40 metrów na wózku. Niepełnosprawny w Łodzi bez szans
Bartek usiłował przejechać na wózku inwalidzkim 40 metrów. Okazało się to niezwykle trudne
Zapala się zielone. Ruszam przez skrzyżowanie - ciągle zielone. Przejeżdżam ulicę - zielone. Prawie dojeżdżam. Nagle przednie kółka wózka klinują się w wyrwie w asfalcie. Zielone mruga - próbuję się wydostać - zapala się czerwone.
Plan jest prosty - przedostanie się spod galerii na drugą stronę al. Piłsudskiego. Skrzyżowanie Piłsudskiego i Sienkiewicza jest jednym z najbardziej ruchliwych w mieście. Dlatego 30 lat temu miasto zdecydowało, że zamiast tradycyjnej sygnalizacji świetlnej będzie tu przejście podziemne. To miało ułatwić przejście przez ulicę. I ułatwia. Ale tylko tym, którzy akurat nie prowadzą wózka z dzieckiem lub nie jadą na wózku inwalidzkim. W przejściu nie zrobiono podjazdów, więc dla tych osób przejście nie istnieje. A ja właśnie jadę na wózku...
Wariant pierwszy: na lewo
Wyruszam na drugą stronę Piłsudskiego w zgodzie z literą prawa - objazdem. Chodnik prowadzący do pierwszego przejścia dla pieszych, tego przy skrzyżowaniu Orlej i Sienkiewicza, jest lekko pochylony, więc nie przemęczam się. Dojeżdżam do przejścia i staję. Na szczęście nie pada mocno, jakoś wytrzymam.
Zielone, przejeżdżam przejściem na drugą stronę Sienkiewicza i jadę na północ, w stronę al. Piłsudskiego. Teraz jest już trudniej. Chodnik podnosi się, jest w nim więcej dziur. Już wiem, że niektórych nie pokonam przodem. Obracam wózek i przejeżdżam przez nie tyłem. Kilka minut później - trochę zdyszany i z mokrym czołem - jadę wzdłuż Piłsudskiego. Czoło mam mokre, ale nie od deszczu.
Mijam Ibisa i Silver Screen, dojeżdżam do przejścia podziemnego przy Piotrkowskiej. Tu też nie zjadę w dół, więc skręcam w lewo i jadę wzdłuż Piotrkowskiej. Nawierzchnia to istne gruzowisko. Kiedy dojeżdżam do kolejnego przejścia dla pieszych, cały spływam potem. Szybko na drugą stronę, znowu zawracam do Piłsudskiego. Znów pod górę.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz