Dać z siebie wszystko
Maraton w Nowym Jorku należy do najbardziej prestiżowych imprez tego typu na świecie. Z Tomaszem Hamerlakiem, paraolimpijczykiem i uczestnikiem nowojorskich zawodów, który od lat ściga się na wózku, a w tym roku zajął na nim szóste miejsce, rozmawiała Paulina Malinowska-Kowalczyk.
Paulina Malinowska-Kowalczyk: Który to maraton
nowojorski w Twoim życiu?
Tomasz Hamerlak: Drugi. W pierwszym miałem defekt już po
2,5 km.
Co się wtedy stało?
Złapałem gumę. Maraton zaczyna się od wyjazdu pod
most. Dwa kilometry i już na górze wiedziałem, że jest kapeć. Była
kiepska droga. Cały maraton przechodzi przez centrum Nowego Jorku -
to droga asfaltowa, dużo studzienek, dziur. My mamy piękne drogi w
porównaniu z tym, co jest w Nowym Jorku.
Maraton po tych dziurach to nic miłego, bardzo łatwo o defekt. Gdy jechałem w swoim pierwszym maratonie, to czterech czy pięciu zawodników w ogóle go nie ukończyło. Zbieraliśmy ich po drodze z trasy.
Fot.: www.tomaszhamerlak.pl
Czy to znaczy, że została źle przygotowana?
Nie są w stanie przygotować jej ekstra dla nas. To jest
maraton uliczny, więc jest przygotowany stricte pod biegaczy, a im
to nie przeszkadza. Nikt nie wyasfaltuje specjalnie dla nas Nowego
Jorku.
W tym roku ukończyłeś maraton na szóstym miejscu. Czy to
miejsce jest na miarę Twoich oczekiwań?
Wynik mnie satysfakcjonuje. Założyłem sobie, że muszę być
w szóstce, ponieważ zaproszonych zostało 24 najlepszych zawodników
świata. Nie jest tak, że można wysłać sobie zgłoszenie i
pojechać. To organizator decyduje, czy kogoś dopuścić, czy nie.
Nawet wśród biegaczy jest tak, że trzeba zrobić limit. Odbyły się
zatem takie małe igrzyska. W sumie startowało ponad pięćdziesiąt
wózków.
A czas?
Nie jest rewelacyjny. 1 godz. 34 min. miał zwycięzca, ja
miałem 1 godz. 38 min., ale na tej trasie to i tak dobrze. Jest
dużo podjazdów, trasa jest bardzo techniczna, dziury przeszkadzają
w jeździe. Nie jest to nośny asfalt. Na zjazdach trzeba uważać, bo
są ostre zakręty i można w ogóle wypaść z trasy. No i jeszcze
pogoda, która o wszystkim decyduje. W tym roku było fajnie – 6 st.
C, gdy zaczynaliśmy, potem 11-12 st. C, słonecznie, bez
deszczu.
Widzowie stoją na długości całej trasy?
Widzowie stoją na całej trasie i robi to ogromne wrażenie.
Nas puszczają na początek. Jedziemy przez różne dzielnice, również
przez dzielnicę żydowską. To tak, jakby się wjeżdżało w zupełnie
inny świat. Ta społeczność akurat tak nie dopinguje, ale już potem
cała trasa jest obstawiona. Ludzie do tego podchodzą bardzo
entuzjastycznie.
I jedzie się dzięki temu lepiej?
To jest dodatkowy doping. Gdy przy podjazdach ktoś
krzyczy: „Dajesz, dajesz”, to zawsze jest to jakaś mobilizacja.
Wyzwalasz z siebie dodatkową energię, bo wiesz, że ktoś to widzi. U
nas tak jeszcze nie jest.
Maraton nowojorski cieszy się ogromną sławą. Czy start w
nim był kiedyś Twoim marzeniem?
Chciałem tam być, bo to jeden z najbardziej prestiżowych
maratonów na świecie - obok bostońskiego, berlińskiego czy
londyńskiego. W takiej imprezie warto brać udział. Choć wiadomo, że
igrzyska i maraton na igrzyskach są dla mnie najważniejsze.
W Nowym Jorku uczestniczyła czołówka sportowców. Jak się
to przełoży na przyszły rok w Londynie?
W tym roku w Londynie byłem trzeci, choć nie wiem, czy to
będzie ta sama trasa.
To by znaczyło, że masz szanse na medal.
Jasne, każdy trenuje po to, żeby go zdobyć.
Fot.: www.tomaszhamerlak.pl
Tak, ale jeśli ktoś jest w pierwszej piętnastce, to
wygrywa przez przypadek, a ten z pierwszej szóstki może realnie
myśleć o podium.
Fakt. Wydaje mi się, ze jestem w stanie jeszcze lepiej się
przygotować, choć każdy będzie to robił. Specyfika trasy będzie
miała znaczenie. W Atenach w maratonie miałem dużo szczęścia.
Był piękny brąz…
Maraton był górzysty, jechało się parę kilometrów pod górę
- ta trasa była dla mnie odpowiednia. Trenowałem w Wiśle na
górkach, nie wiedząc, że na maratonie trasa też będzie
górzysta.
W Londynie każdy będzie chciał zdobyć medal. Jednak teraz inaczej do tego podchodzę. W maratonie chcę zrealizować wszystkie swoje założenia, dać z siebie wszystko i zobaczymy, jakie da mi to miejsce. Kiedyś podchodziłem tak: „Muszę mieć medal, muszę mieć medal”, teraz jest inaczej. Wiem, na ile jestem przygotowany, i chcę wykorzystać wszystkie moje atuty i możliwości.
„Muszę mieć medal” i „muszę dać z siebie wszystko” to
dwa różne nastawienia. Masz zapewnione wsparcie psychologa
sportu?
Nie, sam czytam o technikach motywacji, bo wiem, że ma to
ogromne znaczenie, o ile nie decyduje o zwycięstwie. Dwóch
zawodników trenuje to samo, tak samo intensywnie, ma ten sam poziom
sportowy i coś sprawia, że jeden wygrywa, a drugi przegrywa.
Pytanie - co to jest? Liczą się nastawienie i motywacja.
Ostatecznie nie liczą się setne sekundy, o które zawodnik wygrał,
tylko to, że wygrał.
Dajesz radę żyć ze sportu?
To było przez lata organizowane. Szukałem sponsorów; jest
miasto, są wygrane z zawodów - wszystko się sumuje i dzięki temu
jestem w stanie zajmować się jedynie treningami.
Gdybyś musiał pracować, byłbyś w tym miejscu, w którym
jesteś teraz?
Nie byłbym. W wózkach to niemożliwe - za wysoki poziom. To
są dwa treningi dziennie, trzeba między nimi odpocząć. Poza tym mam
rodzinę, prowadzę normalne życie, jak każdy człowiek. Cały czas o
coś zabiegam, jeśli usłyszę, że gdzieś są jakieś środki. Wszystko
zależy od dobrej woli ludzi.
Jak będą wyglądały Twoje przygotowania do igrzysk?
Teraz jest już praktycznie koniec sezonu i mamy
roztrenowanie. Został jeszcze jeden wyjazd na Mistrzostwa Świata
IWAS do Abu Dabi. Chcę tam wystartować, a później będzie plan pod
igrzyska. Jeszcze w lipcu czekają nas mistrzostwa Europy.
Późno.
Bardzo późno. Z punktu widzenia przygotowań, nie powinno
tak być. Ciężko jest sprawić, by forma przytrzymała aż tak długo.
Wiadomo jednak, że ważniejsze są igrzyska. Lepiej wygrać wojnę, niż
przegrać bitwę.
Masz nominację w kieszeni?
Zrobiłem limity, więc myślę, że nie będzie problemu z
wyjazdem do Londynu. A tam dam z siebie wszystko.
Dziękuję za rozmowę.
Artykuł powstał dzięki dofinansowaniu ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz