Przypadki hipochondryka
Zna ich literatura i prawie każdy z nas. Strzygą uszami podczas każdej rozmowy o schorzeniach, decydują się leczyć swoimi sposobami, mają gotowe recepty na mnóstwo dolegliwości i bogate doświadczenia w walce z nimi. Czy naprawdę są chorzy?
Przypadek pierwszy: Jest czwarta nad ranem, młoda dziewczyna leży w łóżku i co chwilę lekko porusza lewą ręką. Z przerażenia tej nocy już nie zaśnie. Jej ręka lekko drętwieje, ale dziewczyna jest przekonana, że to początek postępującego paraliżu. Wyobraża sobie serię badań, które będzie musiała przejść, diagnozę i wreszcie długotrwałą wyczerpującą rehabilitację, która najpewniej nie przyniesie poprawy. Rano dziewczyna jest tak zmęczona, a jej mięśnie napięte z nerwów, że ręka sztywnieje jeszcze bardziej. W skupieniu analizuje każde, najmniejsze drgnienie ręki, a także pozostałych kończyn w obawie, że paraliż błyskawicznie obejmie całe ciało.
Nie idzie do lekarza, bo boi się diagnozy, po kilku dniach sama zaczyna szukać informacji w internecie. Historie opisane na forach wpędzają ją w jeszcze większą panikę. Po jakimś czasie objawy ustępują... do następnego razu.
Przypadek drugi: Trzydziestoparoletnia kobieta na popularnym forum internetowym szuka porady w sprawie swojego męża, który gdy dowiedział się o śmierci dalekiego znajomego, wkrótce sam zaczyna odczuwać dolegliwości – bóle brzucha, skurcze, ma biegunkę. Natychmiast diagnozuje sobie raka żołądka i żegna się z rodziną, przewidując rychłą śmierć.
Przypadek trzeci: Kobieta w sile wieku skarży się na bóle głowy i skurcze mięśni. Umawia się na wizytę u kardiologa i wykonuje serię szczegółowych badań. Wyniki są w normie, ale to jej nie wystarcza. Nie wierzy lekarzowi, stawia własne diagnozy, wypytuje o nietypowe przypadki. Postanawia powtórzyć badania w prywatnym laboratorium. Wyniki są identyczne, więc szuka dalej. Idzie do neurologa, ortopedy i endokrynologa. Koszty badań i kuracji, które sama sobie narzuciła, zaczynają przekraczać połowę jej pensji.
Chorzy z urojenia
Ludzie przedstawieni powyżej to hipochondrycy, ogarnięci obsesją na punkcie trawiącej ich choroby. Wydają majątek na lekarzy i kuracje, godzinami rozpatrują możliwe przypadłości, wnikliwie obserwują funkcjonowanie swojego organizmu. Są tyleż śmieszni, co irytujący, jak stworzony przez Moliera Argan, tytułowy Chory z urojenia, lub Eva, żona Adama – postać z popularnego niegdyś serialu "Przystanek Alaska". Hipochondrycy bywają bardzo trudni we współżyciu, ale najbardziej wyczerpujący są sami dla siebie. Przede wszystkim dlatego, że dolegliwości, które odczuwają, są jak najbardziej realne, mimo że rzadko stoi za nimi prawdziwa (fizyczna) choroba.
Fot.: www.sxc.hu
Podczas bezsennej nocy lub pożegnania z najbliższymi nie myślą rozsądnie – że przyczyną drętwienia ręki jest prawdopodobnie niewygodny materac, że biegunka rzadko prowadzi do śmierci, że ból głowy i skurcze biorą się na przykład z nerwów. Oprócz przekonania o wyniszczającej ich chorobie mają jeszcze bardzo wnikliwy wgląd we własne ciało. Powoduje to, że każde, nawet najbardziej banalne doznania interpretują jako anomalie i objawy chorób oraz odczuwają rzeczywiste ich symptomy. W ten sposób koło się zamyka. Najczęściej jedyną chorobą, z którą powinni się zmierzyć, jest nerwica hipochondryczna.
Hipochondria – jak to działa?
Aby pomóc osobie cierpiącej na nerwicę hipochondryczną, warto poznać mechanizm jej działania. Powiedzmy sobie jasno: hipochondria to choroba. Trudność związana z jej diagnozowaniem polega na tym, że daje objawy somatyczne, czyli cielesne, podczas gdy w rzeczywistości leczenia wymaga psychika. Chory odczuwa różne dolegliwości, jednak nie mają one podstaw medycznych. Mogą go boleć mięśnie, głowa, brzuch, a nawet serce, może odczuwać drętwienia, napięcia, bóle wędrujące z jednej części ciała do drugiej lub następujące bezpośrednio po sobie. W takiej sytuacji hipochondryk tym intensywniej koncentruje się na własnym ciele, które staje się dla niego źródłem przykrych doznań.
U podstaw hipochondrii stoi pewien podstępny mechanizm: zaburzona psychika wysyła sygnały alarmowe za pomocą przypadłości cielesnych, np. bólu. Ten zaś w hierarchii przeżyć psychicznych plasuje się na jednym z najwyższych miejsc. Oznacza to, że jest on w stanie zdominować i wyprzeć ze świadomości cierpiącego bardzo wiele innych odczuć. Tylko nieliczne, bardzo silne impulsy, jak np. bezpośrednie zagrożenie życia, duże podniecenie seksualne, są w stanie przebić się przez ból po to, by do świadomości człowieka dotarły inne bodźce. Jeżeli nic takiego się nie dzieje, hipochondryk kieruje swoją uwagę od zdarzeń zewnętrznych do wnętrza swojego organizmu.
W normalnej sytuacji ludzie nie są świadomi procesów fizjologicznych, które zachodzą w ich ciele – wiedzą, że te procesy się toczą, ale nie skupiają się na nich. Trawienie, owulacja, przepływ krwi itd. odbywają się bez naszego udziału. W psychice hipochondryka dochodzi do pewnego przesunięcia. Znany jest fakt, że bóle nasilają się w nocy – wtedy bowiem trafia do nas mniej bodźców, które mogłyby odwrócić uwagę.
Podobnie jest u hipochondryka. Jeżeli liczba sygnałów z zewnątrz się zmniejsza lub tworzy się pewna życiowa pustka, w której nie można aktywnie podejmować decyzji, uwaga hipochondryka przenosi się do wnętrza własnej osoby. I odwrotnie: łatwo zapomnieć o bólu brzucha podczas wciągającego filmu lub kiedy wokół dużo się dzieje. Hipochondrycy sami często przyznają, że kiedy „mają się czym zająć”, objawy ustępują. Nasza psychika nie jest przygotowana na taką ciągłą introspekcję.
Nerwica hipochondryczna jest więc stanem wyjątkowym, w którym organizm nie potrafi sobie poradzić z funkcjami wegetatywnymi (sen, odżywianie, prokreacja) i woła o pomoc. Do świadomości zaczynają dochodzić sygnały z wewnątrz, uwaga kierowana jest na potrzeby ciała i taka osoba wycofuje się z aktywności w świecie zewnętrznym.
Pozycja chorego jest w pewien sposób korzystna. W ramach rekompensaty za cierpienia otrzymuje on status chorego, który zwalnia go z licznych społecznych obowiązków i w pewien sposób cofa do dzieciństwa. Najbliższe otoczenie otacza go wówczas troskliwą opieką i oszczędza codziennych trosk. Dramat hipochondryka polega na tym, że prędzej czy później zostaje posądzony o bezpodstawne zajęcie tej komfortowej pozycji (np. uskarża się na liczne dolegliwości, które nie znajdują potwierdzenia w wynikach badań medycznych), co może budzić wrogość lub pogardę otoczenia. Istota hipochondrii polega jednak na tym, że osoba z takim zaburzeniem nie robi niczego z wyrachowania. Nie myśli o potencjalnych korzyściach, ponieważ jest zbyt skoncentrowana na odczuwanych dolegliwościach i własnym stanie zdrowia, którym się bardzo martwi.
Diagnoza i leczenie
Co do diagnozy, istnieje kilka tzw. objawów osiowych dla wszystkich nerwic. Zalicza się do nich lęk i zaburzenia wegetatywne, czyli zaburzenia snu, odżywania, seksualne, a także egocentryzm. Jest to cecha występująca u każdego człowieka, jednak u neurotyków wyraźnie zaostrzona. Legendarny polski psychiatra Antoni Kępiński bardzo obrazowo opisał tę sytuację: „Rozmawiając z chorym na nerwicę, odnosi się wrażenie, że jest on zamknięty w kokonie uprzędzonych przez siebie cierpień, konfliktów, urazów. Nie może się z niego wydostać, a świat otaczający nie dochodzi do niego bezpośrednio, ale poprzez skłębione nici jego urazowych nastawień” (Psychopatologia nerwic 1986, s. 166).
U hipochondryka można także dostrzec elementy innych nerwic: depresji, nerwicy natręctw, histerii, neurastenii. Jednak przeważające objawy nerwicy hipochondrycznej powinny dotyczyć nadmiernej koncentracji na własnych dolegliwościach, za którymi nie stoją przyczyny medyczne, a lęk dotyczy przede wszystkim stanu własnego zdrowia.
Fot.: www.sxc.hu
Diagnoza nerwicy hipochondrycznej jest bardzo trudna i zazwyczaj długotrwała. Główną przeszkodę może stanowić sam zainteresowany, który zwyczajnie nie uwierzy lekarzowi i będzie upierał się, że nie ma problemów psychicznych, ponieważ boli go głowa, brzuch, kości etc., czyli podważał diagnozę. Często między nim a lekarzem tworzy się typowe hipochondryczne błędne koło: lekarz jest zniechęcony brakiem postępów leczenia lub, częściej, brakiem jakiegokolwiek rozpoznania (liczne badania nie wykazują żadnej choroby). Chory z kolei czuje się pokrzywdzony i niezrozumiany, traci zaufanie do lekarza, ponieważ ma wrażenie, że ten lekceważy jego dolegliwości, które w efekcie nasilają się. Bardzo istotne jest, aby przed rozpoczęciem właściwego leczenia najpierw wykluczyć choroby fizyczne, na które mogłyby wskazywać objawy, na które uskarża się hipochondryk. Przede wszystkim po to, aby nie przeoczyć poważnej choroby fizykalnej, ale także po to, aby pacjent poczuł się należycie potraktowany i zaufał lekarzowi.
Kluczem do leczenia hipochondrii jest przyznanie się osoby z zaburzeniem przed sobą samym do psychicznego charakteru choroby. Właściwe leczenie polega przede wszystkim na odbyciu psychoterapii, podczas której można ustalić przyczyny zaburzenia. Dodatkowo terapia może być wspomagana lekami przepisanymi przez psychiatrę, np. antydepresantami. Jednak kluczowa jest rozmowa ze specjalistą, podczas której trzeba zrozumieć, co leży u podłoża zaburzenia.
Hipochondrykom często zarzuca się, że „uciekają w chorobę” przed problemami. W trakcie terapii może się okazać, że przyczyny ich nerwicy są zgoła niecodzienne. Oczywiście może za nią stać deficyt uwagi najbliższych, poczucie pustki czy codziennej nudy, ale równie dobrze może to być zaburzenie tożsamości seksualnej, poważne zachwianie obrazu własnego ciała w sensie pozytywnym bądź negatywnym lub podświadoma kara, którą człowiek nakłada na siebie za jakiś czyn, którego się wstydzi (np. zdradę). Przyczyn może być więcej niż jedna. Dopiero uporanie się z właściwym problemem rozwiewa objawy hipochondryczne.
Na co dzień hipochondrykom należy okazać dużo cierpliwości. Najbliżsi nie powinni podważać ich odczuć odnośnie do dolegliwości, ale też, dla dobra własnego i osoby chorej, nie powinni się na nich skupiać. Należy spokojnie wysłuchać tego, co martwi hipochondryka, po czym przejść nad tym do porządku dziennego. Cenne będzie okazanie mu uwagi i empatii zwłaszcza na płaszczyźnie pozachorobowej, tak aby dostarczać mu jak najmniej okazji do czynienia choroby „tematem zastępczym”. Jednak najlepsze, co można zrobić dla takiej osoby (a w perspektywie także dla siebie bądź rodziny), to przekonać go do terapii i wspierać podczas jej trwania. Pomocne może być także wyszukanie odpowiedniego specjalisty, a nawet umówienie wizyty. Nieleczona nerwica hipochondryczna nie doprowadzi do poważniejszych zaburzeń psychicznych (chociaż często współwystępuje z innymi nerwicami), ale może uprzykrzyć życie.
Istota problemu
Hipochondria – przesadne, nieuzasadnione zainteresowanie stanem zdrowia i troska o nie; często wiąże się z obawą stwierdzenia poważnej choroby lub nawet z urojeniowym przekonaniem o jej istnieniu (urojenia hipochondryczne).
Nieurojeniowe formy hipochondrii są typowe dla zaburzeń nerwicowych. Hipochondria urojeniowa jest częsta w głębokiej depresji, zwłaszcza endogennej (czyli spowodowanej niesprecyzowanymi zaburzeniami funkcjonowania ludzkiego mózgu).
Źródło: Mała encyklopedia medycyny, PWN, Warszawa 1999
Komentarze
-
Błędne koło
23.07.2018, 23:12Jako hipochondryk szukający informacji o chorobie muszę zwrócić uwagę na znaczenie Internetu w naszych chorobach i o doszukiwaniu się "wygodnych" informacji jak np. ta że często przez hipochondrie można zbagatelizować poważne objawy i teraz w mojej głowie pojawiło się że na pewno ja tak mam. To coś poważnego a nikt mi nie wieży bo mam hipochondrie. Boże daj mi do siebie siłę!odpowiedz na komentarz -
HIPOCHONDRIA
23.07.2018, 23:09Witam, jestem w pełni świadoma że wszystkie moje dotychczasowe choroby to wynik hipochondri, czasem kiedy mam napady i po pewnym czasie zaczynam myśleć racjonalnie (w tej chorobie to się zdarza) jest mi za siebie wstyd, szczególnie przed bliskimi. Chyba najsmutniejsze w całej sytuacji jest to że mimo wysokiej samoświadomości i tak nadal brnę w kolejne objawy i choroby a niesty pomaga mi w tym Internet. :/ Warto dodać tutaj opinie o lekarzach. W lutym poszalam do pewnego specjalisty wyjaśniałam że prawdopodobnie mam infekcję i że próbowałam leczyć się lekiem z apteki ale mało pomogło, po badaniu stwierdzil że faktycznie jakieś resztki infekcji widać. później co miesiąc pojawiały się te same objawy(mój mózg przyjal że mam nawroty i szukał dalszych konsekwencji) po pół roku wydawania majątku na leki i lekarzy nareszcie jedna z Pań Doktor (pozostałe 2 mówiły to samo co ta)przekonała mnie że to nie infekcja tylko natura. Gdyby tamten lekarz to powiedział dała mu spokój moja odmiana choroby pojawia się tylko w tedy kiedy zauważenia coś odbiegającego dla mnie od normy.odpowiedz na komentarz -
bagatelizowanie...
17.07.2018, 11:52niestety muszę wspomnieć jako osoba niezwykle racjonalna :) że mam to i nie mogę się pozbyć. więcej, nawet napełnia mnie powoli grozą, bo prowadzi do tego że boję się leczyć przewlekłą chorobę bo pojawia się fobia dot. leków. to może być (choć nie musi) zagrażające, jak pomyśleć o konsekwenacjach... a niestety siedzi w głowie samodzielnie trudno cokolwiek z tym zrobićodpowiedz na komentarz -
driaHipochon
20.02.2015, 19:21Hipochondria jest chorobą wyuczoną, a nie wrodzoną czy nabytą. Jej leczenie zatem wymaga niekoniecznie skomplikowanej psychoterapii, która polega na zastąpieniu niezdrowego nawyku, nawykiem zdrowym. Tutaj można przeczytać więcej w temacie, jak wyleczyć hipochondrię: http://medyczny-blog.blogspot.com/2015/02/hipochondria-jak-wyglada-leczenie.ht mlodpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Dobry Wzór 2024: znamy laureatów konkursu
- Razem stworzyli spektakl dostępny dla wszystkich. Premiera „Brzydkiego Kaczątka” w Teatrze Pinokio w Łodzi
- Brokatowa rewolucja
- Zaproszenie dla pracowników służby zdrowia na warsztaty dotyczące dostępności i komunikacji z niepełnosprawnym pacjentem
- Sztuka przekracza bariery dzięki potędze obrazu
Dodaj komentarz