KOMON, chcemy być mobilni!
Zaczęło się od malucha. Potem nastał czas domowych przeróbek w rodzaju kijów od szczotek doczepionych do pedałów gazu i hamulca. Dziś osoby z niepełnosprawnością obsługują samochody nawet joystickiem. Problem w tym, że wielu potrzebujących dostosowanego auta do niezależnego życia i pracy może o nim tylko pomarzyć.
Samochód to wolność – tak często mówią o własnych autach osoby z niepełnosprawnością ruchową. Dobrze wiedzą o tym choćby w Stanach Zjednoczonych, gdzie zrobienie prawa jazdy jest jednym z obowiązkowych elementów rehabilitacji. W Polsce, choć finansowo z kursem pomoże PFRON, to wciąż zadanie dla samej osoby z niepełnosprawnością i jej rodziny.
Dlatego stworzenie systemowego wsparcia mobilności osób z niepełnosprawnością było tematem konferencji „Mobilność motoryzacyjna osób niepełnosprawnych ruchowo jako czynnik aktywności zawodowej i społecznej”, która odbyła się w Warszawie, 8 listopada 2017 r. Zorganizowali ją Przemysłowy Instytut Motoryzacji (PIMOT), Centralny Instytut Ochrony Pracy – Państwowy Instytut Badawczy (CIOP-PIB) i Stowarzyszenie Pomocy Niepełnosprawnym Kierowcom SPiNKa.
Rewolucyjny maluch
W 1973 roku w Polsce rozpoczęto produkcję Fiata 126p. To popularny maluch zrewolucjonizował nasze myślenie o mobilności osób z niepełnosprawnością. Pierwsze profesjonalne dostosowania powstały pod koniec lat 70. – opowiadał podczas konferencji Bogusław Pijanowski, zastępca dyrektora ds. rozwoju i wdrożeń w Przemysłowym Instytucie Motoryzacji (PIMOT). Podkreślił, że odpowiednio dostosowane auto, ale też przygotowanie osoby z niepełnosprawnością do bycia kierowcą, zmienia jej życie o 180 stopni i pozwala na uzyskanie niezależności, ale też pracy.
- Ten problem rozważano w wielu krajach europejskich – tłumaczył Bogusław Pijanowski. – We Włoszech są na przykład niepełnosprawni kierowcy autobusów. Możemy tak przystosować samochody, że nawet osoby z bardzo dużymi ograniczeniami – słuchowymi czy ruchowymi – mogą się nimi poruszać.
Uczestnicy debaty na temat mobilności
Auto z joystickiem
Potwierdzeniem jego słów jest historia Mateusza Puszkarskiego. Ten obiecujący łyżwiarz w wyniku wypadku stał się osobą sparaliżowaną od ramion w dół. Wydawałoby się, że osoba z jego niepełnosprawnością nie ma co marzyć o jeździe autem. SPiNKa we współpracy z Integracją i firmą Peugeot postanowiła udowodnić, że to jednak możliwe. W ramach akcji „Mobilność dla Mateusza” przygotowano samochód, który można obsługiwać za pomocą joysticka – takiego jak w wózku elektrycznym. Innowacyjne auto, choć jeszcze nie do końca gotowe, zaprezentowano podczas konferencji.
- Rozwiązania technologiczne, które będą docelowo umieszczone w moim samochodzie, są mi już na tyle znane, że wiem, iż jestem w stanie podołać temu wyzwaniu i kierować tym pojazdem bez stwarzania zagrożenia dla siebie i innych – mówił zachwycony Mateusz Puszkarski.
Jak poinformował Zbigniew Zawada, specjalista od dostosowań ze SPiNKi, firma Peugeot postanowiła wyposażyć samochód Mateusza Puszkarskiego także w system głosowej obsługi wyposażenia, takiego jak wycieraczki czy światła. Jednak najważniejsze systemy – jak gaz, hamulec – będą obsługiwane jedynie joystickiem.
Samochód to wolność
Nie trzeba jednak nikomu tłumaczyć, że sytuacja Mateusza jest wyjątkowa – zaangażowała się w nią duża firma motoryzacyjna i dwie organizacje pozarządowe. Tymczasem potrzeby motoryzacyjne osób z niepełnosprawnością są ogromne, dlatego trzeba poszukiwać rozwiązań systemowych. Świadczą o tym badania przeprowadzone przez prezesa SPiNKi Krzysztofa Marciniaka wśród kierowców z niepełnosprawnością korzystających z pomocy jego organizacji.
- Dla prawie połowy zapytanych przeze mnie ludzi brak mobilności to utrata szansy na decydowanie o swoim życiu – tłumaczył Krzysztof Marciniak. – Na drugim miejscu wskazali popadnięcie w zależność od innych osób, a jako trzecie – zagrożenie wykluczeniem społecznym.
Prezes SPiNKi podkreślił, że wiele osób, które stały się niepełnosprawne na skutek choroby lub wypadku, było wcześniej kierowcami.
- Wszystkie odpowiedzi, które uzyskałem w tej ankiecie, można podsumować stwierdzeniem, że utrata mobilność to utrata wolności – zwrócił uwagę prezes Marciniak. – Ponad 40 proc. osób, które zapytałem, czym dla nich jest samochód, odpowiedziało, że... wszystkim.
Rodzina zniechęca
Zdaniem Krzysztofa Marciniaka, dając możliwość samodzielnego poruszania się autem redukuje się w pewien sposób samą niepełnosprawność. Znika duża część problemów komunikacyjnych, ale też sam kierowca z niepełnosprawnością staje się bardziej pewny swoich możliwość i zdolny do bycia aktywnym i funkcjonowania na wyższym poziomie.
Krzysztof Marciniak, prezes SPiNKi
- Spora część otoczenia rodzinnego czasami nas zniechęca do tego, co chcemy z danym człowiekiem zrobić – mówił prezes SPiNKi. – Zacytuję to, co słyszałem: „Czy pan naprawdę chce nam powiedzieć, że on będzie kierowcą? Przecież on nie ma ręki i nogi. Nie lepiej, żeby on sobie dał z tym spokój?”. Nie w każdej rodzinie jest pełna świadomość tego, że jej członek, osoba z niepełnosprawnością, ma szansę funkcjonowania.
Przy okazji Krzysztof Marciniak zwrócił uwagę na to, że dostępność motoryzacji przysłuży się także osobom, które same nie mogą być kierowcami.
- Kiedy mówimy o samochodach, to przedstawiciele wielu środowisk, które mają inne problemy związane z egzystencją, gdzie są przypadki bardzo poważnej niepełnosprawności, wyrażają dość radykalne poglądy na temat samochodów – przyznał prezes Marciniak. – Twierdzą, że skoro pieniędzy nie starcza im na podstawowe sprawy, to motoryzacja zdaje się być luksusem. Zapominają oni jednak, że jeżeli trzeba zawieźć dziecko na rehabilitację, to bez samochodu tego się nie da zrobić.
O co KOMON?
Naprzeciw tym wszystkim potrzebom ma wyjść KOMON, czyli Krajowy Ośrodek Mobilności Osób Niepełnosprawnych – wspólna inicjatywa CIOP, SPiNKi i PIMOT. Ma to być miejsce, w którym w sposób kompleksowy dba się o mobilność osoby z niepełnosprawnością. Od takich spraw, jak zbadanie jej potrzeb i możliwości, zdobywania wsparcia finansowego, poprzez rehabilitację i zaopatrzenie ortopedyczne, po samą naukę jazdy, pomoc w zakupie auta i jego adaptację.
Oprócz tego KOMON ma zajmować się też aktywizacją zawodową, a także prowadzeniem szkoleń dla osób, które będą miały kontakt z kierowcami z niepełnosprawnością: instruktorów, policjantów, mechaników, agentów ubezpieczeniowych, sprzedawców aut etc. Inicjatorzy powstania tego ośrodka zaproponowali też pomysł stworzenia funduszu wspierania mobilności osób z niepełnosprawnością. Wszystko to po to, by zmienić choćby statystyki dotyczące ich zatrudnienia.
- Uważamy, że wszyscy ludzie są w tej chwili niezbędni i trzeba im dać szansę, a są możliwości techniczne – tłumaczyła prof. Danuta Koradecka, dyrektor CIOP-PIB. – Nasz instytut ma możliwość stworzenia czegoś, co można nazwać paszportem do pracy, czyli oceny wszystkich funkcji, które posiada człowiek pomimo niepełnosprawności. Pozwoli to pracodawcy ocenić, na jakie stanowisko nadaje się dany pracownik z niepełnosprawnością.
Poinformowała, że z badań przeprowadzonych przez CIOP-PIB wynika, że osoby z niepełnosprawnością mają często ogromne możliwości, których wykorzystanie jest koniecznością w sytuacji coraz większego braku rąk do pracy.
- Jednak, by to się udało, trzeba dać możliwość transportu i wyjścia z domu, dojechania do tej pracy – zauważyła prof. Koradecka.
Dlatego kierowany przez nią instytut tak bardzo zaangażował się we wspieranie idei powstania KOMON.
Krzysztof Kaca, naczelnik Wydziału ds. Projektów w Departamencie Programów PFRON, referuje dane z Funduszu dotyczące wspierania mobilności osób z niepełnosprawnością
Potrzeby są ogromne
Potrzebę powstania takiej instytucji najlepiej uzasadnić choćby danymi z PFRON. Fundusz przekazuje pieniądze na wspieranie mobilności osób z niepełnosprawnością. Od roku 2007 na pomoc w uzyskaniu prawa jazdy kategorii B wydano ponad 5,26 mln zł. Tymczasem liczba beneficjentów tej pomocy w tym czasie to zaledwie 3816 osób. W roku 2016 z tych pieniędzy skorzystało zaledwie 410 osób. Trudno wnioskować, że jest to spowodowane niechęcia osób z niepełnosprawnością do zdawania prawa jazdy, ale raczej brakiem odpowiedniej infrastruktury, jak również systemowych rozwiązań, które wsparłyby je na wszelkich etapach zdobywania umiejętności kierowcy.
- Wynika to m.in. z tego, że nie ma wsparcia systemowego, synergii pomiędzy różnego rodzaju instytucjami i usługodawcami, co przełożyłoby się na efekt w postaci znacznej liczby osób niepełnosprawnych o zaspokojonych potrzebach motoryzacyjnych – powiedział Krzysztof Kaca, naczelnik Wydziału ds. Projektów w Departamencie Programów PFRON.
Ośrodek powstanie w 2018 r.?
Lista problemów, które mógłby rozwiązać taki ośrodek, jak KOMON, jest jednak o wiele dłuższa.
- Ciągle brakuje nam certyfikowania oprzyrządowania dla osoby z niepełnosprawnością. Chodzi o bezpieczeństwo samych kierowców, którzy zaufali ludziom, którzy zrobili im jakąś przeróbkę, gdy jej trwałość jest mocno niepewna – mówił na konferencji poseł Sławomir Piechota, sam od 40 lat kierowca. – Ja jeżdżę z Wrocławia do Drezna do małego warsztatu, w którym po założeniu mi dostosowania jadę na stację certyfikacji. Dzięki temu unikam wielu problemów, mam homologację i wszystkie potrzebne formalności i gwarancję.
Zdaniem posła Piechoty, dostosowania powinny być dostępne salonach dużych firm samochodowych, tak jak ma to miejsce w krajach Europy Zachodniej.
Prezes Krzysztof Marciniak optymistycznie zapowiedział powstanie KOMON na przyszły rok i zaprosił uczestników konferencji na piknik z okazji jego otwarcia. Plan jest ambitny, wiadomo jednak , że takich ośrodków powinno być w Polsce jak najwięcej, by jak najmniej osób z niepełnosprawnością musiało być skazane na bierność i izolację.
Komentarze
-
Dzień dobry ! Czytając artykuł o KOMON aż serce zaczęło radośniej bić. W 1996 r. otrzymałem z PFRON pożyczkę nieoprocentowaną przeznaczoną na zakup samochodu . Spłacałem ją przez kilka lat , w niezbyt dużych ratach. Miałem samochód!!!! Obecnie jestem dużo starszym człowiekiem z I grupą inwalidzką . Jestem ojcem i jednocześnie z woli sądu opiekunem prawnym swego niepełnosprawnego od urodzenia syna . Stary pojazd już się sypie , a na zmianę nie ma pieniędzy! Bez samochodu jestem jak bez nóg i rąk. Proszę wyobrazić sobie sytuację gdybym bez samochodu miał pojechać do sanatorium. Osobiście poruszam się przy pomocy laski, syna muszę wozić na wózku inwalidzkim, a gdzie jeszcze torby , walizki ? Brak samochodu, to zepchnięcie mnie i mojego syna na margines życia , to powolne konanie !!! Jeśli stary samochód odmówi posłuszeństwa , to jesteśmy skazani na „więzienie” w czterech ścianach mieszkania.odpowiedz na komentarz
-
Super idea
02.03.2019, 22:11Witam. Przeczytałam artykuł i jestem pod wrażeniem pomysłowości. KOMON jest bardzo dobrym pomysłem i powinien on być jak najszybciej wdrożony w całym kraju. Od dawna czekam na jakieś zmiany w tej kwestii, która jest jednym z najważniejszych aspektów życia społecznego i zawodowego osób z niepełnosprawnościami. Wiem o czym piszę, ponieważ jestem osobą z niepełnosprawnością ruchową od dzieciństwa (po wypadku komunikacyjnym) i wiem również jak ważną kwestią dla o.n. jest mobilność. Ja zrobiłam kurs na prawo jazdy jako 17- latka w roku 1986 i jestem czynnym kierowcą do dziś. Problemem jest jednak brak możliwości finansowych na zakup samochodu. Często osoby z niepełn.jeżdżą starymi i niebezpiecznymi samochodami, które wymagają wielu kosztownych napraw. Co do samych szkoleń i aktywizacji zawodowej o.n., to chętnie włączyłabym się w Waszą działalność, bo temat jest mi w dwojaki sposób bliski. Po pierwsze: rozumiem i czuję temat ze wzg. na własną niepełnosprawność, po drugie posiadam odpowiednie kwalifikacje i wykształcenie w tym kierunku. Ponadto piszę w swojej pracy doktorskiej o aktywności/ bierności zawodowej o.n. Pomysł trafiony, oby został szybko wprowadzony. Pozdrawiam.odpowiedz na komentarz -
Jestem po Haine-Medina-niedowład obu kończyn dolnych.Zaraz po maturze podjęłam pracę w ZPCH. Jak pojawiły się 1-wsze przystosowane maluchy to moim marzeniem było takowy mieć.Długo czekałam żeby dorosnąć do tematu.Mój ZPCH wysłał mnie na turnus rehabilitacyjny połączony z kursem prawa jazdy i zapłacił za niego ze środków ZFRON .Ja nie poniosłam żadnych kosztów.W rok później tj w 1986 roku w Bielsku Białej kupiłam malucha za 20% ceny/pożyczka z Zakładu Pracy/ 80 % PFRON .Za 8 lat później program Premia dla Aktywnych 50% wartości samochodu-spłata w ratach reszta PFRON.W 2009 roku nowy program samochodowy PFRON i mam Forda Fiestę.Czy miałam szczęście? Ale powiem Wam że za czasów Komuny dużo więcej dbało się o osoby niepełnosprawne.Sprzęty ortopedyczne co 3 lata -aparat ortopedyczny,buty-otrzymywałam na wniosek lekarza bezpłatnie.Obenie za buty ortopedyczne zapłaciłam 650,-zł Pozdrawiam!odpowiedz na komentarz
-
Osoby z niepełnosprawnością wzroku
10.11.2017, 14:50Według mnie problem jest o wiele szerszy. Jestem osobą z niepełnosprawnością wzroku i z naturalnych przyczyn nie mogę prowadzić samochodu, a potrzebuje go w wielu sytuacjach. Opłacenie kierowcy i podwójnie paliwa (bo często musi wracać na "usto"). to już dość znaczący koszt. Korzystanie z taksówek też nie wchodzi w grę, bo przejazdy po za miastem (po Polsce) to też ogromny koszt. Cieszy mnie ogromnie rozwój mobilności w obszarze osób z niepełnosprawnością ruchowo, ale smuci, że nie ma, jak narazie, odpowiednich rozwiązań dla osób z niepełnosprawnością wzrokową, czy inną uniemożliwiającą prowadzenie samochodu samodzielnie. Co prawda prowadzone sa bardzo zaawansowane prace nad samochodami autonomicznymi, ale na to trzeba jeszcze poczekać sporo.odpowiedz na komentarz -
Właściwy kierunek
09.11.2017, 23:19Zbyt piękne założenia aby były zrealizowane. Zaangażowanie w takich inicjatywach się kończy jak dochodzi do określenia "SPONSORA" realizacji szumnego tematu. Od lat 80 tych kiedy rozpoczęto nie większą skalę dostosowanie samochodów dla ON wielokrotnie rozpoczynano z inicjatywy PIMOT podobne działania - dotychczas nie zakończone. Życzę powodzeniaodpowiedz na komentarz -
Byłem przy tym
09.11.2017, 19:52Jako osoba niepełnosprawna / polio / w 1977 roku pisałem pracę magisterską " Adaptacja Polskiego Fiata 126p dla osób z dysfunkcją kończyn dolnych" i byłem świadkiem emocji środowiska oczekujących na ten pojazd. Praca zakończyła się jako analiza czysto akademicka z próbą rozwiązań praktycznych i zarazem wyrzuceniem za bramę Ośrodka Badawczo - Rozwojowego w Bielsku Białej. Dzięki że powstał ten "maluch", bo dla osób sprawniejszych, mniejszych był rozwiązaniem jedynym. Choć marzeniem było mieć do adaptacji Trabanta Hycomata - ja takowego miałem i to pozwoliło mi funkcjonować zawodowo, Rodzinnie, społecznie i towarzysko. Czasy się zmieniły i czas by dostępność do pojazdów dostosowanych i bezpiecznych stała się powszechnością. Niezmiennym zapewne pozostaje stary problem - kasa.odpowiedz na komentarz -
Jak masz pieniądze to żaden problem kupić i dostosować samochód, nawet sterowany joystickiem. Mieszkam we Wrocławiu gdzie mamy dość dobrą komunikację. To że za moich czasów były autobusy nieskopodłogowe umożliwiło mi studiowanie. Teraz są specjalne busy które zapewnia uczelnia więc jest jeszcze łatwiej. Ale co by było gdybym mieszkał pod Wrocławiem, albo w jakimś Wałbrzychu czy Sycowie? No dramat. Kiedyś liczyłem koszty zakupu auta dla mnie- używany van w dobrym stanie to ok 30-40 tys. zł i prawie 60 tys. zł dostosowanie go. Lekko licząc to 100 tys. zł. Marzenie. Dla wielu osób marzeniem jest wózek elektryczny, a samochód to już nie sfera marzeń tylko czyste Since-Fiction. Można organizować debaty, posiedzenia, ale wszystko rozbija się o jedno - o pieniądze i nic tego nie zmieni. Weźmy np. tego łyżwiarza Mateusza Puszkarskiego, były sportowiec z rodziną dość zamożny, a nawet jego nie stać było na auto. Samochód dał Peugeot a wyposażenie sfinansowało PZU i PKO. Czy inni też mogą liczyć na tak hojne wsparcie?odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz