Na ratunek godności. Prawa pacjenta tylko na papierze
W ostatnim czasie media obiegają informacje o strasznych warunkach na szpitalnych oddziałach ratunkowych, coraz gorszym dostępie do rozmaitych świadczeń medycznych, leków, rehabilitacji. Z racji mojej przewlekłej choroby i wynikającej z niej niepełnosprawności co jakiś czas trafiam na SOR czy oddział szpitalny, chciałabym podzielić się przemyśleniami z mojej „przygody” sprzed kilku miesięcy.
Nie będę tu mówić ani o warunkach w szpitalu, ani o kolejkach. Wiem, że personel medyczny działa w trudnych warunkach i jest przepracowany. Jednak to, o czym mówię, nie wymaga nadzwyczajnych nakładów finansowych. Być może konieczne są zmiany organizacyjne, ale moim zdaniem przede wszystkim w sposobie kształcenia lekarzy, także po to, by ustalić standardy i ich później przestrzegać.
Nie zamierzam oceniać ani wiedzy medycznej, ani umiejętności lekarzy, z którymi miałam do czynienia, jestem natomiast zbulwersowana ich postępowaniem i zachowaniem wobec pacjentów.
Prawa pacjenta na papierze
Na oddziale chirurgicznym jednego z warszawskich szpitali są wywieszone prawa pacjenta, ale co z tego, skoro absolutnie nikt nich nie przestrzega?
To może drobiazg, ale w ciągu mojego kilkudniowego pobytu w szpitalu żaden z rozmawiających ze mną lekarzy nie przedstawił się, tylko niektórzy mieli na kitlach tabliczkę z nazwiskiem, ale najczęściej nie można było go odczytać.
W myśl przepisów pacjent ma prawo do:
- świadczeń zdrowotnych,
- informacji,
- zgłaszania działań niepożądanych produktów leczniczych,
- tajemnicy informacji,
- wyrażenia zgody na udzielenie świadczeń zdrowotnych,
- poszanowania intymności i godności,
- dokumentacji medycznej,
- zgłoszenia sprzeciwu wobec opinii albo orzeczenia lekarza,
- poszanowania życia prywatnego i rodzinnego,
- opieki duszpasterskiej,
- przechowywania rzeczy wartościowych w depozycie.
Prawa pacjenta w rzeczywistości
Na oddziale, na którym byłam, z całą pewnością nie były przestrzegane niektóre z nich, moim zdaniem te niezwykle istotne dla pacjenta i jego zdrowienia.
1. Prawo do informacji
W mojej opinii ważne jest nie tylko przedstawienie informacji pacjentowi o jego stanie zdrowia, ale też forma, w jakiej jest to czynione. W sali leżałam z dwoma młodymi, poważnie chorymi kobietami. Sposób, w jaki pacjentkom przekazywano informacje, można określić jako lekceważący i arogancki, panowie doktorzy ex cathedra informowali o planowanym sposobie leczenia, kompletnie nie słuchając pacjentek, co powodowało ich ogromny stres, często łzy. Co – jestem pewna – nie przyspieszało zdrowienia.
2. Prawo pacjenta do wyrażenia zgody na udzielenie świadczeń zdrowotnych
W myśl przepisów pacjent ma prawo do wyrażenia zgody na udzielenie określonych świadczeń zdrowotnych lub odmowy takiej zgody, po uzyskaniu informacji o konieczności ich zastosowania.
Kiedy leżałam na SOR i kilkugodzinne wysiłki lekarza dyżurnego nie przynosiły znaczącej poprawy mojego stanu, wezwany został lekarz z oddziału, na który miałam być ewentualnie przyjęta. Pan doktor w nonszalancki i arogancki sposób (oczywiście nie przedstawiając się) stwierdził, że mogę zostać przyjęta na oddział wyłącznie jeśli wyrażę zgodę na dość przykrą, bolesną procedurę medyczną. Lekarz w żaden sposób nie wyjaśnił mi, dlaczego w moim przypadku jest to konieczne. Stwierdził jedynie, że jeśli takiej zgody nie wyrażę, nie przyjmie mnie i „mogę sobie robić, co chcę”. Osoba, która w tym momencie nie jest w stanie funkcjonować, nie ma wyjścia i oczywiście wyraża zgodę.
Czas pokazał, że moje obawy były uzasadnione, a procedura zupełnie zbędna. Zresztą ów lekarz przez cały czas mojego pobytu na oddziale wyróżniał się negatywnie swoim zachowaniem wobec pacjentów, był arogancki, nonszalancki, jakby każdemu z nas chciał powiedzieć: „ja wiem, a wy jesteście głuptasami”.
3. Prawo do poszanowania intymności i godności pacjenta
W czasie całego pobytu z przerażeniem obserwowałam, jak nie szanuje się pacjentów, nie dba o ich wygodę czy prawo do prywatności. Na porządku dziennym było, że z pacjentami chodzącymi w obecności innych pacjentów przeprowadzano wywiady medyczne, rozmowy dotyczące sposobów leczenia, proponowanych zabiegów. Opatrunki zmieniano w sali, także pacjentom, którzy mogli swobodnie przejść do sali opatrunkowej.
Do jednej z moich współtowarzyszek w środku nocy przyszli, a raczej „wpadli” doktorzy, informując, czy raczej lekko nerwowo pokrzykując, że być może rano będzie konieczna reoperacja. Niczego nie wyjaśnili, nie uspokoili zdenerwowanej kobiety, co de facto skutkowało nieprzespaną nocą i jej ogromnym stresem.
Mnie wypis ze szpitala wręczono w progu pokoju lekarskiego, gdy na korytarzu było wiele postronnych osób, a lekarz usiłował głośno udzielać mi informacji. Był ogromnie zdziwiony, że protestuję. Usłyszałam nawet: „przecież jesteśmy w szpitalu i są tu chorzy, więc informacje o stanie zdrowia nikogo nie dziwią”. Lekarz nie mógł zrozumieć, że nie chcę, aby wszyscy obecni posiadali informacje o moim stanie zdrowia.
Chlubnym wyjątkiem wśród lekarzy pracujących na opisywanym oddziale był Pan Profesor, który był tam konsultantem. Dzięki jego wiedzy, kulturze osobistej i umiejętności rozmawiania z pacjentami zarówno ja, jak i moje współtowarzyszki przetrwałyśmy trudny dla nas czas.
Byłam ogromnie zbulwersowana, gdy podczas jednego z obchodów Pan Profesor tłumaczył zdenerwowanej pacjentce, jakie sposoby leczenia mogą przynieść najlepsze rezultaty, a stojący wokół młodzi lekarze, ci sami, których zachowanie, moim zdaniem, pozostawia wiele do życzenia, wyróżniający się brakiem empatii, kultury i umiejętności rozmawiania z pacjentami, wyśmiewali i komentowali postępowanie Pana Profesora. A chciałoby się zawołać: „Panowie, patrzcie i uczcie się!”.
Wspierać środowisko, ale i od niego wymagać
Być może ktoś zapyta, po co o tym piszę. Skłoniło mnie do tego nie tylko moje osobiste doświadczenie, ale wielokrotnie słyszane opowiadania pacjentów o tym, jak są traktowani przez lekarzy. Czy oznacza to, że wszyscy lekarze się w ten sposób zachowują? Oczywiście nie, ale jednak coraz częściej my, pacjenci, doświadczamy wspomnianej przeze mnie arogancji, braku kultury i empatii.
Na pewno należy słuchać uwag środowiska lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników służby zdrowia, dotyczących konieczności zwiększenia nakładów czy rozmaitych reform, a także zapewnienia odpowiednich warunków pracy. W tym zakresie my, pacjenci, powinniśmy wspierać ich środowisko.
Jednak to, o czym piszę, wymaga jedynie, a może aż, ustalenia, a potem uwzględnienia w edukacji i bezwzględnego wymagania określonych standardów pracy lekarzy. Pracy z pacjentem. Z naszego punktu widzenia to jedno z najważniejszych zadań, które stoi przed środowiskiem lekarzy. Ludzi, od których często zależy nasze życie.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz