Wczasy - tylko dla odważnych
Dla wielu niepełnosprawnych wyjazd w góry czy nad morze to wciąż niespełnione marzenia. By gdzieś wyjechać, oprócz pieniędzy potrzebna jest jeszcze determinacja, odwaga, czasem przebojowość oraz gotowość rezygnacji z części własnego komfortu, by pokonać czyhające po drodze bariery.
Państwo Galbarczykowie mieszkają na wsi, mają trójkę dzieci, od 6 lat nigdzie razem nie wyjechali. Tylko raz, cztery lata temu, najstarsza córka Joasia pojechała z klasą na tydzień w góry. Ale od tamtego czasu nie stać ich nawet na taki "luksus".
- Zresztą wyjazdy szkolne się już skończyły trzy lata temu, bo we wsi nikogo na to nie stać - mówi pani Anna, która ma 450 zł renty, chodzi o kulach. W zeszłym roku chciała pojechać na turnus rehabilitacyjny z mężem, ale zabrakło dla nich pieniędzy. Mąż zarabia 800 zł na rękę, pracuje w małym zakładzie stolarskim. W tym roku także nigdzie nie pojadą.
79 procent w domu
Spada liczba Polaków uczestniczących w wyjazdach turystycznych - krajowych i zagranicznych. Jak podaje Instytut Turystyki, w 1999 roku wyjeżdżało 63 proc. Polaków, a w 2001 już 56 proc. Liczba ta wciąż może wydawać się dość duża, jednak obejmuje ona wszystkie wyjazdy nie związane z działalnością zarobkową. Bowiem w rozumieniu Światowej Organizacji Turystyki turystą jest każda osoba, podróżująca do miejscowości znajdujących się poza jej codziennym otoczeniem i spędzająca poza nim przynajmniej jedną noc. Definicja ta obejmuje zarówno osoby udające się na wycieczkę typowo turystyczną, jak i wyjeżdżające na pielgrzymkę, turnusy rehabilitacyjne, wypoczynek oraz w odwiedziny do krewnych i znajomych.
W 2000 roku Instytut Turystyki przy pomocy GUS przeprowadził pierwsze znaczące badania dotyczące wyjazdów o charakterze turystycznym wśród niepełnosprawnych, których jest w Polsce ok. 4,5 mln. Badaniami została objęta grupa blisko 8 tys. osób. Aż 79 proc. badanych odpowiedziało, że nigdzie, nawet na kilka dni w poprzednim roku nie pojechało. Respondenci wskazali na więcej niż jedną przyczynę niepozwalającą im wyjechać na wypoczynek i prowadzić aktywności turystycznej. Głównym powodem była zła sytuacja materialna - 84 proc. badanych, stan zdrowia - 34 proc., bariery architektoniczne w obiektach turystycznych wskazało 6 proc. badanych (osoby z dysfunkcjami narządu ruchu i wzroku). W grupie niepełnosprawnych, która wyjeżdżała, zaledwie u 30 proc. wyjazd miał charakter turystyczno-wypoczynkowy, u 28 proc. charakter zdrowotny, natomiast najwięcej wyjazdów dotyczyło odwiedzin krewnych i znajomych. Ze względu na rodzaj schorzenia najczęściej podróżują osoby z chorobami układu krążenia - ok. 21 proc., najmniej osoby z upośledzeniem umysłowym i chorzy psychicznie - ok. 15 proc., a także z dysfunkcjami narządu słuchu.
Z rodziną lub samotnie
Wśród niepełnosprawnych turystów zagraniczne wojaże należą do rzadkości. Zaledwie 1 proc. niepełnosprawnych udaje się wyjechać za granicę. Najczęściej odwiedzanym przez nich krajem są Niemcy, potem pozostałe kraje ościenne, a z innych europejskich Włochy. Ale największym zaskoczeniem dla badających były wyniki dotyczące osób towarzyszących w podróży niepełnosprawnym. Okazało się, że aż 33,5 proc. z nich podróżuje samotnie. Najwięcej zaś - w towarzystwie rodziny. Natomiast z przyjaciółmi i znajomymi wyjeżdża tylko 3,8 proc.
- Wyniki te pokazują, że otoczenie osoby niepe1nosprawnej tworzy tylko najbliższa rodzina i opiekunowie, a reszta społeczeństwa od niej się odsuwa - mówi dr Teresa Skalska z Instytutu Turystyki. - Wskazuje to na istnienie zjawiska izolacji społecznej tej grupy.
Mimo że niepełnosprawni mogą liczyć na pewne ulgi i uprawnienia, za wyjazd na wczasy płacą jednak tyle samo, a czasem nawet więcej niż pozostali - gdy pod uwagę weźmie się ich dochody. Średnie wydatki osoby, która wybrała się na 14-dniowy wyjazd zagraniczny, wyniosły prawie trzy razy więcej niż jej przeciętny miesięczny dochód w przeliczeniu na ten okres. Gdy wyjazd organizowany był przez biuro podróży, koszt był dwa razy wyższy. Natomiast w przypadku dwutygodniowego wyjazdu krajowego o charakterze zdrowotnym było to już tylko 77 proc. tego dochodu. Zaś wyjazd organizowany przez zakład usług rehabilitacyjno-socjalnych pochłonął tylko 65 proc. wspomnianego dochodu.
Zdeterminowany, by prosić
- Mieszkamy z rodziną w kamienicy na czwartym piętrze - mówi Bartek, który 5 lat temu usiadł na wózek po wypadku samochodowym. - Od lat ubiegamy się o zastępczy lokal, ale bez skutku. Rodzice pracują, więc koledzy przychodzą mnie rano znosić. Brak windy, wąskie korytarze, żadna dla nich przyjemność. Potem drałujemy 1 km na przystanek autobusowy. To jest najgorsze. Proszę sobie wyobrazić zatłoczony rano autobus i mnie proszącego ludzi kilka razy dziennie o wniesienie lub pomoc przy wysiadaniu. Dlatego jeżdżą ze mną koledzy. Najgorsze, gdy chcę gdzieś wyjechać. Wtedy muszę zorganizować sztab ludzi. Dochodzą bagaże i przesiadanie w ikarusach, by dotrzeć do dworca.
Niepełnosprawny turysta, zanim dotrze do wymarzonego miejsca podróży, pokonuje wiele dodatkowych przeszkód. Przede wszystkim musi wydostać się z domu, dostać do tramwaju, autobusu, który zawiezie go na dworzec, w końcu dostać się do pociągu czy samolotu. Gdy podróżować chce bez opiekuna, musi się liczyć z częstym proszeniem o pomoc. Dla niektórych okazać się to może zbyt dużym wyzwaniem. Jeśli mimo to nie stracą zapału i determinacji do wyjazdu, mają szansę opuścić na dłużej swój dom. Najważniejsze więc dla osoby niepełnosprawnej będzie dokładne zaplanowanie wyjazdu: znalezienie organizatora (w przypadku, gdy nie chce jechać na własną rękę), wybranie miejsca pobytu i noclegu oraz środka lokomocji. Dla takiego turysty ma to dużo większe znaczenie niż dla osoby sprawnej, która może sobie pozwolić na wyjazd np. do Pragi, po prostu wsiadając z plecakiem do pociągu.
Diabeł tkwi w szczegółach
Przewodniki po Polsce i świecie zwykle zawierają informacje o obiektach dostępnych dla niepełnosprawnych. Wśród nich przodują dwa wydawnictwa: Pascal oraz Wiedza i Życie. Niestety, nie należy całkowicie ufać przewodnikom, jeśli chodzi o opisy dostępnych hoteli i pensjonatów. Postanowiliśmy telefonicznie sprawdzić kilka z nich, wyróżnionych charakterystycznym znaczkiem. Okazało się, że w niektórych np. osoba poruszająca się na wózku nie byłaby w stanie samodzielnie funkcjonować. W jednym powiedziano nam nawet, że mają całkowicie przystosowany pokój. Znajduje się na piętrze, a windy... na razie nie ma. W innym, że restauracja jest w piwnicy. Często też okazuje się, że są jakieś dwa, trzy schodki, zbyt wąskie drzwi czy brak uchwytów w toalecie. Największe możliwości przy poszukiwaniu informacji i planowaniu wyjazdu daje obecnie Internet. Większe miejsca i ośrodki wypoczynkowe mają swoją stronę www, a każdy portal internetowy prowadzi stały, aktualizowany dział z podróżami. Po znalezieniu ośrodka w sieci powinniśmy również zdobyć jak najwięcej informacji o okolicy. Zdarza się bowiem nierzadko, że ośrodek jest dostosowany, ale stanowi zamkniętą wyspę, poza którą nie można się swobodnie poruszać. Kontaktując się telefonicznie z ośrodkiem, należy wypytać o sposoby dotarcia do centrum, sklepu, dworca, kina, obiektów turystycznych, itp. Oczywiście nie ma co liczyć, że wszystko będzie dostosowane i nie obejdzie się bez problemów i trudności.
Coś za coś
Bez silnej woli i odwagi nie uda się zobaczyć Morskiego Oka, Helu czy Puszczy Białowieskiej. A obcowanie z przyrodą należy do najprzyjemniejszych form wypoczynku dostarczających najgłębszych przeżyć. Osoby poruszające się na wózku mają w tym wypadku najwięcej ograniczeń, ale i tu są także możliwości. Beata Wachowiak, która na wózku zwiedziła kawałek świata, znalazła na to sposób.
- Na wózku nie jestem w stanie "pochodzić" sobie po lesie czy bieszczadzkimi szlakami. Ale odkryłam spływy kajakowe. Okazuje się, że większość rzek na północy Polski jest dostępna (chodzi o ilość przenosek) i ma dobre namiotowe bazy noclegowe - Krutynia, Rospuda, Czarna Hańcza, Brda, Rurzyca, w części Wda. Problemem są niedostosowane toalety -jeśli w ogóle są. Wolę zrezygnować z tej odrobiny komfortu, niż w ogóle nie jechać. Albo zgadzasz się na toaletę w lesie, albo siedzisz w domu. Coś za coś. Jak się ma duże wymagania, to się niczego nie zobaczy.
Transportowy labirynt
Niepełnosprawni najczęściej podróżują samochodem. Rzadziej autobusem, a na samym końcu pociągiem i samolotem. Z autobusów praktycznie nie korzystają osoby poruszające się na wózkach. Chyba że mają tyle odwagi, co Tadeusz Łuczaj, który nie bacząc na trudności i ograniczenia (nie ma nóg i jednej ręki), właśnie w ten sposób podróżuje.
- Od 12 lat podróżuję sam i nauczyłem się już prosić o pomoc. A zawsze znajdą się dwie silne osoby, które wniosą mnie do autobusu, a wózek umieszczą w luku bagażowym. Pasażerowie czasem sami pytają, czy czegoś nie potrzebuję, podobnie jest z kierowcami. Najgorzej jest na dworcach PKS. Nawet jeśli jest winda, jak na dworcu w Gdańsku, to często nieczynna.
Toalety to największy problem dla osób niepełnosprawnych podróżujących samochodem lub autobusem. Dostosowanych toalet choć przybywa wciąż jest niewiele. Rozwiązaniem może być wybór takiej trasy podróży, na której znajdują się zagraniczne stacje paliwowe, szczególnie stacje firmy Statoil, która jest najbardziej przyjazna niepełnosprawnym.
W podróży pociągiem największe kłopoty czekają na osoby z dysfunkcjami narządu ruchu. Wciąż wydaje się niewiarygodne, że państwowy przewoźnik, Polskie Koleje Państwowe oferują niepełnosprawnym zaledwie kilkanaście dostosowanych wagonów i tyleż samo podnośników peronowych. Dostosowane wagony kursują niestety tylko na trasach między największymi miastami. Na pozostałych - czeka niepełnosprawnego wątpliwa przyjemność podróży w korytarzu przy WC. Liczyć wtedy trzeba na wyrozumiałość podróżujących, którym wózek toruje dojście do toalety. Jak również wszystkich wsiadających i wysiadających, którzy raczej na niepełnosprawnym, a nie na PKP wyładują swoją złość. Pozostaje jeszcze do rozwiązania problem związany z dostaniem się na peron i wydostaniem z niego. Łatwo dojść do wniosku, że chcąc podróżować, trzeba przygotować się na częste proszenie osób trzecich o pomoc.
- Na podróżowanie koleją są pewne sposoby - mówi dalej Tadeusz Łuczaj. - Często w kasach przesyłek ekspresowych proszę panie, aby windą towarową zawiozły mnie na odpowiedni peron. Tam wypatruję silnych mężczyzn i proszę o wniesienie mnie do wagonu. Kupując bilet, należy prosić o bilet bez wskazania miejsca, są takie. Możemy wtedy jechać w przedziale służbowym, ale trzeba poprosić o to kierownika pociągu. A że czasem łapię gumę, wożę ze sobą zapasową dętkę, pompkę i jakiś uniwersalny klucz.
Z polskich miast tylko kilka może się pochwalić niskopodłogowym miejskim transportem. W niektórych miastach niepełnosprawni mogą skorzystać jedynie z prywatnego transportu samochodowego.
A gdyby samolotem
Stałą opiekę podczas podróży zapewniają niepełnosprawnym jedynie linie lotnicze, ale z tego transportu korzysta stosunkowo niewielu. Gdy podczas rezerwacji biletu zgłosi się, że lecieć będzie osoba niepełnosprawna, obsługa lotu zapewni opiekuna, który pomoże przy wsiadaniu do samolotu. Jakość obsługi zależy w dużym stopniu od podania przy rezerwacji dokładnych informacji o swojej niepełnosprawności i związanych z nią potrzebach. Na przykład LOT daje wówczas do wypełnienia szczegółową, czasem kłopotliwą ankietę, dotyczącą objawów choroby. Spore kłopoty będzie także miała osoba niewidoma spoza Unii Europejskiej, pragnąca wjechać np. z psem przewodnikiem do Anglii. Przepisy brytyjskie stanowią, że pies musi wcześniej przejść kilkumiesięczną kwarantannę. W praktyce oznacza to, że niewidomy podczas wjazdu i zagranicznego pobytu w większości sytuacji musi korzystać z pomocy opiekuna. Z kolei ludzie przewlekle chorzy, którzy udają się do zagranicznego sanatorium, będą musieli przedstawić na lotnisku odpowiednie zaświadczenie lekarskie o braku przeciwwskazań do lotu samolotem. Dla osoby poruszającej się na wózku natomiast podróż samolotem może nieść ze sobą przykre niespodzianki. Zdarza się bowiem, że wózek, który chowany jest na czas lotu w luku bagażowym, doznaje różnych uszkodzeń. Lepiej więc odpiąć od niego wszelkie paski i luźne elementy z materiałów, gdyż mogą one zaginąć. Poza tym taki pasażer, lecąc np. 8 godz. do USA, musi znowu liczyć się z tym, że nie będzie miał możliwości. I skorzystania z toalety.
Bomba w biodrze
Obostrzone przepisy wprowadzone na lotniskach wielu krajów po 11 września mogą być szczególnie uciążliwe dla osób noszących protezy bądź z wszczepionymi endoprotezami.
- Mam wszczepioną w biodrze endoprotezę i chodzę o kulach - mówi pani Krystyna wracająca ze Stanów. - Mimo że sprawdzono cały mój bagaż, a wcześniej wpuszczono mnie do tego kraju, teraz nie mogłam wejść do samolotu, ponieważ zażądano ode mnie jakiegoś dokumentu potwierdzającego wszczepienie endoprotezy. Wykonałam dziesiątki telefonów, faksów, musiałam przesunąć lot, były nerwy i kłótnie. Oni naprawdę myśleli, że wszczepiłam sobie w biodro bombę.
Jeśli ktoś nosi protezę choć z jednym metalowym elementem, to przy przechodzeniu przez specjalną bramkę, mimo jej pokazania, może nie zostać przepuszczony. Będzie zmuszony ją zdjąć, co jednemu z naszych czytelników przytrafiło się kilkakrotnie w Niemczech. Ale są też miłe niespodzianki na pokładach samolotów niektórych linii lotniczych (np. British Airways czy KLM), gdzie wyświetlane filmy wideo tłumaczone są na język migowy.
Kulawa oferta
W ciągu ostatniej dekady na polskim rynku wyrosły jak grzyby po deszczu tak polskie, jak i zachodnie biura podróży. Zwłaszcza te drugie, jak TUI, Neckermann, Ving i Scan Holiday, zupełnie opanowały zagraniczną turystykę Polaków. Dawnym polskim gigantom - Orbisowi, Gromadzie i Almaturowi pozostał jeszcze rynek polski (zwłaszcza turystyka autokarowa), ale i tutaj nie brak ostrej konkurencji. Niestety, większość z nich nie ma oferty dla niepełnosprawnych, kuleje wciąż sprawa informacji i promocji usług turystycznych dla tej grupy. Na targach turystycznych rzadko spotyka się stoiska z taką ofertą.
- Wynika to z faktu, że organizatorzy turystyki w Polsce nie bardzo wierzą w to, że przyjdzie do nich klient niepe1nosprawny. Są przekonani, że go na turystykę nie stać lub postawi takie wymagania, że organizatorowi nie będzie się to opłacało. Są one jednak czasami wyolbrzymiane - mówi dr Teresa Skalska.
Stąd raczej nie powinno dziwić, że z biur podróży korzysta zaledwie 3 proc. tych niepełnosprawnych, którzy wyjeżdżają na wypoczynek. Zamiast przez biura podróży organizują swój wyjazd najczęściej samodzielnie - 48 proc., przez znajomych i krewnych - 22 proc., a przez zakłady usług rehabilitacyjnych - 15 proc. Jedynym biurem w Polsce, które posiada pełną ofertę dla niepełnosprawnych, jest TUI. Nie należy ono jednak do najtańszych. Mimo tego właśnie to biuro chwalą najczęściej niepełnosprawni turyści - zwłaszcza z dysfunkcjami narządu ruchu. Innym biurem wartym polecenia jest Dudek Tour and Travel, które organizuje wyjazdy na wcześniej złożone życzenie klienta. Oferta pozostałych biur sprowadza się zazwyczaj tylko do informacji o hotelach przyjaznych niepełnosprawnym.
Uwaga na polisę
Osoby niepełnosprawne zamierzające skorzystać z usług biura podróży, powinny zwrócić uwagę na oferowane ubezpieczenie. Organizatorzy - co jest zrozumiałe - chcąc obniżyć koszty do minimum, wykupują bardzo skromne polisy. Zdarza się więc, że gdy podczas urlopu zachorujemy (a takie ryzyko u osób niepełnosprawnych jest znacznie większe), koszty leczenia będziemy musieli pokryć sami. Polisy te najczęściej nie chronią przed skutkami chorób przewlekłych. W przypadku nieszczęśliwego zdarzenia może ono zostać uznane przez ubezpieczycie la nie jako "nieszczęśliwy wypadek", od którego zostaliśmy ubezpieczeni, ale jako skutek naszej choroby. I wtedy koszty leczenia trzeba pokryć z własnej kieszeni. Jeśli w niej coś jeszcze pozostało. Stąd ludzkie dramaty. Uchronić może przed nimi jedynie dodatkowa polisa. Ale to kolejny, niemały wydatek. Średnio trzeba wyłożyć dodatkowo 300 proc. podstawy ubezpieczenia. Np. w Warcie Travel, gdy ubezpieczymy się na 10 tys. USD, zapłacimy 0,6 USD na każdy dzień pobytu. Gdy chcemy rozszerzyć ubezpieczenie na następstwa chorób przewlekłych, zapłacimy 2,40 USD za dzień pobytu. Więcej za ubezpieczenie zapłacą również osoby wyczynowo uprawiające sport lub sporty ekstremalne.
Kolos na glinianych nogach
Jak dotąd najpopularniejszą formą wypoczynku wśród niepełnosprawnych jest udział w turnusie rehabilitacyjnym. Dla wielu z nich jest on jedyną szansą na jakikolwiek dłuższy wyjazd poza swój dom, nawiązanie kontaktów społecznych i wyjście z izolacji. Początkowo turnusy organizowane były jedynie przez spółdzielnie inwalidów dla niepełnosprawnych pracowników. Później, po powstaniu Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i pojawieniu się możliwości dofinansowania pobytu na turnusie stały się dostępne dla ogółu osób niepełnosprawnych. Ich organizacją zajęły się odtąd także stowarzyszenia i fundacje. Pobyt na turnusie rehabilitacyjnym - jak sama nazwa wskazuje - oznacza przede wszystkim uczestnictwo w aktywnej rehabilitacji. Połączona jest ona jednak często z wypoczynkiem i rekreacją. Stąd w ramach turnusów poza rehabilitacją leczniczą organizowane są plenery malarskie, rzeźbiarskie, warsztaty muzyczne, teatralne, obozy pływackie, żeglarskie, sportowe, krajoznawczo-turystyczne, zajęcia szkoleniowe, np. nauka jazdy czy obsługa komputera lub też nauka niezależnego funkcjonowania.
Oczywiście chętnych do skorzystania z tej formy wypoczynku jest zawsze więcej niż przeznaczanych środków. Np. w 2000 roku na turnus rehabilitacyjny wyjechało w sumie 125 tys. osób na 167 tys. złożonych wniosków. Suma dofinansowania wyniosła wtedy ponad 67 mln zł, a w 2001 roku - 63,5 mln. W kolejnym roku na dopłaty przewidziano mniej pieniędzy, około 50 mln zł.
- Moim zdaniem turnusy rehabilitacyjne refundowane przez PFRON to trochę taki propagandowy kolos na glinianych nogach - mówi dr Teresa Skalska. - Warto pamiętać, że w grupie osób korzystających z tej formy wypoczynku znajdują się zarówno dorośli niepełnosprawni, jak i dzieci, młodzież oraz opiekunowie. Z turnusów korzysta około co setna dorosła osoba niepełnosprawna.
Na wsi i w mieście
Najwięcej wniosków na turnus składają mieszkańcy miast - tam właśnie znajduje się największa koncentracja osób niepełnosprawnych, zakładów pracy chronionej oraz organizacji pozarządowych. Łatwiej też dostać się do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Tam też potrzeby są najbardziej rozbudzone i silniej odczuwany brak środków. Inaczej jest jednak na wsiach, tam popyt jest mniejszy ze względu na mniej rozbudzone potrzeby osób niepełnosprawnych. Wiąże się to z mniejszą aktywnością organizacji pozarządowych i słabszym przepływem informacji.
- Zarówno w mieście, jak i na wsi zdarza się, że osoby potrzebujące tej formy rehabilitacji społecznej nie wyjeżdżają na turnus, gdyż nie stać ich na pokrycie pozostałych wydatków, do których dochodzą jeszcze koszty dojazdu, powrotu oraz środki na własne wydatki - mówi Alina Wojtowicz-Pomierna z Biura Pełnomocnika Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych. - W takich sytuacjach warto zdecydować się na wyjazd poza tzw. sezonem, tj. wtedy, gdy koszty turnusu są znacznie niższe.
Rejestr uprzywilejowanych
Jednym z warunków otrzymania dofinansowania jest wybór ośrodka posiadającego wpis do rejestru ośrodków uprawnionych do organizowania turnusów rehabilitacyjnych lub przyjmowania grup turnusowych. Wpisu ośrodka do rejestru dokonuje Pełnomocnik Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych. Wybór ośrodka spoza rejestru jest możliwy tylko wtedy, gdy celem turnusu jest nauka funkcjonowania z niepełnosprawnością w zwykłych warunkach, a więc w miejscach niedostosowanych. Jest to możliwe również przy wyjazdach na obozy żeglarskie, spływy kajakowe, obozy wędrowne, itp.
Komu się poskarżyć?
Niestety, zdarza się, że niektóre ośrodki nie są przygotowane na przyjęcie osób z określonymi dysfunkcjami. To samo dotyczy czasem fikcyjnego programu oraz kadr, które nie zawsze są należycie przeszkolone. Różne organizacje otrzymują od niepełnosprawnych setki skarg na ośrodki lub organizatorów turnusów. Tymczasem do Biura Pełnomocnika Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych wpływa niewiele takich skarg.
- Ważne jest, aby skargi o warunkach panujących w ośrodkach posiadających wpis do rejestru trafiały do Biura Pełnomocnika Rządu do Spraw Osób Niepe1nosprawnych - podkreśla Alina Wojtowicz-Pomierna. - Brak takich sygnałów uniemożliwia dokonanie odpowiedniej korekty we wpisie lub wręcz wykreślenie ośrodka.
Sami przedstawiciele PCPR-ów przyznają, że niektórych ośrodków w rejestrze po prostu nie powinno być. Z drugiej strony sami nie potrafią do końca wyegzekwować od kierowników tych obiektów ich zobowiązań. Pewną próbą poprawienia sytuacji jest wprowadzony przez Krajowe Centrum Organizacji Turnusów Rehabilitacyjnych pomysł certyfikacji ośrodków i stworzenia ich listy rankingowej. Sęk w tym, że ośrodki niechętnie chcą wziąć udział w takim rankingu, bo to oznacza oczywiście dokładną ich weryfikację na miejscu. Tym bardziej że to ośrodek ma ponieść koszty dojazdu pięcioosobowej komisji. Dlatego nie bez przesady będzie podkreślenie, że najistotniejszą rzeczą podczas planowania wyjazdu na turnus jest uzyskanie przez osobę niepełnosprawną rzetelnych, a także potwierdzonych informacji o ośrodku, który znalazł się w jej planach.
Folder a rzeczywistość
"Razem z mężem wyjechaliśmy w zeszłym roku na turnus rehabilitacyjny - pisze w liście do Integracjj pani Irena, która porusza się na wózku inwalidzkim. - W otrzymanym folderze informacje aż zachęcały do wyjazdu: dostosowany dla osób poruszających się na wózkach, pokoje 2-,3-,4-osobowe z umywalkami i balkonami, węzły sanitarne na korytarzach, itp. Po naszym przyjeździe okazało się, że przed głównym wejściem są trzy schody i stromy podjazd oraz wysoki próg. W łazience nie było specjalnego taboretu ani uchwytów i poręczy. Myłam się więc na zwykłych drewnianych krzesłach wstawionych do brodzika. W toalecie uchwyt przymocowany był za daleko, w pokoju przez źle ustawione meble panowała straszliwa ciasnota. Przed salą konferencyjną były progi, podobnie - przed salą rehabilitacyjną. Do restauracji prowadził stromy podjazd zakończony metalowym progiem. Oczywiście ośrodek zadbał o szczotki, śmietniczki, mopa, środki do czyszczenia, wieszaki w szafie i mnóstwo innych drobiazgów. Ale zupełnie zapomniano o progach, uchwytach i poręczach. W końcu przypadkiem odkryto je na zapleczu. Dzięki pomocy mego męża zostały przytwierdzone. Nawet podziękowano nam za cenne wskazówki. W folderze widnieje także, że ośrodek prowadzi zajęcia rehabilitacyjne. Po przyjeździe - kończy pani Irena - lekarz zbadał mnie zdawkowo i zalecił pionizację. Tylko jak, skoro nie było stołu pionizacyjnego? Z indywidualnymi wczasowiczami ćwiczenia wykonywał starszy pan, którego głównym zadaniem było pilnowanie sprzętu".
Giewont już zdobyty
Najczęściej wymienianymi przez nie pełnosprawnych krajami, w których podczas podróży nie odczuwali większych komplikacji, są przede wszystkim Stany Zjednoczone, Australia, Nowa Zelandia, Kanada oraz Skandynawia. Te właśnie kraje oferują niepełnosprawnym turystom największe możliwości. Ich sposób spędzania wakacji nie różni się zbytnio od tego, jak wypoczywają pełnosprawni. Przemierzają parki narodowe, zwiedzają zabytki, widać ich w górach, surfują na deskach, wędkują, nurkują, pływają, skaczą na spadochronie, jeżdżą na nartach, biorą udział w wyścigach samochodowych. W Polsce niepełnosprawni co prawda zdobyli już Giewont, dotrą do Morskiego Oka, zjadą do Wieliczki, wjadą na Kasprowy Wierch oraz zwiedzą Jasną Górę. Jednak jeszcze większość atrakcyjnych turystycznie miejsc w kraju poza niektórymi wyjątkami jest dla nich (zwłaszcza osób z dysfunkcjami ruchu) niedostępnych. Gdy do tego jeszcze dodać, że nie dysponując własnym samochodem, trudno się do wielu miejsc dostać, a oferta noclegowa jest skromna, to obraz całości nie przedstawia się najlepiej. Z drugiej strony, mamy przykłady niepełnosprawnych osób, które wbrew trudnościom i ograniczeniom nie rezygnują z tego, by jednak wjeżdżać, żyć normalnie, uprawiać aktywną rekreację i sport. Nic bowiem tak nie pomaga człowiekowi odreagować stresów i oderwać się od problemów codziennego życia jak wyjazd poza swoje otoczenie.
Turystyka nadal jest heroizmem
Osoba niepełnosprawna może dzisiaj być turystą pod warunkiem, że ma bardzo duży hart ducha. Ja często korzystam z kolei i jest to coś okropnego - brak przejścia na peronach, niedostosowane toalety. Jak dotąd, to co najbardziej zmieniło się i rzuca się w oczy, to coraz więcej dostosowanych toalet na stacjach benzynowych. Mieszkam w Krakowie j bardzo to miasto lubię, ale trzeba powiedzieć, że nie jest ono przyjazne dla niepełnosprawnych. Kraków znany jest z wielu świetnych knajpeczek, ale wszędzie są schody i schody. Myślę, że dopóki nie zmieni się coś w myśleniu ludzi, to długo jeszcze w naszym kraju turystyka niepełnosprawnych kojarzyć się będzie z heroizmem, a nie czymś normalnym.
Janina Ochojska
Wyjazdy uczą samodzielności
Niepełnosprawni mimo wszystko mają sporo możliwości, aby gdzieś wyjechać: dzięki dofinansowaniu ze środków PFRON, przez organizacje pozarządowe, np. Polski Związek Niewidomych, Polski Związek Głuchych i wiele innych, przez kościół, przez uczelnie i szkoły organizujące turnusy integracyjne, przez kluby START, przez PTTK, a nawet przez kontakty z harcerstwem. Wszelkie wyjazdy osoby niepełnosprawnej poza dom dają jej możliwość wyjścia z izolacji, nawiązania nowych znajomości i przyjaźni. Poza tym, co nie jest bez znaczenia, uczą samodzielności.
Prof. Tadeusz Łobożewicz, autor książek o turystyce niepełnosprawnych
Niepełnosprawni mogą szurfować
Krajami najlepiej przygotowanymi do turystyki osób niepełnosprawnych są: Australia, Nowa Zelandia, Stany Zjednoczone, Japonia skandynawskie. I nie ma znaczenia, czy pojedzie się do dużego centrum turystycznego, czy do małej restauracyjki na peryferiach. Niepełnosprawni mogą dotrzeć niemal wszędzie. Nawet na szczyt góry Kościuszki wjedzie się dostosowaną kolejką. Widziałem niepełnosprawnych wspinających się po górach, jeżdżących na nartach. Znam człowieka, który stracił w wypadku motocyklowym nogę i założono mu protezę. Nie tylko, że nie przestał jeździć na motocyklu, to jeszcze surfuje.
Tomasz Gudzowaty, fotograf
Trzeba mieć odwagę
Patrząc na człowieka poruszającego się na wózku i podróżującego, zastanawiałem się, czy gdybym ja był w jego sytuacji, podjąłbym się podróżowania. Niepełnosprawny turysta musi wykazać się dużą odwagą i podjąć spory wysiłek. Trzeba mieć po prostu mocny charakter. Pamiętam, jak w Birmie pod pewną piramidą pomagano osobie na wózku dostać się na górę. To była dramatyczna scena. Udało im się wejść tylko na pewną wysokość. To przykład, że są jednak przeszkody nie do pokonania. Sam często obserwuję, jak wiele można by zrobić dla poprawy warunków poruszania się ludzi niepełnosprawnych po mieście - choćby przez poprawienie chodników, krawężników czy przejść.
Olgierd Budrewicz, podróżnik i dziennikarz.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz