Należy uszanować śmierć – prezes NRL o zmarłym chłopcu
Należy uszanować majestat śmierci – podkreślił w środę, 19 czerwca, w rozmowie z PAP prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Andrzej Matyja, odnosząc się do zmarłego we wtorek w warszawskim szpitalu 11-miesięcznego Szymona.
Szymon przebywał w szpitalu przy ul. Niekłańskiej od stycznia z nieodwracalnym uszkodzeniem centralnego układu nerwowego. We wtorek, 18 czerwca, pracownicy Szpitala Dziecięcego im. prof. dr. med. Jana Bogdanowicza przy ul. Niekłańskiej w Warszawie poinformowali o śmierci 11-miesięcznego dziecka.
Po śmierci dziecka...
W związku z tym wydarzeniem Andrzej Matyja zaapelował w rozmowie z PAP, aby „nie wykorzystywać tej tragedii do partykularnych interesów, bo to najbardziej bolesne dla najbliższych zmarłego dziecka”. Wskazał również, że „należy uszanować majestat śmierci”.
- Jeżeli ktoś wykorzystuje śmierć dziecka do tego, aby krzyczeć, że nie sięgnięto po wszystkie możliwości lekarskie, że obraża się lekarzy i nie tylko ich, ale także całe środowisko lekarskie, to jest to nieetyczne w stosunku do całego tego środowiska, a przede wszystkim w stosunku do najbliższych Szymona – podkreślił Matyja.
Zwrócił uwagę na falę hejtu, jaka powstała m.in. w mediach społecznościowych, oraz na działalność ludzi, którzy „wtargnęli na oddział intensywnej terapii, a nie są bliskimi rodziny, tylko osobami obcymi”. Jego zdaniem takie osoby „wykorzystują śmierć dziecka dla własnej popularności lub dla propagowania idei antyszczepionkowej”.
- Ogromnie nieetyczne jest wykorzystywanie śmierci dziecka do walki z obowiązkowością szczepień w naszym kraju – wskazał prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Zwrócił uwagę, że „każde szczepienie to jest olbrzymi dorobek nauki”, która – wyraził nadzieję – „raz na zawsze zlikwidowała epidemie zagrażające nie tylko niejednemu dziecku, ale także wszystkim ludziom”.
- To nieludzkie w stosunku do tej ogromnej tragedii – podkreślił Matyja.
Śmierć – tragedia także dla lekarzy
Prezes NRL wskazał również na dwa problemy natury etycznej w sprawie Szymona.
- Trzeba zadać sobie pytanie, czy etyczna jest uporczywa terapia, która tylko i wyłącznie przedłuża ten moment śmierci. Druga kwestia dotyczy samej definicji śmierci – czy następuje ona wtedy, gdy przestaje bić serce, czy wtedy, gdy następuje śmierć mózgu – powiedział Andrzej Matyja. – Lekarze zrobili wszystko co może medycyna, by uratować Szymona. Niestety, medycyna ma ograniczone możliwości lecznicze i musimy o tym mówić z olbrzymią pokorą, że w wielu sytuacjach jesteśmy bezradni – dodał.
Zwrócił również uwagę, że „śmierć jest tragedią dla najbliższych, ale także dla lekarzy i całego zespołu lekarskiego, że ponieśli porażkę, że się nie udało”.
- To nie jest tak, że lekarz przechodzi obok tego obojętnie, on też przeżywa tę tragedię – zaznaczył.
Nieetyczny wybór
We wtorek Andrzej Matyja wystosował pismo, w którym podkreślił, że „lekarze zrobili wszystko co w ich mocy, aby uratować małego Szymonka”.
- W trakcie hospitalizacji odbyły się liczne konsylia, w tym z udziałem lekarza wybranego przez rodzinę zmarłego. Niestety, zmarły chłopczyk trafił do szpitala już z nieodwracalnym uszkodzeniem centralnego układu nerwowego – czytamy.
Matyja zaznaczył, że mózg chłopczyka umarł, a „w takich przypadkach uporczywa terapia jest nieskuteczna i jest wyborem nieetycznym”. Jego zdaniem to „przedłuża umieranie oraz daje niepotrzebną nadzieję bliskim Pacjenta, co może przysparzać im dodatkowych cierpień”.
W komunikacie wskazał również, że „nawet w tak bliskiej nam religii katolickiej podkreśla się, że «prawo do życia ukonkretnia się u śmiertelnie chorego jako prawo do umierania w spokoju, z zachowaniem godności ludzkiej i chrześcijańskiej. Nie może ono oznaczać prawa do zadania sobie śmierci, ale do przeżywania śmierci po ludzku i po chrześcijańsku oraz nieuciekania przed nią za wszelką cenę»”.
Prezes NRL zaznaczył także, że „akty przemocy i nienawiści powinny być zastąpione szacunkiem i wsparciem dla Rodziny Zmarłego, jak i jego lekarzy”.
Komentarze
-
Nie bawmy się w Boga
24.06.2019, 10:27Szanowny Panie Prezesie. W zeszłym tygodniu tv puściła program o dziewczynie u której lekarze orzekli śmierć mózgu po ciężkim wypadku i już rozpisali na jakie przeszczepy pójdą poszczególne organy. A ona, jak na złość, mimo poważnych uszkodzeń mózgu, jak mówili lekarze, wybudziła się ze śpiączki, zaczęła sama oddychać (wcześniej robił to za nią respirator), mało tego, w ciągu kilku tygodni zaczęła mówić i chodzić mimo prognoz że będzie rośliną. Co Pan na to? W programie wypowiadali się lekarze "leczący" którzy konsekwentnie odmawiali tylko komentarza oraz lekarze konsultanci na potrzeby programu, którzy twierdzili, że popełniono karygodny błąd w sztuce lekarskiej. Nie rozumiem, co szkodziło polskiemu szpitalowi zrobić konsultacje ze światowej sławy lekarzami, za którą chcieli zapłacić rodzice. Rok temu walczyłam o swojego psa, do końca. Ludzie w poczekalni u weterynarza mówili że chcieliby aby opieka lekarska nad ludźmi była na takim poziomie jak u weterynarza. Czy to nie dziwne i nie świadczy o tym, że w Polsce opieka lekarska jest na żenująco niskim poziomie? Poza tym weterynarz tłumaczy co podaje i dlaczego, a na wszystko jest wymagana moja zgoda. A tutaj szpital unikał rodziców, nie informował ich o konsyliach, wszystko robił bez wiedzy rodziców. Walczyć trzeba do końca, tym bardziej że rodzina chciała za wszystko zapłacić.odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz