Dają radę
W Polsce w 2826 radach gmin, miast, powiatów, dzielnic i
w sejmikach zasiada 46 790 radnych. Wśród nich są osoby z
niepełnosprawnością, która wcale im w publicznej działalności nie
przeszkadza. Można odnieść wrażenie, że czasem pomaga.
Nikt nie mógł przewidzieć, że na drugiej sesji Rady Miasta Skoczowa
Romuald Cieślar dozna drugiego udaru. Pierwszy miał siedem lat
wcześniej, w 1991 r. Od tego czasu nie był całkiem sprawny, ale nie
przeszkadzało to mieszkańcom niewielkiego miasteczka leżącego koło
Cieszyna wybrać go na radnego. Długo jednak nie nacieszył się
pełnioną funkcją. – Była to sesja, na której miał być wybrany
burmistrz i zarząd miejski – wspomina.
– Na sali dużo osób, było duszno. Panowała nerwowa atmosfera,
emocje. To wszystko prawdopodobnie przyczyniło się do mojego
udaru.
Niestety, drugi udar spowodował całkowity paraliż. Po rocznej
rehabilitacji Romuald Cieślar był w stanie siedzieć na wózku i w
niewielkim stopniu poruszać prawą ręką. W zasadzie tak jest do
dziś. Mówi z trudem i może funkcjonować tylko dzięki całodobowej
pomocy. Do sali obrad wrócił po niecałym roku, początkowo jako
bierny obserwator, ale wyborcy docenili wysiłek. W 2002 r. ponownie
wybrali go na radnego. Odwdzięczył się pracowitością. Przez kolejne
lata nie opuścił żadnej sesji, brał udział w pracach dwóch komisji.
W 2006 r. został radnym po raz trzeci.
Minikampania
Trzecią kadencję radnym jest też Michał Tomczak. Obecnie
przewodniczy komisji polityki społecznej i zdrowia Rady Miasta
Poznania, a także Krajowej Radzie Konsultacyjnej ds. Osób
Niepełnosprawnych. Przyznaje, że radnym w 1998 r. został trochę
przez przypadek. Od początku lat 90. zajmuje się rehabilitacją osób
z niepełnosprawnością, od 1997 r. zawodowo. Tworzył poradnię
lekarską i rehabilitacyjną, biuro pośrednictwa pracy, udzielał
porad jako prawnik. Zawsze był niezwykle aktywny. Nie zmienił tego
nawet wypadek, który przeżył jako szesnastolatek.
– Chciałem wykoleić pociąg – żartuje po latach.
W Radomiu wysiadł na chwilę z pociągu, chciał wskoczyć z powrotem.
Nie udało się. Stracił nogę i rękę. Wypadek skierował go w stronę
wspierania osób z niepełnosprawnością. Bycie radnym to kolejny etap
aktywności. Namówiono go w pracy, by startował – trzy miesiące
przed wyborami.
– Ja, osoba niepełnosprawna, bez ręki i nogi, chodziłem po domach –
wspomina swą minikampanię. – Udało mi się też znaleźć 10
wspaniałych, młodych ludzi, którzy w pięciu 2-osobowych zespołach
chodzili po domach i prezentowali moją kandydaturę, tłumacząc, że
są niejako w zastępstwie.
Roznosili skserowane czarno-białe ulotki. Z 10. miejsca na liście
AWS Michał Tomczak zrobił 3. wynik w okręgu. Do swej kandydatury
udało mu się przekonać nawet osoby o innych poglądach, które
zapewniał, że będzie reprezentował interesy środowiska ludzi z
niepełnosprawnością. Tomczak uważa, że niepełnosprawność wyróżniała
go spośród kandydatów.
Jak on to widzi?
Ryszard Dobrychłop z Lubuskiego także nie miał problemów z
przekonaniem wyborców. Znano go ze spółdzielni mieszkaniowej, w
której władzach zasiadał, ponadto z działań społecznych i ze
Spółdzielni Niewidomych „Nadodrze”, która w Bytomiu Odrzańskim
działa już pół wieku. Właśnie związkowcy „Nadodrza” namówili go do
kandydowania. Znali go doskonale, pracował z nimi od 1976 r., do
dziś jest kierownikiem w sekcji rehabilitacyjno-socjalnej. Chcieli,
by reprezentował we władzach miasta osoby niewidome, których
spółdzielnia przez lata przyciągała do Bytomia. Ryszard Dobrychłop
zgodził się, choć miał trochę obaw, czy sobie poradzi.
– Jak ktoś nie ma ręki albo nogi, to łatwiej mu się odnaleźć w
innym środowisku. Niewidomemu trochę trudniej – tłumaczy.
Ryszard Dobrychłop nie jest całkowicie pozbawiony wzroku. Widzi
tylko kontury, twarzy nie rozpoznaje. W czytaniu i pisaniu pomaga
mu komputer. Dokumenty potrzebne na posiedzenia rady miasta lub
komisji społecznej, której jest przewodniczącym, dostaje do domu,
by z pomocą żony lub dzięki komputerowi móc się z nimi zapoznać. W
urzędzie miasta nigdy nie traktowano go inaczej z powodu
niepełnosprawności. Nie miał też takich problemów w samej radzie,
której członkowie dość szybko go zaakceptowali. Dopiero później
dowiedział się, że na początku dziwnie na niego patrzyli, gdy mówił
np. „widzę, że na ulicy X chodnik jest popsuty”. Zastanawiali się,
jak może to zobaczyć.
– Dopiero za którymś razem ktoś zapytał: „Jak możesz mówić, że
widzisz, jak ty nie widzisz?” – śmieje się Ryszard Dobrychłop. – Ja
mówię: „Chłopie, jak tego dotknę, to znaczy, że to widzę, mam to
już w wyobraźni”.
Kto wypełnia mandat?
Większe kłopoty w radzie miał Romuald Cieślar. Zdarzało
się, niestety, że radni lub burmistrzowie wykorzystywali jego
niepełnosprawność przeciw niemu. Niektórzy mieli za złe, że żona
przemawia w jego imieniu na sesjach, bo to nie ona ma mandat.
Zarzucali też Cieślarowi, że to ona pisze do urzędu wnioski,
interpelacje, skargi. Musiał przekonywać, że on wypełnia mandat
radnego, a żona go wspiera. Romuald Cieślar podkreśla zresztą, że
tylko dzięki żonie i najbliższym jest w stanie nie tylko działać w
samorządzie, ale w ogóle funkcjonować.
Na początku podczas sesji opiekun był przy nim stale obecny. Teraz
wystarczy, że go przywiezie i odwiezie, i że jest pod telefonem. W
2005 r. Cieślar dostał komputer. Na posiedzeniach rady pisał, co
chce powiedzieć, a przewodniczący odczytywał jego słowa. Obecnie
komputer nie jest już potrzebny, mimo że radny wciąż ma problemy z
mówieniem.
– Nadal swoje wystąpienia przygotowuję w formie pisemnej, rzadko
zabieram głos na sesjach, ale na komisjach – bardzo często –
przyznaje. – Moje wystąpienia tam są możliwe, bo to zebrania
kameralne, w gronie kilku osób.
Kontakt z wyborcami umożliwia mu internet.
Głową w mur
Michał Tomczak nikogo nie musiał przekonywać, że jako
osoba z niepełnosprawnością poradzi sobie w Radzie Poznania. Na
początku jednak zmagać się musiał z niezrozumieniem.
– Okazało się, że mimo iż w AWS czynnik społeczny powinien odgrywać
istotną rolę, to niestety, problematyka związana z osobami
niepełnosprawnymi, delikatnie mówiąc, nie była rozumiana –
wspomina. – Walnąłem więc pięścią w stół i zrezygnowałem z
członkostwa w klubie AWS, bo członkiem AWS nigdy nie byłem.
Radni z klubu AWS nie potrafili np. zrozumieć, że osoba poruszająca
się na wózku, mimo że ma samochód, nie jest tak bogata, by mogła w
centrum miasta opłacać parking jak inni kierowcy. Choć radnemu
Tomczakowi udało się przeforsować możliwość parkowania na
preferencyjnych warunkach, to w tej kadencji pozostało mu głównie
walenie głową w mur. A on chciał zmieniać świat.
Niedługo po odejściu z klubu AWS radny Tomczak przystąpił do
powstającej Platformy Obywatelskiej, w której ze zrozumieniem
problemów osób z niepełnosprawnością nie ma problemu. W wyborach w
2002 r. wystawili go w okręgu na 1. miejscu. W 2006 r. zdobył ponad
4,4 tys. głosów. Wyborcy doceniają go, mimo że jest jednym z
radnych, najrzadziej zabierających głos.
– Najważniejsze, żeby radny zajmował się rzeczami, na których się
zna – tłumaczy. – Ja nie jestem np. członkiem komisji kultury i
nauki. Wypowiadam się, zajmuję stanowisko i działam tylko w
kwestiach, na których się znam.
Podkreśla, że nie wszyscy radni „tak mają”. A gdy na sali obrad
jest kamera, to nagle wszyscy się znają na wszystkim. Bycie
skutecznym radnym nie polega jednak na kłótni i krzykliwości:
– Ja wolę rozmawiać, zrozumieć argumenty drugiej strony i dopiero
wyrazić ewentualne niezadowolenie, albo negocjować zmianę
stanowiska. Tego się przez paręnaście lat nauczyłem.
Dobry radny powinien być „przejrzysty” i niezależny finansowo.
Pieniądze to duża pokusa – w takim mieście jak Poznań radni
otrzymują po około 2,5 tys. zł diety. Dla Michała Tomczaka te
pieniądze nie są najważniejsze. Prowadzi firmę, dużo pracuje i jest
jednym z zamożniejszych poznańskich radnych. Nie łączy jednak
mandatu z działalnością zarobkową.
– Zajmuję się doradztwem organizacyjno-prawnym – tłumaczy. – Nie ma
to nic wspólnego z ewentualnym pozyskiwaniem środków z samorządu.
Reprezentuję firmy przed sądem gospodarczym, to zupełnie odrębna
rzecz.
Jeśli ktoś z miasta lub wyborca poprosi go o pomoc w tego typu
kwestii, pomoże, ale bezpłatnie i w podstawowym zakresie, np.
doradzi, co zrobić w konkretnej sytuacji. Nazywa siebie politykiem
społecznym. Dobrze wie, kogo i w jaki sposób reprezentuje.
Podkreśla też, że działając na rzecz środowiska osób z
niepełnosprawnością, pomaga także sobie.
– Osoby niepełnosprawne to moje, że tak powiem, zaplecze
polityczne, mój elektorat – mówi. – Wszyscy związani z polityką
społeczną to moja grupa poparcia. Chcę być ich dobrym
reprezentantem i mam nadzieję, że jestem.
Bez ogródek
Nieco inaczej traktuje swój mandat Romuald Cieślar ze
Skoczowa.
– Nie wyróżniam się jako radny w działalności na rzecz osób
niepełnosprawnych – przyznaje – ale przy każdej okazji o nich
pamiętam. Protestowałem, kiedy poprzedni burmistrz zlikwidował
stanowisko pełnomocnika ds. osób niepełnosprawnych. Postulowałem
przystosowanie powstającego budynku komunalnego do potrzeb osób z
niepełnosprawnością ruchową, przynajmniej na poziomie parteru.
Teraz wnioskuję o utworzenie kilku mieszkań chronionych dla osób
niepełnosprawnych i obłożnie chorych.
Radny Cieślar nie wykorzystuje swojej niepełnosprawności, nie
pozwala sobie z jej powodu na więcej. Znany jest z tego, że bez
ogródek potrafi wyrazić swoje zdanie. Wie jednak, że potrzeby
mieszkańców musi godzić z możliwościami finansowymi gminy. Zna
realia. Od 1978 r. pracował w Urzędzie Miasta, w latach 1983-1989
był nawet jego naczelnikiem. Nie uważa, że niepełnosprawność, nawet
tak znaczna jak jego, jest przeszkodą w działalności samorządowej i
wpływaniu na lokalną rzeczywistość:
– Jeżeli tylko jest wola osoby niepełnosprawnej, wsparcie ze strony
najbliższych i poparcie społeczne, to możliwości działania są
bardzo duże. Osoby niepełnosprawne dysponują czasem, są
zahartowane, ich umiejętności powinny być wykorzystane.
Ręka na pulsie
Radny Ryszard Dobrychłop także zachęca do kandydowania do
samorządu.
– Osoba niepełnosprawna jest takim obywatelem jak inni – podkreśla.
– Powinniśmy się angażować w życie swojej miejscowości. On jest
traktowany przez burmistrza Bytomia Odrzańskiego jak rzecznik
niewidomych mieszkańców. Opiniuje miejskie inwestycje, by nie
stwarzały problemów ludziom z dysfunkcją wzroku. Trzyma rękę na
pulsie.
– Żeby wszystkie słupy, słupki, kosze były dobrze ustawione –
tłumaczy. – Bo to się wydaje takie proste albo nieistotne, a dla
człowieka niewidomego jest bardzo ważne.
W Bytomiu Odrzańskim wiedzą, że remont trzeba zrobić tak, aby nic
nie poprawiać. Niewielkie miasteczko nie jest bogate. Z rocznego
budżetu, czyli ok. 13 mln zł, niemal połowa idzie na szkoły i
przedszkola. Miasto nie jest w stanie zapewnić wszystkim
mieszkańcom mieszkań i pracy. Ryszard Dobrychłop o tym wie i uważa,
że nikt nie powinien obiecywać w kampanii wyborczej spełnienia
wszystkich oczekiwań. To nieuczciwe, bo nie do końca zależy od
rady. Ona może zachęcać do tworzenia miejsc pracy, obniżać podatki
przedsiębiorcom, co zresztą robi, ale samych podatków nie zniesie.
Oddała za symboliczne opłaty istniejące budynki w prywatne ręce i
wspiera wspólnoty mieszkaniowe w remontach.
Zdaniem radnego Dobrychłopa, niezmiernie istotne jest trzymanie się
wieloletniego planu inwestycji, by pieniędzy nie wydawać
chaotycznie. On i większość radnych pochodzą ze Stowarzyszenia
Przyjaciół Bytomia Odrzańskiego, dbają więc o plan.
– Ta organizacja zrzesza ludzi, którzy chcą coś zrobić dla miasta –
tłumaczy. – Nas nie interesuje polityka. Chcemy, żeby miasto ładnie
wyglądało, było perełką regionu – dlatego większość z nas jest
radnymi już III, IV kadencję. Mieszkańcy widzą, że coś się dzieje i
na nas głosują, a jest tu z kogo wybierać. W moim okręgu na jedno
miejsce w radzie było ośmiu chętnych.
Czy rada jest dobrym miejscem, by zmieniać najbliższe otoczenie? –
Najlepszym – zapewnia radny Dobrychłop.
Bez współdziałania niewiele można
prof. UW dr hab. Michał Kulesza, prawnik, współtwórca
polskiej samorządności
W czasach PRL organami władzy państwowej w terenie były rady
narodowe. Tamten system był scentralizowany, uzależniony od decyzji
partii komunistycznej. System, który mamy od 1990 r., jest
zbudowany na odwrotnych zasadach. To władza w mieście czy powiecie
zajmuje się sprawami danego obszaru i reprezentuje interesy jego
mieszkańców wobec świata zewnętrznego. Kiedyś to była ostatnia w
hierarchii, wykonawcza komórka, teraz jest pierwsza i
podstawowa.
Pojedynczy radny może niewiele. Stanowi tylko 1/20 czy 1/40 część
zgromadzenia, jakim jest rada gminy, miasta, powiatu. Decyzje w
radach zapadają w głosowaniu. Radny może więc przekonać do swojego
projektu innych radnych. Może też on chciałby załatwić to, a drugi
coś innego. Na tym polega uzgadnianie. Jeśli mi pomożesz, to ja
pomogę tobie. Podstawowe umiejętności społeczne to dziś zdolność do
współdziałania, negocjacji, tłumaczenia, a nie do pokrzykiwania na
innych, ich obrażania.
Czy to dobrze, że w radach dochodzi do kłótni? To tak, jakby
zapytać, czy to dobrze, że psy się gryzą albo szczekają. Nie jest
dobrze, ale gryzą się i szczekają, bo są psami, a ludzie się kłócą,
bo mają różne poglądy, inaczej widzą pewne sprawy, mają swoje
ambicje. Na pytanie, czy to dobrze, odpowiadam więc, że to pewnie
nie jest dobrze, ale na pytanie, czy tak musi być, odpowiadam, że
oczywiście tak. Sam spór w demokracji nie jest zły, problem pojawia
się zaś wtedy, kiedy na miejsce sporu wchodzi zapiekłość i
niezdolność do współdziałania w realizacji ważnych zadań
publicznych. Natomiast obecność w organach władzy publicznej osób
niepełnosprawnych wydaje mi się naturalna. Osoby te pokazują w
skali ogólnospołecznej, miejscowości czy dzielnicy, że ułomność nie
jest przeszkodą w zajmowaniu szanowanych stanowisk i pozycji w
życiu zbiorowym. Oczywiście nic na siłę. Uważam jednak, że taka
obecność, ale nie z punktu widzenia samych osób niepełnosprawnych,
lecz – może nawet bardziej – z punktu widzenia ogólnospołecznego
jest bardzo pożądana.
Komentarze
-
Moja wypowiedź.
10.09.2010, 08:04Myślę że wielu jest wspaniałych ludzi w społeczności ON, mogących wiele zmienić w tym Kraju. Niestety nadal pomija się Osoby z niepełnosprawnością, szczególnie w małych miejscowościach. U Mnie w Moim mieście Jasień Żarski, w Urzędzie Miejskim, nie ma nawet Rzecznika do spraw Osób Niepełnosprawnych. Nikt nawet nie myśli o pytanie o cokolwiek ON. O zatrudnieniu nikt tu nie mówi. Wymyśla się udziwnienia co do warunków zatrudniania. ON ma na ten przykład stawać do konkursu, co do zatrudnienia na dane stanowisko. A Mam pytanie, po wieloletnim przebywaniu na rencie inwalidzkiej ( wzrokowa 1 gr. I z ograniczeniami ruchowymi ), jakie mam szanse na jakiekolwiek konkursy? Naturalnie są organizowane szkolenia, choć rzadko, ale są one często niedostępne, ze względu na ich dostępność adresową. Jaka jest przyczyna? Komunikacja PKS tutaj, nie jest w ogóle przystosowana dla ON. Nikt nie myśli o tym, aby szkolenia czy też kursy przeprowadzać na miejscu. Urzędy Miejskie mają na to środki i warunki, zatem jaki problem. Myślę że trzeba zacząć od praktyki w realu. Same ustawy i przykłady na to, że komuś się udało, nie są regułą w odniesieniu do całej Polski. A Osób Niepełnosprawnych w tym Kraju mamy ci bez liku. Nikt nie pyta się ich o zdanie, jak każdy z ON widziałby lub widzi, to co się wkoło niego dzieje.odpowiedz na komentarz -
Dają radę
14.08.2010, 20:11Bardzo podziwiam takich ludzi , chociaż sama jestem z III gr. nie wiem czy,dałabym radę ,ale z każdego sukcesu mojego synka się cieszę przy wielu przeciwnościach ludzi,którzy tego nie przeszli nie rozumieją nas i naszych rodzin TAK TRZYMAJCIEodpowiedz na komentarz -
ZA RZĄDÓW PIS BYŁO # POSŁÓW NA WÓZKACH KPINA?
06.08.2010, 19:27ZOSTAŁ JEDEN POSEŁ FILP LIBICKI DZAŁAŁ ZAGAŻOWANIEM WRAZ KOLEGA JACKIEM TOMCZYKIEM. DZAŁACZE CO MASE CZASU POZNANIU STARALI UŁATWIĆ ŻYCIE NIEPEŁNOSPRAWYM BARDZO DUŻO SWOIM ZANGAŻOWANIEM DUŻO UŁATWILI NIEPEŁNOSPRAWYM TAKICH POSŁÓW SZUKAĆ SEJMNIE SĄ TYLKO KAREJOWICZE NIEODANI LUDZĄSTARSZYM EMERYTĄ, RECISTĄodpowiedz na komentarz -
Podziwiam....
29.07.2010, 20:38CIESZĘ SIĘ ,ŻE SĄ TACY LUDZIE JAK PAN PANIE ROMUALDZIE CIEŚLAR ! DZIAŁA PAN NA RZECZ TYLU LUDZI...NIEPEŁNO SPRAWNYCH JA JESTEM W TEJ GRUPIE CO POPIERA PANA I KIBICUJE PANU Z CAŁEGO SERCA... SAMA JESTEM OSOBĄ NIEPELNOSPRAWNĄ PO DWÓCH UDARACH MÓZGU...WŁASNIE MINEŁO 5 LAT PO TYM WSZYSTKIM... ZYCZĘ ZDROWIA I SIŁ ...BO BEZ TEGO NIE WIELE MOŻNA .odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz