Może kiedyś dyplomy będą ważniejsze od orzeczenia...
Szanowni Państwo,
Piszę do Państwa z uprzejmą prośbą o pomoc. Od urodzenia choruję na nadkrzepliwość krwi (trombofilia wrodzona i nabyta), a w 2009 r. został mi orzeczony stopień niepełnosprawności (umiarkowany na stałe).
Pierwszym poważnym objawem choroby był wylew podpajęczynówkowy w
1999 r. Uczęszczałam wtedy do klasy maturalnej, ale udało mi się na
czas matury wrócić do szkoły
i szczęśliwie ją skończyć. Równocześnie z wylewem nastąpił paraliż
lewej strony ciała oraz długo utrzymująca się wysoka gorączka, co w
efekcie kilkutygodniowego leżenia poskutkowało zakrzepem w prawej
nodze.
Po ukończeniu technikum przyjechałam do Warszawy, gdzie chciałam studiować i pracować w zawodzie, ale niestety po kilku miesiącach znów pojawiło się podejrzenie zakrzepu w tej samej nodze. Równocześnie stan mojego zdrowia się pogorszył, przerwałam studia i wróciłam do rodziny. Cały czas walczyłam z ogromnym bólem głowy. Lekarze uważali, że to skutek wylewu – nikt nie podejrzewał choroby krwi, ponieważ wyniki jej badań zawsze były dobre.
W 2003 r. podczas kontrolnego rezonansu okazało się, że mam bardzo złe wyniki krwi i nie mogę być poddana badaniu, aż po konsultacji z hematologiem. Po wizytach u różnych specjalistów zostałam skierowana na badania do Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie, gdzie ostatecznie zostały u mnie zdiagnozowane obie trombofilie. Poddałam się bezterminowemu leczeniu przeciwkrzepliwemu i po kilku miesiącach stan mojego zdrowia i samopoczucie zaczęły się stabilizować.
Rozpoczęłam studia bankowe, które w 2006 r. zakończyłam z oceną bardzo dobrą. Wróciłam również do Warszawy, aby być pod stałą opieką instytutu. Obroniłam tytuł magistra i właśnie kończę studia podyplomowe na UW. Dlaczego do Państwa piszę?
Osiągnęłam wszystko, cały czas pracując. Dużo wysiłku kosztowało
mnie łączenie studiów zaocznych z pracą i dbaniem o zdrowie. Nie
pochodzę z bogatej rodziny,
mam dwójkę młodszego rodzeństwa, a pracował tylko tata. Ale nigdy
nie narzekałam, mimo że z wielu rzeczy musiałam zrezygnować. Nawet
po uzyskaniu orzeczenia o niepełnosprawności nie zaczęłam korzystać
ze wsparcia finansowego. Uważałam, że inni bardziej tego
potrzebują, a ja sobie poradzę. Nie jestem na rencie, nie pobieram
zasiłków (jedynie zasiłek pielęgnacyjny 153 zł). Pierwszą formą
pomocy z zewnątrz dla mnie było sfinansowanie w ubiegłym roku tych
studiów podyplomowych ze środków PFRON.
Od 2007 r. pracowałam w instytucji finansowej i nie narzekałam. Bywało ciężko, ale wszędzie tak czasem bywa. W tym roku zmienił się system pracy departamentu na całodobowy.
W wyniku pewnej nieprzyjemnej dla mnie sytuacji (związanej z pracą w nocy) okazałam pracodawcy orzeczenie o niepełnosprawności, myśląc, że to dobre rozwiązanie tego problemu. Ale okazało się inaczej. Pracodawca stwierdził, że nie mogąc pracować w nocy, przestałam spełniać jego wymagania i rozwiązał ze mną umowę o pracę.
Było to dla mnie ciężkie doświadczenie, dalej jest. Musiałam szybko zdecydować, co robić. Wniosłam sprawę do sądu pracy, gdyż nie mogłam się zgodzić na takie traktowanie. Nie zrobiłam nic złego.
Cała ta sytuacja wpłynęła znów na moje zdrowie. Trochę ten stres odchorowałam, ale już czuję się lepiej. Niestety nie mogę tego powiedzieć o pracy. Byłam na kilku rozmowach, ale na razie bez efektu. Z powodów finansowych przeniosłam się do mieszkania kuzynki, spłacam kredyt na samochód (chodzenie czasem sprawia mi kłopot), życie też kosztuje. Teraz jedynym moim dochodem jest zasiłek dla bezrobotnych. Wcześniejsze wszystkie swoje pieniądze inwestowałam w swoją edukację.
Mam teraz trochę smutne przemyślenia na jej temat, ale staram się wierzyć, że kiedyś dyplomy będą ważniejsze od orzeczenia o niepełnosprawności.
Z poważaniem
...
imię i nazwisko autorki listu do wiadomości redakcji
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz