Gala pełna łez
To może dziwne, ale dopiero teraz mogę spokojnie napisać o tym, jakie emocje wywołała we mnie
Wielka Gala Integracji, którą oglądałam w telewizji z okazji zakończenia Roku 2003.
Zrobiło mi się przykro i bardzo smutno. Przykro i smutno. Tylko tyle i aż tyle. Jestem osobą
niepełnosprawną, mam 36 lat, wyższe studia, staram się być samodzielna, pracuję i może to jest
powód do dumy, ale czegoś
tu jeszcze brakuje, bo gdyby wszystko było OK, to oglądając Waszą imprezę nie ryczałabym jak
dziecko.
Niczego w życiu nie dostałam od nikogo. Wszystkie swoje marzenia spełniłam sama. Nawet nie
mogłam liczyć na dofinansowanie do turnusu rehabilitacyjnego, bo pracuję... Teraz już nie mam
marzeń. Myślę, że każdy dzień, to po prostu dzień bliżej do śmierci, kiedy skończy się to wszystko,
ten ból fizyczny i psychiczny.
Codziennie rano wstaję i idę do pracy, w której jestem niepełnosprawną - sprawną. Nie mam już siły
pracować, ale nie mogę iść na rentę, bo niby czemu, w końcu chodzę. Nie jeżdżę na wózku, mam
"tylko" skrzywiony kręgosłup we wszystkie możliwe sposoby, 140 cm wzrostu, krzywe,
garbate plecy, nieustający ból i przezwisko z dzieciństwa, które chciałabym zapomnieć.
Moja dusza umarła z powodu samotności. Nikt nie mówi, jak bardzo z tego powodu można cierpieć. A
można bardzo. Powiedzcie też czasami o samotnych, odrzuconych ludziach niepełnosprawnych, o
zwykłych przerażająco pustych dniach i nocach. Nie jestem bohaterką Waszej Gali, jestem smutną,
przegraną osobą już
bez marzeń. -Naprawdę potrzebuję pomocy
Imię, nazwisko i miejscowość tylko do wiadomości redakcji.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz