Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Czyń dobro

15.02.2010
Autor: Dominika Trębacz. Fot.: www.sxc.hu
Źródło: inf. własna

Wolontariat to nie tylko pomaganie innym. Dzięki wolontariatowi można zmienić na lepsze także swoje życie.

Z psychologicznego punktu widzenia, znaleźlibyśmy tysiące odpowiedzi na pytanie dlaczego pomagamy. O tym jak postępujemy, decydują geny, środowisko społeczne, normy, nakazy, wymagania oraz wewnętrzna potrzeba myślenia o sobie dobrze. Wedle teorii wymiany kosztów, człowiek robi bilans zysków i strat, szacuje, ile musi z siebie dać, żeby otrzymać jak najwięcej w zamian. Jeśli wysiłek mu się opłaca, wchodzi w to. Z natury człowiek nie jest stworzony do bezinteresownego czynienia dobra.

Jak zatem jest w przypadku długotrwałego, regularnego, okupionego ciężkim wysiłkiem pomagania innym? Czy pomoc, na którą musimy poświęcić swój wolny czas, może się opłacać? Czy działający niekiedy w trudnych warunkach, czasem bez słowa podziękowania w zamian, bez finansowych gratyfikacji wolontariusze są desperatami czy samozwańczymi prorokami dobra?

Spłacam dług
- Moja przygoda z wolontariatem zaczęła się, gdy miałem siedem lat. Uczęszczałem wtedy na zajęcia plastyczne, a pani która je prowadziła, współpracowała ze szkołą, w której uczyły się dzieci z porażeniem mózgowym. Organizowaliśmy dla nich warsztaty plastyczne – wspomina dziewiętnastoletni Wojtek Szewczyk. – Do dziś współpracuję z tą szkołą. Pomagam też osobom chorym na białaczkę. Dwa, trzy razy w tygodniu działam w Fundacji „Dr Clown” i odwiedzam oddziały szpitalne. Współpracuję też z warszawskimi ośrodkami pomocy społecznej. Dlaczego pomagam? Bo chcę spłacić dług. Kiedy się urodziłem, byłem bardzo chory. Było ze mną źle, ale ktoś mi wtedy pomógł, uratował mnie. Wiem, że teraz ja muszę pomagać i spłacić w ten sposób dług wdzięczności. Pracuję przeważnie z osobami z niepełnosprawnością. Dużo czasu w dzieciństwie leżałem w szpitalu; ja także jestem w pewnym sensie osobą niepełnosprawną, choć tego po mnie nie widać, dlatego wiem z czym to się je. Dzięki wolontariatowi nauczyłem się pokory i cierpliwości. Kiedy pomagam innym, zapominam o swoich codziennych problemach.



Sprawny wolontariusz
- Zgłasza się do nas coraz więcej osób z niepełnosprawnością, które chcą zostać wolontariuszami – mówi Kinga Chrzanowska z Centrum Wolontariatu w Warszawie. – Bardzo często jest to szok dla tych, którzy otrzymują pomoc, bo „jak to? osoba niepełnosprawna chce pomagać? przecież ona sama potrzebuje pomocy”. Robimy nawet szkolenia dla pracowników, jak powinni się zachować, gdy przychodzi osoba niepełnosprawna i mówi, że chce zostać wolontariuszem. Okazuje się, że ludzie zwykle odpowiadają: „Jak możemy Ci pomóc?”. Jest w nas takie przekonanie, że to osoba z niepełnosprawnością potrzebuje pomocy. A przecież wolontariuszem może być każdy, wystarczy odrobina chęci i wolnego czasu, nawet dwie, trzy godziny poświęcone dla innych. To nie wyklucza osób z niepełnosprawnością. Pamiętam jedną dziewczynę na wózku, która skończyła filologię polską i postanowiła udzielać dzieciakom mieszkającym na wsi korepetycji. Wyzwaniem była dla niej podróż komunikacją i dotarcie na miejsce. Choć było jej ciężko, dawała radę  - mówi Kinga Chrzanowska.

Ale nie zawsze działając jako wolontariusz, musimy przedzierać się przez pola i łąki.- Dziś mamy takie czasy, że pomagać można także zostając w domu, nawet nie wychodząc z łóżka – mówi Kinga Chrzanowska.

Szansą na angażowanie się osób z niepełnosprawnością w pomoc innym jest e–wolontariat. Wystarczy dostęp do internetu i można przepisywać teksty, tłumaczyć, robić porządki w dokumentacji. Możliwości jest wiele. Dla osób bardziej mobilnych i odważnych ciekawą ofertą może być wolontariat zagraniczny. Niekiedy wymagana jest znajomość języka obowiązującego w kraju, do którego się wyjeżdża, ale nie jest to regułą. Na taki wyjazd zdecydowała się Hanna.

Trzeba wychodzić do ludzi
Wyjazd Hanny Pasterny na wolontariat zagraniczny w ramach europejskiego programu „Młodzież w działaniu” był kolejnym etapem w jej intensywnym życiu.

- Obroniłam się na romanistyce, planowałam studia logopedyczne, tworzyłam koło Polskiego Związku Niewidomych, ale akurat nie pracowałam i chciałam wypełnić tę lukę w życiorysie.

Hanna złożyła podanie, stosowne dokumenty, choć była gotowa na wyjazd, szybka odpowiedź pozytywna nieco ją przeraziła. – Zmroziło mnie niesamowicie. Zastanawiałam się, czy sobie poradzę, jak odnajdę się w nowym miejscu, czy będę miała zapewnione jakieś kursy z orientacji przestrzennej.

Dla osoby niewidomej wyjazd w obce miejsce to dodatkowe wyzwanie. Ale Hanna odważyła się - znała świetnie francuski, a jechała do francuskojęzycznej części Belgii, myślała więc, że sobie poradzi.

– Niestety na miejscu przeżyłam szok. Zamiast w zapowiadanym ładnym domku zamieszkałyśmy (Hania, Polka Aleksandra i Włoszka Vanessa) w jednym pokoju, w którym nie było internetu, kran odpadał, podobnie jak drzwi lodówki, nie wspominając o pękniętej rurze. Chciałam pieszo wracać do Polski! – wspomina.

Ale Hanię zatrzymali w Belgii ludzie - życzliwi, sympatyczni. W biurze stowarzyszenia, dla którego pracowała, pisząc artykuły, poznała Gyselę, o trzydzieści lat starszą, ale niezwykle młodą duchem kobietę.

– Bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Gysele nawet odwiedziła mnie w Polsce. Odnalazłam jej polskich przodków i razem wyruszyłyśmy do Rzeszowa, w którym nigdy wcześniej nie byłam – opowiada Hania.



W Belgii Hanna postanowiła zobaczyć dom, o którym wiele czytała, przygotowując pracę magisterską. Praca  dotyczyła twórczości  belgijskiej pisarki Marii Gevers. Wyobrażała sobie jej dom, ogród. Pobyt w Belgii był okazją, żeby dotknąć tego, co dotąd znała z książek. W domu Marii Gevers Hanię powitała synowa pisarki - Elza. Dom był niezwykły i ludzie w nim mieszkający także. - W niedługim czasie poczułam się jak członek tej rodziny – wspomina Hanna.

Kolejne spotkanie miało miejsce w sklepie. Hanię zaczepiła starsza kobieta, która zwróciła uwagę na jej białą laskę. Powiedziała, że niedosłyszy, a jej mąż ma problemy ze wzrokiem i chciała dowiedzieć się, jak dostać dofinansowanie na powiększalnik.

- Odpowiedziałam, że nie wiem, jak sprawa wygląda w Belgii, ale mogę się dowiedzieć. Zaprosiłam ją do siebie, pokazałam jej brajla i używany do komunikowania się z głuchoniewidomymi alfabet Lorma oraz sprzęty, z których na co dzień korzystam. Tak zyskałam kolejnych przyjaciół. A przecież mogłam w tym sklepie coś odpowiedzieć pod nosem i pójść dalej, ale dla mnie jest ważne, żeby nie przechodzić obojętnie wobec świata i ludzi, żeby być aktywnym.

Oprócz pracy w stowarzyszeniu i lekcji francuskiego, które prowadziła dla grupy Turczynek, Hania znalazła sobie dodatkowe zajęcie.

-Te lekcje  francuskiego nie były dla mnie przyjemne. Kursantki nie bardzo chciały się uczyć, a podczas zajęć paliły papierosy. Nie mogłam nic powiedzieć, bo zajęcia odbywały się w domu jednej z nich. Ale znalazłam zajęcie, które było dla mnie ważne i dawało poczucie spełnienia. Pomagałam w szkole, w której były klasy dzieci niewidomych i niesłyszących - mówi Hanna.

To m.in. głuchoniewidomym przyjaciołom Hania dziękuje we wstępie swojej książki. Napisała ją po powrocie z wolontariatu.

- Przez cały wyjazd prowadziłam dziennik, wysyłałam też maile do przyjaciół z opisem tego, co się u mnie dzieje. To oni namówili mnie, że warto spisać te przeżycia i tak powstała książka „Jak z białą laską zdobywałam Belgię”.

Dziś Hania pracuje nad drugą książką. Poza tym jest aktywna zawodowo, działa w Stowarzyszeniu Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych w Rybniku, jest także społeczną asystentką przewodniczącego Parlamentu Europejskiego prof. Jerzego Buzka. Utrzymuje kontakt z belgijskimi przyjaciółmi. Czy osiągnęłaby tak wiele gdyby nie spędziła tych czterech miesięcy w Belgii?



Wolontariat daje znajomości, dodatkowy wpis w CV, nowe umiejętności - tak cenione w naszym pędzącym świecie. Jeśli do kogoś nie przemawia to, że dobre uczynki do nas wracają, może przemówi do niego prosta prawda, że dobro po prostu się opłaca.

Chętni do zostania wolontariuszami mogą szukać informacji, dzwoniąc pod bezpłatny numer infolinii Centrów Wolontariatu: 0800 300 594. Istnieje  także wiele stron  internetowych poświęconych wolontariatowi, na których można znaleźć oferty działania, zarówno w Polsce, jak i na całym świecie. Oto niektóre z adresów: www.wolontariat.org.pl (tu można także znaleźć informacje na temat e-wolontariatu), www.youth.org.plwww.schuman.org.pl, www.wolontariat.salezjanie.pl, www.eurodesk.pl, www.idealist.org, www.volunteerinternational.org, www.yci.org, www.volunteerabroad.com.

Ci, którzy chcą działać lokalnie, powinni zgłosić się do ośrodka pomocy społecznej w swoim regionie. Działający tam koordynatorzy ds. wolontariatu wskażą, komu można pomóc. Także w niektórych szkołach funkcjonują koła wolontariuszy, do których można się przyłączyć. Wolontariuszy szukają również organizacje pozarządowe, hospicja, domy pomocy społecznej. Wystarczy się zainteresować i popytać, a na pewno znajdzie się ktoś, kto potrzebuje naszej pomocy.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas