Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Niepełnosprawność to za mało

13.09.2010
Autor: Paulina Malinowska-Kowalczyk, Fot. Wojtek Szwej

- Nie wystarczy mieć niepełnosprawnego na ekranie, by zrobić dobry film. Nawet jeśli gra osoba niepełnosprawna, musi być dobrym aktorem – mówi Philippe Lornac, były dyrektor programowy francuskiego kanału Canal + i France 5, obecnie producent filmowy. Na zakończonym właśnie Europejskim Festiwalu Filmowym Integracja Ty i Ja w Koszalinie rozmawiała z nim Paulina Malinowska-Kowalczyk.

PM: Produkuje pan filmy, w których poruszane są problemy osób z niepełnosprawnością?
PL: Jeszcze nie, choć współpracuję obecnie z firmą producencką, która zrealizowała film Jean-Paula Lilenfelda „Jak po maśle” (zdobywca ubiegłorocznego Grand Prix – przyp. autorki).

PM: Dlaczego zatem przyjeżdża pan do Koszalina?
PL: Uważam, że to bardzo interesujący festiwal, chyba jedyny związany z tą tematyką. Pomyślałem: „kino i niepełnosprawność” – to musi być coś ciekawego. Zdziwiłem się, że coś takiego istnieje. Zaskoczyło mnie, jaka liczba filmów powstaje na ten temat. Przyjeżdżają tu filmy z całego świata, fabuły, dokumenty, animacje. Nie sądziłem, że jest ich aż tak wiele.

PM: Nie uważa pan, że tworzenie festiwalu stricte związanego z niepełnosprawnością to tworzenie kolejnego getta?
PL: Myślę, że nie. Tutaj twórcy mogą wyrazić, co myślą na ten temat, i dzielą się swoimi doświadczeniami. Dzięki temu nasze rozumienie tych kwestii może ewoluować.

PM: Czy ludzie zatem postrzegą niepełnosprawność inaczej niż kilka, kilkanaście lat temu?
PL: Jestem pewien, że filmy mogą zmieniać ludzką mentalność. Dotyczy to zarówno fabuł, jak i dokumentów.

PM: Film „Yo, también” Álvaro Pastora i Antonio Naharro w nowatorski sposób pokazuje temat miłości osoby z niepełnosprawnością. Czy to droga, którą twórcy filmowi powinni podążać?
PL: Zdecydowanie, zwłaszcza, że w filmie, który był czystą fikcją, człowiek niepełnosprawny wcielił się w rolę niepełnosprawnego bohatera. Stało się inaczej niż zawsze, gdy „niby normalny” aktor gra niepełnosprawnego, zaś ten niepełnosprawny nie gra siebie. Bohater był w tym filmie pokazany jako „zwykły człowiek” mimo swej inności. Przeżywał miłość, a jego codzienne życie było zupełnie normalne. To o wiele ciekawsze od dokumentu, który by tłumaczył problemy osób z zespołem Downa. Dobrze zrobiona fabuła ma większą siłę, by zmienić ludzką mentalność, niż dokument, pod warunkiem, że scenariusz jest dobrze napisany, a rola dobrze zagrana. Jeśli te warunki są spełnione, tak jak w „Yo, también”, powstaje oryginalny, niezwykły obraz.

PM: Myśli pan, że osoby zdrowe odbierają filmy inaczej niż osoby z niepełnosprawnością?
PL: Najważniejsza jest jakość filmu. Nie wystarczy mieć niepełnosprawnego na ekranie, by zrobić dobry film. Nawet jeśli gra osoba niepełnosprawna, musi być dobrym aktorem. Dla niepełnosprawnych to sygnał, że mimo ograniczeń można być aktorem i grać w filmach.

PM: Czy sposób postrzegania niepełnosprawnych we Francji zmienił się w ostatnich latach?
PL: Nie jest idealnie, są problemy, ale wyraźna zmiana faktycznie jest zauważalna.

PM: Dostrzega pan różnicę między Polską i Francją?
PL: Dziś na konferencji ktoś to dobrze określił: gdy pojechał do Francji, to oddychał pełną piersią, bo ludzie nie patrzyli na niego inaczej niż na zdrowych. Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Nie jest idealnie, ale nie postrzegamy niepełnosprawnych jak dziwaków.

Zdjęcie Philippe Lornaca

PM: Czy to może zasługa Mimie Mathy - jednej z głównych bohaterek pokazywanej od lat na francuskich ekranach telenoweli „Josephine, anioł stróż”? Mimie Mathy jest chora na achondroplazję, odmianę karłowatości. Dlaczego stała się tak popularna?
PL:  Faktycznie, to fenomen, bo serial, w którym gra od blisko dziesięciu lat, nie jest zbyt dobry i pokazuje niepełnosprawność w dosyć karykaturalny sposób. Niemniej jest to ktoś, kto jest w stanie zebrać siedem, osiem milionów ludzi przed telewizorami mimo swojej inności. Jestem pewien, że to dzięki niej zmienia się u nas postrzeganie niepełnosprawnych, a jej osoba na ekranie zmusza ludzi do myślenia. Często wzbudza kontrowersje, jednak - czy ktoś ją lubi, czy nie - jest jedną z najbardziej znanych ludzi we Francji.

PM: W jaki sposób twórcy kina powinni pokazywać osoby niepełnosprawne, by przestały być postrzegane jako herosi bądź ofiary, nad którymi trzeba się litować?
PL: Twórcy muszą się ośmielić opowiadać nowe historie, pokazywać te sfery życia, które nie zostały jeszcze odkryte i pokazane na ekranie. Artyści wciąż się tego boją. Wciąż za dużo jest tematów tabu i autocenzury.

PM: Czy kwestia niepełnosprawności seksualnej we Francji to temat oswojony?
PL: Raczej nie, w filmach się specjalnie o tym nie mówi. Jest bardzo dużo dokumentów na ten temat, brakuje natomiast dobrych fabuł.

PM: Wzorcowy film mówiący o sprawach ludzi z niepełnosprawnością?
PL: „Motyl i skafander” Juliana Schnabela. Duże wrażenie wywarł na mnie też „Człowiek słoń” Davida Lyncha, wielkie dzieło filmowe. Nie jest ciekawy dlatego, że mówi o niepełnosprawności, tylko dlatego, że jest wspaniałym filmem.

PM: Francja to pierwszy kraj, w którym powstało Stowarzyszenie Przyjaciół Koszalińskiego Festiwalu CINTEG. 
PL: Jestem szczęśliwy, że to łącze między naszymi krajami zostało stworzone i będziemy tę współpracę rozwijać. Chcemy przyciągnąć do tego festiwalu francuskie talenty i ludzi związanych z tym środowiskiem. Dzięki temu będziemy mogli dzielić się nawzajem naszymi  doświadczeniami.

PM: Czy w Paryżu będzie można obejrzeć przegląd zwycięskich filmów tegorocznej edycji koszalińskiego festiwalu?
PL: Mam nadzieję. Właśnie nad tym pracujemy.

PM: Dziękuję za rozmowę.
 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas