Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Co zrobić z zakładami pracy chronionej

Jedynym interesem pracodawcy zatrudniającego osobę niepełnosprawną powinno być dobro publiczne. Nie jest powiedziane, że na wszystkim trzeba osiągać wielki zysk. A tak było dotąd z zakładami pracy chronionej. Rzecz w tym, by na zatrudnianiu niepełnosprawnych przede wszystkim nie tracić - mówi Joanna Staręga-Piasek

Rafał Kalukin: Polska Organizacja Pracodawców Osób Niepełnosprawnych (POPON) ostrzega, że po zmianach ograniczających dotacje dla Zakładów Pracy Chronionej (ZPCh) zatrudnianie niepełnosprawnych stało się nieopłacalne i pracę straci 190 tys. osób. Czy to realne zagrożenie, czy lobbing mający na celu cofnięcie reformy ZPCh?

Joanna Staręga-Piasek: To daleko idące uogólnienia. Jeżeli ZPCh dobrze prosperuje i ma pracowników przyuczonych do pracy, a do tego intencją zakładu w pierwszej kolejności jest zatrudnienie osób niepełnosprawnych, a dopiero w drugiej osiągnięcie zysku, to nie sądzę, by miał on teraz zwalniać.

To ideał. A dla wielu ZPCh dotacje od państwa były poważnym źródłem zysków. Powstały w ten sposób wielkie fortuny.

- Zakłady, które dążyły do zmaksymalizowania zysku dzięki niepełnosprawnym, faktycznie mogą mieć kłopoty.

Których jest więcej?

- Powiem tak: kiedyś wspólnie z pracodawcami z ZPCh próbowałam uporządkować tę sferę i pozbyć się nadużyć. I zawsze słyszałam, że jakikolwiek ruch skończy się zwolnieniami. Oznaczało to odmowę współpracy.

Nie można jednak generalizować. Trzeba oceniać z osobna każdy indywidualny przypadek. Niestety rząd, podejmując intensywne zmiany, nie ocenia ich skutków.

Intencją rządu było doprowadzenie do sytuacji, w której pracodawcy nie zarabiają na niepełnosprawnych, a dotacje mają jedynie wyrównywać podwyższone koszty ich zatrudniania. Trudno jednak nie mieć obaw, że to za mało. Nawet jeśli koszt zatrudnienia osoby zdrowej oraz - uwzględniając dotację - niepełnosprawnej, jest zbliżony, to wygodniej zatrudnić tę zdrową, bo unika się kłopotliwych formalności związanych z przystosowaniem miejsca pracy i rozliczeniem się z dotacji.

- Może źle to zabrzmi, ale jedynym interesem pracodawcy zatrudniającego osobę niepełnosprawną powinno być dobro publiczne. Zresztą bardzo często pracodawcy w ZPCh sami są niepełnosprawni. Nie jest powiedziane, że na wszystkim trzeba osiągać wielki zysk. A tak było z ZPCh w starym systemie. Interes publiczny został zagubiony.

Rzecz w tym, by na zatrudnieniu niepełnosprawnych nie tracić. Zresztą, jeśli praca jest dobrze przystosowana do niepełnosprawności, wykonujący ją człowiek nie jest mniej pełnowartościowym pracownikiem. A często przewyższa wręcz osoby zdrowe rzetelnością, pracowitością i zmotywowaniem. Dotyczy to nawet ludzi z niepełnosprawnością umysłową, którzy znakomicie sprawdzają się przy pracach monotonnych będących fragmentem cyklu produkcyjnego.

Jak rozwiązuje się problem pracy chronionej w innych krajach?

- Bardzo różnie: niższymi podatkami, dopłatami bezpośrednimi, rozmaitymi ulgami finansowymi.

I funkcjonuje to w krajach Europy Zachodniej lepiej niż w Polsce?

- To zależy od poczucia odpowiedzialności. Bardzo często środowiska lokalne sprawują społeczną ochronę nad tamtejszymi zakładami pracy chronionej. I to działa.

A zatem podstawowy wniosek jest taki, że w mniejszym stopniu o sukcesach decydują rozwiązania systemowe, a w większym - stan społeczeństwa obywatelskiego.

- Rozumianego jako społeczeństwo poczuwające się do odpowiedzialności obywatelskiej. To niemało. Zresztą nigdy nie wiadomo, która rodzina będzie musiała w przyszłości z takiej formy pomocy skorzystać. Jest duże prawdopodobieństwo, że problem dotknie np. mojej rodziny. I w ten sposób należy o nim myśleć.

Niestety, i w PRL ani później, i później, gdy tworzono ustawę o ZPCh, myślenie było inne. Wiele firm dzięki pracy chronionej zbiło ogromny majątek, co rozbestwiło pracodawców.

Co się stanie z niepełnosprawnymi, którzy teraz tracą pracę? Mają szansę na nowe zatrudnienie?

- Nie mają. Przy tak wysokim bezrobociu nikt nie będzie brał sobie na głowę niepełnosprawnych, gdy można zatrudnić zdrowych. Jest to zresztą znakomity argument używany przez pracodawców do szantażu mającego na celu przywrócenie poprzednich przepisów.

I co? Mamy się z tym faktem tak po prostu pogodzić?

- Skądże! Rząd powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, jak daleko można naciągnąć linę, zabierając przywileje ZPCh-om. To problem moralny.

A co Pani by zrobiła, będąc na miejscu pełnomocnika rządu ds. niepełnosprawnych?

- Wróciłabym do programów wspierających poszczególne typy zakładów pracy w zależności od liczby zatrudnianych przez nie niepełnosprawnych. Przede wszystkim wsparłabym małe zakłady zajmujące się drobnymi formami produkcji i sprzedaży. One musiałby zatrudniać prawdziwych niepełnosprawnych, rehabilitować ich, zajmować się nimi na tyle, by stali się dobrymi pracownikami.

Nie można wrzucać do jednego worka wszystkich pracodawców. Najgorsze jest uogólnienie, że szef ZPCh to złodziej. Niestety ci, którzy nadużywali statusu ZPCh, przyczynili się do tego, że uczciwi płacą za to. A jeszcze więcej płacą niepełnosprawni.

**********

Joanna Staręga-Piasek jest dyrektorem Instytutu Rozwoju Służb Publicznych, była wiceministrem pracy w kilku rządach na początku lat 90., a w rządzie Jerzego Buzka - pełnomocnikiem rządu ds. osób niepełnosprawnych

Rozmawiał: Rafał Kalukin 
Źródło: gazeta.pl, 21 lipca 2004 r.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas