Lista Mocy 1918-2018. Jan Ciszewski
1930–1982
komentator sportowy
Olimpijskie złoto jeźdźca Jana Kowalczyka w Moskwie, awans Górnika Zabrze do finału Pucharu Zdobywców Pucharów w 1970 r.,zremisowany mecz z Anglią na Wembley w 1973 r.– te i wiele innych wydarzeń sportowych były kojarzone w polskich domach z głosem Jana Ciszewskiego. Ten „Caruso mikrofonu” przeprowadził blisko cztery tysiące (!) relacji.
Legendarny sprawozdawca chciał realizować własną karierę sportową i próbował sił w żużlu. Niestety, zerwanie ścięgna oraz późniejszy wypadek motocyklowy i seria komplikacji po nim sprawiły, że jego prawa noga była krótsza o 12 cm, co położyło się cieniem na motocyklowych treningach. Żużlowcem nie został, ale zainteresowania sportem nie porzucił. Zaczął o nim opowiadać i to tak, że stał się nieodłączną częścią piłkarskiego widowiska.
W 1952 r. zadebiutował w katowickim radiu jako komentator. Prowadził relację z meczu Unia Chorzów – Budowlani Gdańsk. Wkrótce przeniósł się do telewizji i stał się najbardziej rozchwytywanym komentatorem sportowym.
Jako sprawozdawca sportowy był zawsze perfekcyjnie przygotowany. O meczach i piłkarzach wiedział wszystko. Starał się nawet podróżować z zawodnikami. Mieszkał w tych samych hotelach. Praca stanowiła dla niego przyjemność. Dostrzegał także trudy swojego zawodu, o czym wspominał w wywiadach. Jak to bywa w relacjach na żywo – nie obywało się bez wpadek. Nie znał języków obcych, zdarzało mu się źle odczytywać nazwiska zagranicznych rywali Polaków. „Wszystko w rękach konia!” – wykrzyczał przed zwycięskim przejazdem Jana Kowalczyka na olimpiadzie w Moskwie, i tym zdaniem na dobre zapisał się w pamięci kibiców.
Na jego popularność wpłynęły zarówno sukcesy sportowe polskich piłkarzy w tamtych czasach, jak i jego barwna osobowość. Współcześnie byłby celebrytą, a portale internetowe chętnie publikowałyby newsy o jego zamiłowaniu do hazardu – grze w karty i częstych wizytach na służewieckim torze wyścigów konnych, o towarzyskim usposobieniu, trzech żonach i ochoczej degustacji alkoholu.
Cieniem na jego życiorysie położyły się informacje o współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Choć jako często wyjeżdżający popularny komentator rzeczywiście podpisał zobowiązanie do współpracy, to służby nie miały z niego dużego pożytku i zrezygnowały z doniesień „Sprawozdawcy”. Do współpracy z milicją zgłosił się sam, jednak w tej roli również nie był aktywny.
Na mundial w Hiszpanii w 1982 r. pojechał, mając mocno już nadszarpnięte zdrowie. Na miejscu nie czuł się dobrze. Pracował, wspomagając się morfiną. Po powrocie okazało się, że cierpi na marskość wątroby. Konieczny był przeszczep – wówczas niemożliwy do wykonania.
Zmarł 12 listopada 1982 r. Miał 52 lata.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz