Coolawa mama
"Jestem gadułą" - określa siebie, sądząc zapewne, że to jej wielka wada. Ale każde jej słowo jest na wagę złota, bo mówi przecież o sprawach, w których inni wciąż wolą milczeć. Mogłaby się poddać, załamać, swoimi problemami obarczyć innych. Woli być samodzielną matką radzącą sobie z problemami bez użalania się nad sobą. Wielu nazwie ją bohaterką, a ona mówi o sobie, ze zdrowym dystansem "coolawa mama".
Justyna Sosnowska z Kościerzyny, bo o niej mowa, jest mamą, żoną, studentką, kobietą z ambicjami. Miała pecha (a może wcale nie…?) bo urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Chce spróbować dać nadzieję wszystkim niepełnosprawnym, którzy nie wierzą, że można żyć normalnie.
Jej rodzice, mimo wielu trudności, potrafili wychować samodzielną, mądrą i zdolną osobę.
- Zastanawiam się, skąd oni, ludzie z zawodowym wykształceniem, bez doświadczenia – byłam ich pierwszym dzieckiem – wiedzieli, że takie wychowanie będzie dla mnie najlepsze? Mając zdrowe dziecko, można popełnić tyle błędów! Pomnik się należy tym moim rodzicom! – niejeden rodzic marzy o takiej laurce wystawionej przez własne dziecko, Justyna tymczasem chwali swoich tak często, że aż bierze zazdrość.
Jak wygląda codzienne życie niepełnosprawnej matki? Coolawa mama, żeby funkcjonować, musi wstawać wcześnie i mieć bardzo poukładany dzień. Tak, żeby pamiętać o ćwiczeniach i o tym, że wszystkie zwykłe czynności zajmują jej więcej czasu niż zdrowym.
"Gotuję, sprzątam, piorę, prasuję i zajmuję się synkiem, który zaczyna biegać, wiec pracuję też nad kondycją, żeby go dogonić. Uwielbiam czytać, ale przyznaję, że na to zostaje mi bardzo mało czasu. Śpiewam Piotrusiowi piosenki, czytam bajki i układam dla niego rymowanki. Staram się też znaleźć czas na codzienne ćwiczenia, bo przyznaję, że przez okres ciąży i karmienia zapuściłam się troszeczkę!"
Ambitna mama jest niezwykle wymagająca wobec siebie. Wydaje się, że wszystko zawsze chce robić jeszcze lepiej. "Mimo, że nie przytyłam dużo w ciąży, to karmienie dało mi się we znaki "wagowe". Ciągle byłam głodna i miałam ochotę na słodycze, a powinnam była być na specjalnej diecie. Później wszystkie siły, czas i środki władowaliśmy razem z mężem w naszego cudownego Piotrusia. O sobie zapomniałam, no i teraz muszę to odpokutować, ale niczego nie żałuję. Od czerwca jest mi trochę łatwiej (fizycznie), bo mój mąż Kamil, ze względu na powikłania powypadkowe, jest na zwolnieniu lekarskim i przebywa w domu, więc może więcej czasu poświęcić synkowi".
Życie niepełnosprawnych pełne jest problemów, o których zdrowy człowiek słyszał głownie ze wzruszających programów telewizyjnych. Justyna ma to na co dzień. Wie też, jak wiele złego robią osoby nastawione roszczeniowo, które wciąż wyciągają rękę po pomoc. I chociaż sama została postawiona w sytuacji, w której musi zwrócić się o wsparcie do obcych ludzi, wie, że co tylko może, osiągnie sama.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- „Matki pingwinów”. Dostaliśmy dużo, ale serialami nie rozwiąże się systemowych problemów
- Warszawa wspiera osoby w kryzysie psychicznym
- Znamy wyniki rekrutacji do programu pilotażowego MEN
- Aktywnie szukaj pracy z Centrum Integracja Warszawa
- Incluvision: Połączmy się! Wirtualne Targi Pracy – wydarzenie wspierające inkluzywność na rynku pracy
Dodaj komentarz