Lista Mocy 1918-2018. Helena Pyz
ur. 1948
lekarka w ośrodku dla trędowatych w Indiach
O swoim życiu doktor Helena Pyz mówi, że „robi to, co do niej należy”. Motywacji do działań szuka w wierze i miłości do ludzi. Ufa też, że wszystko, co ją spotyka, ma jakiś cel i jest częścią Boskiego planu, dlatego kluczowe w swoim życiu decyzje podjęła bez wahania.
Mimo że w wieku 10 lat zapadła na chorobę Heinego-Medina, liczne operacje i problemy z poruszaniem się nie powstrzymały jej przed studiowaniem na niezwykle wymagającym kierunku, jakim jest medycyna.
Po studiach pracowała jako lekarz chorób wewnętrznych w przychodni na warszawskiej Woli i w podwarszawskich Ząbkach. Od tamtej pory minęły dekady, ale pacjenci nadal pamiętają panią doktor i z nostalgią wspominają jej zaangażowanie w pracę.
Najbardziej znaczącą decyzję w swoim życiu doktor Helena Pyz podjęła w zaledwie 30 minut podczas przyjęcia towarzyskiego. Szanowana i lubiana lekarka usłyszała wtedy, że założyciel ośrodka dla trędowatych w Jeevodaya, ks. Adam Wiśniewski, choruje. Bez niego losy ośrodka były przesądzone.
Helena Pyz zobaczyła w tamtym zdarzeniu element owego Boskiego planu. Uwierzyła, że ośrodek w Jeevodaya jest jej życiową misją i przeznaczeniem. Na zaproszenie do Indii czekała prawie dwa lata. Wyjechała w 1989 r. Na miejscu zaskoczyły ją hałas i pogoda. O Indiach nie wiedziała wtedy nic, podobnie jak o trądzie. Wszystkiego uczyła się na miejscu. Ks. Adam Wiśniewski nie doczekał jej przyjazdu. W Indiach nie było nikogo, kto mógłby ją nauczyć prowadzenia ośrodka, ale się nie poddała.
Dzisiaj jest mówiącym w hindi lekarzem trędowatych. Po medyczną pomoc przyjeżdżają do niej najbiedniejsi z całej okolicy. Dziennie wsparcia medycznego szuka nawet 300 pacjentów, chociaż jej działania nie zawsze spotykają się z akceptacją. Po 30 latach pracy w Indiach zdarza się jej usłyszeć: „jesteś obca”. Polska doktor stawia temu czoła, tak jak i pogłębiającym się z wiekiem problemom ze zdrowiem.
Wózek stał się dla niej koniecznością. Na nim odwiedza pacjentów, na nim pokonuje drogę nad Morskie Oko podczas urlopów w Polsce. O przyszłość się nie martwi. Wie, że i w kolejnych latach Bóg ma dla niej i dla ośrodka jakiś mądry plan. Swoje wybory podsumowuje krótko: „Jestem szczęśliwa”.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz