Lista Mocy 1918-2018. Jadwiga Stańczakowa
1919–1996
poetka, pisarka, dziennikarka, reporterka
Na życiu Jadwigi Stańczakowej zaważyły wojna i choroba. Retinis pigmentosa – barwnikowe zwyrodnienie siatkówki dało o sobie znać w czasach szkolnych. Potknięcia, kłopoty z czytaniem, gorsze widzenie po zmroku były dokuczliwe, ale jeszcze nie dość poważne, by szukać pomocy.
Mimo problemów ze wzrokiem urodzona w zamożnej żydowskiej rodzinie zdolna uczennica w 1937 r. zdała maturę i rozpoczęła studia w Akademii Nauk Politycznych. Na studiach poznała Zdzisława Stańczaka, przyszłego męża, człowieka, dzięki któremu jako 21-latka odważyła się wbrew woli rodziny i podejmując ogromne ryzyko, wyjść z getta.
Wtedy ostatni raz posłużyła się przedwojennym dowodem osobistym. Niestety, ucieczka od pochodzenia nie była prosta. Jadwiga przez całą okupację korzystała z nowej metryki, czyli podobnie jak jej rodzice – i wszyscy Żydzi po aryjskiej stronie – żyła na fałszywych papierach. Wkrótce po wyjściu z getta, wraz z mężem i z pomocą jego ojca, wyprowadziła stamtąd rodziców. Zarówno Stańczakowie, jak i rodzice Jadwigi, ukrywając swoją tożsamość, musieli często zmieniać mieszkania i opłacać się szmalcownikom.
W 1944 r. wyjechali do Lublina. Tu Jadwiga podjęła pracę w „Głosie Ludu”. Pisywała sprawozdania z procesów katów obozów koncentracyjnych. Wysłuchiwanie poruszających zeznań i godziny w sądach źle wpływały na jej psychikę. Bez żalu porzuciła to zajęcie, gdy Warszawa została wyzwolona. Powrót do domu trwał jednak kilka lat. Droga wiodła przez Wybrzeże, gdzie została dziennikarką „Głosu Wybrzeża”, napisała powieść w odcinkach i została mamą ( jej córką jest Anna Sobolewska, eseistka, krytyk i historyk literatury, a wnuczką – Justyna Sobolewska, recenzentka i krytyczka literacka).
Macierzyństwo było ryzykiem dla coraz węższego pola widzenia. W 1952 r., gdy wróciła do Warszawy, widziała tylko światło. Nie zrezygnowała jednak z kariery zawodowej. Pracując w piśmie „Pochodnia”, wydawanym w alfabecie Braille’a przez Polski Związek Niewidomych, wyjeżdżała, pisywała relacje, przeprowadzała wywiady.
Brajla nauczyła się samodzielnie, potem opanowała sztukę pisania na maszynie brajlowskiej i na zwykłej. W pracy używała magnetofonu. Na taśmach nagrywała późniejsze teksty literackie. Uczyła się poruszania po mieście, codziennego życia, zwłaszcza że małżeństwo nie przetrwało próby czasu.
W 1979 r. zadebiutowała tomikiem „Niewidoma” z 76 wierszami. W 1982 r. napisała zbiór opowiadań „Ślepak” – na podstawie swojego życia. Pisaniem walczyła z depresją. Przez lata przyjaźniła się z poetą Mironem Białoszewskim, którego była sekretarką, opiekunką i powiernicą, a on surowym recenzentem jej twórczości – o czym opowiada film Andrzeja Barańskiego „Parę osób, mały czas” (2005). Wraz z filmem ukazał się „Dziennik we dwoje– z lat 1975–1978”, pisany z Białoszewskim, który w imieniu Jadwigi dopisywał fragmenty tego dziennika!
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz