Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

60 lat dzialalności PZN

31.10.2011
Autor: Rozmawiała Beata Rędziak
Źródło: inf. własna

Działalność organizacji pozarządowych powinna być uzupełnieniem zadań państwa na rzecz osób niepełnosprawnych. Doświadczeni eksperci zatrudnieni w organizacjach powinni  uczestniczyć i być rzecznikami we wprowadzaniu innowacji europejskich i światowych rozwiązań, metodologii oraz kierunków rozwoju polityki społecznej wobec osób niepełnosprawnych – mówi prezes PZN Anna Woźniak-Szymańska w rozmowie z portalem niepełnosprawni.pl.

Beata Rędziak: Obchodzimy w tym roku 60-lecie Polskiego Związku Niewidomych. 60 lat to kawałek historii. Co przez ten czas udało się Państwu osiągnąć? Z czego są Państwo najbardziej dumni?
Anna Woźniak-Szymańska:
Największym osiągnięciem na przestrzeni 60 lat jest  to, że PZN utrzymał pozycję lidera wśród organizacji pozarządowych działających na rzecz osób niewidomych i słabowidzących; zrzesza około 60 tysięcy osób.

Sukcesem PZN jest jego struktura: to organizacja sieciowa, mająca swoje placówki na terenie 16 województw oraz 369 kół terenowych na terenie kraju. Nie ma więc takiego miejsca w Polsce, w którym osoba niewidoma lub zagrożona utratą widzenia nie mogłaby się zwrócić do przedstawiciela naszego stowarzyszenia o pomoc i wsparcie. Udało się utworzyć 15 placówek specjalistycznych, świadczących profesjonalne usługi w zakresie rehabilitacji społeczno-zawodowej. Są to 3 domy pomocy społecznej w różnych regionach kraju. To także Krajowy Ośrodek Szkoleniowo-Rehabilitacyjny, w którym prowadzimy szkolenia w zakresie rehabilitacji podstawowej oraz szkolenia specjalistyczne dla podopiecznych, ich rodzin i pracowników Związku. Jest to ośrodek o bardzo szerokim spektrum działania. Został on przystosowany do potrzeb osób niewidomych, czyli pozbawiony barier architektonicznych, ma udźwiękowione windy oraz zejścia ze schodów i wejścia po nich, specjalistyczne pracownie ze sprzętem komputerowym i pomocami typu drukarki brajlowskie i powiększalniki dla osób słabowidzących.

Kolejne placówki to 4 ośrodki leczniczo-rehabilitacyjne. Wszystkie są dostosowane do potrzeb osób niewidomych. Ośrodki oferują usługi leczniczo-rehabilitacyjne i rekreacyjne. Mamy również ofertę dla  klientów z zewnątrz, bo organizacja jest potężna i po prostu musi zarabiać na utrzymanie tych obiektów, dbając o ich standard i stan techniczny. Poza ośrodkami leczniczo-rehabilitacyjnymi prowadzimy warsztaty terapii zajęciowej i zakłady aktywności zawodowej.

Niewątpliwym sukcesem jest posiadanie ośrodka mieszkalno-rehabilitacyjnego, w ramach którego w jednym miejscu funkcjonują: mieszkania chronione, czynszowe, trzy środowiskowe domy pomocy, niepubliczny zakład opieki zdrowotnej, ZAZ, DPS, a także ośrodek rehabilitacyjny. W mieszkaniach czynszowych i chronionych mogą mieszkać osoby niepełnosprawne, małżeństwa, w których jedna osoba jest niepełnosprawna, lub rodzina z niepełnosprawnym dzieckiem, samodzielnie prowadzące gospodarstwo domowe.

W obiekcie znajduje się niepubliczny zakład opieki zdrowotnej. Niektórzy mieszkańcy tej placówki znajdują również zatrudnienie na terenie ośrodka. Dobrym rozwiązaniem jest to, że dom pomocy społecznej korzysta z usług np. pralniczych, które wykonują osoby niewidome lub osoby z innymi dysfunkcjami. Jest to naczynie zamknięte, wzajemna wymiana usług dla tych jednostek, które funkcjonują w jednym miejscu. Obiekt posiada również działalność komercyjną, np. świadczy usługi gastronomiczne, wynajmuje pomieszczenia na konferencje, zapewniając wyżywienie, nocleg.

Myślę, że nie ma drugiej takiej organizacji, której udało się utworzyć  profesjonalny obiekt, w którym osoby z różnymi dysfunkcjami mogą korzystać z wielorakich form rehabilitacji,  pomocy i zatrudnienia. Pierwszeństwo mają oczywiście osoby niewidome i słabowidzące. Niebagatelny jest fakt, że dajemy miejsca pracy ok. 200 specjalistom różnych dziedzin oraz osobom niepełnosprawnym. Z usług ośrodka codziennie korzysta około 600 osób.

Na zdjęciu: Anna Woźniak-Szymańska
Na zdjęciu: Anna Woźniak-Szymańska, fot.: Filip Miłuński

Z tego, co Pani powiedziała, widać wyraźnie, że PZN to potężna organizacja. Jak to jest - zarządzać tak dużą jednostką?
To jest permanentna praca różnych zespołów osób, podzielonych obowiązkami, dobrze zorganizowanych, wykształconych i zaangażowanych, którym los osób niepełnosprawnych nie jest obojętny. Nie wyobrażam sobie, że bez zaangażowania, wrażliwości można pracować w podmiotach, świadczących usługi w zakresie rehabilitacji leczniczej i  społecznej. Z pewnością jesteśmy ciekawą grupą. Bardzo wielu naszych pracowników to kadra z 20-, 30-letnim stażem. W całym kraju zatrudniamy ponad 1000 osób widzących i niewidomych na umowę o pracę i około 2500 - na umowę zlecenie.

Od ilu lat zarządza Pani Polskim Związkiem Niewidomych?
Od niespełna ośmiu.

Czy przez te lata wydarzyło się  coś, co miało kluczową rolę w Pani doświadczeniu zawodowym; coś, co wywarło największy wpływ na Panią i Pani postrzeganie tej organizacji?
W miarę upływu czasu zmieniała się moja świadomość i postrzeganie tej organizacji. Z jednej strony mamy ogromne doświadczenie, wiedzę, zaplecze specjalistyczne. Z drugiej zaś strony, to odpowiedzialność za ciągłość działania, dbałość o jakość świadczonych usług i utrzymanie placówek oraz zatrudnienie wykwalifikowanej kadry. Często miałam refleksje, że zadanie publiczne, jakim jest opieka nad osobami niewidomymi i słabowidzącymi, jest bardzo trudne do realizacji bez stałego finansowania.

Moim zdaniem działalność organizacji pozarządowych powinna być uzupełnieniem zadań państwa na rzecz osób niepełnosprawnych. Doświadczeni eksperci zatrudnieni w organizacjach powinni  uczestniczyć i być rzecznikami we wprowadzaniu innowacji europejskich i światowych rozwiązań, metodologii oraz kierunków rozwoju polityki społecznej wobec osób niepełnosprawnych.

Trudno znaleźć na świecie taką organizację pozarządową, działającą na rzecz osób niepełnosprawnych, która prowadzi krajowe ośrodki rehabilitacyjne, zdobywając środki finansowe na ich funkcjonowanie w drodze konkursów. A jakie są konsekwencje, kiedy przegramy konkurs? Brak wskazania, kto wtedy pokrywa koszty prowadzenia placówek wsparcia dla osób niepełnosprawnych. Oczywiście, są PFRON czy Ministerstwo Polityki Społecznej, które mogę poinformować, że np. przegrałam 3 konkursy i mam w kolejce 500 osób oczekujących na pomoc - osoby nowo ociemniałe czy rodziców nowonarodzonych niewidomych dzieci, których życie zaskoczyło w sposób okrutny.

W nawiązaniu do tego, co Pani Prezes powiedziała – rozpoczęła się nowa kadencja parlamentu. Co z punktu widzenia PZN będzie najważniejsze dla Waszego środowiska, za czym będą Państwo lobbować?
Z pewnością nie będziemy lobbować za rozwiązaniami, które dotyczą tylko osób niewidomych. Jesteśmy otwarci, współpracujemy z wieloma organizacjami, wchodzimy w partnerstwa. Uważamy, że rozwiązania, dotyczące usług rehabilitacyjnych dla wszystkich osób niepełnosprawnych w Polsce, powinny być systemowe. Każda niepełnosprawność ma swoją specyfikę i potrzeby, zależy nam na utworzeniu lepszego systemu rehabilitacji i integracji osób niepełnosprawnych w naszym kraju. Osoby niepełnosprawne żyją wśród nas; w każdym roku do PZN zgłasza się 3-4 tys. nowych osób, potrzebujących wsparcia. Będziemy też lobbować, aby Konwencja Praw Osób Niepełnosprawnych  ONZ została ratyfikowana przez Polskę. Zwiększy to szanse wprowadzenia sprzyjających rozwiązań, zapisanych w tym międzynarodowym dokumencie. Należy poprawić dostępność do leczenia, rehabilitacji, edukacji i zatrudnienia. Zdajemy sobie sprawę z tego, że w dobie kryzysu światowego nie da się tego osiągnąć w bardzo krótkim czasie. Ale zależy nam na  przemyślanej strategii i wizji polityki społecznej na rzecz osób niepełnosprawnych.

Chcielibyśmy lobbować za tym, aby rozwiązania systemowe, dotyczące szeroko pojętej rehabilitacji społecznej i zawodowej osób niepełnosprawnych, zostały ujęte w jednym dokumencie, aby był  w nim określony czas implementacji rozwiązań oraz sankcje za ich nierespektowanie. 

Koalicja na rzecz Osób z Niepełnosprawnością jest jednym z narzędzi tych działań, o których Pani powiedziała?
Koalicja to platforma, którą budujemy od kilku lat. Stowarzyszenie jest rzecznikiem osób niepełnosprawnych z różnymi dysfunkcjami. Przedstawiciele zrzeszonych organizacji uczą się dialogu, partnerstwa i reprezentowania interesów osób niepełnosprawnych wobec instytucji publicznych. Czynimy starania, lobbując zmiany w dotychczasowym ustawodawstwie, które nie zapewnia równego traktowania niepełnosprawnych obywateli.

Spotkanie Koalicji na rzecz Osób z Niepełnosprawnością
Na zdjęciu: Spotkanie Koalicji na rzecz Osób z Niepełnosprawnością, fot.: Piotr Stanisławski

Ograniczają się Państwo tylko do działań na terenie kraju?
Nie, PZN jest członkiem Europejskiej i Światowej Unii Niewidomych. Dzielimy się naszą wiedzą w zakresie rehabilitacji osób niewidomych i słabowidzących, ale korzystamy także z doświadczeń naszych partnerów. Od półtora roku pomagamy kolegom z Armenii i Gruzji wyszkolić specjalistów, którzy będą pracować na rzecz niewidomych w tych krajach. Wspieramy ich także w utworzeniu placówek, które będą świadczyły usługi dla dzieci i dorosłych niewidomych.

Jaką organizacją PZN jest dziś?
PZN dzisiaj to organizacja, która stawia sobie coraz ambitniejsze zadania, aplikująca o duże środki europejskie. Organizacja, która bezustannie pracuje nad standardami jakości świadczonych usług na rzecz swoich podopiecznych.

Pani Prezes, jakie plany na przyszłość ma PZN?
Moim marzeniem jest utworzenie w Warszawie centrum rehabilitacji dla osób niewidomych i słabowidzących, które prowadziłoby wieloaspektową działalność. Uważam za konieczne, by było ono jednocześnie centrum badawczym, którego celem będzie specjalistyczna diagnoza potrzeb poszczególnych grup wiekowych, biorąca pod uwagę miejsce zamieszkania, zainteresowania, wykształcenie, stopień zrehabilitowania. Wyniki badań powinny być kluczem do tworzenia zindywidualizowanej oferty dla poszczególnych grup i osób. Nowoczesne centrum rehabilitacji oferowałoby również dostęp do kultury, sztuki, teatru, gdzie można by np. oglądać filmy z audiodeskrypcją, zwiedzać wystawy, posłuchać koncertu. Środowisko zgłasza zapotrzebowanie na  miejsca hotelowe i gastronomię „bez barier”, dostępne dla osób z różnymi dysfunkcjami. 

Warszawa - oceniając obiektywnie - jest najlepszym do tego miejscem, bo jest do niej dobry dojazd zarówno z północy, jak i południa Polski. Marzę również, aby było to miejsce otwarte dla innych organizacji, przyjazne osobom niepełnosprawnym oraz dobrym gruntem integracji społecznej.

To wspaniały pomysł, wydaje się, że to oczywiste i konieczne, by takie miejsce powstało. Jakie są na to realne szanse?
Myślę, że szanse są. Wiele zależy od donatorów środków finansowych.

Pani Prezes, wychodzi Pani czasami z pracy?
Tak, zdarza mi się. (uśmiech)

I co wtedy Pani robi?
Bardzo dużo czytam.

Co teraz Pani czyta?
„Pałac Kobiet” autorstwa Pearl S. Buck. W ogóle czytam bardzo dużo książek, często historycznych, chętnie sięgam po literaturę faktu. Lubię pływać, spacerować, spotykać się z ludźmi; choć coraz mniej spotykam się z przyjaciółmi. Większość moich spotkań, nawet przyjacielskich, też odbywa się pod kątem zawodowym.

Jednak. Praca górą.
Ale nie jestem osobą nieszczęśliwą z tego powodu, że muszę pracować dużo. Po prostu lubię pracować. Szkoda mi czasu na nierobienie niczego. Poza tym mam to szczęście, że dużo pracuję z ludźmi. Nie wyobrażam sobie, żebym w pracy obcowała tylko ze sprzętem. Ciągnie mnie do ludzi.

Podróżuje Pani?
Tak, bardzo dużo, po Polsce, po świecie.

Służbowo?
Głównie - wczoraj wróciłam z Łodzi. Zrezygnowałam teraz z wyjazdu do Danii, bo przygotowywaliśmy się do koncertu jubileuszowego, który odbył się w Filharmonii Narodowej. Właściwie w każdym tygodniu mam zaplanowaną przynajmniej jedną delegację. 

Pani Prezes, gdyby Pani miała czarodziejską różdżkę, co zaczarowałaby Pani w tej rzeczywistości?
Myślę, że lepiej byłoby na świecie, gdybyśmy nawzajem bardziej szanowali siebie i starali się rozumieć innych. Więcej nie potrzeba.

Zakończmy zatem tym optymistycznym akcentem. Bardzo dziękuję za spotkanie i rozmowę.

Komentarz

  • Słowa, słowa...
    Iwona
    04.11.2011, 07:47
    PZN to grupa ludzi lubiących mówić o sobie, ale nie idzie to w parze z prawdziwym wzajemnym słuchaniem i pomaganiem. Jestem już 20 lat członkiem tej organizacji, a ilość obietnic, które usłyszałam jest niepoliczalna. Wszyscy promują siebie, nie przepadają za konkurencją, nie lubią nowych osób z pomysłami. Co jednak wydaje się być najgorsze - nie szanują się wzajemnie. To przykre. Może by tak więcej czynów, a mniej słów? Więcej konkretnych działań, a mniej koncertów i konferencji, w których mogą wziąć udział działacze? Może więcej troski o tych, którzy są daleko od stolicy, od okręgów?

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas