Dwa odbicia w lustrze
- Pamiętam moją pierwszą rehabilitację. Mój rehabilitant, pan Mariusz, powiedział do mnie: „Musi się Pani teraz nauczyć inaczej myśleć, niepełnosprawność jest w głowie, nieważne, jak Pani to zrobi – ręką, nogą, nosem, ale ma Pani to zrobić”. Tak staram się robić cały czas – mówi Lucyna Zduńczyk, tłumacząc, jak żyć z niepełnosprawnością i nie zwariować.
Każdy z nas co rano budzi się, staje przed lustrem i... no właśnie, kogo widzimy? Czy aby na pewno tego samego człowieka? Czy jestem tą samą kobietą? Tym samym mężczyzną? Takim, jak wczoraj? Albo takim, jak wiele lat temu? Czym jest nasza tożsamość? Czy umiemy identyfikować się z tą osobą, którą widzimy w lustrze, choć doświadcza ona niepełnosprawności? Czy niepełnosprawność determinuje to, kim jesteśmy? Czy potrafimy mimo wszystko wziąć życie w swoje ręce i zdobyć się na aktywność, samodzielność, niezależność?
Wiem, to wiele pytań. Ale nie stawia nam ich samo życie? Podświadomie, w naszych głowach, każdego dnia, czy tego chcemy, czy nie? A może nie chcemy tego dostrzegać?
Ja czasem zadaję sobie takie pytania. Podobne zadałam pani Lucynie Zduńczyk, którą poznałam w Centrum Integracja w Gdyni.
Siła do działania
Pani Lucyna od lat zmaga się z różnymi barierami wynikającymi z niepełnosprawności. Na pozór zwyczajna kobieta, lecz niezwyczajna w swoim podejściu do życia, choć może wolałaby odwrotnie. Porusza się na wózku elektrycznym, ale nie on jest chyba największym wyzwaniem.
Po chwili rozmowy dostrzegłam w niej waleczną kobietę, która pragnie żyć normalnie, ale napotyka na bariery, które są niezależne od niej, bariery mentalne w ludziach, którzy ją otaczają.
Dostrzegłam jednak coś jeszcze – skrywany brak pewności siebie, by zawalczyć o to, co najważniejsze w jej życiu... O co? O sukces, który da jej niezależność, satysfakcję i świadomość bycia wolną kobietą. O uwolnienie się od męczącego stanu walki z biurokracją i innymi demonami. Tak zrodziła się w pani Lucynie siła do działania.
Normalność mimo wszystko
Anna Dobkowska: Pani Lucyno, co skłoniło Panią do uczestnictwa w projekcie „Pracownia”? Jakie były Pani oczekiwania? Potrzeby?
Lucyna Zduńczyk: Od ponad 10 lat jestem osobą tzw. niepełnosprawną. Przez ten czas musiałam nauczyć się żyć, nie koncentrować się tylko na chorobie. Stawiać sobie wyzwania i być mimo wszystko tzw. normalną kobietą.
Na pewno nie raz miała Pani chwile zwątpienia, przeżywała porażki i bezradność, uwięziona po części w swoim ciele, w poruszaniu się na wózku. Jednak to Pani nie zniechęciło, by pokonywać bariery, marzyć, realizować się, by wyznaczać sobie cele, być po prostu aktywną. Czy aktywność, samodzielność i niezależność zawodowa jest dla dorosłej osoby z niepełnosprawnością możliwa przy barierach, jakie stawia choroba, przy konieczności poruszania się na wózku? Codzienność stwarza przecież tak wiele ograniczeń, zarówno w zaakceptowaniu nowej rzeczywistości, którą kreuje sama choroba, jak i bariery mentalne, które napotykamy w relacjach z innymi, a także bariery techniczne, architektoniczne.
Pamiętam moją pierwszą rehabilitację. Mój rehabilitant, pan Mariusz, powiedział do mnie: „Musi się Pani teraz nauczyć inaczej myśleć, niepełnosprawność jest w głowie, nieważne, jak Pani to zrobi – ręką, nogą, nosem, ale ma Pani to zrobić”. Tak staram się robić cały czas. Zaczęłam się zastanawiać nad powrotem do pracy, ale nie wiedziałam, w jakim kierunku pójść. Miałam dużo wątpliwości, co chcę robić, czy dam radę. Wiedziałam jedno, że chcę być do czegoś potrzebna, być pełnowartościowym człowiekiem. Rozmawiałam o tym często z moją przyjaciółką Alicją, przekonała mnie, abym razem z nią pojechała do Integracji. Tam dowiedziałyśmy się o projekcie „Pracownia”.
Powrót
Pani Lucyna zrobiła krok dalej. Zaakceptowała odbicie w lustrze i postawiła na własny rozwój. Złożyła formularz rekrutacyjny do projektu, przebrnęła przez Grupą Ekspercką, która zadała mnóstwo pytań, by najlepiej dopasować odpowiednią ścieżkę realizacji projektu, i została skierowana do Centrum Integracja w Gdyni, gdzie rozpoczęła swoją drogę z naszymi „przewodnikami ku aktywności”.
To właśnie nasi specjaliści, pracujący w projekcie, Adriana Kosicka (doradca socjalny), Aleksandra Mionskowska (trener pracy), psychologowie, specjaliści niezależnego życia, wspólnie z panią Lucyną określali i wytyczali drogę indywidualnego rozwoju zawodowego. To, nad czym należy popracować, co trzeba zmienić, pokonać, przepracować, jak najlepiej podnieść kwalifikacje, wzbogacić doświadczenie zawodowe, aby stać się gotową, aby odważnie wkroczyć na twardy rynek pracy.
Tym razem powrócić na rynek pracy z całym „dobrodziejstwem inwentarza”, w pełni pogodzona ze swoją tożsamością i niepełnosprawnością, bardziej świadoma swojej siły i z nastawieniem na zmianę, na sukces.
Polubić siebie
Anna Dobkowska: Jak projekt „Pracownia” wpłynął na Pani aktywność życiową, zawodową?
Lucyna Zduńczyk: Rozmowy ze specjalistami pomagały mi poradzić sobie z demonami z przeszłości. Również rozmowy z innymi uczestnikami projektu – to, jak oni sobie radzą, jak bardzo się starają – były mobilizujące.
Nie wiedziałam, kim chcę być. Kim dam radę być? Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej pracy: rejestratorka medyczna. Trzymiesięczny staż był bardzo ciężki, ogrom wiedzy, którą trzeba było przyswoić, codzienne dojazdy do przychodni. Czasem w piątek już nie wiedziałam, jak się nazywam.
Czy uważa się Pani teraz za silną kobietę?
Czy jestem silna? Oczywiście, że jestem silna, inaczej siedziałabym w domu i użalała się nad sobą.
Czy można powiedzieć, że osiągnęła Pani swój mały sukces zawodowy? Czy projekt odpowiedział na Pani potrzeby?
Obecna praca jest moim sukcesem, jako osoby niepełnosprawne nie mamy forów w pracy. Rozmawiam z pacjentami, którzy cierpią, są często samotni, czasem parę słów otuchy dużo dla nich znaczy, a ja czuję się potrzebna. Uczucie, że dobrze coś robię i jestem potrzebna, praca z ludźmi, w zespole, bycie jego częścią, daje mi siłę i poczucie, że nie jestem wykluczona ze społeczeństwa.
Pani Lucyno, jak Pani myśli, czy niepełnosprawność determinuje stawiane sobie cele w życiu? Czy jednak nie?
Czy mnie niepełnosprawność determinuje? Hmm, staram się tak nie myśleć, tylko robić to, co chcę, choć czasem jest trudniej niż ludziom pełnosprawnym. Jeżdżę samochodem, jestem wtedy bardzo zdrowa, kocham prowadzić moją A klasę. Chodzę na basen, na warsztaty, uwielbiam pracować z gliną. Mam małego pieska, który lubi jeździć ze mną.
Czy doświadczając trudności niepełnosprawności, mamy apetyt na sukces? A może jednak powinniśmy skupić się na tym, co zwyczajne, codzienne, na rehabilitacji, walce o samodzielność, by móc się ubrać, zrobić sobie jedzenie, wziąć leki?
Uważam, że wyzwania czym cięższe, tym większą dają satysfakcję, a co za tym idzie apetyt na jeszcze większe wyzwania. Boję się, co ja dalej wymyślę.
Czy aktywność zawodowa jest również wpisana w naszą codzienność? Może jednak należy do sfery luksusu?
Aktywność zawodowa nie powinna należeć do strefy luksusu. Czasem my, niepełnosprawni, nawet nie zdajemy sobie sprawy, jakie pokłady siły w nas drzemią. Musimy starać się wychodzić z domu, do ludzi, próbować nowych rzeczy, poznawać siebie, swoje pragnienia, realizować się. Ja miałam szczęście, że trafiłam na program „Pracownia”. Dzięki pracy czuję się dowartościowana. Zmęczona, lecz bardzo szczęśliwa.
Jak żyć z niepełnosprawnością i nie zwariować? Czy mogłaby Pani dać innym jakąś receptę na sukces?
Polubić siebie. Każdy dzień jest nowym wyzwaniem, nową przygodą. Trzeba tylko wyjść z domu.
Czy aktywność jest tylko dla wybranych?
Bardzo bym nie chciała, żeby tak było. Dziękuję wszystkim, którzy angażują się w pomoc nam, osobom niepełnosprawnym. Czasem tak niewiele trzeba, abyśmy przy wsparciu ruszyli drogą aktywnego życia.
Dojść do autonomii
Dopóki bowiem człowiek potrafi, może, chce być aktywnym, dopóty zachowuje poczucie własnej wartości oraz nadzieję na osiągnięcie satysfakcji z własnego życia „tu i teraz”, mimo wielu przeciwności w tej niepełnosprawności.
Potrzebne jest nam dobre samopoczucie psychiczne, świadomość, akceptacja siebie, nie tylko po drugiej stronie lustra, ale przede wszystkim w codziennym życiu – że jesteśmy w stanie coś osiągnąć, że sami dla siebie stanowimy określoną wartość.
Dochodzenie do autonomii, do wypracowania własnej tożsamości i realizowania określonych zadań życiowych dla osób z niepełnosprawnością jest procesem bardzo zróżnicowanym, niejednoznacznym, lecz dla wielu osiągalnym.
Pełna podziwu dla postawy życiowej Pani Lucyny, dziękuję za wywiad i życzę wiele odwagi, inspiracji i dalszego apetytu na sukces.
Anna Dobkowska – specjalistka ds. osób z niepełnosprawnościami, pracowniczka Centrum Integracja Gdynia
Lucyna Zduńczyk – uczestniczka projektu „System aktywizacji społeczno-zawodowej Pracownia”, współfinansowanego ze środków EFS; obecnie pracuje w Przychodni Morskiej w Gdyni, gdzie walczy dzielnie w obliczu pandemii koronawirusa, obsługując zdalnie pacjentów w rejestracji
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz