Tadeusz Łachacki
Tadeusz Łachacki ma 65 lat i od ponad 40 lat mieszka w Malborku, a pochodzi z okolic Pułtuska. Był żołnierzem zawodowym, pracował też w różnych zakładach cywilnych. Od 45 lat szczęśliwie żonaty, ojciec szóstki dzieci. Posiada umiarkowany stopień niepełnosprawności na stałe. Napisał ponad 360 wierszy „do szuflady”, choć część z nich była drukowana w lokalnej prasie.
CV
Euterpindo, Muzo, która spod fontanny
Skłaniasz do pisania mężatki i panny,
Która na mnie również wołasz po imieniu,
Pomóż mi to odkryć, co mam na sumieniu!
Ciężko mi to dźwigać, chciałbym się ciężaru
Pozbyć i uwolnić od wspomnień nadmiaru.
Dokładnie pamiętam, jak kiedyś za młodu
Wciąż wypatrywałem różnych samochodów.
Zdarzyło się wreszcie, że pierwszym, tym nowym,
Widzianym przeze mnie w Gładczynie Rządowym,
Była polska syrenka – skromna limuzyna,
Od której aut naszych rozwój się zaczynał.
Pamiętam Cyganów – jeśli tabor który
Stanął gdzieś pod lasem – wnet ginęły kury.
Las mieliśmy blisko, moja Puszcza Biała,
Która piękny dywan z kwiatów wiosną miała.
Tak płynęły słodko me najmłodsze lata;
Stamtąd się wyniosłem do innego świata.
Gajówka Wielgolas ukryta wśród lasów
Była mym mieszkaniem do młodzieńczych czasów.
Daleko do szkoły, sklepu i kościoła,
Tylko gęste lasy zewsząd dookoła.
Rozrywek nie było, prądu ani wody –
Niedobre to miejsce dla chłopaków młodych.
Pracy było dużo: rośliny, zwierzęta,
Wymagały opieki – do dziś to pamiętam.
Zanim się zjawiło radio w naszym domu,
Czytałem wręcz wszystko, nawet po kryjomu.
Do dziś lubię czytać. Z książkami się zżyłem
I ogromnie dużo z nich się nauczyłem.
Przy lampie naftowej trochę ciemno było,
Lecz mi to bynajmniej wcale nie szkodziło.
Gdy prąd już był w domu, przy telewizorze,
Z jedynym kanałem (dziś jest znacznie gorzej)
Lubiłem posiedzieć, oglądać programy
Znacznie ambitniejsze, niż teraz reklamy.
Życie upływało, gdy szkołę skończyłem,
Po dalszą naukę w mieście wyruszyłem.
Pułtusk, miasto moje nad Narwi brzegami,
Gdzie znalazłem stancję wspólnie z kolegami.
Spędzałem tam zimy, latem dojeżdżałem,
Często na nieszczęsny los swój narzekałem.
Gdy zdobyłem zawód, po doznania nowe
Wyruszyłem daleko do szkoły wojskowej.
W Oleśnicy Śląskiej w koszarach mieszkałem
I obsługę broni lotniczej poznałem.
Potem zaś znalazłem się aż w Goleniowie,
Choć wieś z koszarami Glewice się zowie.
Nie dla mnie to miejsce – już wkrótce stwierdziłem
I o przeniesienie gdzie indziej prosiłem.
Chyba dla poprawy mojego humorku
Wkrótce się znalazłem w dywizji, w Malborku.
Znalazłem tu żonę i jak pewnie wiecie,
Dla mnie to jest miejsce najlepsze na świecie!
Retrospekcja
Wędrowałem prawie całe swoje życie
I czasem marzyłem o czymś trochę skrycie.
U schyłku „młodości” czułem się spragniony,
By na chwilę wrócić w swe rodzinne strony.
Jechałem z Pułtuska w kierunku Wyszkowa;
Znana mi ta droga, ale jakby nowa.
Skręcam za Gładczynem – z asfaltu ulica –
Patrzę...jakaś wioska – chyba Topolnica?
Wiele miłych wspomnień stąd wziąłem do świata,
Nadal tutaj mieszka żona mego brata.
Zosia i jej dzieci, wnuki i znajomi,
Są bardzo gościnni – nie pyszni, lecz skromni.
Wielu mych znajomych odeszło ze świata,
Nie ma też wśród żywych i mojego brata.
W Pniewie na cmentarzu są moi rodzice;
Wielu innych ludzi, co przeszli granice
Śmierci tej spokojnej lub gwałtownej w domu,
Bo się wypełniło, co sądzone komu.
Droga do cmentarza przy szkole przebiega;
W ławce siedział ze mną mój dobry kolega.
Kontakty zerwane, więc tęsknię czasami,
Do tych miłych spotkań z mymi kolegami.
Odeszli ze świata też nauczyciele,
Którzy mi swej wiedzy przekazali wiele.
Nieco dalej w Pniewie stoi kościół duży,
Który parafianom do nabożeństw służy.
Piotra ma i Pawła nadane wezwanie,
Tam księża sprawują wciąż swoje zadanie.
Z Pniewa na Lutobrok jadę dalej drogą,
Ale mnie tam chyba pamiętać nie mogą.
Trochę dalej Płusy szybko przejechałem
I wiele posesji nawet rozpoznałem.
Droga do Sadykrza mnie doprowadziła,
Gdzie obok kościółka moja szkoła była.
Nie ma już tej szkoły, dworu szlacheckiego,
Kościółek też nowy, na miejscu starego,
Który spłonął szybko, lecz oprócz dzwonnicy;
Do świętego Rocha zaprasza z ulicy.
Jadąc zaś z Sadykrza wśród lasu ciemnego
Można wnet dojechać aż do Obrytego.
Pierwsza – leśniczówka - rodzice tam żyli
I wszystkie swe dzieci z radością gościli.
W centrum Obrytego kościół, przed nim schody,
Po których doń wchodzi i stary, i młody.
Moja to parafia dawno temu była,
Póki Biblia oczu mi nie otworzyła.
Z Obrytego można znów do lasu wrócić,
Przez wioskę Wielgolas sobie drogę skrócić,
Zaś za Wielgolasem, tam gdzie Puszcza Biała,
Drewniana gajówka kiedyś sobie stała.
Przeżyłem tam swoje piękne, młode lata,
Aż los mnie porzucił do innego świata.
W Malborku już bardzo się zakorzeniłem
I na długie lata się tu osiedliłem.
Nie umiałbym wrócić do miejsc swej młodości,
Tak myślałem będąc u bratowej w gości.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz