„Chcemy godnie żyć”. Protest na ulicach stolicy
- Przyjechałem tu choćby dla swojego kolegi, który nie ma łazienki w domu i musi się myć w misce – tak o powodach udziału w manifestacji osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów mówił jeden z jej uczestników. Wśród wszystkich przemówień wygłaszanych podczas manifestacji, która przeszła ulicami Warszawy 23 maja 2019 r., najczęstszym słowem była: godność.
- W dalszym ciągu brakuje nam pieniędzy na życie, walczymy o asystentów, o dostęp do rehabilitacji, sprzęt ortopedyczny – mówił jeden z liderów protestu, Jakub Hartwich, który razem z mamą protestował w zeszłym roku przez 40 dni w Sejmie.
Jakub i Iwona Hartwich znów przybyli do Warszawy, by przedstawiać swoje racje i głośno mówić o prawie osób z niepełnosprawnościami do godnego życia. Towarzyszyły im licznie zebrane osoby z niepełnosprawnością i ich opiekunowie.
Stać nas na lepsze wsparcie
- My chcemy naprawić system panujący w naszym kraju. Polska to średnio dobrze prosperujący kraj i nas dzisiaj stać na naprawę tego systemu. Jesteśmy 15 lat w Unii Europejskiej, chcemy dążyć do standardów europejskich, żebyśmy mieli pełne kompleksowe zabezpieczenie – tłumaczył powody tegorocznej manifestacji Jakub Hartwich.
Zwrócił się też bezpośrednio do premiera.
- Dzisiaj żądamy od pana jednej rzeczy. Chcemy, abyśmy my, osoby niepełnosprawne, miały wpływ na to, co się dzieje w kraju, na to, jak są prowadzone nasze sprawy – powiedział jeden z liderów protestu.
Zwrócił uwagę, że renciści socjalni to mniej niż 1 procent obywateli i takie państwo jak nasze powinno być w stanie ich odpowiednio wspierać.
On i inne osoby z niepełnosprawnością biorące udział w manifestacji, zapytane o ich motywacje mówiły przede wszystkim o prawie do godnego i aktywnego życia.
Żyć jak wszyscy
- Chciałbym, żeby osoby niepełnosprawne mogły żyć tak jak osoby sprawne, mogły łatwiej znaleźć pracę i czuły się potrzebne w społeczeństwie – powiedział poruszający się na wózku Igor Rogulski.
- Potrzebujemy godnego finansowania, wsparcia asystentów, ale też takiego wsparcia, które sprawi, że poradzimy sobie i będziemy żyć w godnych warunkach także po śmierci naszych opiekunów i rodziców – mówiła Małgorzata Dobosz, która także porusza się na wózku.
Uczestnicy manifestacji w swoich wypowiedziach odnosili się także do obietnicy stworzenia nowego świadczenia w wysokości 500 złotych miesięcznie. Zwracali uwagę na to, że nie przedstawiono póki co konkretów, trudno określić grupę, do której ono trafi i krytykowali, podnosili także, że ogłoszono to tuż przed ich protestem i wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Kara za aktywność
Postulaty manifestantów były bardzo różne. Oprócz wyższych świadczeń czy wsparcia asystenckiego część zwracała uwagę na niesprawiedliwy ich zdaniem system, który poprzez różne pułapki ogranicza osobom z niepełnosprawnością dostęp do rynku pracy.
- Ciągle obowiązuje przepis, który mówi, że osoba niepełnosprawna pobierająca rentę socjalną nie może zarabiać powyżej pewnego pułapu: 70 procent średniej krajowej – mówił niewidomy nauczyciel Maciej Białek. – Ktoś, kto na tym rynku pracy wywalczył sobie to miejsce, konkurując z osobami zdrowymi, jest karany za to, że jest aktywny. A przecież pracując płaci podatki – podkreślił pedagog.
Podczas manifestacji poruszano też temat zmian w prawie oświatowym, a dokładnie likwidacji możliwości nauczania indywidualnego w szkole. Z tego rozwiązania korzystało wiele młodych osób ze socjalnymi potrzebami. Niestety, w ich szkołach nie udało się znaleźć rozwiązania alternatywnego i wiele z nich zostało zmuszonych do nauki w domu.
Gorzkie listy
Manifestanci przebyli drogę od Pałacu Prezydenckiego do Kancelarii Premiera, a potem ruszyli pod Sejm. Pod każdym z tych miejsc odczytali listy, które przygotowali dla prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego i marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.
W bardzo gorzkich słowach odnieśli się do zeszłorocznego protestu i tego, jak zostali potraktowani przez polityków partii rządzącej. Mowiono też o niespełnionych obietnicach z czasów kampanii wyborczej i o tym, że protestujący czują się oszukani przez polityków, którzy podczas poprzedniego protestu w Sejmie w 2014 roku ich wspierali. Podczas manifestacji obecnych było kilkoro polityków opozycji.
Komentarz