Usługa asystenta. Jak to działa w Norwegii?
Od niedawna w Polsce dostępna jest usługa asystenta osobistego osoby z niepełnosprawnością. Na razie trochę testowo i na niewielką skalę, już jednak odczuwalne są związane z nią problemy. W Norwegii asystenci działają od lat 90. Jak się okazuje, nie bez kłopotów.
Według danych Statistisk sentralbyrå (odpowiednik polskiego GUS-u), w Norwegii tylko 43,8 proc. osób z niepełnosprawnością jest zatrudnionych w jakiejkolwiek formie. Dla porównania, wśród imigrantów odsetek zatrudnionych sięga 67 proc. Z renty w zeszłym roku utrzymywało się prawie 350 tys. osób. Tymczasem stopa norweskiego bezrobocia wynosi 4 proc. i brakuje rąk do pracy.
Zachętą dla Norwegów z niepełnosprawnością ma być wsparcie w dostępie do edukacji i rynku pracy. Od lat 90., z myślą o niezależnym funkcjonowaniu osób z niepełnosprawnościami na norweskim rynku obecna, realizowana jest usługa asystentów. Jednak mimo długiej historii tej usługi, nie wszystkie problemy z nią związane zostały rozwiązane.
Studenci i gospodynie domowe
Nadal trwa dyskusja i wciąż widoczne są różnice w podejściu do niezależności beneficjentów usług pomiędzy miastami a państwem. Samorządy i miasta bardziej skłonne są kontrolować wykonywanie usługi, co jest związane z koniecznością optymalizacji kosztów.
Z budżetu miejskiego finansowani są asystenci osobiści. Z budżetu krajowego – asystenci funkcjonalni, którzy mają pełnić zadania związane wyłącznie z pracą osoby z niepełnosprawnością. Niestety, nie jest to usługa powszechna. W 2018 r. skorzystało z niej zaledwie 270 osób. Problemów nie brakuje również w obszarze „tradycyjnej” usługi asystenta osobistego.
- Asystentami zostają przede wszystkim studenci i gospodynie domowe, które czują potrzebę pomagania innym. To zazwyczaj praca dodatkowa i nie trwa zbyt długo. Nie jest zbyt atrakcyjna, a do tego potrafi być naprawdę ciężka – mówi prof. Ingrid Guldvik z Inland Norway University of Applied Science, którego przedstawiciele odwiedzili niedawno Uniwersytet Warszawski i prezentowali rozwiązania w zakresie zapewnienia niezależności osobom z niepełnosprawnościami.
Elastyczne godziny pracy
Słowa prof. Guldvik potwierdza Ane Norum Kvistad, która wykonuje zawód asystentki.
- Rozpoczęcie studiów wiązało się z wyjazdem do dużego miasta. Szukałam dla siebie pracy i znalazłam ogłoszenie w internecie, że Kristine, osoba z niepełnosprawnością, szuka asystenta. Pomyślałam, że to coś dla mnie. Spotkałyśmy się podczas rozmowy o pracę i tak to się zaczęło – opowiada Ane.
Funkcję asystenta pełni od dwóch lat. O przyjęciu posady zdecydowały przede wszystkim elastyczne godziny pracy, które można było pogodzić ze studiami.
- Jednego dnia pracuję dwie godziny, potem na przykład w co drugą niedzielę. To lepsze niż praca w sklepie, gdzie musiałabym być cały dzień, chociaż w sklepie również pracuję w określone dni – zaznacza Ane.
Ane Norum Kvistad, asystentka Kristin
Asystent to nie opiekun
Do wykonywania pracy jako asystent Ane nie potrzebowała żadnego doświadczenia ani szkolenia.
- W tym zawodzie nie ma szkoleń ogólnych – mówi prof. Guldvik. – Przygotowaniem chętnych do pracy zajmują się ci, którzy potrzebują asystenta. To oni najlepiej znają swoje potrzeby, więc przekazują o nich wiedzę. Trzeba zaznaczyć, że to nie jest specjalistyczna opieka ani tzw. opieka domowa. Osobisty asystent to zupełnie inny typ usługi.
Ane Norum Kvistad nie ma z góry określonych obowiązków. Każdego dnia omawia z Kristine plan pracy.
- Ustalamy, co będziemy robić i ile godzin to potrwa – opisuje Ane. – Mogę na przykład kupować jedzenie dla psa, wychodzić z nim na spacer, asystować na spotkaniach. Ja po prostu jestem w pobliżu i mogę pomóc. Dużo ze sobą rozmawiałyśmy i chyba dokładnie wiemy, co jest potrzebne, jakie są nasze wzajemne oczekiwania. Kristine pyta, czy mogę coś zrobić, a ja odpowiadam, że tak, bo też nigdy nie poprosiła mnie o coś, czego nie mogłabym wykonać.
Chociaż Ane nazywa Kristine swoim szefem, to tak naprawdę jej pracodawcą jest organizacja ULOBA, która zatrudnia kilka tysięcy asystentów, rozliczając ich z przepracowanego czasu i wypłacając im pensję. Gdy Ane pracuje w weekendy, może zarobić nawet 300 koron na godzinę (czyli ok. 126 zł). W dni powszechne godzinowa stawka bazowa wynosi, w przeliczeniu, 76 zł. Możliwe są do niej różne dodatki.
- To dla mnie dużo – podkreśla Ane. – Z Kristine dobrze się pracuje, ponieważ ustalamy z góry, ile godzin w danym miesiącu mogę i chcę przepracować. To pozwala mi również przewidzieć zarobki. Normalny dzień pracy wynosi 8 godzin z 30-minutową przerwą. Gdy wyjeżdżam z Kristine, zgodnie z przepisami mogę pracować maksymalnie 16 godzin dziennie. W czasie podróży również mamy plan pracy. Pracuje się więc komfortowo.
Samotność asystenta
Ane jest zadowolona i z pracy, i ze swojej „szefowej”, ale nie zamierza wiązać swojej kariery zawodowej z asystowaniem osobom z niepełnosprawnością. Po studiach zostanie nauczycielką.
- To zupełnie normalne – tłumaczy. – Studenci chętnie wykonują tę pracę, ale potem kończą studia i zaczynają nową pracę. Ja np. po studiach mogę wyjechać do innego miasta albo zrobić jeszcze coś innego.
Prof. Ingrid Guldvik obserwuje jednak, że norwescy asystenci są w swojej pracy samotni. Nie mają grup wsparcia, a cały dzień spędzają ze swoim „szefem”. Ane jednak taki układ nie przeszkadza.
- Asystowanie powoduje, że nie ma się zbyt wielu przyjaciół w pracy – mówi. – Pracuje się z jedną osobą, dlatego nie mogłabym tego wykonywać codziennie, przez cały dzień, przez wiele lat. Nie wykluczam jednak, że łączenie pracy nauczyciela i poświęcanie jednego dnia na asystowanie byłoby możliwe.
Droga usługa
Taki elastyczny plan pracy jest w Norwegii możliwy, ponieważ jedna osoba z niepełnosprawnością może mieć kilku asystentów. Obciążenie pracą nie musi więc być trudne do pogodzenia z innymi obowiązkami. Dostęp do asystentów nie otwiera jednak wszystkich drzwi.
- W Norwegii, tak jak w wielu innych miejscach, osoby z niepełnosprawnościami walczą o swoje prawa – tłumaczy prof. Ingrid Guldvik. – I niestety przed nimi jeszcze długa droga do zrównania praw w społeczeństwie. Do pewnego stopnia na przeszkodzie stoi mentalność. Inną przyczyną jest ograniczony budżet, w którym potrzeby osób z niepełnosprawnościami nie zawsze mają wysoki priorytet. Czasami w miejskim budżecie trzeba znaleźć równowagę pomiędzy potrzebami dzieci, osób starszych i osób z niepełnosprawnościami.
Prof. Guldvik nie patrzy optymistycznie w przyszłość. W swojej pracy naukowej przeanalizowała sytuację w sąsiedniej Szwecji, gdzie system asystentów był finansowy przez państwo.
- Teraz od tego odchodzą – podkreśla. – Tam też doszli do wniosku, że to droga usługa i próbują znaleźć jakieś rozwiązanie.
W Polsce usługa asystenta osobistego osoby z niepełnosprawnością została wprowadzona w ostatnim kwartale 2019 r. Jednej osobie przysługuje maksymalnie 30 godzin miesięcznie usług asystenta osobistego. W Norwegii to ok. 37,5 godzin w tygodniu (średnia na osobę korzystającą z asystentów – według badań z 2016 r.).
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz