Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Dać z siebie wszystko

23.11.2011
Autor: Rozmawiała: Paulina Malinowska-Kowalczyk
Źródło: fot.: www.tomaszhamerlak.pl

Maraton w Nowym Jorku należy do najbardziej prestiżowych imprez tego typu na świecie. Z Tomaszem Hamerlakiem, paraolimpijczykiem i uczestnikiem nowojorskich zawodów, który od lat ściga się na wózku, a w tym roku zajął na nim szóste miejsce, rozmawiała Paulina Malinowska-Kowalczyk.

Paulina Malinowska-Kowalczyk: Który to maraton nowojorski w Twoim życiu?
Tomasz Hamerlak:
Drugi. W pierwszym miałem defekt już po 2,5 km.

Co się wtedy stało?
Złapałem gumę. Maraton zaczyna  się od wyjazdu pod most. Dwa kilometry i już na górze wiedziałem, że jest kapeć. Była kiepska droga. Cały maraton przechodzi przez centrum Nowego Jorku - to droga asfaltowa, dużo studzienek, dziur. My mamy piękne drogi w porównaniu z tym, co jest w Nowym Jorku.

Maraton po tych dziurach to nic miłego, bardzo łatwo o defekt. Gdy jechałem w swoim pierwszym maratonie, to czterech czy pięciu zawodników w ogóle go nie ukończyło. Zbieraliśmy ich po drodze z trasy.

Na zdjęciu: Tomasz Hamerlak podczas zawodów
Fot.: www.tomaszhamerlak.pl

Czy to znaczy, że została źle przygotowana?
Nie są w stanie przygotować jej ekstra dla nas. To jest maraton uliczny, więc jest przygotowany stricte pod biegaczy, a im to nie przeszkadza. Nikt nie wyasfaltuje specjalnie dla nas Nowego Jorku.

W tym roku ukończyłeś maraton na szóstym miejscu. Czy to miejsce jest na miarę Twoich oczekiwań?
Wynik mnie satysfakcjonuje. Założyłem sobie, że muszę być w szóstce, ponieważ zaproszonych zostało 24 najlepszych zawodników świata.  Nie jest tak, że można wysłać sobie zgłoszenie i pojechać. To organizator decyduje, czy kogoś dopuścić, czy nie. Nawet wśród biegaczy jest tak, że trzeba zrobić limit. Odbyły się zatem takie małe igrzyska. W sumie startowało ponad pięćdziesiąt wózków.

A czas?
Nie jest rewelacyjny. 1 godz. 34 min. miał zwycięzca, ja miałem 1 godz. 38 min., ale na tej trasie to i tak dobrze. Jest dużo podjazdów, trasa jest bardzo techniczna, dziury przeszkadzają w jeździe. Nie jest to nośny asfalt. Na zjazdach trzeba uważać, bo są ostre zakręty i można w ogóle wypaść z trasy. No i jeszcze pogoda, która o wszystkim decyduje. W tym roku było fajnie – 6 st. C, gdy zaczynaliśmy, potem 11-12 st. C, słonecznie, bez deszczu.

Widzowie stoją na długości całej trasy?
Widzowie stoją na całej trasie i robi to ogromne wrażenie. Nas puszczają na początek. Jedziemy przez różne dzielnice, również przez dzielnicę żydowską. To tak, jakby się wjeżdżało w zupełnie inny świat. Ta społeczność akurat tak nie dopinguje, ale już potem cała trasa jest obstawiona. Ludzie do tego podchodzą bardzo  entuzjastycznie.

I jedzie się dzięki temu lepiej?
To jest dodatkowy doping. Gdy przy podjazdach ktoś krzyczy: „Dajesz, dajesz”, to zawsze jest to jakaś mobilizacja. Wyzwalasz z siebie dodatkową energię, bo wiesz, że ktoś to widzi. U nas tak jeszcze nie jest.

Maraton nowojorski cieszy się ogromną sławą. Czy start w nim był kiedyś Twoim marzeniem?
Chciałem tam być, bo to jeden z najbardziej prestiżowych maratonów na świecie - obok bostońskiego, berlińskiego czy londyńskiego. W takiej imprezie warto brać udział. Choć wiadomo, że igrzyska i maraton na igrzyskach są dla mnie najważniejsze.

W Nowym Jorku uczestniczyła czołówka sportowców. Jak się to przełoży na przyszły rok w Londynie?
W tym roku w Londynie byłem trzeci, choć nie wiem, czy to będzie ta sama trasa.

To by znaczyło, że masz szanse na medal.
Jasne, każdy trenuje po to, żeby go zdobyć.

Na zdjęciu: Tomasz Hamerlak podczas wyścigu
Fot.: www.tomaszhamerlak.pl

Tak, ale jeśli ktoś jest w pierwszej piętnastce, to wygrywa przez przypadek, a ten z pierwszej szóstki może realnie myśleć o podium.
Fakt. Wydaje mi się, ze jestem w stanie jeszcze lepiej się przygotować, choć każdy będzie to robił. Specyfika trasy będzie miała znaczenie. W Atenach w maratonie miałem dużo szczęścia.

Był piękny brąz…
Maraton był górzysty, jechało się parę kilometrów pod górę - ta trasa była dla mnie odpowiednia. Trenowałem w Wiśle na górkach, nie wiedząc, że na maratonie trasa też będzie górzysta.

W Londynie każdy będzie chciał zdobyć medal. Jednak teraz inaczej do tego podchodzę. W maratonie chcę zrealizować wszystkie swoje założenia, dać z siebie wszystko i zobaczymy, jakie da mi to miejsce. Kiedyś podchodziłem tak: „Muszę mieć medal, muszę mieć medal”, teraz jest inaczej. Wiem, na ile jestem przygotowany, i chcę wykorzystać wszystkie moje atuty i możliwości.

„Muszę mieć medal” i „muszę dać z siebie wszystko” to dwa różne nastawienia. Masz zapewnione wsparcie psychologa sportu?
Nie, sam czytam o technikach motywacji, bo wiem, że ma to ogromne znaczenie, o ile nie decyduje o zwycięstwie. Dwóch zawodników trenuje to samo, tak samo intensywnie, ma ten sam poziom sportowy i coś sprawia, że jeden wygrywa, a drugi przegrywa. Pytanie - co to jest? Liczą się nastawienie i motywacja. Ostatecznie nie liczą się setne sekundy, o które zawodnik wygrał, tylko to, że wygrał.

Dajesz radę żyć ze sportu?
To było przez lata organizowane. Szukałem sponsorów; jest miasto, są wygrane z zawodów - wszystko się sumuje i dzięki temu jestem w stanie zajmować się jedynie treningami.

Gdybyś musiał pracować, byłbyś w tym miejscu, w którym jesteś teraz?
Nie byłbym. W wózkach to niemożliwe - za wysoki poziom. To są dwa treningi dziennie, trzeba między nimi odpocząć. Poza tym mam rodzinę, prowadzę normalne życie, jak każdy człowiek. Cały czas o coś zabiegam, jeśli usłyszę, że gdzieś są jakieś środki. Wszystko zależy od dobrej woli ludzi.

Jak będą wyglądały Twoje przygotowania do igrzysk?
Teraz jest już praktycznie koniec sezonu i mamy roztrenowanie. Został jeszcze jeden wyjazd na Mistrzostwa Świata IWAS do Abu Dabi. Chcę tam wystartować, a później będzie plan pod igrzyska. Jeszcze w lipcu czekają nas mistrzostwa Europy.

Późno.
Bardzo późno. Z punktu widzenia przygotowań, nie powinno tak być. Ciężko jest sprawić, by forma przytrzymała aż tak długo. Wiadomo jednak, że ważniejsze są igrzyska. Lepiej wygrać wojnę, niż przegrać bitwę.

Masz nominację w kieszeni?
Zrobiłem limity, więc myślę, że nie będzie problemu z wyjazdem do Londynu. A tam dam z siebie wszystko.

Dziękuję za rozmowę.


Artykuł powstał dzięki dofinansowaniu ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki

Logotyp Ministerstwa Sportu i Turystyki

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas