Człowiek na dnie wąwozu
Rozmowa z Gerardem Wernerem, grafikiem komputerowym i webdesignerem, od 20 lat poruszającym się na wózku.
Jaka jest polska przestrzeń publiczna – architektoniczna, urbanistyczna - z punktu widzenia osoby poruszającej się na wózku? Czy widać w tej sferze jakieś zmiany w ostatnim czasie?
Polska przestrzeń publiczna widziana oczami człowieka poruszającego się na wózku, hm... ciągle jeszcze nie jest to widok zachęcający. Oczywiście na prawie wszystko da się znaleźć jakiś sposób - na chodniki pełne pułapek, źle rozwiązane toalety albo ich brak, parking na którym nie można swobodnie wypakować się z samochodu.
Do czego porównać oglądanie świata z poziomu wózka? Przychodzi mi do głowy obraz osoby sprawnej fizycznie poruszającej się po dnie wąwozu. Świat tętni życiem ponad nią, wysoko, a ściany wąwozu strome, zbyt strome. Bez pomocy z góry nie ma szans. Więc ten człowiek krzyczy: rzućcie mi linę, przerzućcie kładkę, drabinę, cokolwiek, muszę dostać się do góry!
Ten obraz jest być może przejaskrawiony, lecz z pułapu mojego
wózka tak to często wygląda.
Zmiany na plus, owszem, są, zwłaszcza jeśli odnosić się do stanu
sprzed choćby 15 lat. W moim zasięgu jest już spora część urzędów,
także transport publiczny (autobusy niskopodłogowe), wiele obiektów
handlowych. Fatalnie ciągle jednak wygląda sytuacja z transportem
kolejowym. Wysokość peronów na naszych dworcach powoduje, że
dostanie się do wagonu - przy pełnym wiary założeniu, że wciśniemy
się w drzwi wagonu - przypomina wspinaczkę skałkową. Niekoniecznie
z liną asekuracyjną.
Dobrze, że widać ruch w kulturze. Takie obiekty jak Opera Nova czy Teatr Wilama Horzycy po ostatniej przebudowie pokazują, że można kompleksowo podejść do sprawy.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz