Równoprawny artysta
Czy niepełnosprawny i ubezwłasnowolniony twórca może być „podmiotem prawa autorskiego”? Czy dyrektorzy placówek opiekuńczych mogą dowolnie dysponować pracami twórców? Jakie postępowanie z kolekcją sztuki art brut jest zgodne z prawem autorskim?
Od kilkunastu lat Stowarzyszenie Oto Ja pracuje z artystami niepełnosprawnymi. Organizujemy wystawy, plenery, konkursy. Od czterech lat mamy formę stowarzyszenia, a od trzech prowadzimy w Płocku galerię Oto Ja. Opiekujemy się jedną z największych w Polsce kolekcją sztuki art brut. Prace, które się na nią składają, powstały najczęściej na plenerach lub zostały nadesłane na konkurs.
Chcieliśmy sobie pomóc
Od kiedy jako stowarzyszenie staliśmy się organizatorem tych wydarzeń (wcześniej formalnie organizatorem był Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki, a członkowie Stowarzyszenia przy nich pracowali), zaczęliśmy się zastanawiać, jak pozyskiwać prace do kolekcji, by nie odbywało się to kosztem ich twórców, bez poszanowania ich praw. Chcieliśmy też ustalić raz na zawsze, jak uczciwie rozwiązać kwestie związane z honorariami, np. za sprzedaż albumów, kartek, gadżetów z reprodukcjami dzieł z kolekcji. Sprzedaży prac zabrania statut Stowarzyszenia Oto Ja.
Nasze problemy były bezpośrednią przyczyną zorganizowania konferencji na temat praw autorskich artystów niepełnosprawnych. Dzięki niej chcieliśmy też zwrócić uwagę na sytuację w placówkach opiekuńczych, w których mieszkają artyści, i skłonić ich szefów do zmian. Zależało nam też, żeby przekonać właścicieli galerii i kolekcjonerów o istnieniu regulacji prawnych w kwestii praw autorskich.
Garnitur za nagrodę
Autorzy, z którymi pracujemy, to w większości mieszkańcy domów pomocy społecznej z okolic Płocka. Na co dzień biorą udział w zajęciach w pracowniach plastycznych istniejących w dps-ach.
Charakterystyczna dla nich, jak i dla wszystkich twórców art brut, jest bezinteresowna twórczość, nienastawiona na odbiorcę i sukces. Często z powodu niepełnosprawności nie zdają sobie sprawy z losu ich obrazów czy rzeźb. A te bywają sprzedawane albo wymieniane na komputer dla placówki, z którego potem korzysta administracja, zdobią ściany dps-ów, gabinety ich dyrektorów, są atrakcyjnym prezentem dla ważnego gościa czy dyrektora innej placówki.
Szefowie dps-ów uważają, że mogą w dowolny sposób dysponować pracami, ponieważ sfinansowali zakup materiałów potrzebnych do ich powstania. W praktyce autor nie ma żadnego wpływu na to, co stanie się z jego pracą, komu i za ile zostanie sprzedana, kto nią zostanie obdarowany. Jeden z naszych podopiecznych otrzymał kiedyś nagrodę pieniężną w konkursie malarskim. Chciał za to kupić sobie magnetofon, ale jego opiekunowie zdecydowali, że kupią mu garnitur. Takie postępowanie szefów placówek często nie wynika ze złej woli, ale z nieznajomości prawa i z niezbyt poważnego traktowania twórczości swoich podopiecznych.
Zgoda musi być wyrażona w umowie
Tymczasem – twórcy niepełnosprawni, także ubezwłasnowolnieni, mają takie same prawa, jak wszyscy pozostali. W każdym przypadku podmiotem praw autorskich do utworu jest osoba, która utwór stworzyła. I to ona ma prawo nim dysponować. Nie mają tu znaczenia takie czynniki, jak: zdolność do czynności prawnych (ubezwłasnowolnienie czy też nie), wiek, zamiar stworzenia utworu czy stan psychiczny twórcy.
– Autorstwo „nabywa się” przez sam fakt stworzenia dzieła – mówi Wiktor Rainka z kancelarii Leśnodorski Ślusarek i Wspólnicy, który przygotował dla nas analizę prawną problemu, w ramach współpracy z Centrum Pro Bono (dostępna w załączeniu do wiadomości - przyp. red.). – Ponadto utwór jest dobrem o charakterze niematerialnym – rezultatem wysiłku artystycznego artysty. Jest więc dobrem odrębnym od nośnika materialnego, na którym jest utrwalony. Nie ma więc znaczenia, kto zapłacił za kredki, farby czy płótno – tłumaczy.
Zgodnie z prawem jakiekolwiek dysponowanie dziełem (np. jego sprzedaż, podarowanie komuś) jest możliwe pod warunkiem wyrażenia na to zgody twórcy lub, w przypadku osoby ubezwłasnowolnionej, jego przedstawiciela ustawowego. W praktyce taka zgoda powinna mieć formę umowy, najlepiej pisemnej.
To trudny temat, a problemy się nie kończą
W efekcie nasze Stowarzyszenie zaczęło podpisywać z autorami lub ich opiekunami umowy według wzoru przygotowanego przez kancelarię Wiktora Rainki (jej wzór umowy również można znaleźć w załączeniu do tej wiadomości - przyp. red.).
- W dps-ach najczęściej takich umów nie ma, kolekcjonerzy wywożą prace, a potem je sprzedają lub rozdają. Tymczasem korzystanie z utworu bez umowy stanowi naruszenie praw twórcy.
- Przyznane autorowi nagroda lub honorarium powinny zostać mu przekazane. Placówka nie ma prawa dysponować jego pieniędzmi. Może to robić kurator lub opiekun.
Tu jednak pojawia się kolejny problem.
Najczęściej prawnymi opiekunami ubezwłasnowolnionych artystów są
pracownicy dps-ów, czyli podwładni dyrekcji. Zdarza się, że ich
działania budzą wątpliwości – czy działają dla dobra podopiecznego,
czy placówki, w której pracują? Poza tym dyrektorzy często
tłumaczą, że pieniądze, które zdobył twórca za swoją pracę (np.
nagroda lub honorarium), przeznaczane są na pokrycie kosztów pobytu
autora w placówce. Takie postawienie sprawy jest niezgodne z
prawem. Tym bardziej warto o problemie mówić i nakłaniać do
respektowania praw niepełnosprawnych artystów, bo wynika to i z
przepisów prawa, i z etyki działania.
Iwona Markiewicz – członkini Zarządu Stowarzyszenia
Edukacyjno-Artystycznego Oto Ja z Płocka (www.otoja.art.pl)
Dla ngo.pl sprawę
komentują:
Mec. Wiktor Rainka z kancelarii Leśnodorski Ślusarek i
Wspólnicy:
Podjąłem się pomocy dla Stowarzyszenia Oto Ja gdyż nie
wyobrażam sobie sytuacji, w której nie respektuje się praw twórców
tylko z uwagi na ich stan fizyczny lub psychofizyczny. Zwłaszcza,
że obowiązujące przepisy nie pozbawiają takich osób praw do ich
twórczości. Stosownie do zapisów ustawy o prawie autorskim i
prawach pokrewnych, chroniony utwór może zostać stworzony przez
kogokolwiek, również przez osobę upośledzoną umysłowo, chorą
psychicznie, a nawet, przykładowo, dwuletnie dziecko. Dla ochrony
prawnej znaczenie ma bowiem rezultat pracy człowieka, a nie
kwalifikacje czy cechy osobiste twórcy. Pomimo tego, w codziennym
życiu osobom niepełnosprawnym zazwyczaj trudniej jest promować oraz
przede wszystkim chronić swoją twórczość. W związku z tym, w mojej
ocenie, bardzo potrzebne są takie inicjatywy, jak Stowarzyszenia
Oto Ja.
Julia Kluczyńska z Centrum Pro Bono:
Zapewniamy organizacjom dostęp do bezpłatnej (pro bono)
pomocy prawnej świadczonej przez renomowane kancelarie prawne.
Większość spraw zgłoszonych do Centrum Pro Bono dotyczy
indywidualnych pytań i wątpliwości prawnych w bardzo konkretnych
sprawach, np. w zakresie opiniowania umów, prawa pracy czy właśnie
prawa autorskiego. Sprawa zgłoszona przez Stowarzyszenie Oto Ja z
Płocka jest pod tym względem wyjątkowa, ponieważ Stowarzyszenie
sformułowało ogólne i niezwykle ważne pytanie dotyczące ochrony
praw autorskich osób niepełnosprawnych. Dzięki opinii prawnej i
wzorowi umowy przygotowanemu przez Mec. Wiktora Rainkę, organizacje
pracujące z osobami niepełnosprawnymi będą wiedziały, jakie
działania podjąć, aby przestrzegać prawa i co najważniejsze – będą
szanować prawa autorskie niepełnosprawnych artystów. Cieszy nas to,
że zapewniając fundacjom i stowarzyszeniom dostęp do pomocy prawnej
na najwyższym poziomie możemy uczestniczyć w procesie podnoszenia
standardów prawnych w codziennej działalności polskich organizacji
pozarządowych.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz