Problemy ze sprowadzeniem wózka z zagranicy
Jestem osobą pełnosprawną. Mam niepełnosprawnego kolegę, który przebywa w Ośrodku Pomocy
Społecznej, jest tetraplegikiem, całymi dniami leży w łóżku, z resztą sami wiecie jak to jest ...
W wakacje byłem w Hiszpanii i poznałem osobę z praktycznie takim samym stopniem niepełnosprawności,
jednak ten chłopak funkcjonuje normalnie w społeczeństwie dzięki wózkowi elektrycznemu. Opowiadałem
mu o moim przyjacielu z Polski i o jego sytuacji. Zaproponował mi, że sprezentuje nam
taki wózek, bo posiada zapasowy. Byłem wniebowzięty - przyjaciel z Polski też, szybko poszukaliśmy
sponsorów na transport wózka do Polski. Uzbieraliśmy pieniądze, dowiadywałem się wszędzie gdzie
mogłem o sposobach transportu, cle, podatku VAT itd. W każdym urzędzie celnym mnożono problemy.
W agencjach celnych doradzano mi żebym w Niemczech odebrał ten wózek i przemycił przez granice. Ja
chciałem wszystko legalnie załatwić i w miarę bez problemów. Cło na wózek elektryczny wynosi 0%,
VAT jeśli wózek jest sprowadzany na Fundację nie prowadzącą działalności gospodarczej też 0%.
Znaliśmy z Januszem Fundację, której szefowie bardzo chętnie nam pomogli i w pełni zaufali w
załatwianiu spraw celnych przeze mnie. Jesteśmy im bardzo wdzięczni. Znalazłem firmę kurierską,
która się zobowiązała w miarę przystępnej cenie nam ten wózek sprowadzić. Nie będę się już dalej
wdawał w szczegóły całego transportu, bo to byłby temat na następną historię.
Najważniejsze jest to, że ten wózek miesiąc temu trafił do Polski sprowadzony przez tę firmę
kurierską. Odprawa celna odbywała się następnego dnia. I tu zaczęły się wielkie problemy. Celnik
nie chciał zwolnić 10-letniego wózka z napędem elektrycznym z podatku VAT, ponieważ dopatrzył
się w statucie Fundacji (napisanym ok. 10 lat temu) że nie wyklucza ona działalności
gospodarczej w przyszłości. Również wśród dokumentów był dokument z Urzędu Skarbowego, ze takiej
działalności Fundacja obecnie nie prowadzi i nie jest płatnikiem podatku VAT. Celnik się uparł i
powiedział ze nie zwolni "i nie ma dyskusji". Sprawa trafiła do jakiegoś nadrzędnego
Urzędu Celnego, w którym przez miesiąc urzędnicy nie byli w stanie podjąć decyzji
(podobno z nawału pracy) czy zwolnić wózek z VAT'u czy nie, chodzi o sumę rzędu 250 zł. I
wszystko trwało ponad miesiąc, a przyjaciel wciąż czekał na wózek… Ja wykonałem
dziesiątki telefonów do agencji celnej z pytaniem czy coś już wiadomo czy nie. Nikt nic nie
wiedział, byłem wciąż odsyłany...
Nie umiem w tej chwili podsumować całej sprawy, zresztą jakbym chciał, byłby to tylko wybuch moich emocji na temat naszego urzędniczego państwa, w którym za łapówki przemyca się ciężarówki alkoholu i papierosów, a nie można sprowadzić używanego wózka elektrycznego dla osoby niepełnosprawnej, której choć trochę można by było rozjaśnić życie w Domu Opieki. Nie żal mi wcale celników, którzy teraz krzyczą, że ich się przenosi na wschodnia granicę, nic mnie ich los nie obchodzi.... Wcale mi ich nie żal. Modliłem się tylko o to, żeby wózek jak najszybciej znalazł się u mego przyjaciela.
Po dlugim czasie oczekiwania udało mi się w koncu odebrać wózek, ale niestety z nałożonym podatkiem VAT 200 zł. Trudno. Chciałbym jedynie Wam pokazać, że nie tylko osobom niepełnosprawnym jest trudno poruszać się po urzędniczym świecie w naszym państwie, w którym Rok Niepełnosprawnych nie jest nawet przestrzegany w odpowiedni sposób. Najważniejsze, że wózek już jest "bezpieczny" - poza zasięgiem urzędników. Mój przyjaciel bardzo się cieszy i niedługo będziemy trenować jazdy. PozdrawiamKomentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz