Z pomocą sponsora
Wiele jest w Polsce Środowiskowych Domów Samopomocy (ŚDS). Mało jednak takich, przy których budowie połowę kosztów pokrył miejscowy biznesmen, a jego dzieci stworzyły fundację, by nadal pomagała placówce.
Osoby niepełnosprawne dowożone są do szkół i ośrodków pomocy tylko do czasu, gdy skończą naukę. Czyli mniej więcej do uzyskania pełnoletności. Co później? Z reguły: cztery ściany, nuda i samotność. Tracą wtedy umiejętności, jakie nabyli, zapominają, czego ich nauczono. Domy, w których można im pomóc, dużo kosztują.
On słowa dotrzymywał
We Włoszakowicach, gminnej wsi powiatu leszczyńskiego,
mimo kosztów postanowiono taką placówkę stworzyć. We wrześniu 2003
r. radni podjęli uchwałę. We Włoszakowicach gmina ma budynek, który
przez lata dzierżawiła spółdzielnia ogrodniczo-pszczelarska z
Leszna. Dzierżawę wypowiedziano, a koszt prac adaptacyjnych
obliczono na 650 tys. zł.
Połowę sumy zadeklarował miejscowy przedsiębiorca Werner Kenkel,
który w gminie miał dwie fabryki tektury falistej i opakowań. Od
wielu lat pomagał i wspierał akcje charytatywne i różne zbiórki dla
ubogich. Co ciekawe, nie podpisano z nim umowy.
– Zawarliśmy układ dżentelmeński – wspomina Stanisław Waligóra,
wójt Włoszakowic, który kieruje gminą od 20 lat. – Pieniądze
przekazywał w formie darowizny. Ówczesne przepisy na to pozwalały.
Ja i radni znaliśmy Wernera od lat i wiedzieliśmy, że jeśli dał
słowo, to go na pewno dotrzyma.
Kenkel wpłacał pieniądze w ratach. Drugą połowę wyłożyła gmina.
Prace adaptacyjne rozpoczęto wiosną 2004 r.
Gdzie te łóżka?
Środowiskowy Dom Samopomocy we Włoszakowicach rozpoczął
pracę 1 września 2005 r., otwarto go oficjalnie 1 października, a
14 listopada poświęcono. Werner Kenkel zmarł przed otwarciem. 21
grudnia odbyła się więc ważna, ale smutna uroczystość – nadanie
imienia. Nikt nie miał wątpliwości, że ŚDS powinien nosić jego
imię.
Kierowniczką ŚDS została Mariola Żołędziejewska, emerytowana
nauczycielka z Włoszakowic, oligofrenopedagog. Znała ludzi
niepełnosprawnych z całej okolicy.
– Odwiedzałam ich rodziny – wspomina. – Zapraszałam na zajęcia.
Większość dzisiejszych podopiecznych reagowała strachem. Bali się,
że to placówka całodobowa, gdzie będą odizolowani. Prosiłam, by
przyszli i sami się przekonali, że tu nie ma łóżek.
Nie tylko z tej gminy
Na zajęcia odbywające się od poniedziałku do piątku, od
7.30 do 15.30, uczęszcza 35 osób. Dojeżdżają z gminy Włoszakowice i
sąsiednich: Wijewo i Przemęt. Pięciu dojeżdża ze Wschowy, z
sąsiedniego powiatu. Tamtejszy MOPR zabiegał o przyjęcie swych
podopiecznych i za nich płaci.
Podopieczni placówki to osoby z zaburzeniami neurologicznymi,
psychicznymi i z niepełnosprawnością intelektualną. Do dyspozycji
mają sześć pracowni: plastyczno-techniczną, krawiecko-dziewiarską,
informatyczną, muzyczno-teatralną, zachowań społecznych i
gospodarstwa domowego. Oprócz tego salkę rehabilitacyjną, gabinet
lekarsko-pielęgniarski, gabinet psychologa. Personel tworzy 13
osób, w tym: sześciu terapeutów, rehabilitantka, opiekunka,
pielęgniarka, kierowca i dwóch pracowników administracyjnych. Raz w
tygodniu konsultacje prowadzą psycholog i neurolog. Dzięki pracy
specjalistów możliwe jest ustalenie indywidualnej
rehabilitacji.
Także pomoc dla rodzin
W placówce funkcjonuje Rada Rodzin, aby w miarę możliwości
angażować w działalność Domu rodziców lub opiekunów. Podopieczni
mają demokratycznie wybieraną Radę Domu.
– Nieraz słyszałam opinie, że gmina wydała dużo pieniędzy na
stworzenie Domu, a pomagamy tylko 35 osobom – mówi
Żołędziejewska. – A korzyści mają też ich rodzice, opiekunowie,
krewni. Nasi podopieczni utrwalają tu pozytywne nawyki, jak np.
dbałość o higienę. Uczą się prostego gotowania, rozwijają zdolności
manualne. To wszystko odciąża bliskich.
– Prowadzimy terapię tak, aby nasi podopieczni byli przygotowani do
samodzielnego życia przy wsparciu środowiska, a nie stali się
pensjonariuszami Domów Pomocy Społecznej. To byłoby znacznie
kosztowniejsze dla gminy – dodaje kierowniczka.
Planuje stworzyć przy domu Klub Integracji z salką rehabilitacyjną
i klubową, udostępnianą organizacjom pozarządowym działającym w
gminie. Warunki do rozbudowy placówki są, zajmuje ona bowiem około
połowy budynku. Resztę można przerobić, choć trzeba na to zdobyć
pieniądze.
Wspólne przygotowanie
Placówka finansowana jest przez Urząd Wojewódzki w
Poznaniu. I ma sponsora. To fundacja „Jesteśmy – więc pomagamy”,
zarejestrowana 13 lipca 2005 roku, a założona przez synów Wernera
Kenkla i gminę Włoszakowice. Prezesem został wójt Waligóra. Celem
fundacji jest niesienie pomocy osobom z niepełnosprawnością i
chorym, a także znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej i
życiowej. Fundacja współfinansuje terapię zajęciową, zajęcia
rehabilitacyjne i wyjazdy edukacyjno-turystyczne.
Jednym z najważniejszych jej zadań jest wspieranie Środowiskowego
Domu Samopomocy we Włoszakowicach. Od czasu powstania Domu fundacja
dofinansowuje zakup leków i sprzętu medycznego, przygotowuje
świąteczne podarki, dokłada do wycieczek i wyjazdów osób z
niepełnosprawnością. Co roku przeznacza na to 20-40 tys. zł.
– Musimy jednak spełniać jeden warunek – zaznacza
kierowniczka.
– Najpierw podejmujemy działania na rzecz pozyskania środków
poprzez składanie wniosków i projektów konkursowych. Środki własne,
często wymagane przy składaniu projektów, zapewnia nam fundacja. Na
wycieczki i imprezy symbolicznych wpłat dokonują podopieczni. Mogą
się czuć dowartościowani i współodpowiedzialni za podejmowane
działania, a jednocześnie mieć świadomość, że w trudnych chwilach
mogą liczyć na pomocną dłoń fundacji. Jesteśmy – więc
pomagamy.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz