Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Z Hanną Pasterny rozmowa nie tylko o "Tandemie w szkocką kratę"

18.10.2010
Autor: Grzegorz Franki
Źródło: Wiadomosci24.pl

Z Hanną Pasterny, autorką książki "Tandem w szkocką kratę" opisującej prawdziwą historię współpracy i przyjaźni niewidomej Polki i cierpiącej na autyzm Helen, pracownika naukowego Uniwersytetu w Glasgow, rozmawia Grzegorz Franki.

Hanna Pasterny mieszka w Jastrzębiu - Zdroju. Od urodzenia jest osobą całkowicie niewidomą. Z wykształcenia jest romanistką i logopedą. Od wielu lat działa na rzecz osób niepełnosprawnych w polskich i europejskich organizacjach. Współpracuje z Uniwersytetem w Glasgow w zakresie badań jakości życia niewidomych, niedowidzących i głuchoniewidomych Europejczyków. Jest współtwórcą projektów urządzeń ułatwiających życie osobom niepełnosprawnym (micro bus, micro look) nagrodzonych na światowych targach innowacji. Była wolontariuszką w belgijskim programie aktywizacji zawodowej i społecznej arabskich emigrantek, a swoje przeżycia z tym związane opisała w książce "Jak z białą laską zdobywałam Belgię". W roku 2009 została laureatką wyróżnienia Lady D.

W "Tandemie w szkocką kratę" opisuje Pani swoją współpracę i przyjaźń z cierpiącą na jedną z odmian autyzmu, Zespół Aspergera, wykładowczynią Uniwersytetu w Glasgow, panią doktor Helen. To postać prawdziwa?
Tak. Helen to człowiek z krwi i kości. Jest moją współpracowniczką i przyjaciółką. W książce zmieniłam jedynie jej imię, ale całą resztę wymyśliło już życie.

Jak się poznałyście?
Na liście dyskusyjnej Polskiego Związku Niewidomych przeczytałam kiedyś, że do Polski przyjechała pani profesor z Glasgow i przeprowadza badania na temat poruszania się niewidomych, niedowidzących i głuchoniewidomych. Była w Poznaniu, a z wpisu wynikało, że chciałaby jeszcze pojechać do innych polskich miast. W tym czasie pracowałam już jako konsultantka do spraw niepełnosprawnych w rybnickim Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych. Spytałam więc szefa, czy mogę zaprosić do nas panią profesor, a szef się zgodził. Po kilku dniach Helen była już na Śląsku.

Kim okazał się gość ze Szkocji?
Ciepłym, serdecznym człowiekiem. Ale dopiero wtedy dowiedziałam się, że Helen jest osobą głęboko niedowidzącą i cierpi na jedną z odmian autyzmu, Zespół Aspergera. Mój podziw wzbudził nie tylko fakt, że świetnie daje sobie radę w życiu i jest pracownikiem naukowym na tak dobrym uniwersytecie, lecz i to, że zna trzynaście języków.

Zostałyście przyjaciółkami?
I to bardzo szybko. Było nam dane dużo ze sobą przebywać, bo od tej chwili towarzyszyłam jej w dalszej podróży po Polsce. Zostałam asystentką pani profesor. Nasze kontakty są dziś bardzo zażyłe. Spotykamy się i w Polsce, i w Wielkiej Brytanii, piszemy do siebie i często dzwonimy. Łączy nas przyjaźń, choć ciągle też wspólnie realizujemy jakieś projekty badawcze wśród niepełnosprawnych.

Od urodzenia jest Pani osobą niewidzącą. Skończyła Pani romanistykę, a pracuje jako logopeda w przedszkolu oraz konsultant w organizacji pozarządowej. Znajduje Pani jeszcze czas, aby pomagać profesorce z Glasgow?
Moja pomoc polega przede wszystkim na spisywaniu wywiadów, które Helen przeprowadza z osobami niewidomymi i głuchoniewidomymi. Wyszukuję też osoby, które mogą brać udział w tych wywiadach. Czasem opracowuję i redaguję teksty potrzebne do robienia badań. Wiele tych działań odbywa się przez internet, choć zawsze towarzyszę osobiście, gdy Helen spotyka się z niepełnosprawnymi w naszym kraju.

Co skłoniło Panią, aby opisać historię tej współpracy i przyjaźni w książce?
Stwierdziłam, że Helen jest osobą niezwykłą i bardzo oryginalną. Ma nietypowe spojrzenie na świat. Miałyśmy za sobą już kilka różnych, poważnych i śmiesznych przygód. I wtedy zaczęło mi chodzić po głowie, aby to wszystko spisać. Najpierw miał to być tylko dziennik z opisem poszczególnych wydarzeń, ale - jak widać - powstała z tego cała powieść. Uznałam, że warto pokazać relacje dwóch różnych kobiet, wychowanych i żyjących w różnej kulturze. Bo my, mimo łączącej nas pracy i niepełnosprawności, jesteśmy zupełnie inne. To zderzenie mięsożernej, impulsywnej, praktykującej katoliczki ze stonowaną wegetarianką i ortodoksyjną Żydówką.

Ale "Tandem w szkocką kratę" jest nie tylko suchym opisem tego, co połączyło dwie różne kobiety. Niesie przecież pewne przesłanie...
Wspominałam już, że Helen zna trzynaście języków, w tym siedem biegle. Po prostu jest genialna. Ja chcę powiedzieć przede wszystkim rodzicom dzieci z autyzmem, a szczególnie tym chorym na Zespół Aspergera, że zawsze jest nadzieja, że ich dziecko naprawdę wiele rzeczy może osiągnąć, że ciągle warto próbować. Z drugiej strony mam nadzieję, na przekonanie osób pełnosprawnych, że ograniczenia wynikające nawet z tak dotkliwych schorzeń nie są barierą do realizacji przez osoby niepełnosprawne swoich marzeń i pasji. Chciałabym też, aby po moją książkę sięgali nastolatkowie, którzy przeżywają okres buntu i jest im akurat bardzo trudno w życiu, bo jest ona też świadectwem samoakceptacji.

Proszę jeszcze opowiedzieć naszym czytelnikom, jak osoba niewidoma napisała ponad 270 stron tekstu?
Książkę, tak jak wszystkie moje teksty, napisałam po prostu na komputerze. Mam na nim zainstalowany specjalistyczny program udźwiękowiający i to co piszę jest później odczytywane przez syntezator mowy. Dzięki temu mam możliwość i "przeczytania" i poprawiania swojej pracy.

Ta opowieść to już druga Pani książka. Pierwsza nosi tytuł "Jak z białą laską zdobywałam Belgię". Czego można się z niej dowiedzieć?
To zapis przeżyć z kilku miesięcy mojej pracy wśród kobiet, które wyjechały z krajów arabskich i osiedliły się w Belgii. Uczyłam je, jak powinny się aktywizować społecznie i zawodowo żyjąc w Europie.

Będzie kolejna opowieść?
Nie wiem. Zobaczymy, co przyniesie życie. Na razie zapraszam wszystkich do lektury tego, co już udało mi się przelać na papier.

Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas