Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Zmiany w szkole. Izolacja czy nadzieja?

06.09.2017
Autor: Mateusz Różański, fot. sxc.hu
chłopiec siedzi sam na boisku

Od nowego roku szkolnego 2017/2018 obowiązują nowe przepisy dotyczące kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Najwięcej obaw i protestów wywołały zmiany związane z kształceniem indywidualnym, które odbywać się może tylko w domu. Rodzice, mimo zapewnień ministerstwa o stworzeniu alternatywnych i bardziej przyjaznych rozwiązań, bali się, że ich dzieci będą skazane na izolację w czterech ścianach. Jak to wygląda w praktyce?

Do tej pory Kuba,14-latek z zespołem Aspergera, był objęty kształceniem indywidualnym na terenie placówki, gdzie jednocześnie uczestniczył w części lekcji razem z innymi uczniami. Jednak od nowego roku szkolnego Kuba będzie się uczył całkowicie sam. MEN bowiem wskazał, że rozwiązanie indywidualnego kształcenia, obowiązujące jeszcze w poprzednim roku szkolnym, było nadużywane i prowadziło do izolacji dzieci z niepełnosprawnością.

Strach rodziców

Innego zdania jest mama Kuby, pani Ewelina, która w rozmowie z radiem Tok FM powiedziała, że jej zdaniem nowe rozporządzenie ministerstwa to zamykanie jej syna w domu i izolowanie go od rówieśników.

Zarówno pani Ewelina, jak i reszty rodziców nie przekonują zapewnienia resortu edukacji, że na miejsce nauczania indywidualnego w placówce, istnieje możliwość uzyskania dla dziecka indywidualnego programu edukacyjno-terapeutycznego. Rodzice, ale też szkoły i poradnie psychologiczno-pedagogiczne obawiają się, czy szumne zapowiedzi ministerstwa nie rozbiją się o twarde realia polskiego szkolnictwa – na czym ucierpią dzieci.

„Nie było idealnie, ale jakoś działało”

- Dotychczasowe rozwiązanie, czyli nauczanie indywidualne w placówce, choć nie było idealne, sprawdziło się w praktyce i było odpowiedzią na możliwości wielu szkół – komentuje tegoroczne zmiany w edukacji socjolog dr Paweł Kubicki ze Stowarzyszenia Nie-grzeczne dzieci im. Hansa Aspergera. – Jednocześnie to, co w teorii proponuje MEN nie jest takie złe. Zapewnia możliwość dopasowania sposobu nauczania do możliwości i potrzeb ucznia, na bieżąco kontrolując jego postępy w nauce oraz to, jak radzi sobie w kontaktach z rówieśnikami – dodaje socjolog.

Zdaniem dr Kubickiego najbardziej pokrzywdzeni w obecnej sytuacji są uczniowie, którzy byli wcześniej „wypychani” na nauczanie indywidualne i już przyzwyczaili się do tego trybu.

Edukacja włączająca

- Do tej pory pedagodzy i nauczyciele twierdzili, że nauczanie indywidualne w szkole to najlepsze rozwiązanie dla tych uczniów. A teraz muszą wybrać jedno z dwóch rozwiązań. Jednym z nich jest nauka wraz z resztą klasy w jednym pomieszczeniu, czyli de facto: edukacja włączająca – stwierdza badacz.

Według socjologa zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli oraz dyrektorów szkół jest to skok na głęboką wodę. Zwłaszcza, że do tej pory te same placówki nie widziały możliwości kształcenia dzieci w takiej formie, dlatego kierowano ich na nauczanie indywidualne. Zdaniem dra Kubickiego problem dotyczy przede wszystkim uczniów ze spektrum autyzmu, w tym z zespołem Aspergera.

Indywidualne programy – zobaczymy, uwierzymy

- Drugą propozycją jest możliwość nauczania ze wsparciem w szkole z możliwością indywidualizacji na poszczególnych lekcjach, ale tylko w granicach możliwości placówki i za zgodą organu prowadzącego – tłumaczy badacz. – Ma ona polegać na tym, że uczeń ze specjalnymi potrzebami chodzi na część przedmiotów z klasą, a część realizuje w trybie indywidualnym.

Jak zauważa Paweł Kubicki, brakuje konkretów na temat godzin, w jakich ma się odbywać „nowe” kształcenie i jak mają wyglądać rzeczywiste obowiązki szkoły wobec ucznia.

„Uczniowie z niepełnosprawnością, którzy mogą uczęszczać do szkoły, ale wymagają tego, aby część zajęć prowadzona była w formie indywidualnej lub w mniejszej grupie, będą odbywać takie zajęcia w szkole. Zespół nauczycieli może wskazać takie rozwiązanie w indywidualnym programie edukacyjno-terapeutycznym” – czytamy na stronie resortu edukacji.

 „Potrzebę organizacji zajęć indywidualnych lub zajęć w małej grupie od tego roku szkolnego określa zespół nauczycieli i specjalistów pracujących z uczniem w szkole” – poinformowała nas mailowo Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN. – „Zespół ten opracowuje dla ucznia indywidualny program edukacyjno-terapeutyczny, w co mają być włączeni także rodzice ucznia. Zalecenia co do objęcia ucznia indywidualnymi zajęciami lub zajęciami w małej grupie będą mogły być wskazywane również w orzeczeniach o potrzebie kształcenia specjalnego. Tyle, jeśli chodzi o zapewnienia ministerstwa. To rozwiązanie ma służyć rozwijaniu edukacji włączającej i zwiększeniu możliwości edukacyjnych” – podsumowuje.

Niestety, zarówno rodzice jak i specjaliści są dość sceptyczni w ocenie pomysłów ministerstwa.

- Nie znam jeszcze szkoły, która by oferowała tego typu rozwiązania i dopiero teraz będzie można je wypracować – stwierdza dr Kubicki, który obawia się o kwestie egzekwowania od placówek realizacji indywidualnych programów edukacyjno-terapeutycznych, a od samorządów - konkretnych pieniędzy. Zwłaszcza, że już w tej chwili trudno jest uzyskać dla dziecka choćby zajęcia rewalidacyjne (wyrównawcze) w wymiarze większym niż przepisowe dwie godziny w tygodniu. A co dopiero mówić o realizacji zajęć indywidualnych, których liczba nie będzie wskazana np. w otrzymywanym przez ucznia orzeczeniu o potrzebie kształcenia indywidualnego. 

Rodzice, skarżcie się!

- Dla większości będzie to moim zdaniem jak w Ewangelii św. Mateusza: „Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma” – mówi dr Kubicki. – Rodzice, którzy są zamożniejsi i zaradniejsi będą w stanie uzyskać dla swoich dzieci lepsze warunki niż do tej pory, a ci rodzice, z których dziećmi szkoły sobie nie radziły i wysyłały na nauczanie indywidualne, nie będą sobie z nimi radzić w placówkach – przewiduje socjolog. - Jest cień nadziei związany z elastycznością nowych przepisów. Wszystko będzie zależało od tego, jak ministerstwo, kuratoria, ale też media będą reagować w konkretnych przypadkach. Jest więc szansa, że uda się wypracować praktykę dobrą dla uczniów. Obawiam się, że skończy się na wariancie zerojedynkowym, tzn. albo nauczanie indywidualne w domu, albo brak indywidualizacji w szkole – stwierdza badacz.

Dr Kubicki zwraca także uwagę, że taka zmiana sama w sobie jest czaso- i pracochłonna, a dodatkowo towarzyszy jej ogromna reforma całego systemu edukacji, co w żadnym stopniu nie ułatwia wprowadzenia zmian potrzebnych uczniom z niepełnosprawnością.   

„Jeśli szkoła nie będzie realizowała swoich zadań prawidłowo to taki fakt należy zgłaszać do właściwego kuratorium oświaty. Kuratorzy oświaty w ramach sprawowanego nadzoru pedagogicznego, w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości w organizacji kształcenia uczniów z niepełnosprawnościami, wydają dyrektorowi zalecenia, które jest on zobowiązany wypełnić – odpowiadana na pytanie o egzekwowanie praw uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi Anna Ostrowska.

Pozostaje tylko pytanie, ile takich skarg będzie powstawać i ile z nich odniesie rzeczywisty skutek.

Komentarz

  • Dana
    Dana
    08.09.2017, 12:20
    Z praktycznego punktu widzenia. Jeżeli jest możliwość integracji z dziećmi czy młodzieżą zdrową w szkole to apeluję do Was rodzice nie skazujcie dziecka na izolację w domu - a dużo wiem na ten temat. Lepiej spokojnie walczcie aby nie było dyskryminowane. To jego przepustka w dorosłe życie i budowanie wiary w siebie.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas