Czyń dobro
Wolontariat to nie tylko pomaganie innym. Dzięki
wolontariatowi można zmienić na lepsze także swoje
życie.
Z psychologicznego punktu widzenia, znaleźlibyśmy tysiące
odpowiedzi na pytanie dlaczego pomagamy. O tym jak postępujemy,
decydują geny, środowisko społeczne, normy, nakazy, wymagania oraz
wewnętrzna potrzeba myślenia o sobie dobrze. Wedle teorii wymiany
kosztów, człowiek robi bilans zysków i strat, szacuje, ile musi z
siebie dać, żeby otrzymać jak najwięcej w zamian. Jeśli wysiłek mu
się opłaca, wchodzi w to. Z natury człowiek nie jest stworzony do
bezinteresownego czynienia dobra.
Jak zatem jest w przypadku długotrwałego, regularnego, okupionego ciężkim wysiłkiem pomagania innym? Czy pomoc, na którą musimy poświęcić swój wolny czas, może się opłacać? Czy działający niekiedy w trudnych warunkach, czasem bez słowa podziękowania w zamian, bez finansowych gratyfikacji wolontariusze są desperatami czy samozwańczymi prorokami dobra?
Spłacam dług
- Moja przygoda z wolontariatem zaczęła się, gdy miałem siedem lat.
Uczęszczałem wtedy na zajęcia plastyczne, a pani która je
prowadziła, współpracowała ze szkołą, w której uczyły się dzieci z
porażeniem mózgowym. Organizowaliśmy dla nich warsztaty plastyczne
– wspomina dziewiętnastoletni Wojtek Szewczyk. – Do dziś
współpracuję z tą szkołą. Pomagam też osobom chorym na białaczkę.
Dwa, trzy razy w tygodniu działam w Fundacji „Dr Clown” i odwiedzam
oddziały szpitalne. Współpracuję też z warszawskimi ośrodkami
pomocy społecznej. Dlaczego pomagam? Bo chcę spłacić dług. Kiedy
się urodziłem, byłem bardzo chory. Było ze mną źle, ale ktoś mi
wtedy pomógł, uratował mnie. Wiem, że teraz ja muszę pomagać i
spłacić w ten sposób dług wdzięczności. Pracuję przeważnie z
osobami z niepełnosprawnością. Dużo czasu w dzieciństwie leżałem w
szpitalu; ja także jestem w pewnym sensie osobą niepełnosprawną,
choć tego po mnie nie widać, dlatego wiem z czym to się je. Dzięki
wolontariatowi nauczyłem się pokory i cierpliwości. Kiedy pomagam
innym, zapominam o swoich codziennych problemach.
Sprawny wolontariusz
- Zgłasza się do nas coraz więcej osób z
niepełnosprawnością, które chcą zostać wolontariuszami – mówi Kinga
Chrzanowska z Centrum Wolontariatu w Warszawie. – Bardzo często
jest to szok dla tych, którzy otrzymują pomoc, bo „jak to? osoba
niepełnosprawna chce pomagać? przecież ona sama potrzebuje pomocy”.
Robimy nawet szkolenia dla pracowników, jak powinni się zachować,
gdy przychodzi osoba niepełnosprawna i mówi, że chce zostać
wolontariuszem. Okazuje się, że ludzie zwykle odpowiadają: „Jak
możemy Ci pomóc?”. Jest w nas takie przekonanie, że to osoba z
niepełnosprawnością potrzebuje pomocy. A przecież wolontariuszem
może być każdy, wystarczy odrobina chęci i wolnego czasu, nawet
dwie, trzy godziny poświęcone dla innych. To nie wyklucza osób z
niepełnosprawnością. Pamiętam jedną dziewczynę na wózku, która
skończyła filologię polską i postanowiła udzielać dzieciakom
mieszkającym na wsi korepetycji. Wyzwaniem była dla niej podróż
komunikacją i dotarcie na miejsce. Choć było jej ciężko, dawała
radę - mówi Kinga Chrzanowska.
Ale nie zawsze działając jako wolontariusz, musimy przedzierać się
przez pola i łąki.- Dziś mamy takie czasy, że pomagać można także
zostając w domu, nawet nie wychodząc z łóżka – mówi Kinga
Chrzanowska.
Szansą na angażowanie się osób z niepełnosprawnością w pomoc innym
jest e–wolontariat. Wystarczy dostęp do internetu i można
przepisywać teksty, tłumaczyć, robić porządki w dokumentacji.
Możliwości jest wiele. Dla osób bardziej mobilnych i odważnych
ciekawą ofertą może być wolontariat zagraniczny. Niekiedy wymagana
jest znajomość języka obowiązującego w kraju, do którego się
wyjeżdża, ale nie jest to regułą. Na taki wyjazd zdecydowała się
Hanna.
Trzeba wychodzić do ludzi
Wyjazd Hanny Pasterny na wolontariat zagraniczny w ramach
europejskiego programu „Młodzież w działaniu” był kolejnym
etapem w jej intensywnym życiu.
- Obroniłam się na romanistyce, planowałam studia logopedyczne, tworzyłam koło Polskiego Związku Niewidomych, ale akurat nie pracowałam i chciałam wypełnić tę lukę w życiorysie.
Hanna złożyła podanie, stosowne dokumenty, choć była gotowa na
wyjazd, szybka odpowiedź pozytywna nieco ją przeraziła. – Zmroziło
mnie niesamowicie. Zastanawiałam się, czy sobie poradzę, jak
odnajdę się w nowym miejscu, czy będę miała zapewnione jakieś kursy
z orientacji przestrzennej.
Dla osoby niewidomej wyjazd w obce miejsce to dodatkowe wyzwanie.
Ale Hanna odważyła się - znała świetnie francuski, a jechała do
francuskojęzycznej części Belgii, myślała więc, że sobie
poradzi.
– Niestety na miejscu przeżyłam szok. Zamiast w zapowiadanym ładnym
domku zamieszkałyśmy (Hania, Polka Aleksandra i Włoszka Vanessa) w
jednym pokoju, w którym nie było internetu, kran odpadał, podobnie
jak drzwi lodówki, nie wspominając o pękniętej rurze. Chciałam
pieszo wracać do Polski! – wspomina.
Ale Hanię zatrzymali w Belgii ludzie - życzliwi, sympatyczni. W
biurze stowarzyszenia, dla którego pracowała, pisząc artykuły,
poznała Gyselę, o trzydzieści lat starszą, ale niezwykle młodą
duchem kobietę.
– Bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Gysele nawet odwiedziła mnie w
Polsce. Odnalazłam jej polskich przodków i razem wyruszyłyśmy do
Rzeszowa, w którym nigdy wcześniej nie byłam – opowiada Hania.
W Belgii Hanna postanowiła zobaczyć dom, o którym wiele czytała,
przygotowując pracę magisterską. Praca dotyczyła
twórczości belgijskiej pisarki Marii Gevers. Wyobrażała sobie
jej dom, ogród. Pobyt w Belgii był okazją, żeby dotknąć tego, co
dotąd znała z książek. W domu Marii Gevers Hanię powitała synowa
pisarki - Elza. Dom był niezwykły i ludzie w nim mieszkający także.
- W niedługim czasie poczułam się jak członek tej rodziny –
wspomina Hanna.
Kolejne spotkanie miało miejsce w sklepie. Hanię zaczepiła starsza
kobieta, która zwróciła uwagę na jej białą laskę. Powiedziała, że
niedosłyszy, a jej mąż ma problemy ze wzrokiem i chciała dowiedzieć
się, jak dostać dofinansowanie na powiększalnik.
- Odpowiedziałam, że nie wiem, jak sprawa wygląda w Belgii, ale
mogę się dowiedzieć. Zaprosiłam ją do siebie, pokazałam jej brajla
i używany do komunikowania się z głuchoniewidomymi alfabet Lorma
oraz sprzęty, z których na co dzień korzystam. Tak zyskałam
kolejnych przyjaciół. A przecież mogłam w tym sklepie coś
odpowiedzieć pod nosem i pójść dalej, ale dla mnie jest ważne, żeby
nie przechodzić obojętnie wobec świata i ludzi, żeby być
aktywnym.
Oprócz pracy w stowarzyszeniu i lekcji francuskiego, które
prowadziła dla grupy Turczynek, Hania znalazła sobie dodatkowe
zajęcie.
-Te lekcje francuskiego nie były dla mnie przyjemne.
Kursantki nie bardzo chciały się uczyć, a podczas zajęć paliły
papierosy. Nie mogłam nic powiedzieć, bo zajęcia odbywały się w
domu jednej z nich. Ale znalazłam zajęcie, które było dla mnie
ważne i dawało poczucie spełnienia. Pomagałam w szkole, w której
były klasy dzieci niewidomych i niesłyszących - mówi Hanna.
To m.in. głuchoniewidomym przyjaciołom Hania dziękuje we
wstępie swojej książki. Napisała ją po powrocie z wolontariatu.
- Przez cały wyjazd prowadziłam dziennik, wysyłałam też maile do
przyjaciół z opisem tego, co się u mnie dzieje. To oni namówili
mnie, że warto spisać te przeżycia i tak powstała książka „Jak z
białą laską zdobywałam Belgię”.
Dziś Hania pracuje nad drugą książką. Poza tym jest aktywna
zawodowo, działa w Stowarzyszeniu Centrum Rozwoju Inicjatyw
Społecznych w Rybniku, jest także społeczną asystentką
przewodniczącego Parlamentu Europejskiego prof. Jerzego Buzka.
Utrzymuje kontakt z belgijskimi przyjaciółmi. Czy osiągnęłaby tak
wiele gdyby nie spędziła tych czterech miesięcy w Belgii?
Wolontariat daje znajomości, dodatkowy wpis w CV, nowe umiejętności
- tak cenione w naszym pędzącym świecie. Jeśli do kogoś nie
przemawia to, że dobre uczynki do nas wracają, może przemówi do
niego prosta prawda, że dobro po prostu się opłaca.
Chętni do zostania wolontariuszami mogą szukać informacji, dzwoniąc
pod bezpłatny numer infolinii Centrów Wolontariatu: 0800 300 594.
Istnieje także wiele stron internetowych poświęconych
wolontariatowi, na których można znaleźć oferty działania, zarówno
w Polsce, jak i na całym świecie. Oto niektóre z adresów: www.wolontariat.org.pl (tu
można także znaleźć informacje na temat e-wolontariatu), www.youth.org.pl, www.schuman.org.pl, www.wolontariat.salezjanie.pl,
www.eurodesk.pl, www.idealist.org, www.volunteerinternational.org,
www.yci.org, www.volunteerabroad.com.
Ci, którzy chcą działać lokalnie, powinni zgłosić się do ośrodka
pomocy społecznej w swoim regionie. Działający tam koordynatorzy
ds. wolontariatu wskażą, komu można pomóc. Także w niektórych
szkołach funkcjonują koła wolontariuszy, do których można się
przyłączyć. Wolontariuszy szukają również organizacje pozarządowe,
hospicja, domy pomocy społecznej. Wystarczy się zainteresować i
popytać, a na pewno znajdzie się ktoś, kto potrzebuje naszej
pomocy.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz