Bokiem na lodzie z prędkością 150 km/h, czyli Avalon Extreme Ice Drift
Maksimum koncentracji, minimum przyczepności – dwa bieguny. Kolejny biegun – północny, właśnie w tym kierunku udał się zespół Avalon Extreme. Szwecja, zamarznięte jezioro, metr lodu, 15 stopni mrozu, na środku rajdowe miasteczko, 11 godzin ciężkiej pracy dziennie i w 95 proc. sparaliżowany kierowca wyścigowy. Brzmi jak szaleństwo? „Dostałem to, co chciałem. W pełni rozumiem samochód, petarda!” – mówi Sebastian Luty, kierowca wyścigowy, który właśnie wrócił z zimowego treningu Avalon Extreme Ice Drift. Był to jeden z jego pierwszych treningów w nowym aucie.
Są na świeżo po powrocie. Emocje jeszcze nie opadły. Są zmęczeni ale szczęśliwi. Przed nadchodzącym sezonem Sebastian Luty – Ambasador projektu Avalon Extreme, kierowca wyścigowy, pojechał ze swoją ekipą do Szwecji, żeby przez tydzień testować nowe auto w ekstremalnych warunkach.
Najpierw logistyka
Zespół 5 osobowy, prom, samolot, bus, a za busem, na haku trzy tony sprzętu i… Hooligan, czyli nowe auto wyścigowe Sebastiana – Hyundai i20 WRC Proto. Ekipa musiała pokonać drogę ponad 2000 kilometrów w jedną stronę, aby dotrzeć do tafli zamarzniętego jeziora o powierzchni ponad 180 km kwadratowych w północnej Szwecji. Kto przy zdrowych zmysłach pokonuje taką trasę, by znaleźć się w odludnej, zamarzniętej krainie, gdzie dobrze czują się tylko nieliczni miejscowi i renifery?
Lód, którego prawie metrowa grubość sprawdzana jest specjalnymi odwiertami, wydaje się skrajnym przeciwieństwem tego, co kojarzy się z dobrymi warunkami do jazdy.
- To jest najlepszy trening dla kierowcy wyścigowego – przekonuje jednak Sebastian Luty. – Chodzi o bardzo szybką jazdę w warunkach ograniczonej przyczepności, ale jednocześnie stosunkowo bezpieczną. Można jechać bardzo szybko i wychwytywać niuanse związane z precyzją kierowania i zachowaniem samochodu – dodaje.
Zamarznięta tafla jest więc idealna do treningu, bo nie ma bandy, w którą, w razie błędu, można uderzyć – jak na zwykłym torze.
- Można jechać na 110%, bo czuje się bezpieczeństwo i kontrolę nad pojazdem w poślizgu, nawet przy prędkości 150 km/h. To doskonały trening i sprawdzian dla samochodu i całego zespołu – mówi Sebastian.
Organizacją torów treningowych na jeziorze zajmuje się specjalna, lokalna firma. Wszystko odbywa się pod opieką profesjonalistów, z uwzględnieniem szczegółowych procedur bezpieczeństwa.
AVALON EXTREME ICE DRIFT w liczbach:
- -18⁰C – temperatura w nocy
- 5 – ilość torów na jeziorze
- 15 km – łączna długość torów na lodzie
- 8 h – treningu dziennie
- 100 cm – grubość lodu
- 150 km/h – maksymalna prędkość
- 180 km2 – powierzchnia zamarzniętego jeziora
- 400 – kolców ma jedna opona WRC do jazdy na lodzie
- 2 cm – długość pojedynczego kolca w oponie do jazdy na lodzie
- 500 l – spalonej benzyny podczas treningów
- 2000 km – w jedną stronę pokonała ekipa Avalon Extreme Racing, by dotrzeć na miejsce.
Oprócz szlifowania umiejętności ważne są też ustawienia i modyfikacje samochodu. Hooligan miał zmodyfikowane zawieszenie, specjalny stalowy zderzak z przodu i chlapacze zabezpieczające nadwozie i podzespoły samochodu przed strzelającym z pod opon lodem. Do tego opony z długimi, szwedzkimi kolcami, zgodnymi ze specyfikacją WRC, gdzie na każdą oponę przypada około 400 kolców. Tego typu opony szybko się zużywają w takich warunkach, pomimo niskich temperatur i lodu tworzą dużo tarcia i stosunkowo szybko można je przegrzać. Trzeba dbać o ciśnienie w oponach, w przeciwnym razie wypadają kolce i opony stają się bezużyteczne. Ale opony to nic takiego, można je szybko wymienić. Gorzej, gdy serwisu wymaga silnik, albo jeden z elementów przeniesienia napędu na co czas był tylko w nocy. Takie warunki to bardzo duże wyzwanie dla podzespołów samochodu. W niskiej temperaturze smary nie mają pełni swoich właściwości a silniki pracujące w zakresie maksymalnych obrotów na gęstym, zimnym powietrzu są narażone na eksplozję. Można się tylko domyślać, z jakim wysiłkiem dla mechaników wiązały się naprawy i prace wymagające precyzji i koncentracji, podczas gdy trzeba je było wykonywać na zewnątrz przy prawie 20-stopniowym mrozie, mając pod stopami metrową skorupę lodu.
- Idealne warunki i petarda – tymi słowami Sebastian Luty próbuje podsumować cały wyjazd, choć wiadomo, że żadne, nawet tak jasne określenia, nie oddadzą choć w części tego, co na miejscu przeżyła ekipa Avalon Extreme. Ale co ważniejsze, przyszłoroczna edycja Avalon Extreme Ice Drift jest już w planach.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz