Pomysł na tanią windę
15.12.2004
Oto jak jeden z naszych czytelników poradził sobie z brakiem funduszy na tradycyjną windę:
Winda została wykonana z podnośnika hydraulicznego, wymontowanego z zepsutego wózka widłowego.
Zasilana jest akumulatorem samochodowym (12 Volt o pojemności 125 Ahg) i podłączonym do prostownika, który jest połączony do wyłącznika czasowego.
Winda unosi się na wysokość 3 metrów i jest sterowana przełącznikiem zamontowanym na platformie (wysokość unoszenia windy jest uzależniona od rodzaju zakupionego wózka i podnośnika hydraulicznego.
Przybliżony koszt wyżej wymienionej windy, to ok. 2500 zł.
Pomysłodawcą urządzenia jest Krzysztof Pleban, woj.
mazowieckie
Kontakt: pleban_k@poczta.onet.pl
Krzysztof Pleban: Po sześciu latach korzystania z windy własnej konstrukcji mogę stwierdzić, że był to dobry pomysł. Winda sprawuje się bez zarzutów, nie było żadnej awarii. Jedyne, co musiałem zrobić, to wymienić akumulatory i czujniki, które zatrzymują windę w odpowiednim miejscu oraz przesmarować łańcuchy dwa razy w roku. Winda działa o każdej porze roku i przy każdej pogodzie, nawet w zimie przy 20-stopniowym mrozie mnie nie zawiodła. Jedynie olej jest gęstszy przy tej temperaturze i trochę wolniej się windą zjeżdża, ale w górę wjeżdża bez problemu. Po tak długim czasie użytkowania odmalowałem ją na nowo i wprowadziłem niewielkie zmiany wizualne (zobacz zdjęcia poniżej - red.), gdyż winda użytkowana jest na dworze i narażona jest na czynniki zewnętrzne. Jest to prosta konstrukcja bez większej elektroniki, więc i konserwacja sprowadza się do minimum. W razie dodatkowych pytań służę pomocą. |
Fotografie: archiwum pomysłodawcy
Opracowanie: redakcja
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Zaproszenie na finisaż wystawy i spotkanie autorskie
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w Plebiscycie #Guttmanny2024! Głosowanie tylko do środy!
- III Wawerski Dzień Osób z Niepełnosprawnościami
- Dorabiasz do świadczenia z ZUS-u? Dowiedz się jak zrobić to bezpiecznie
- Immunoterapie wysokiej skuteczności od początku choroby – czy to już obowiązujący standard postępowania w SM?
Komentarz