Odkorkowujemy wrażliwość
Jak ziarno do ziarna zebrane daje chleb, a kropla do kropli - gaszący pragnienie kielich, tak plastikowa nakrętka z pustego opakowania, pomnożona tysiąckroć, daje wózek inwalidzki - dla osoby z niepełnosprawnością możliwość godnego i samodzielnego życia.
28 stycznia 2010 r. Robert Pietras otrzymał wózek, na który czekał ponad rok. Tylko rok, biorąc pod uwagę cenę, jaką - za pośrednictwem Żoliborskiego Stowarzyszenia Dom Rodzina Człowiek - zapłacono za jego "szansę powrotu do życia". W liście opublikowanym w 2008 r. na stronie internetowej Stowarzyszenia Robert pisał: "Mam 23 lata i już za sobą całe życie: studia, ciekawą pracę, przyjaciół, wyznaczoną datę ślubu... A przed sobą cierpienie, upokarzającą bezradność, wegetację i brak sensu istnienia. 30 sierpnia 2008 r. uległem tragicznemu w skutkach urazowi kręgosłupa i jestem całkowicie sparaliżowany! [...] Szanowni Państwo, możecie mi dać szansę na powrót do życia. Liczę na ten piękny gest, który dla mnie – sparaliżowanego człowieka - oznacza wszystko: motywację do dalszej walki z chorobą, wiarę w siebie, a zwłaszcza nadzieję, że moje życie będzie jeszcze coś warte. Dajcie mi tę nadzieję!".
Ową nadzieją był wózek. Nie byle jaki - specjalistyczny, ultralekki, dający szansę na samodzielność. Problem był w cenie: 15 tys. zł to kwota niemała, a tym samym zniechęcająca, zwłaszcza darczyńców. Jednak prośba Roberta o wózek nie dotyczyła pieniędzy. Wręcz przeciwnie - była to prośba o... nic i odrobinę dobrej woli. O... zwykłe nakrętki.
Wielkie małe nic
Mowa o kawałku plastiku, śmieciu, który wraz z pustym
opakowaniem po wodzie, soku, mleku, płynie do zmywania czy
dezodorancie ląduje zazwyczaj w koszu na śmieci. Wystarczy chwila,
aby dzięki jednemu gestowi - niewyrzuceniu takiego korka - dać
człowiekowi nadzieję. Trzeba go odłożyć gdzieś w kuchni do pudełka.
I zaszczepić to rodzinie, znajomym, przyjaciołom, kolegom w szkole
i pracy.
Nakrętki zbiera już cała Polska. Nikt nie martwi się o transport, bo doświadczenie pokazało, że jeden dobry gest pociąga kolejne - zawsze znajdzie się ktoś, kto zaproponuje przechowanie nakrętek, ich przewóz do stowarzyszenia czy firmy recyklingowej, kto pokieruje akcją na terenie szkoły, firmy czy w rodzinnej miejscowości.
Uroczyste przekazanie wózka Robertowi Pietrasowi odbyło się w pubie Żagiel na warszawskim Żoliborzu. Mimo śnieżnej i mroźnej pogody przybyło wiele zaangażowanych osób. Przynieśli kolejne worki z nakrętkami. Sala była zatłoczona. Na spotkaniu pojawili się ludzie z różnych kręgów zawodowych i społecznych.
- W naszą akcję włączają się fundacje, stowarzyszenia, instytucje, szpitale, szkoły, wojsko, policja, sądy, prokuratura i różne firmy - powiedziała Zofia Korzeniecka-Podrucka, prezes Żoliborskiego Stowarzyszenia Dom Rodzina Człowiek. - Jest nas tutaj dużo, chociaż wiem, że nie wszyscy dotarli. Serdecznie dziękujemy. Kochani, sama nie mogłabym nic zrobić. Te wózki są zasługą was wszystkich.
Robert nie ukrywał wzruszenia: - Wózek to moja samodzielność. Bez niego nie jestem w stanie się poruszać. Dziękuję bardzo...
Do podziękowań przyłączyli się też jego rodzice: - Ludzie są niesamowici. W akcję zbierania nakrętek dla Roberta zaangażowało się nie tylko nasze miasto. Dowożono korki z całej Polski. Wiadomość rozeszła się pocztą pantoflową. Doświadczyliśmy wielkiej życzliwości i zaangażowania ze strony osób, których nie znamy. Bardzo dziękujemy.
Tego dnia Stowarzyszenie świętowało podwójnie. Zdobyło również wózek dla Moniki Stopczyńskiej, która zgłosiła się kilka tygodni wcześniej.
- Musiałam pomóc tej dziewczynie - opowiadała prezes Stowarzyszenia. – Byłam tak zdruzgotana jej mejlem, że odpisałam dopiero na drugi dzień. Monika nie potrzebowała specjalistycznego, drogiego wózka, tylko zwykły, a my akurat taki mieliśmy.
Monika nie miała wózka, chociaż choruje od 10 lat. - Większość czasu spędzam w domu lub szpitalu. Wózek pozwoli mi wychodzić do ludzi i normalnie żyć.
Nakrętkowy lider
- Wszystko zaczęło się wiosną 2009 r. - mówi Bogumiła
Różycka z Instytutu "Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka". - Najpierw
były to indywidualne zbiórki pracowników naszego Instytutu na rzecz
szkoły dla dzieci słabosłyszących w Warszawie. Zbieraliśmy nakrętki
na remont boiska. Zaangażowanie było tak duże, że postanowiliśmy
wykorzystać rosnący zapał pracowników Instytutu, ale też pacjentów
i ich rodzin.
W połowie roku Marzena Baranowska z Fundacji "Nasze Dzieci", działającej przy Klinice Onkologii w naszym Instytucie, rzuciła hasło: "Zbieramy nakrętki na wózki!". Pomysł się przyjął i projekt "Rodzinnej Akcji Odkręcania w IPCZD" trwa ponad rok. Zebrane nakrętki przekazujemy do Żoliborskiego Stowarzyszenia Dom Rodzina Człowiek.
- O nakrętkach powiedzieli mi wolontariusze - wspomina Marzena Baranowska. - Uznaliśmy, że taka akcja może naszych małych podopiecznych z Kliniki Onkologii zaangażować w słuszną sprawę, dać im poczucie, że są potrzebni. To istotne, zwłaszcza dla kogoś, kto jest chory i w pewnym sensie mieszka w szpitalu - aby mógł zrobić coś dla innych. I udało się!
Klinika po sześciu miesiącach przekazała Żoliborskiemu Stowarzyszeniu 2,5 t nakrętek. Dzieci były bardzo szczęśliwe. Oczywiście zbiórka trwa.
- Zaczęliśmy działać w 2007 r. - prezes Stowarzyszenia wyjaśnia "nakrętkową" ideę: - Pomysł na recykling zrodził się, z braku pieniędzy na wózek dla Natalii, która od 13 lat nie wychodziła z domu. Obiecałam, że coś wymyślę i zaczęłam dzwonić po firmach recyklingowych. Wypytywałam, czy coś skupują. Plastik. Ale jaki plastik? Twardy. A co to znaczy? Np. nakrętki. Więc ogłosiłam na zebraniu, że zbieramy nakrętki. Zareagowano śmiechem. "Po śmietnikach mamy chodzić?" - ktoś zapytał. Odpowiedziałam: "Nie. Będziemy zbierać korki w domu i prosić o to znajomych, szkoły, instytucje..." I tak poszło. Pierwszy wózek przekazaliśmy Natalii. Ten sukces pozwolił nam uwierzyć, że wszystko jest możliwe - mimo że 1 kg nakrętek to zaledwie złotówka, a na wózek – w zależności od typu - potrzeba od 7 do 16 t nakrętek. W ciągu trzech lat przekazaliśmy cztery wózki. Na liście oczekujących mamy dziewięć osób.
Nie tylko wózki
W akcję "Wózek za nakrętkę" włączają się nie tylko ci, którzy chcą
dać wózek. Coraz częściej pojawiają się ludzie pokazujący osobom z
niepełnosprawnością piękno i pełnię ich "ułomnego" świata. Bogdan
Wiśniewski, z Polskiego Związku Żeglarzy Niepełnosprawnych,
ufundował Robertowi i Monice weekendowy rejs wraz z osobami
towarzyszącymi.
- Ludziom na wózkach też się coś od życia należy. Ja sam wiem, jak to jest, gdy choroba odbiera nie tylko sprawność, ale i nadzieję na normalne życie. Wydawać by się mogło, że niepełnosprawności i żeglarstwa nie da się połączyć. A jednak. Ludzie, gdy chcą, mogą wszystko: żeglować, robić patenty, fantastycznie spędzać czas. I ważne jest, by głośno o tym mówić, by zachęcać do rozwijania pasji.
Żagle to jeszcze nie wszystko. Norbert Kacprzak z Warsaw Baseball & Softball Club zachęcał do zaangażowania w inne, mało popularne w Polsce dyscypliny. Tłumaczył, jak ważna jest integracja i wspólne obcowanie ludzi.
- W naszym Klubie są różne grupy i wszyscy świetnie się dogadują i bawią, łamią stereotypy o wykluczeniu społecznym osób niepełnosprawnych. Sport to nie tylko aktywność fizyczna. To przede wszystkim siła walki, której wzmacnianie jest bardzo ważne, zwłaszcza w chorobie.
Zbierając nakrętki, można przekazać innym coś więcej niż wózek i "prostsze" życie. Można dać także nadzieję i wiarę w ludzi. Warszawskie Stowarzyszenie Dom Rodzina Człowiek jest liderem nakrętkowym. Co ważne - pomaga ludziom z całej Polski. Wystarczy się do nich zgłosić, przedstawić swoją sytuację, i zapisać na listę osób oczekujących.
Warto przy okazji zaznaczyć, że za przykładem Warszawy poszło już kilka miast. Jeżeli ktoś chce pomóc, bez problemu znajdzie punkt zbytu plastikowych nakrętek.
Osoba kontaktowa: Zofia Korzeniecka-Podrucka, e-mail:pomoc@dom-rodzina-człowiek.org
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz