Cywilizacyjny skok przez bariery
9 października w wyborach parlamentarnych za pośrednictwem pełnomocnika głosowało 11 984 osób z niepełnosprawnością i po 75. roku życia. Dodatkowo 817 wyborców z niepełnosprawnością głosowało korespondencyjnie, a 43 z nich uczyniło to za pomocą nakładek w alfabecie Braille’a. W lokalach wyborczych z nakładek skorzystało 214 osób. Czy był to początek nowego etapu uczestnictwa osób z niepełnosprawnością w demokracji?
Jedynie pełnomocnik dostępny był w wyborach już po raz trzeci. Pozostałe możliwości głosowania, a także nakaz dostosowania co najmniej 1/5 lokali, wprowadzał znowelizowany Kodeks wyborczy. Okazało się jednak, że procedury, które trzeba pokonać, by skorzystać z nowych form głosowania, nie były zachęcające. Wprowadzając je, posłowie mieli na uwadze cel nadrzędny – ważny wynik wyborczy.
Niejeden wyborca miał po raz pierwszy możliwość oddania glosu
samodzielnie, fot.: Tomasz Przybyszewski
Na jedną z trudności zwraca jednak uwagę Ewa Szymczuk ze Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji, które w ramach kampanii „Idziemy na wybory!” prowadziło bezpłatną infolinię wyborczą. – Był wymóg przedstawiania dokumentów, np. orzeczeń – mówi. – Z telefonów wynikało, że o ile dzwoniący mają rodzinę, to ktoś pójdzie i je skseruje. Natomiast osoby, które nie mają nikogo, często nie mają jak sobie z tym poradzić.
Anna Woźniak-Szymańska, Prezes Zarządu Polskiego Związku Niewidomych, zdecydowała się zagłosować przy pomocy nakładek w alfabecie Braille'a. – Było to spore wydarzenie dla komisji, ponieważ jako jedyna korzystałam z nakładki – mówi z uśmiechem.
Jej zdaniem możliwość korzystania z nakładki to duży krok do
przodu. Choć na razie skorzystało z tego udogodnienia niewiele
ponad 200 osób, to na pewno rozpropagują tę możliwość samodzielnego
głosowania wśród innych osób z dysfunkcją wzroku. Anna
Woźniak-Szymańska zauważa jednak, że można było lepiej opracować
system głosowania od strony technicznej, ponieważ bardzo trudno
było samodzielnie sprawdzić, czy równo umieściło się nakładkę na
karcie do głosowania.
– Ponieważ nie byłam pewna, to prosiłam o pomoc męża zaufania –
tłumaczy. – Jak już przyszłam, żeby zagłosować, to chciałam zrobić
to dobrze, żeby głos był ważny.
Zdaniem Joanny Załuskiej, dyrektor kampanii profrekwencyjnej
Fundacji im. Stefana Batorego „Masz głos, masz wybór”, warto
przeanalizować opinie osób, które skorzystały z udogodnień, ale też
wsłuchać się w głosy tych, którzy skorzystać z nowych zasad nie
mogli.
– Ktoś nie może iść na wybory, siedzi w domu, bo złamał nogę i jemu
nie przysługuje już prawo do pełnomocnika, nie może też głosować
korespondencyjnie, bo nie jest niepełnosprawny – tłumaczy. – Nie
możemy lekceważyć tego, że jeden, drugi czy trzeci obywatel
chcieliby głosować. Powinni mieć taką możliwość.
Fot.: www.sxc.hu
Ewa Szymczuk pamięta, że dzwoniły też osoby słabowidzące, które nie posługują się brajlem, więc nakładki nie były dla nich. Były też głosy od ludzi, którzy spóźnili się ze zgłoszeniem do głosowania korespondencyjnego i chcieliby skorzystać z pełnomocnika, ale nie mają nikogo godnego zaufania.
Schody w urzędach
Swoje dokładali też, niestety, lokalni urzędnicy.
– Czasem osobom z niepełnosprawnością kazano osobiście przyjść do
urzędu, by przyjęte zostało zgłoszenie o chęci skorzystania z
pełnomocnika czy głosowania korespondencyjnego – mówi Ewa Szymczuk.
– Dzwoniący pytali więc, na czym polega to ułatwienie?
Na infolinię trzy dni przed wyborami zadzwonił też olsztynianin, który nie był w stanie znaleźć żadnej informacji o dostosowanym transporcie do lokalu wyborczego. Dopiero po kilku telefonach Ewie Szymczuk udało się trafić na kompetentną urzędniczkę, która powiedziała, że dopiero na dwa dni przed wyborami pojawi się na stronie urzędu informacja na ten temat i że transport zamówić będzie można dopiero w dniu głosowania.
Wniosek jest taki, że przydałoby się lepiej przeszkolić i
uwrażliwić na potrzeby osób z niepełnosprawnością lokalnych
urzędników. Zresztą nie tylko ich, lecz także członków komisji
wyborczych. Argumentem jest przypadek pana Jerzego Kuleszy z
Białegostoku, który mimo iż jak zwykle osobiście stawił się w
lokalu wyborczym, nie
został dopuszczony do głosowania, ponieważ nie był stanie podpisać
się w spisie wyborców. Ma niesprawne ręce. Od 36 lat, po urazie
kręgosłupa, porusza się na wózku.
„Nigdy wcześniej nie podpisywałem własnoręcznie takiego spisu. Zawsze, od 20 lat, gdy osobiście udawałem się do lokalu wyborczego, robiła to w moim imieniu osoba towarzysząca. Po raz pierwszy nie wolno było...” – pisał rozżalony do redakcji „Integracji”.
Oczywiście, można się tu powoływać na istniejące przepisy,
zasadne jest jednak pytanie, cóż z tego, że w tym roku do potrzeb
osób z niepełnosprawnością dostosowanych było niemal 30 proc.
lokali wyborczych (7785 spośród 25 993). Czy, paradoksalnie, nowe
możliwości głosowania nie sprawiają, że komisje wyborcze stają się
mniej
przyjazne?
– Z badań wynika, że osoby niepełnosprawne, które udają się na wybory, oczekują, że będą mogły się zwrócić o pomoc do członka komisji wyborczej, że to są ludzie dobrze przygotowani i elastyczni – zaznacza dr Jarosław Zbieranek, kierownik Programu Prawa i Instytucji Demokratycznych w Instytucie Spraw Publicznych.
Wydaje się, że więcej w sprawie informowania o nowych
udogodnieniach dla wyborców z niepełnosprawnością, jak i urzędników
i członków lokalnych komisji mogła też zrobić Państwowa Komisja
Wyborcza.
– Na stronie Państwowej Komisji Wyborczej usiłowałam znaleźć wzory
kart do głosowania, żeby zobaczyć, jak będą wyglądały – mówi Joanna
Załuska. – Są podobno gdzieś na stronie, ale znalezienie ich to po
prostu katastrofa. System informowania o wyborach jest ciągle w
powijakach.
Nie czekać na karetkę
Informacyjne luki starały się łatać organizacje
pozarządowe. Integracja prowadziła kampanię informacyjną,
finansowaną ze środków PFRON, „Idziemy na wybory!”. Miała ona za
zadanie rozpowszechnić wśród osób z niepełnosprawnością, a także
samorządów lokalnych, wiedzę o nowych formach głosowania.
– Nie wiem, komu przeszkadza frekwencja wyborcza – jakiej partii, jakiej opcji. Wiem jednak, że na pewno wysoka frekwencja w wyborach służy Polsce, służy polskiej demokracji – mówił prezydent RP Bronisław Komorowski podczas inauguracji kampanii. – Cieszę się, że te działania na rzecz wyższej frekwencji w wyborach w Polsce zaczynamy razem od postawienia problemu i zlikwidowania barier, utrudniających udział w demokracji, udział w wyborach osobom niepełnosprawnym.
Na zdjęciu od lewej: Piotr Pawłowski, prezydent Bronisław
Komorowski oraz Sławomir Piechota podczas inauguracji kampanii
"Idziemy na wybory", fot.: Piotr Stanisławski
Twarzą kampanii był Janusz Świtaj.
– Cieszę się, że obecnie żyję w kraju, który w tej sprawie osiągnął
standardy europejskie. Jestem pewien, że taka radość pojawiła się w
wielu mieszkaniach osób chorych i niepełnosprawnych, przykutych do
łóżka – przyznawał w rozmowie z portalem www.niepelnosprawni.pl.
Przed laty, by dostać się do lokalu wyborczego, musiał czekać na karetkę.
Kampanię profrekwencyjną, skierowaną do osób z
niepełnosprawnością oraz po 75. roku życia, prowadził też Rzecznik
Praw Obywatelskich wraz z radiową Trójką, a do kobiet zwróciła się
Fundacja im. Stefana Batorego.
– Te działania powinny być bardziej jeszcze wzbogacone finansowo,
bo chodzi o skalę – mówi o kampanii „Idziemy na wybory!” dr
Zbieranek. – Nie wnikam w kwestie merytoryczne, bo mi się akurat
bardzo podobały te ogłoszenia. Były sugestywne, a podane informacje
były dosyć jasne.
Nowinki potrzebują czasu
Czy jednak ok. 13 tys. wyborców, którzy skorzystali z
nowych możliwości głosowania, to dużo? Zdaniem dr. Zbieranka,
liczba ta nie wygląda imponująco.
– Trzeba jednak pamiętać, że te udogodnienia weszły w życie kilka
tygodni wcześniej – zauważa. – To jest podstawowy problem, który
towarzyszy wszelkim tego typu rozwiązaniom, które są stosowane od
niedawna.
Dr Zbieranek, który brał udział w pracach nad nowymi możliwościami głosowania, zaznacza, że z takimi nowinkami jest tak nie tylko w Polsce. Z wprowadzonego w Estonii głosowania elektronicznego za pierwszym razem skorzystało ok. 1 proc. wyborców. Pytano więc, czy warto było, jako że związane z tym koszty były wysokie. Obecnie jednak z tej procedury głosowania korzysta co czwarty wyborca.
W Polsce dopiero 20 lipca Trybunał Konstytucyjny pozytywnie
wyraził się o dostępnych od 2010 r. instytucji pełnomocnika
wyborczego i możliwości głosowania korespondencyjnego dla Polaków
mieszkających za granicą. Wcześniej nie było pewności, czy te
rozwiązania są zgodne z Konstytucją, toteż nikt się nie wyrywał z
ich promowaniem.
Z kolei nowelizacja Kodeksu Wyborczego weszła w życie 1 sierpnia, a
więc w środku wakacji. Nie sprzyja to kampaniom informacyjnym,
dlatego ruszyły one dopiero w pierwszej połowie września.
– Tymczasem pierwszy termin na zgłoszenie się do głosowania korespondencyjnego minął 19 września, następny, na dopisywanie się do list wyborczych, mijał 26 września, potem do 29 września był czas na zgłoszenie zamiaru głosowania przez pełnomocnika – podkreśla dr Zbieranek.
Czy ludzie chcą wiedzieć?
Czasu na zapoznanie się poprzez kampanie informacyjne z
nowymi możliwościami głosowania było więc niezmiernie mało. Nie ma
zaś co liczyć, że nowe przepisy same przebiją się do świadomości
społecznej. Przeprowadzone w dniach 8–14 września wspólne badanie
CBOS i Instytutu Spraw Publicznych (ISP) wskazywało na bardzo słabą
wiedzę o nowych ułatwieniach w głosowaniu. Aż 58 proc. Polaków nie
potrafiło powiedzieć, dla kogo przeznaczone jest głosowanie
korespondencyjne. O tym, że można w ten sposób oddać swój głos,
wiedziało jedynie 32 proc. osób z odpowiednim orzeczeniem o
niepełnosprawności. Aż 56 proc. Polaków nie potrafiło też
powiedzieć, komu przysługuje głosowanie przez pełnomocnika. Dr
Zbieranek pod koniec września brał udział w kolejnym badaniu opinii
publicznej.
– Polegało to na wywiadach z osobami niepełnosprawnymi – mówi. – Żadna osoba spośród badanych nie znała szczegółów nowych procedur głosowania. Jedna gdzieś słyszała, że ponoć można głosować przez pełnomocnika, ale uważała, że chyba tych pełnomocników to urząd wyznacza. O terminach nikt nie wiedział. Zrobiło to na mnie straszne wrażenie.
Kampania społeczna „Idziemy na wybory” zachęcała osoby z
niepełnosprawnością do skorzystania 9 października ze specjalnych
udogodnień. W jej ramach powstało kilka spotów reklamowych, w
których wystąpiły osoby z różnymi niepełnosprawnościami, fot.:
archwium redakcji
Co tu jednak dużo mówić o zainteresowaniu osób z niepełnosprawnością nowymi możliwościami głosowania, skoro według sondażu Millward Brown SMG/KRC dla ISP, wykonanego w dniach 23–26 września, niemal co trzeci Polak nie był w stanie podać poprawnego dnia wyborów, a tylko 17 proc. wiedziało dokładnie, w jakich godzinach otwarte będą lokale wyborcze. Specjaliści są więc zgodni, że następnym razem bardziej zdecydowanie trzeba postawić na informację. Dr Zbieranek uważa, że warto zastanowić się też nad kanałami dotarcia do zainteresowanych, choćby bardziej bezpośrednich, jak w innych krajach.
– Wyborcy po prostu dostają do skrzynki kartkę wielkości widokówki i tam jest informacja: gdzie i kiedy się głosuje, jakie są warunki ważności głosu i jakie są ewentualnie procedury dla osób niepełnosprawnych – tłumaczy.
To ważne być obywatelem
Joanna Załuska uważa, że czas będzie działał na korzyść
nowych rozwiązań, które muszą wejść ludziom w nawyk.
– Myślę, że tutaj nawet nie jest ważne, ile osób z tej formy
skorzysta, tylko że są takie możliwości – zaznacza. – Jeśli te
możliwości dają te 817 osób, które głosowały korespondencyjnie, to
znaczy, że ponad ośmiuset obywateli mogło osobiście zagłosować.
Jest art. 61 konstytucji, który mówi o tym, że każdy obywatel ma
prawo do udziału w wyborach i to nam powinno przyświecać. Każdy
obywatel ma prawo do wyboru swoich reprezentantów. To jest krok w
tę stronę i musimy zrobić wszystko, i tak będzie się działo z
wyborów na wybory, żeby informacja docierała szerzej.
Ważna jest więc szersza i szybsza informacja. Jeszcze jednak
ważniejsza – szansa na bycie obywatelem.
– Mniej istotne są dla mnie wyniki dotyczące liczby osób, które z
tych udogodnień skorzystały – podkreśla też Piotr Pawłowski, prezes
Integracji. – Dla mnie, jako osoby, która żyje w państwie
demokratycznym, najważniejsze jest, że w zasadzie każda osoba z
niepełnosprawnością ma teraz szansę poczuć się obywatelem. Mamy
możliwości zagłosowania i nikt nie może mi wmówić, że nie poszedł
na wybory, bo były jakiekolwiek ograniczenia techniczne czy
proceduralne. Co z tą możliwością każdy zrobi, czy zagłosuje, czy
nie, to jest już indywidualna sprawa. Wiem jednak, że żyjemy w
kraju, w którym każdy może pójść na wybory. I to jest moim zdaniem
ogromny sukces.
Nasi kandydaci
Do Sejmu ponownie wybrani zostali dwaj dotychczasowi
posłowie. Sławomir Piechota był trzeci na liście Platformy
Obywatelskiej we Wrocławiu, wszedł do Sejmu z drugim wynikiem w
partii w swoim mieście (11 750 głosów). Marek Plura był czwarty na
liście PO w Katowicach, w Sejmie znalazł się z trzecim wynikiem w
mieście (22 795 głosów). Zdobył 5,66 proc. głosów, co jest czwartym
wynikiem w Katowicach wśród kandydatów wszystkich partii.
Dotychczasowy poseł Jan Filip Libicki został z listy PO wybrany do
Senatu. W pilskim okręgu wyborczym pokonał czwórkę kandydatów,
zdobywając 38 040 głosów, czyli 30,32 proc. Sylwetki i programy
wyborcze trojga parlamentarzystów znaleźć można w ostatnim numerze
„Integracji” (4/2011).
Nową twarzą w Sejmie jest Ligia Krajewska, także osoba z niepełnosprawnością. Była siódma na warszawskiej liście PO. Zdobyła 3590 głosów, co dało jej dziewiąty wynik na liście. Ligia Krajewska jest stołeczną radną, od 2006 r. wiceprzewodniczącą Rady Miasta Stołecznego Warszawy. Więcej o nowej posłance: ligiakrajewska.pl.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz