Przygoda życia czeka na Ciebie!
Gdy kilka lat temu mój słuch zaczął się stopniowo pogarszać, nie przyszłoby mi nawet do głowy, że kiedykolwiek odważę się rozmawiać z kimś w języku innym niż mój ojczysty. Nie mówiąc już o pomyśle samodzielnego wyjazdu za granicę. Mimo że angielski pisany znałam bardzo dobrze, zastawiałam się: „Po co mam uczyć się angielskiego ze słuchu skoro niedosłyszę?”. Straciłam częściowo słuch, ale bardziej boli mnie fakt, że straciłam wiarę w siebie.
„Just fly for your rights, it's always your choice!”, czyli „Leć po swoje prawa, bo to zawsze jest Twój wybór!” – to fragment piosenki, którą wspólnie z innymi osobami wymyśliliśmy podczas mojej pierwszej wymiany młodzieży Erasmus+. I choć odbyła się ona w kwietniu 2018 roku, to ten cytat do dziś siedzi w mojej głowie. Mogłabym nawet powiedzieć, że jest on swego rodzaju motywacją czy wsparciem. Dlaczego? Ten cytat rozpoczął moje przygody z międzynarodowymi projektami: po pierwszej wymianie zdecydowałam się na udział w Europejskim Wolontariacie Młodzieży w Bułgarii.
Uświadomiłam sobie, że potrzebuję czegoś więcej od życia. Chciałam pokazać sobie i innym, że chcę i potrafię przełamać swoje ograniczenia oraz codzienną rutynę.
Mając 10 lat zaczęłam stopniowo tracić słuch, a od około 3 lat korzystam z implantu ślimakowego. Nie będę ukrywać, że nie stanowiło to dla mnie problemu w udziale w projektach organizowanych przez Erasmusa+. Owszem, stanowiło i to duży problem. Ledwo rozumiałam słyszany język angielski i nie potrafiłam „migać”. Jednak poradziłam sobie inaczej.
W trakcie międzynarodowych zajęć czy rozmów z innymi uczestnikami projektów musiałam wspomagać się aplikacją Speech to text, która przetwarza mowę angielską na tekst. I to było dla mnie dużym ułatwieniem w pokonywaniu barier językowych.
Wiem też, że wiele osób, które są słyszące i dobrze znają angielski nie odważyłoby się na to, co ja. One mają prawidłowy słuch, ja nie. Jednak to ja mam odwagę, której wielu brakuje. I jestem z tego dumna.
Kwestie organizacyjne
Erasmus+ oferuje wyjazdy na Wolontariat Europejski EVS zarówno krótkoterminowe, czyli od 1 do 2 miesięcy, jak i długoterminowe – do maksymalnie 12 miesięcy. Czas ten zależy od rodzaju wybranego wyjazdu. Mój wolontariat należał do tych krótkich i trwał od 26 lipca do 18 września 2019 roku. Miał miejsce w bułgarskiej wiosce nad Morzem Czarnym, Sinemorec.
Sinemorec to miejsce bardzo urokliwe i zdecydowanie odróżnia się od „typowych” wsi
Mój wolontariat odbywał się w organizacji Wind and Water [pl. Wiatr i Woda]. To wodny klub sportowy, działający przy plaży Beleka [ang. Veleka Beach]. Naszym zadaniem była pomoc pracownikom klubu w codziennych obowiązkach codziennie przez 8 godzin z wyłączeniem na dwa dni wolnego.
Podczas wolontariatu godziny pracy i dni wolne są określone przez Organizatorów wolontariatu. To, co nam zaproponowano w Bułgarii: 8 godzin pracy i dwa dni wolnego jest zazwyczaj standardem przy tego typu wyjazdach.
Naszym głównym zadaniem było dbanie o czystość plaży, nakłanianie ludzi do utrzymywania porządku w swoim otoczeniu (np. poprzez zwracanie uwagi, by wrzucali odpady do odpowiednich kontenerów). Poza tym pomagaliśmy także baristom i mieliśmy też okazję wykazać się propozycją własnych pomysłów, które mogą korzystnie wpłynąć na otoczenie.
Naszej grupie wolontariszek udało się przeprowadzić kilka udanych akcji! Dla przykładu: stworzyłyśmy znaki, na których umieściłyśmy napisy NIE DLA PLASTIKU! w różnych językach. Zaproponowałyśmy też umieszczenie w piasku plastikowych popielniczek pod parasolkami, by ograniczyć ilość wyrzucanych na plażę petów lub niedopałków papierosów – bo w Bułgarii jest pozwolenie palenia na plaży. Pomagałyśmy także w naszej organizacji w wymianie młodzieży, która miała miejsce we wrześniu – brały w niej udział zarówno osoby słyszące, jak i z niepełnosprawnością słuchu.
Zakwaterowanie i wyżywienie dla Wolontariuszy są w pełni pokryte, a na podróż zostaje określony ryczałt o określonej kwocie. Wolontariat to też swego rodzaju praca – każdy uczestnik dostaje również tzw. „pocket money”, czyli kieszonkowe. To aspekty, które łączą każdy wolontariat i pod tym względem wszystkie wyjazdy EVS są do siebie dość podobne. Różnice zależą od terminu i miejsca wybranego wyjazdu czy przydzielonych zadań i obowiązków.
Bardzo zachęcające do udziału w takim wyjeździe jest też to, że można wybrać taki rodzaj wolontariatu, który będzie związany z naszymi zainteresowaniami i hobby! Poza tym, można przeżyć naprawdę fajne chwile. Bo wolontariat to zarówno forma edukacji, jak i ciekawego, produktywnego spędzenia czasu w innym kraju. Przyjemnie jest poznawać nowych ludzi, często o podobnych zainteresowaniach i z poczuciem humoru. Wtedy nawet bariery językowe czy wada słuchu nie stanowią dużego problemu. Dla mnie ten wyjazd okazał się być również ciekawą formą wykorzystania wakacji – w końcu spędziłam dwa miesiące na słonecznej plaży.
Koniki morskie
Pamiętam jeden z poranków spędzonych na wolontariacie. Po przebudzeniu wyszłam na balkon. Jak zazwyczaj rozejrzałam się po okolicy i… moim oczom ukazał się spacerujący koń! Szedł spokojnie środkiem ulicy między restauracjami i sklepami. Jeśli Sinemorec mogłaby mieć swojego „zwierzęcego patrona”, tak jak Warszawa syrenkę czy Kraków smoka, to „moja” wieś na pewno miałaby konia! Były one niemal wszędzie – chodziły ulicami, pasły się na pagórkach czy nawet przy plaży. Te ostatnie nazwałam „konikami morskimi” :).
Miałam okazję być w innych państwach i chyba żadne z nich nie było tak przyjazne zwierzętom jak Bułgaria. Dlatego to państwo było dla mnie tak wyjątkowe. Z resztą sam klimat bułgarskiej wsi można porównać do polskiego miasteczka lub wsi, w którym akurat odbywa się festyn: jest jakoś radośnie i przyjaźnie. Jakby tego było mało, okazało się, że Sinemorec skrywa pewne skarby. Nieopodal hotelu, gdzie mieszkałyśmy, znajdowała się droga, która prowadziła jakby do drugiego świata – z małej, spokojnej wsi przenosiliśmy się nagle do magicznej wioski, gdzie były klify, krętę dróżki, pagórki, konie, góra w oddali i widok na morze. To miejsce zdecydowanie dodawało uroku całej miejscowości.
Ludzie to aniołowie
Myśl o tym, że ludzie to aniołowie wyniosłam z Bułgarii. Po raz pierwszy miałam styczność z tak pomocnymi osobami.
Podczas wolontariatu miałyśmy dwa dni wolnego, podczas których często podróżowałyśmy po bułgarskich miastach, oddalonych o kilkaset kilometrów. Nieraz zdarzało się nam zgubić – żadna z nas nie znała cyrlicy i nie potrafiłyśmy odczytać znaków. Ale Bułgarzy zawsze przychodzili nam z pomocą.
Pewnego dnia, gdy wracałyśmy z naszej najdalszej i najdłuższej podróży z Warny nasz pociąg zatrzymał się na jednej ze stacji i… stał tak przez godzinę. Potem kolejną. I jeszcze kolejną... Okazało się, że na pobliskich polach wybuchł pożar, więc pociąg nie mógł przejechać przez ten teren. Nie wiedziałyśmy ile będziemy musiały czekać, aż pociąg ruszy. Nie spałyśmy od 45 godzin, byłyśmy głodne i zmęczone. Nie było mowy o tym, że w okolicy byłby jakikolwiek sklep. Siedziałyśmy więc na tym pustkowiu wraz z innymi pasażerami. Wkrótce zaczęli się też schodzić miejscowi, by dowiedzieć się, co się stało.
Tak się złożyło, że jeden z miejscowych mężczyzn był samochodem. Poprosiłyśmy go, czy mógłby podrzucić nas do najbliższego dworca kolejowego. I choć był on oddalony o 80 km od wioski, w której się zatrzymaliśmy – ten pan zgodził się! Wsiadłyśmy do jeepa, nasz kierowca był w hawajskiej koszuli, jechaliśmy przez wioski, które wyglądały jak w Texasie. Czułam wtedy, że to najlepsza przygoda mojego życia!
Słoneczny Brzeg, słoneczne wibracje
Podczas wolontariatu w Bułgarii odwiedziłyśmy kilka miast, m.in.:
- Burgas i Nesebyr z zabytkami na liście UNESCO, nieopodal znajduje się najpopularniejsza plaża w Bułgarii – Sunny Beach,
- Płowdiw, który zyskał tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2019 roku,
- Warnę,
- oraz stolicę – Sofię.
Wszystkie miejscowości były urokliwe i w każdej z nich miałyśmy inne doświadczenia, np. w Warnie podziwiałyśmy nad morzem wschód słońca, a w Płowdiw zachwycałyśmy się nieziemskim oświetlonym miastem w nocy.
Podczas bułgarskich podróży jedna rzecz rzuciła mi się w oczy szczególnie – dostosowanie konkretnych miejsc dla osób z niepełnosprawnością. Przykładowo, w Burgas znajduje się plaża z podjazdem dla osób niepełnosprawnych i informującym o tym znakiem. Byłam tym nieco zdziwiona, bo nigdy czegoś takiego nie widziałam. Ogólnie, miasta były w bardzo różnym stopnniu dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Zwiedzanie najciekawszych miejsc w danym mieście i korzystanie z atrakcji – np. rejs jachtem – są możliwe. Jednak już wejście do restauracji czy sklepów mogłoby stanowić utrudnienie osobom poruszającym się na wózkach.
Na zakończenie chciałabym polecić kilka organizacji, które uwzględniają w wolontariacie udział osób niepełnosprawnych – być może jest to dla kogoś ważny aspekt:
- Ra i Do Foundation w Warszawie,
- Heureka Generator w Zamościu,
- Stowarzyszenie Promocji Wolontariatu w Warszawie,
- także grupa na Facebooku PL youth in action, na której pojawiają się liczne propozycje udziału w wymianach młodzieżowych i wolontariatach europejskich.
Jeśli zastanawiacie się, czy warto skorzystać z wyjazdów organizowanych przez Erasmus+, to nie zastanawiajcie się! Może tylko się wydawać, że nie dacie rady. Zapewniam – dacie radę!
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz