Między śmiercią a sierocińcem. Los dzieci z niepełnosprawnością w Kenii
Z jednej strony ryzyko utraty życia w rodzinie, z drugiej – gehenna w sierocińcach. Dzieci z niepełnosprawnością w Kenii są w sytuacji niemal bez wyjścia – podaje brytyjski The Guardian.
Brudna, pokryta kurzem droga na przedmieściach Nairobi, 3-milionowej stolicy Kenii, prowadzi do starego budynku. To sierociniec, w którym spora grupa dzieci z niepełnosprawnością otrzymuje właśnie codzienną porcję ryżu i fasolki. W pomieszczeniu jest duszno, wszędzie czuć przygnębiający zapach uryny. Jeden z chłopców, chociaż ma spokojny, nieco przygaszony wyraz twarzy – wyraźnie cierpi, gdy członek personelu podaje mu łyżką posiłek i, nie wiadomo dlaczego, wymierza policzek.
Stygmatyzacja
Według raportu DRI, organizacji broniącej praw dzieci z niepełnosprawnością ruchową i intelektualną, ogromne zaniedbania są powszechne w sierocińcach na terenie całego kraju. Maluchy – można mówić o tysiącach – trafiają do takich miejsc z konieczności. W swoich społecznościach narażone są bowiem na dyskryminację, a nawet ryzyko utraty życia.
- Takie dzieci są [w kenijskim społeczeństwie Kenii – przyp. red.] stygmatyzowane – mówi Anne Njeri, założycielka centrum pomocy Compassionate Hands.
Organizacja ta otrzymuje dotacje od osób i instytucji z wielu państw.
- Szansa na przetrwanie i uzyskanie dostępu do publicznych środków jest [dla nich] naprawdę niewielka. W taki sposób większość tych dzieci trafia do naszych ośrodków – podkreśla Anne Njeri. – Dajemy szansę tym, którzy mają niewielkie możliwości. Oferujemy nie tylko dach nad głową, ale również edukację, wyżywienie i terapię. Nie wszyscy uważają, że robimy coś dobrego. Ale jeśli istniałoby „zagrożenie życia”, lokalne władze poinformowałyby nas o tym – dodaje.
Sytuacja jest jednak dramatyczna.
Przywiązany do pala
Obok rozpadającego się budynku w północnej części Nairobi mężczyzna po dwudziestce siedzi na wózku inwalidzkim, przywiązanym do pala. Nosi pieluchę i, ponieważ nie ma innych zajęć, bawi się kamykami zebranymi na podwórku. Spędzi tu pewnie cały dzień – a w ośrodku prawdopodobnie całe życie.
- Żadne dziecko nie spędza czasu przywiązane do pala. Maluchy udają się najpierw na posiłek, potem na zmianę pieluchy – tłumaczy jednak dziennikarzowi dziennika The Guardian pracownica organizacji, do której należy sierociniec.
Jak wyjaśnia kobieta, młody Kenijczyk został znaleziony na ulicy i jest osobą z niepełnosprawnością intelektualną. Często bije głową w mur i próbuje gryźć dzieci, dlatego został unieruchomiony. Gdy dziennikarz odwiedził sierociniec, mężczyzna jednak milczał i nie ruszał się.
Dzieciobójstwo
- W środku przebywają dzieci z porażeniem mózgowym i autyzmem. Ciasne pomieszczenie zamknięte jest przez 11 godzin na dobę – mówi członek personelu, a jego słowa potwierdza raport DRI.
Władze sierocińca bronią się twierdząc, że dzieci przebywają tam bez przymusu i tylko w godzinach nocnych. Badania dowodzą jednak, że w miejscach takich jak to występuje przemoc, nierzadko tortury, młode osoby mogą stać się przedmiotem handlu żywym towarem. Po wieloletnim pobycie w takich miejscach zaobserwowano ciężkie urazy psychiczne i zahamowanie rozwoju „podopiecznych”.
Inne studium ujawnia kulturę stygmatyzacji i dyskryminacji osób z niepełnosprawnością w Kenii, stanowiących 10 proc. społeczeństwa. Obejmuje ona różne grupy społeczne i ekonomiczne, a w skrajnych przypadkach – może doprowadzić do dzieciobójstwa.
Prawie 40 proc. kobiet z Nairobi, według DRI, było pod presją – wywieraną przez lokalną społeczność, a nawet krewnych – zabicia swojego dziecka z niepełnosprawnością. Odsetek ten wzrasta do 54 proc., jeśli weźmiemy pod uwagę Kenijki z obszarów wiejskich. Co jest przyczyną takiego nastawienia?
„Nad twoją córką wisi klątwa”
- Osoby niepełnosprawne nie mają żadnego potencjału, tak myślą niektórzy w Kenii – mówi Priscila Rodríguez z DRI.
Dużą rolę odgrywają również wierzenia Kenijczyków.
- Gdziekolwiek pójdę, ludzie mówią mi: „nad twoją córką wisi klątwa”. Niektórzy sądzą, że próbowałam dokonać aborcji albo zaszłam w ciążę z o wiele starszym mężczyzną i dlatego mam takie dziecko – mówi Josephine, matka 14-latki z porażeniem mózgowym.
Rodziny takie doświadczają społecznego ostracyzmu. Często nie mają innego wyjścia i oddają swoje pociechy do sierocińców.
Światełko nadziei
W krajach Czarnego Lądu osoba z niepełnosprawnością nie zawsze postrzegana jest negatywnie. W zależności od regionu i rodzaju niepełnosprawności, chore dzieci mogą być darem lub karą boską za złe uczynki matki w ciąży.
Padaczka, przykładowo, może być rozumiana we wschodniej Afryce jako opętanie przez demona lub część bożego planu. Według badania CBM, 70 proc. ludności Nigerii (a jest to przecież 190-milionowe państwo!) wierzy, że niepełnosprawność intelektualna jest spowodowana przez złe duchy. Jednocześnie 60 proc. Nigeryjczyków uważa, że osoby z tą niepełnosprawnością nie powinny być leczone medycznie, lecz przez pastorów.
Zapaliło się jednak światełko nadziei, przynajmniej w Kenii. Rząd zobowiązał się wprowadzić program kształcenia integracyjnego. Rok temu wstrzymał też otwieranie nowych sierocińców. Istniejące ośrodki wciąż jednak przyjmują dzieci.
- Wyobrażam sobie społeczeństwo, które nie oddaje cierpiących do domów dziecka, bo sami mogą się o siebie zatroszczyć – podsumowuje aktywista Otieno Mjoki. – Będziemy walczyć o taki świat.
Komentarze
-
Kenia - Polska dwa bratanki
12.01.2019, 12:00W Polsce społeczeństwo jest również mocno zdystansowane w stosunku do osób z dużą niesprawnością. To też jest ostracyzm. Natomiast przemoc fizyczna w polskich ośrodkach też się zdarza, a przemoc psychiczna jest na porządku dziennym. Mamy dużo wspólnego z Kenią. Polska do dziki kraj.odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz