studiach. Natknęła się na sport osób niepełnosprawnych, o którym wcześniej nie mała zielonego pojęcia. Trafiła do klubu sportowego Start Nowy Sącz, a jej talent do sportu odkrył Stanisław Ślęzak. Potem poszło szybko, bo sport zawsze był jej bliski. Choć gdy zaczęła od paralekkoatletyki i nie odnosiła sukcesów, chciała zrezygnować. Narciarstwo biegowe to był strzał w dziesiątkę. Mordercze, intensywne treningi pod okiem trenera Wiesława Cempy przyniosły efekty.
- Taki wysiłek uwielbiam – powie w jednym z wywiadów, a przywołując wzór rodziców doda: Najlepiej było zakończyć dzień bólem, bo oznaczało to, że dobrze się go przeżyło. Bo zapracowało się na ten ból.
W 2002 roku zakwalifikowała się w sztafecie na igrzyska w Salt Lake City i pokochała narty – z wzajemnością. A kiedy już zobaczyła igrzyska, miała w sobie tę pewność, by w tym miejscu pozostać. I jeszcze ciężej pracowała, dzień za dniem, godzina za godziną, w zimie, w lecie, w śniegu i deszczu, w słońcu i mrozie. W 2003 roku zdobyła pierwsze medale mistrzostw świata, trzy lata później w Turynie odnotowała swój największy tryumf – dwa złote medale: w biegu na 5 i 15 km. Została podwójną mistrzynią paraolimpijską.
Nikt wcześniej w polskim paraolimpizmie nie miał takich wyników w narciarstwie klasycznym. Takiej kobiety w historii sportu osób z niepełnosprawnościami w naszym kraju jeszcze nie było. W 2010 roku wywalczyła jeszcze brąz Igrzysk Paraolimpijskich w Vancouver. Na Gali Polskiego Komitetu Paraolipmijskiego w 2019 roku otrzymała nagrodę sportowca 20-lecia w tej dyscyplinie. Była wtedy szczęśliwa i spełniona.
Sport wszystko pozmieniał
Po igrzyskach w Kanadzie rozpoczęła nowy etap w życiu. Rzuciła się w wir pracy zawodowej, założyła rodzinę, ale ciągle stała blisko sportu paraolimpijskiego. Przez 8 lat była Członkiem Rady Zawodniczej Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego i członkinią Komitetu Antydopingowego IPC, Komitetu Sportowców Światowej Agencji Antydopingowej i Polskiej Komisji ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie. Założyła Fundację, by pokazywać innym, że niepełnosprawność nie jest końcem świata i że nie trzeba się jej bać. W ramach swoich działań spotyka się z dziećmi i młodzieżą opowiadając, że bez rąk można żyć i że sport jest fantastyczny – dla każdego.
Mieszka teraz w Gdańsku, w wieżowcu wysoko w chmurach, jak w niebie. Jak kiedyś podsumowała jej mama, gorzej być nie mogło, skoro pochodzi z Rabki. To 655 km. Ma dwoje dzieci, synka Jasia i córeczkę. Córeczka ma na imię Olimpia.
- Sport wszystko w moim życiu pozmieniał – mówi Katarzyna Rogowiec. – Bardzo wiele mnie nauczył. W pierwszej kolejności umocnił mnie, dodał pewności siebie, swobody i przekonania, że wcale nie muszę być schowana pod koszulą z długim rękawem. Nie muszę chować tych swoich rąk, lecz mogę być sobą.
Czym jest nagroda „I'm Possible”?
„I’m Possible Award” została ustanowiona w grudniu 2017 roku przez Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski, Fundację Agitos oraz Fundację Centrum Wsparcia Paraolimpijskiego Sportu Nippon. Jej celem jest promowanie społecznej inkluzji osób z niepełnosprawnościami poprzez szerzenie wiedzy o ruchu paraolimpijskim. Tylko jeden paraolimpijczyk i jedna paraolimpijka otrzymali taką nagrodę wraz z tytułem „I’m Possible” podczas ceremonii zamknięcie igrzysk w Tokio.
Katarzyna Rogowiec – urodzona 14 października 1977 r. w Rabce-Zdroju. Dwukrotna złota (na dystansie 5 i 15 km) i brązowa (w biegu na 15 km) medalistka Igrzysk Paraolimpijskich w Turynie i Vancouver. W wieku 3 lat straciła ręce w wypadku przy sianokosach.
Nagrody i wyróżnienia:
- Order Odrodzenia Polski
- Złota odznaka „ZA ZASŁUGI DLA SPORTU”
- Medal Jubileuszowy „80 lat Uniwersytetu Krakowskiego”
- Zwyciężczyni 73. Plebiscytu Mistrzów Sportu w kategorii Sportowiec Niepełnosprawny
- Tytuł „Sportowca 20-lecia Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego” w narciarstwie biegowym
Doświadczenie:
- Członek Rady Zawodniczej Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego (IPC) (2006-2014)
- Członek Komitetu Antydopingowego IPC (2010-2018)
- Członek Komitetu Sportowców Światowej Agencji Antydopingowej (2009-2016)
- Członek Polskiej Komisji ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie (2013-2018), POLADA AC (2019 – obecnie)
- Niezależny Obserwator WADA – Misja Igrzysk Wspólnoty Narodów w Delhi 2010
- Doświadczenie zawodowe w zakresie wsparcia studentów niepełnosprawnych na Uniwersytecie Ekonomicznym (2009-2012)
Inne umiejętności, zdolności i zainteresowania:
- Prawo jazdy, międzynarodowa licencja przewodnika turystycznego
- Kontakty interpersonalne, mówca motywacyjny
- Rozwój ruchu paraolimpijskiego w kontekście narodowym i przepisów międzynarodowych
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz