Przepisy nakazują, by dokumenty na stronach były dostępne? Urzędnicy wolą je więc... usunąć
Kalifornijskie departamenty ds. leśnictwa i walki z ogniem, zasobów wodnych i transportu kasują zamieszczone wcześniej na swoich stronach internetowych dokumenty. Przyczyną są przyjęte w 2017 roku przepisy, które nakazują dostosowanie stron internetowych do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Czy w Polsce grozi nam to samo?
Instytucje stanu Kalifornia zdecydowały się na ten krok, chcąc uniknąć kosztów związanych z dostosowywaniem wszystkich znajdujących się na ich stronach internetowych dokumentach. Chodzi m.in. o to, czy są one kompatybilne z programami czytającymi, z których korzystają osoby z niepełnosprawnością wzroku.
75 tysięcy godzin pracy
Jak informuje rzecznik Kalifornijskiego Departamentu ds. Transportu, na dostosowanie stron i zawartych na nich dokumentów instytucja ta wydała blisko 6 milionów dolarów. W cały proces zaangażowanych było 700 pracowników, którzy w sumie spędzili nad wykonaniem tego zadania 75 tysięcy godzin. By nie zwiększać tej sumy, władze departamentu zdecydowały się na likwidację nieużywanych dokumentów.
- Z pomocą Google Analytics zidentyfikowaliśmy, które dokumenty były oglądane przez ludzi. Jeśli ktokolwiek otworzył dany dokument po 1 listopada 2017, był on przeznaczany do aktualizacji – wyjaśnia rzecznik Departamentu ds. Transportu, Mike Nguyen.
Podobnie postąpiły inne jednostki, np. Departament Leśnictwa i Walki z Ogniem, który gromadzi statystyki od... 1943 roku.
Niektórzy specjaliści, jak Jay Lund z Instytutu Inżynierii Lądowej i Środowiskowej Uniwersytetu Kalifornijskiego wskazują, że wprowadzanie zasad dostępności cyfrowej może negatywnie wpłynąć na transparentność urzędów i dostęp ogółu obywateli do dokumentów i informacji publicznej.
Czy w Polsce też usuwa się dokumenty?
Czy w Polsce również może dojść do masowego kasowania starych i niedostępnych dokumentów – choćby w związku z przyjętą w tym roku Ustawą o dostępności cyfrowej? Nakłada ona na podmioty publiczne pewne obowiązki związane z dostępnością cyfrową, w tym na początek obowiązek informacyjny. Ustawa wymaga, by na stronach internetowych opublikować deklarację dostępności strony internetowej oraz dostępności architektonicznej.
- Zjawisko usuwania dokumentów lub multimediów, by nie zapewniać ich dostępności, zdarzało się na mniejszą skalę także w Polsce. Wydaje się, że nikt tego nie zauważył – wskazuje Jacek Zadrożny, główny specjalista ds. dostępności cyfrowej w Ministerstwie Cyfryzacji. – W opisywanej historii z Kalifornii warto zwrócić uwagę na racjonalność podejścia. Najpierw zbadano, które dokumenty są ważne dla ludzi – za pomocą narzędzi Google Analytics – a potem te istotne skierowano do dostosowania, a pozostałe usunięto. To jednak nie oznacza, że zostały zniszczone, bo przecież wciąż są w urzędzie, tylko nie ma ich na stronie internetowej.
Jacek Zadrożny podkreśla przy tym, że w polskiej ustawie przewidziano taką sytuację i obywatel może zażądać dostępnego dokumentu od urzędu. Informacja o sposobie otrzymania takiego dokumentu powinna znaleźć się także w deklaracji dostępności.
- Sytuacja z Kalifornii nie jest dla mnie alarmująca, chociaż może tak wyglądać na pierwszy rzut oka – mówi Jacek Zadrożny. – Obecnie publikowanie treści w internecie jest tak łatwe i szybkie, że często robione jest to bezrefleksyjnie. Miliony dokumentów, tysiące zdjęć i setki filmów trafiają na strony administracji publicznej w Polsce bez zapewnienia ich dostępności cyfrowej. Wyhamowanie tego procesu może być korzystne dla wszystkich, abyśmy nie utonęli w powodzi bezużytecznych informacji. Nad mniejszą liczbą dokumentów jest także łatwiej zapanować i zapewnić ich dostępność.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Integracja to zawsze byli ludzie
- Nowa perspektywa i szansa na życie dla pacjentów ze stwardnieniem zanikowym bocznym (ALS)
- Nie możemy dłużej czekać! Marszałek Szymon Hołownia apeluje o rozpoczęcie prac nad ustawą o asystencji osobistej
- Wiśnik CUP. To już 10 LAT!
- RPD chce walczyć z przypadkami przemocy wobec dzieci neuroróżnorodnych. Powstanie specjalny zespół ekspertów.
Komentarz