Wzięli sprawy w swoje ręce
Agnieszka pracuje w przedszkolu. Janusz jest asystentem wykładowcy języka migowego, a Krzysztof – dyrektorem w dużej firmie i dziennikarzem radiowym. Różnią się wiekiem i wykształceniem, pochodzą z różnych stron Polski. Łączy ich pasja życia, upór, ambicja oraz to, że wszyscy troje są głuchoniewidomi.
Agnieszka, Janusz i Krzysztof wzięli udział w projekcie „Weź sprawy w swoje ręce… Zatrudnianie osób głuchoniewidomych na rynku pracy”, zrealizowanym w 2009 r. przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym.
- To największy, najbardziej złożony i najbardziej owocny projekt w historii Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym. Przyniósł wiele korzyści nie tylko naszym beneficjentom, ale i samemu towarzystwu. Dzięki niemu bardzo wzmocniły się struktury regionalne naszej organizacji. Mamy więcej współpracowników, specjalistów i większe możliwości działania – powiedział prezes TPG Grzegorz Kozłowski.
- Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym jest debiutantem wśród organizacji pozarządowych, które zaprosiliśmy do współpracy w ramach działań pilotażowych i Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki PFRON – powiedział Maciej Szykuła, wiceprezes PFRON.
Na zdjęciu: Agnieszka Orzech. Fot.: TPG
Najtrudniej było ich odszukać
Według definicji TPG, osoba głuchoniewidoma to osoba, która na
skutek równoczesnego poważnego uszkodzenia słuchu i wzroku napotyka
na bardzo duże trudności, odmienne od spowodowanych samą tylko
głuchotą lub samą ślepotą, szczególnie w poruszaniu się i wymianie
informacji, a zwłaszcza w komunikowaniu się. Wśród osób
głuchoniewidomych wyróżniamy cztery grupy: niewidome-niesłyszące,
niewidome-słabosłyszące, słabowidzące-niesłyszące,
słabowidzące-słabosłyszące. Niezmiernie ważny jest okres rozwoju
(dzieciństwo, dojrzewanie itd.), w którym doszło do uszkodzenia
słuchu i wzroku. To on determinuje formy pomocy udzielanej osobie z
określonym stopniem jednoczesnej dysfunkcji narządu wzroku i
słuchu.
Celem projektu „Weź sprawy w swoje ręce…” były: rehabilitacja, integracja oraz aktywizacja osób głuchoniewidomych poprzez udzielenie im różnego rodzaju wsparcia we wchodzeniu na rynek pracy i w funkcjonowaniu na nim.
- Najwięcej kłopotów sprawiło nam znalezienie odpowiedniej liczby beneficjentów. Głuchoślepota nie jest oddzielną kategorią niepełnosprawności, nie ma oddzielnego kodu w orzeczeniach. Osoby z dysfunkcjami narządu wzroku lub słuchu mają wystawiane orzeczenia albo jako osoby niewidome, albo jako niesłyszące – powiedział Przemysław Żydok, koordynator merytoryczny projektu.
Aby znaleźć ochotników, TPG sięgnęło do własnych baz, a także m.in. do danych centrów pomocy rodzinie i urzędów pracy.
- Dzięki ponad siedmiu tysiącom kontaktów udało nam się ostatecznie zrekrutować 396 osób. Aby być jak najbliżej beneficjentów, działania prowadziliśmy w makroregionach, skupiających po 3 - 4 województwa – powiedział Przemysław Żydok.
W ramach projektu udzielane było wsparcie w postaci pomocy psychologicznej, doradztwa zawodowego, poradnictwa prawnego, doradztwa okulistycznego, do spraw sprzętu i protetyki. Prowadzone były warsztaty rehabilitacji podstawowej i szkolenia zawodowe.
Osoby, którym znaleziono pracę, również nie zostały bez pomocy.
- W 2009 roku udzieliliśmy ponad 13 tysięcy godzin
wsparcia indywidualnego. Nasi beneficjenci najchętniej korzystali z
porad prawnych - wielu obawiało się utraty renty po przystąpieniu
do projektu lub podjęciu pracy. Chętnie korzystali również ze
wsparcia psychologicznego, ponieważ wielu z nich potrzebowało
pomocy w pokonaniu lęku przed pracą, przed wejściem w obcy świat –
powiedział Przemysław Żydok.
W warsztatach rehabilitacyjnych wzięło udział 120 osób, a w
szkoleniach zawodowych (masaż tajski dla masażystów, pomoc
nauczyciela wychowania przedszkolnego, pracownik gastronomii,
telepraca, pracownik biurowy) – 50 osób.
Projekt przewidywał również wyposażenie beneficjentów w sprzęt rehabilitacyjny. Otrzymały go 144 osoby. Był to sprzęt podstawowy, ułatwiający komunikację - np. aparaty słuchowe. Na bardziej specjalistyczny, konieczny w pracy na danym stanowisku, niestety zabrakło pieniędzy.
Na zdjęciu: Marcin Chojnowski. Fot.: TPG
Żeby dobrze sprzątać, trzeba… mieć dobry
słuch
- Zatrudnienie na umowę o pracę albo w ramach umowy zlecenia
znaleźliśmy dla 25 beneficjentów – 10 pań i 15 panów, w tym aż dla
18 osób na otwartym rynku pracy. Liczba wydaje się niewielka, ale
biorąc pod uwagę, że polscy pracodawcy reagują przerażeniem na
wieść o tym, że mogliby mieć u siebie pracownika głuchoniewidomego,
jest to ogromne osiągnięcie – powiedział Przemysław Żydok.
Danuta miała głębokie uszkodzenie słuchu i umiarkowane wzroku. Widziała na tyle dobrze, że czytała słowa z ruchu warg rozmówcy. Zgłosiła się do projektu, bo szukała nowej pracy - najchętniej jako sprzątaczka lub monter, bo w tych profesjach miała wieloletnie doświadczenie. Surdopedagog i tyflopedagog wydali na piśmie opinię o braku przeciwwskazań do podjęcia pracy. Danuta szukała pracy sama, przy wsparciu tłumacza języka migowego i doradcy zawodowego. Po jakimś czasie udało jej się znaleźć posadę w kompleksie sportowym. I wtedy zaczęły się problemy…
Pracodawca wysłał Danutę na badania do lekarza medycyny pracy. Lekarz nie pozwolił tłumaczce wejść z pacjentką do gabinetu. Kiedy nie udało mu się porozumieć z Danutą, zgodził się na obecność tłumaczki. Wyjaśnił, że nie może wydać pozwolenia na pracę, bo żeby dobrze sprzątać, trzeba mieć dobry… słuch. Zdziwiona tłumaczka nie mogła powstrzymać się od komentarza, że przy sprzątaniu ten dobry słuch jest widocznie potrzebny do tego, aby bez problemów dogadać się ze szczotką…
Danuta wróciła do pracodawcy. Ten ponownie skierował ją na badania, ale zgodził się na to dopiero po interwencji TPG. Okazało się jednak, że Danuta – z opinią rehabilitantów słuchu i wzroku – trafiła z powrotem do tego samego lekarza, bo tylko z nim pracodawca miał podpisaną umowę na przeprowadzanie badań wstępnych i okresowych dla pracowników.
Po kolejnej interwencji Danuta została skierowana do innego lekarza. Ten zaś przeczytał jej orzeczenie i wydał zgodę na pracę, ale wyłącznie w zakładzie pracy chronionej (ZPChr), bo takie właśnie wskazanie było w dokumencie.
Trudno było namówić rozczarowaną Danutę do kolejnych poszukiwań. Na szczęście drugi pracodawca znalazł się szybko. Była to szkoła. Lekarz medycy pracy potraktował Danutę jak osobę upośledzoną i nie reagował na jej prośby, aby mówić głośno i wyraźnie, aby zrozumiała jego słowa. Na koniec wizyty stwierdził, że osoba z wszczepionym implantem słuchu, taka jak Danuta, powinna pracować w ZPCh-erze. Kiedy TPG zwróciło się do szkolnych kadr o wydanie skierowania - tym razem do specjalistycznego ośrodka, okazało się, że nagle Danuta stała się ciężarem dla pracodawcy. Odmówiono jej zatrudnienia, tłumacząc, że nie radzi sobie ze sprzątaniem, bo nie rozumie, co się do niej mówi – choć do tej w pory w szkole nikt nie miał kłopotu, żeby się z nią porozumieć. Potem tłumaczono to tym, że szkoła nie ma czasu na kolejne badania, że na miejsce Danuty są kolejni chętni.
Ostatecznie Danuta znalazła posadę u trzeciego pracodawcy. Była to firma sprzątająca, a jednym z jej klientów - Sejm RP. Tym razem lekarz medycyny pracy nie miał żadnych wątpliwości. Danuta mogła podjąć pracę, ponieważ firma, która chciała ją zatrudnić, miała status zakładu pracy chronionej.
- Ten przykład pokazuje, że przy zatrudnianiu osób głuchoniewidomych najwięcej barier napotykamy ze strony lekarzy. Nie mają oni podstawowej wiedzy na temat głuchoślepoty; pacjentów z tą niepełnosprawnością oceniają powierzchownie, nie uwzględniając opinii specjalistów, i nie respektują praw pacjentów. Wszechobecne jest też przekonanie, że osoby niepełnosprawne mogą pracować tylko w zakładach pracy chronionej. Lekarze nie wiedzą, że taki wpis na orzeczeniu nie jest wiążący – powiedział Marcin Fiedorowicz, specjalista ds. pozyskiwania pracodawców w TPG.
Nie mniej barier stawiają pracodawcy. Nie są elastyczni w procesach rekrutacji, nie szukają informacji na temat niepełnosprawności przyszłego pracownika, niechętnie odnoszą się do proponowanych zmian, nie przestrzegają przepisów o zakazie dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność, przy podejmowaniu decyzji kierują się uprzedzeniami.
- Jeśli uda nam się kontynuować projekt, chcielibyśmy przeprowadzić szkolenia dla lekarzy medycyny pracy i pracodawców na temat głuchoślepoty, aby na drodze do poszukiwania pracy nie zawiódł ten ostatni element – powiedział Marcin Fiedorowicz.
Na zdjęciu: Maciej Szanser. Fot.: TPG
Niedowiarków przekonujemy
Trzeba jednak także przyznać, że wiele procesów rekrutacji udałoby
się przeprowadzić z sukcesem, gdyby nie ograniczenia w samej grupie
osób głuchoniewidomych – m.in. brak odpowiedniego sprzętu
rehabilitacyjnego i doświadczeń zawodowych, bariery w komunikacji i
poruszaniu się, a także niewiara we własne możliwości.
Podczas konferencji podsumowującej projekt przedstawiono trzy osoby głuchoniewidome, które prowadzą aktywne życie zawodowe – Agnieszkę Orzech, Janusza Szarkowicza i Krzysztofa Wostala.
Agnieszka Orzech ukończyła studia pedagogiczne o specjalności doradztwo rehabilitacyjne na Uniwersytecie Jana Kazimierza w Bydgoszczy. Pracowała jako terapeuta indywidualny dziecka głuchoniewidomego oraz instruktorka pisma punktowego. Niedawno zaczęła studia podyplomowe na kierunku przygotowanie pedagogiczne w Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy. Obecnie jest zatrudniona jako nauczyciel stażysta w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Dębnicy Kaszubskiej, a także pracuje jako wolontariuszka w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Słupsku.
Janusz Szarkowicz jest absolwentem Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Raciborzu. Z zawodu tapicer. W ramach stażu, na który dostał się dzięki projektowi „Weź sprawy w swoje ręce…”, przy wsparciu trenera pracy prowadzi ćwiczenia i konwersacje z języka migowego dla studentów uczelni medycznych oraz nauczycieli szkół dla słabosłyszących.
Krzysztof Wostal ukończył studia administracyjne na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Był uczestnikiem Szkoły Liderów Ekonomii Społecznej. Pracuje jako dyrektor ds. planowania i rozwoju w Stowarzyszeniu Inicjatyw Społecznych INPLUS w Katowicach. W jednej z regionalnych rozgłośni prowadzi własną audycję. Jest także instruktorem szkoleń komputerowych.
Na zdjęciu: Krzysztof Wostal. Fot.: TPG
Osób głuchoniewidomych, które mogą i chcą pracować, jest zdecydowanie więcej. Aby promować ich aktywność, zachęcać do łamania wewnętrznych oporów i zewnętrznych barier, realizatorzy projektu nagrodzili najbardziej dynamicznych beneficjentów. Pierwsze miejsce w konkursie: „Więcej niż raz…” zajął Ireneusz Basta, a na kolejnych miejscach znaleźli się: Nina Machowska, Barbara Pawlak, Danuta Piaskowska, Roman Piątek, Jadwiga Rygiel, Magdalena Wacławek, Izabela Gorczyca, Mariusz Het, Bogdan Samociuk, Jerzy Malec, Zdzisław Koziej, Anastazja Król, Stanisław Zawadzki, Beata Rejak, Agnieszka Orzech, Zdzisław Blicharski, Agnieszka Koziej, Mariusz Szarkowicz oraz Joanna Antolak.
Nagrodę dla pracodawcy zatrudniającego najwięcej osób głuchoniewidomych otrzymała firma Work Service.
- Pozostaje nam mieć ogromną nadzieję, że ten pierwszy rok realizacji projektu „Weź sprawy w swoje ręce…” nie jest ostatnim i że ci wszyscy, którzy go tworzyli, nadal będą nam towarzyszyć – powiedział Grzegorz Kozłowski.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz