Nie żyje Stephen Hawking. Miał 76 lat
O śmierci poinformowały dzieci Stephena Hawkinga. „Jesteśmy pogrążeni w głębokim smutku po śmierci naszego ukochanego ojca – napisali Lucy, Robert i Tim. – Był wielkim uczonym i niezwykłym człowiekiem, którego spuścizna przetrwa lata”. „W kosmosie właśnie zgasła gwiazda” – powiedział zasmucony fizyk Lawrence M. Krauss.
„Fizyka teoretyczna była dla niego sposobem na wyrwanie się z więzienia znacznie bardziej ponurego od przygnębiających murów starego Cavendish Labs – pisała o nim Kitty Ferguson w książce „Krótka historia Stephena Hawkinga”. – Od końca studiów musiał zmagać się z postępującą niepełnosprawnością i diagnozą zapowiadającą rychłą śmierć”.
Sylwetkę słynnego naukowca, który 14 marca 2018 r. zmarł w wieku 76 lat, nakreślił przed laty w magazynie „Integracja” Artur Kowalczyk. Poniżej przypominamy jego artykuł pod wiele mówiącym tytułem...
Stephen Hawking superstar
Ktokolwiek zobaczy tego naukowca w swoim telewizorze, natychmiast go zapamiętuje. Nie dlatego, że opowiada on fantastyczne rzeczy o wszechświecie. Zapada w pamięć z powodu swojego wyglądu.
Szczupły mężczyzna w bliżej nieokreślonym wieku siedzi na wózku. Ma powykręcane chorobą ciało, dziwny grymas na twarzy. Przed nim niewielkie urządzenie – to syntezator mowy, stały towarzysz Hawkinga.
Stephen Hawking jest uwielbiany przez media. Ma otwarty umysł, błyskotliwe uwagi, niezwykłą siłę życia i coś, na co zwracają uwagę niemal wszyscy rozmówcy: ignoruje swoje ograniczenia. To przyciąga dziennikarzy. Energia, która od niego bije, jest zaraźliwa. Trudno nie mieć refleksji na temat własnej aktywności, gdy rozmawia się z osobą na wózku tak zaabsorbowaną zagadnieniami dotyczącymi szeroko rozumianych podstaw egzystencji ludzkości.
Nieczytany bestseller
Hawking nie był specjalnie znany aż do 1988 roku (urodził się w 1942 roku), kiedy to opublikował popularnonaukową książkę „Krótka historia czasu”. W stosunkowo prosty sposób starał się w niej wyjaśnić teorie związane z Czarnymi Dziurami, Wielkim Wybuchem, wszechświatem. Książka odniosła niebywały sukces. Została przetłumaczona na 40 języków i wydana w niemal 10 mln egzemplarzy!
Na liście bestsellerów brytyjskiego „Sunday Times” utrzymywała się niemal 5 lat! Znalazła się nawet w Księdze Rekordów Guinnessa. W tej popularności jest jednak paradoks. Zauważono, ze choć publikacja rozchodziła się jak ciepłe bułeczki, to niewielu nabywców przeczytało ją do końca. Zaczęto ją nawet uważać za tzw. nieprzeczytany bestseller.
Hawking stał się w latach 90. modny. Ubiegła dekada to okres „wybuchu” internetu, nowych technologii („nowej gospodarki”) i ożywionych badań kosmosu. Dużo wtedy o tym rozprawiano. Hawking częściowo odpowiedział na to zapotrzebowanie, skrupulatnie przestrzegając zasady: „jak najmniej matematyki”. Wiedział, że każdy wzór w książce zmniejsza o połowę liczbę potencjalnych czytelników. Jak sam przyznał, nie mógł jednak nie zamieścić wzoru podstawowego, czyli E=mc2.
Roztrzepany chłopak
Jako dorastający chłopiec nie wyróżniał się niczym szczególnym. Co prawda z perspektywy czasu dostrzegał, że był nieco „nieskoordynowany” w ruchach, ale nie budziło to szczególnych niepokojów. Jedynie nauczyciele narzekali na jego fatalny charakter pisma.
W wieku 17 lat szykował się do studiów matematycznych, ale ostatecznie zgłębiał fizykę na Uniwersytecie w Cambridge. Na swoją specjalizację wybrał astronomię. W okresie studiów nie podejrzewał u siebie problemów ze zdrowiem, nawet gdy kilkakrotnie przewrócił się bez powodu. W sporcie nie osiągał nadzwyczajnych wyników, ale udało mu się całkiem przyzwoicie przejść przez szkolne zawody wioślarskie. Jednak jego ojciec – lekarz zaczął podejrzewać problemy zdrowotne.
Po badaniach zdiagnozowano istnienie jakiejś wyniszczającej choroby, choć wykluczono stwardnienie rozsiane. Lekarze nie wiedzieli, co dokładnie dolega Hawkingowi (stwardnienie zanikowe boczne). Stwierdzili jedynie, że choroba jest nietypowa i postępuje. Uprzedzili Stephena o szybkiej degradacji organizmu.
Jak sam przyznawał, wiadomość była druzgocąca. Odechciało mu się żyć. Lekarze zalecili powrót do normalnej pracy, ale świadomość umierania nie dawała łatwo za wygraną. Okazało się także, że jego kariera naukowa znalazła się w ślepej uliczce. Przygotowanie matematyczne było zbyt słabe, aby mógł kontynuować doktorat. Perspektywa zajęcia się najpierw matematyką, tak by później powrócić do spraw naprawdę go interesujących, była nie do przyjęcia. Stephen czuł i rozumiał jak nikt inny wagę upływającego czasu, ale mimo to nie udało mu się uciec od przygnębienia.
W końcu przezwyciężył kryzys psychiczny, wrócił do badań, a nawet zakochał się. Zaczął na nowo kalkulować. Odkrył dobrą stronę wydawałoby się beznadziejnej sytuacji – ponieważ zajmował się fizyką teoretyczną, choroba ciała nie mogła zatrzymać naukowych badań. Co najwyżej je utrudnić. Jego prace były na tyle obiecujące, że otrzymał stypendium i został zwolniony z obowiązku prowadzenia wykładów. To szalenie ułatwiło mu życie, gdy już musiał korzystać z wózka.
Młodego Stephena Hawkinga w filmie „Teoria wszystkiego” zagrał Eddie Redmayne, fot. mat. dystrybutora
Gwiazda nie tylko nauki
Od tamtego czasu Hawking starał się normalnie żyć i na ile jest to możliwe, nie zauważać swojej choroby. Trzy lata po diagnozie ukończył doktorat i rozpoczął niezwykłą karierę naukową. Należy do najważniejszych fizyków teoretycznych świata. W latach 60. XX wieku sformułował uwagi do teorii Wielkiego Wybuchu, tłumaczącej początki wszechświata. Objął katedrę matematyki na Uniwersytecie w Cambridge, którą w przeszłości kierował Izaak Newton.
Jest laureatem wielu doktoratów honoris causa oraz członkiem Royal Society i Amerykańskiej Akademii Nauk. Z pomocą studentów i żony napisał książki, które zwykłym ludziom mają pokazać, jak działa wszechświat. Zajmując się sprawami konstrukcji kosmosu, próbował nawet „poznać myśli Boga” („Teoria Wszystkiego”), choć w Boga osobowego nie wierzył. Próbował też zgłębić myśli i teorie innych naukowców, m.in. w tym celu podróżował po świecie z wykładami. (...)
Hawking interesował się też życiem publicznym i innymi dziedzinami nauki. Głośno było o jego sprzeciwie wobec zakazu badań z użyciem komórek macierzystych. Uważał weto prezydenta USA za oczywisty krok wstecz.
Wystąpił także jako zdecydowany przeciwnik działań blokujących unijne fundusze na badania nad komórkami macierzystymi. Był żywo zainteresowany tą dziedziną nauki, bo może ona pomóc w walce m.in. ze stwardnieniem zanikowym bocznym, chorobą, na którą sam cierpiał.
Prace i badania Stephena Hawkinga są żywo odbierane w świecie nauki. Nierzadko zdarzają się złośliwe komentarze wyjaśniające popularność naukowca i jego książek tym, że jest osobą niepełnosprawną i z tego powodu medialną. Trudno jednak dyskutować z faktami – Hawking tworzy interesujące tezy naukowe, które nomen omen są brane z kosmosu, ale poparte dowodami lub przypuszczeniami formułowanymi za pośrednictwem dowodów pośrednich. Natomiast te jego wypowiedzi, które odnoszą się do zagadnień spoza nauki, można po prostu uznać za rozsądne. (...)
Triumf nad niepełnosprawnością
„Stephen Hawking jest jedną z najwybitniejszych postaci naszych czasów – pisał polski wydawca książki Kitty Ferguson „Krótka historia Stephena Hawkinga”. – Geniusz z Cambridge, który zyskał międzynarodową sławę jako błyskotliwy fizyk teoretyk oraz stał się inspiracją i objawieniem dla tych, którzy byli świadkami jego triumfu nad niepełnosprawnością”.
Świat nauki, ale także środowisko osób z niepełnosprawnością, stracili swojego niezwykle ważnego reprezentanta. Niezwykle trafnie ujął to pogrążony w smutku fizyk Lawrence M. Krauss, który powiedział:
- W kosmosie właśnie zgasła gwiazda.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz