Marek Plura: Potrzeba cywilnej odwagi
Ustawa antydyskryminacyjna, kluczowa dla środowiska osób z niepełnosprawnością, nie wejdzie na razie w życie. – Jej założenia wciąż są rewolucyjne dla Polski. Musimy nadrobić zaległości cywilizacyjne - zarówno mentalne, jak i materialne, żeby w przyszłej kadencji taki zbiorczy akt został wprowadzony – wyjaśnia Marek Plura.
Po ostatniej nowelizacji ustawy o rehabilitacji
pracodawca ma prawo wymagać od osób z niepełnosprawnością,
które dotychczas pracowały 7 godzin dziennie, ośmiogodzinnego dnia
pracy. Może to wywołać pewien konflikt.
Marek Plura: Każda z tych osób ma cały 2011 rok na to, by
pójść do lekarza po zaświadczenie, że jej stan zdrowia -
bardziej schorzenia niż niepełnosprawności - powoduje konieczność
pracy 7-godzinnej. Po otrzymaniu takiego zaświadczenia lekarskiego
pracodawca jest zobowiązany do zatrzymania dotychczasowego czasu
pracy.
Istnieje ryzyko, że większość osób, które do tej pory pracowały 7 godzin, będzie chciała utrzymać taką możliwość. Czy więc taki przepis cokolwiek zmieni?
Zmienia na pewno sytuację osoby niepełnosprawnej, która dopiero szuka pracy. Bo pracodawca rozważy przyjęcie takiej osoby, nie czując jednocześnie obciążenia, że to pracownik, który może pracować wyłącznie 7 godzin dziennie. Zlikwidowaliśmy więc w ten sposób niepotrzebne, często niesłuszne, pogorszenie sytuacji osoby niepełnosprawnej na rynku pracy. Wcześniej bez względu na to, czy taka osoba tego potrzebowała, czy nie, jeśli miała umiarkowany stopień niepełnosprawności, to mechanicznie była tym pracownikiem, który pracuje krócej, czyli, tak naprawdę, gorzej.
Sprawa jest klarowna, gdy mówimy o nowych pracownikach. Co jednak w sytuacji, gdy osoby niepełnosprawne zatrudnione są już od lat, a pracodawca postanawia: mam taką produkcję, takie zlecenia, takie wymagania rynku i potrzebuję osób pracujących 8 godzin dziennie. Nie ma przepisów niepozwalających mu postawić warunku 8-godzinnej pracy.
Prawo pracy reguluje tryb wypowiedzenia zmieniającego umowy o
pracę i w tym trybie trzeba te sprawy rozpatrywać. Jeżeli profil
produkcji lub rodzaj zamówień u tego pracodawcy diametralnie się
zmieniły, to prawo rynku, również prawo pracy, wymaga od niego
odpowiedzialności w prowadzeniu firmy.
Zdarzają się jednak – bardzo rzadko, jednak nie wykluczam ich
istnienia - sytuacje mobbingu, kiedy niepełnosprawni
pracownicy są przymuszani do tego, aby nie korzystali z zaświadczeń
lekarskich czy też - powiem wprost - "nie udawali". To już sytuacja
głęboko patologiczna, a wręcz karalna, i - tak jak w każdym
przypadku łamania prawa pracy - pracodawca ponosi w związku z nią
konsekwencje, ale pod warunkiem, że pracownicy, których ten mobbing
dotyczy, będą mieli cywilną odwagę, żeby sprawę przeciwko
pracodawcy wytoczyć. To sytuacja, w której znajduje się wiele osób,
nie tylko z niepełnosprawnością, które podlegają różnym niezgodnym
z prawem przymusom ze strony pracodawcy.
Dlaczego od wielu lat nie sprecyzowano kryteriów
przyznawania karty parkingowej? Obecnie może ją otrzymać każda
osoba z orzeczeniem 05R, a więc nawet ta, która dolegliwości ma
tylko raz do roku, nawet nieznaczne.
To prawda. Takie pytanie trzeba by skierować do ministra
pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych, bo to w jego gestii
leży przygotowanie odpowiedniego rozporządzenia, które tę sprawę
ureguluje. Zdecydowanie mamy nadmiar kart parkingowych, co budzi
bardzo wiele konfliktowych sytuacji. Aby trafiały tylko do osób,
które ich naprawdę potrzebują, trzeba znacznych umiejętności
radzenia sobie z ludźmi: w powiatowych zespołach ds. orzekania czy
w urzędach powiatowych lub miejskich, które te karty wydają.
Niestety, z natury człowiek nadużywa różnego rodzaju możliwości i
mają miejsce takie przypadki, jak nielegalny obieg kart czy też
wymuszony poszerzony obszar ich udzielania. Dzieje się tak nie
tylko w Polsce. Ja np. spotkałem się z taką sytuacją w Londynie,
gdzie w śródmieściu mogą parkować wyłącznie samochody z kartą
parkingową; ceny czarnorynkowe tych kart osiągają tam kilkaset
funtów.
Fot. www.sxc.hu
Co musiałoby się zmienić, żeby zapobiec takim sytuacjom?
Musiałyby zostać opracowane dodatkowe wytyczne, które
określałyby rodzaj i stopień nie tylko niepełnosprawności, ale i
schorzeń, których one dotyczą. Myślę, że takim podstawowym
warunkiem byłaby całkowita niesamodzielność w poruszaniu się i to
pozwoliłoby na zdecydowane zweryfikowanie kart parkingowych. Ważną
kwestią, która obowiązuje w niektórych powiatach, jest czas, na
jaki te karty są wydawane, np. rok, dwa-trzy lata. To zniechęca
osoby, które wyrabiają je na wyrost. Niestety nieraz spotykam
sytuacje, gdy taka karta jest używana po śmierci osoby, na którą ją
wydano.
To oznaczałoby weryfikację wszystkich dotychczas wydanych
kart.
Na pewno już taki manewr, który mogą zastosować urzędy powiatowe, wykluczyłby pewien procent tych kart z tego powodu, że ich właściciele już nie żyją. Wiemy też, że karty są pozyskiwane, jak to się mówi, "na dziadka", "na wujka", którzy niekoniecznie rzeczywiście z nich korzystają.
Kiedy pobiera się dwoje młodych niepełnosprawnych ludzi,
ich rodzice tracą prawo do świadczenia pielęgnacyjnego. Te osoby
często wciąż potrzebują pomocy, a jeśli w dodatku mają one znaczny
stopień niepełnosprawności, to utrata świadczenia jest dla nich jak
kara - za to, że nie chcą być samotni.
To jest sytuacja zdecydowanie patologiczna i
dyskryminująca. Już od blisko 2 lat rozmawiamy z Ministerstwem
Polityki Społecznej nad rozwiązaniem, które mogłoby tę sytuację
zmienić. Jest to także ujęte i w poselskim, i w rządowym projekcie
zmian do ustawy o świadczeniach rodzinnych, bo do tej kategorii
świadczeń należą także świadczenia pielęgnacyjne. Myślę, że jeszcze
w tej kadencji uda się ten problem zniwelować. Postęp w tej sprawie
mocno zahamowały przede wszystkim kwestie finansowe. Rozwiązanie to
w pewien, choć niewielki , sposób spowodowałoby wzrost liczby osób
uprawnionych - czy też nadal uprawnionych - do pobierania tych
zasiłków. Ministerstwo podkreśla, że inna z kolei zmiana w tym
systemie, wprowadzona przez Trybunał Stanu, spowodowała wypływ
pieniędzy na świadczenia pielęgnacyjne. To zmiana mówiąca o tym, że
takie świadczenia może pobierać nie tylko rodzic na dziecko, ale
także dziecko na rodzica, bądź też nawet wnuk na dziadka, babcię.
Tego typu świadczeń pobieranych, a w domyśle - obowiązków
spełnianych, przez wnuki, często studiujące, niezamieszkujące
wspólnie z osobą "podopieczną", pojawiło się bardzo wiele i nadal
nie mamy systemu, który pozwalałby na jednoznaczną weryfikację tej
sytuacji.
Ja jestem przekonany, że tylko wyjęcie tego świadczenia z pakietu
świadczeń rodzinnych i ustanowienie w jego miejsce świadczenia z
zakresu pomocy społecznej, czyli opierającego się nie tylko na
uprawnieniach, ale i na wywiadzie środowiskowym, pozwoliłoby
wyeliminować patologię.
Co z pułapką rentową?
Jesteśmy bardzo blisko zlikwidowania pułapki rentowej - na
razie dla rencistów socjalnych. Próbą będzie ostatecznie głosowanie
w Sejmie. Po pierwsze, pojawił się społeczny projekt. Po drugie, w
odpowiedzi na to zjawisko, we współpracy PSL i PO rodzi się właśnie
projekt poselski. Jesteśmy świadomi, że projekt społeczny może nie
zebrać 100 000 podpisów, bo sprawa ta nie dotyczy jednak całego
społeczeństwa.
Zmiana, która pozwoliłaby na swobodne zarobkowanie osób
korzystających z renty socjalnej, spowodowałaby, że to świadczenie
moglibyśmy traktować jako najprostsze narzędzie wyrównywania szans
ze strony państwa. Renta socjalna dotyczy w zasadzie osób, które
stają się niepełnosprawne przed uzyskaniem doświadczenia życiowego.
Wejście w samodzielność rozpoczynają już z niepełnosprawnością,
ponieważ dotyka ich ona jako dzieci czy jako młodzież. Mogąc
swobodnie zarabiać bez utraty tego świadczenia, można by przyjąć,
że to świadczenie nie służy do tego, aby za nie żyć, bo w tej
chwili jest to już niewykonalne, ale żeby opłacić niezbędną pomoc,
transport, inne rozwiązania i udogodnienia.
Od razu chcę uprzedzić niektóre obawy: nie jest zamiarem posłów pracujących nad tym projektem, aby renta socjalna, uwolniona z ograniczeń pułapki rentowej, była jedynym elementem wsparcia. To, co możemy osiągnąć z pomocą PFRON-u, jak najbardziej ma funkcjonować nadal. A to konkretne świadczenie zyskałoby nowy walor systemowy - jedną drobną zmianą, wykreślającą ograniczenia w zarobkowaniu. Mam nadzieję, że jeszcze w marcu ten projekt trafi do laski marszałkowskiej, co pozwalałoby na to, żeby pod koniec maja znalazł się on w toku obrad sejmowej komisji polityki społecznej. W czerwcu prawdopodobnie moglibyśmy głosować nad tym projektem w Sejmie i Senacie. Ważne, aby zdążyć z całą sprawą do końca lipca, przed przerwą sierpniową.
Co można powiedzieć osobom, które wciąż mają obawy, że jeśli ta pułapka zostanie zniesiona i będą mogły pracować bez limitów, to wtedy rożne instytucje uznają je za zdolne do pracy i ta renta może zostać im odebrana? Czy wejście w życie ustawy w takiej formie oznacza zagwarantowanie tym osobom otrzymywania tego świadczenia, czy może zdarzyć się sytuacja, że za rok zostaną wezwane do weryfikacji i może im to prawo zostać odebrane?
Trudno to w tej chwili ocenić. Ja wyrażam przekonanie, że jeżeli renta socjalna w tym wydaniu, bez ograniczenia zarobkowania, mogłaby być traktowana jako „narzędzie” do pracy, to ta praca będzie realizowana w obudowie pewnego wsparcia, np. odpowiedniego indywidualnego transportu czy wręcz okresowej pomocy asystenta. Orzecznik stwierdzający zdolność do pracy danej osoby musi swoje orzeczenie kształtować w oparciu o cały system wsparcia, który pozwala tej osobie na uzyskanie zatrudnienia. Podstawowym elementem tego wsparcia jest napęd finansowy w postaci renty socjalnej. Praca bez tej renty nie pozwalałaby pewnie na to, żeby - po odjęciu od zarobków tych 500 zł - przeżyć za to, co pozostanie. Niestety tylko 1 proc. rencistów socjalnych decyduje się na przekroczenie tej bariery zarobkowej, czyli na pracę pełnoetatową, przy najniższej stawce krajowej.
Kiedy osoby z niepełnosprawnością doczekają się możliwości rejestracji w urzędzie pracy przez Internet?
Pierwszy raz spotykam się z takim pomysłem. Myślę, że to jest do omówienia jeszcze podczas tej kadencji, tym bardziej, że w sejmowej komisji ds. polityki społecznej mamy stałą podkomisję ds. pracy i to rozwiązanie mogłoby być pomocne, tym bardziej, że duża część osób niepełnosprawnych wykonuje telepracę, więc mogłyby te swoje możliwości wykorzystywać do kontaktów z urzędem pracy. Bardzo się cieszę z tego pytania; dla mnie jest to nowość, ale warta podjęcia działań.
Ostatnia sprawa: ustawa antydyskryminacyjna. Na stronie
Kancelarii Premiera pojawiła się lista 70 zadań, które rząd
wykonał. Znalazły się na niej dwa punkty dotyczące osób
niepełnosprawnych: ustawa o języku migowym, nad którą wciąż się
pracuje, a więc jeszcze niezrealizowana, oraz ustawa
antydyskryminacyjna, która, niestety, nie wejdzie na razie w życie.
Wiele osób uważało tę ustawę za kluczową w kwestii poprawy sytuacji
osób niepełnosprawnych w Polsce. Czy nie jest to znaczny zawód ich
oczekiwań?
Ja osobiście też żałuję, że nie wypracowaliśmy tego wspólnie z
rządem. Taki dokument, zbierający już nawet istniejące rozwiązania
i opisujący je w sposób jednoznaczny, pozwoliłby przede wszystkim
na zmianę naszej wspólnej świadomości. Bo świadomość, że w każdej z
ustaw dotyczących codziennego życia obywateli Polski mamy jakiś
element tej większej całości, jest bardzo hipotetyczna i nie
oddziałuje tak bardzo na wyobraźnię, jak jeden dobrze zebrany akt.
Historia tej ustawy uświadomiła mi także, że jej założenia były
wciąż tak rewolucyjne dla Polski, ze rząd nie znalazł sposobu na
jednolite wprowadzenie jej w życie. Oczywiście, ja i inni
niepełnosprawni Polacy cieszymy się, że możemy wejść z psem do
obiektu handlowego czy do szpitala, z różnego rodzaju udogodnień
wyborczych. Musimy jednak nadrobić zaległości cywilizacyjne -
zarówno tych mentalne, jak i materialne, wymagające inwestycji,
żeby w przyszłej kadencji taki zbiorczy akt był wprowadzony.
Najważniejsze, co udało się w tym obszarze wprowadzić, dzięki temu, że jesteśmy w UE, to bardzo ogólna ustawa o przeciwdziałaniu dyskryminacji. Dała nam ona możliwość ubiegania się o swoje prawa w sytuacjach, gdy podlegamy takiej dyskryminacji. Są one opisane w tej ustawie dość szczegółowo i zwracają uwagę - już nie tylko organom administracji rządowej czy samorządowej, ale nam wszystkim, że nie wolno wykluczać nikogo, również z powodu niepełnosprawności, z grona klientów, pracowników czy petentów. To przeszło z mniejszym echem, bo akt ten o wiele bardziej kojarzy się z przeciwdziałaniem dyskryminacji z powodu płci, światopoglądu czy orientacji seksualnej. Jest to bardziej widowiskowe, bo być może dotyczy większej liczby ludzi, natomiast w tej samej ustawie mamy też mechanizmy pozwalające na dochodzenie swoich praw osobom niepełnosprawnym. Z tym, że jest to tylko narzędzie - trzeba umiejętności i troszkę też cywilnej uwagi, żeby z niego skorzystać.
Rozpoczynam rozmowy z p. Elżbietą Radziszewską, pełnomocnikiem ds. równego traktowania, nad systemem przekazywania w środowiskach osób niepełnosprawnych informacji o skuteczności tej ustawy. Mam nadzieję, że powołanie przez RPO grupy problemowej ds. niepełnosprawności pozwoli na to, żeby również ta instytucja, jako jedna z dwóch organów, oprócz pełnomocnika ds. równego traktowania, w swoich działaniach przedsięwzięła popularyzację możliwości, jakie ta ustawa daje osobom z niepełnosprawnością.
rozmawiał Piotr Stanisławski
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz