Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Upór "Smreka"

13.01.2010
Autor: Dawid Michnik
Źródło: NGO.pl

Siedzi wyprostowany. Mówi ładnie i dużo. Przyjemnie się go słucha. Głęboki, dojrzały głos zadowolonego człowieka. Kiedy recytuje wiersz Stanisława Goli „Mieszanka wigilijna”, trudno uwierzyć, że siedzący przede mną człowiek, mimo że patrzy mi prosto w oczy, nic nie widzi. – Ja po prostu doskonale znam odległość oczu od ust – tłumaczy pan Antoni.

Czym się zajmuje
Od lat zajmuje się organizowaniem i upowszechnianiem aktywności sportowej wśród niewidomych, lub jak wolą niewidomi „osób z dysfunkcją wzroku”. Sam także nie widzi:
– Stopniowo traciłem zdolność posługiwania się wzrokiem. Mam poczucie światła. Moje schorzenie to barwnikowe zwyrodnienie siatkówki. Ta choroba ma to do siebie, że zanikają pewne składniki płynu komórkowego w dwóch rodzajach komórek, które tworzą siatkówkę. W wyniku rozrzedzenia tego płynu następuje zjawisko, porównywalne do zwietrzałej kliszy fotograficznej. Klisza nie łapie ani barw, ani kontrastu.

Jest prezesem i jednym z założycieli Stowarzyszenia Sportu, Turystyki i Rekreacji Osób z Dysfunkcją Wzroku „Smrek” w Bielsku-Białej. „Smrek” powstał w 1993 roku jako oddział terenowy Stowarzyszenia „Cross”, ogólnopolskiej instytucji zajmującej się rozwijaniem i propagowaniem sportu w środowisku niewidomych i niedowidzących. W każdej z 36 jednostek terenowych działają sekcje sportowe i odbywają się zajęcia i treningi. Bielskie stowarzyszenie specjalizuje się w kolarstwie tandemowym (z przodu widzący przewodnik, z tyłu niewidomy), turystyce górskiej i kajakowej. Antoni przez wiele lat pracował jako radca prawny. Dziś mimo, że jest na emeryturze, nie planuje zrezygnować ze swojej pozarządowej aktywności.

Szczuciński w działalność na rzecz osób z dysfunkcją wzroku angażuje się już od dawna. W 1977 roku, wraz z grupą pasjonatów zorganizował pierwszy Rajd Inwalidów Niewidomych. RIN był wspólnym dzieckiem lokalnego oddziału Polskiego Związku Niewidomych, Związku „Start” i Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, których Szczuciński był aktywnym działaczem. Coroczne Rajdy Inwalidów Niewidomych rozrastały się (z trzech do sześciu dni) i cieszyły się coraz większym zainteresowaniem.
– Nie polegało to tylko na poceniu się – wspomina Szczuciński. – Rajd posiadał też program krajoznawczy, artystyczny. Wśród uczestników sprawdzana była wiedza o górach. W zgodzie z tym programem przebiegło 15 edycji rajdu. Wytrzymał on nawet stan wojenny. Wtedy, w 1982 roku, rajd odbył się na górze Magurce.

Zaczynali od 30 kilku osób. Później liczba uczestników dochodziła do 90. Ostatni z rajdów zorganizowanych przez Szczucińskiego odbył się w 1991 w Zawoi.

Niewątpliwym osiągnięciem Stowarzyszenia „Smrek” i Antoniego Szczucińskiego jest popularyzacja turystyki jako formy rekreacji wśród niewidomych. – Upór „Smreka”, jako klubu, który specjalizuje się głównie w sprawach turystycznych, sprawił że CROSS zaczął widzieć tę dyscyplinę – twierdzi Antoni.

Stowarzyszenie daje osobom z dysfunkcjami wzroku możliwość uprawiania kolarstwa tandemowego. Ta specyficzna forma kolarstwa opiera się na korzystaniu z dwuosobowych rowerów – tandemów. Tandem kierowany jest przez widzącego przewodnika. Z tyłu siedzi i pedałuje osoba niewidoma lub niedowidząca.  – Dzięki  hojności PFRON w roku 1998 kupiliśmy 12 tandemów – opowiada prezes „Smreka”. – W  2000 roku odbył się wielki rajd z Kołobrzegu do Bielska-Białej. Finisz miał miejsce przed ratuszem i połączony był z wielką fetą.

Szczuciński i jego stowarzyszenie organizują także spływy kajakowe. – Ja  na spływie muszę mieć więcej ludzi widzących niż niewidzących  – zastrzega prezes „Smreka”. My nie pływamy po autostradach wodnych. Pływamy po Drawie, Obrze, Piławie. To są piękne rzeki, ale bardzo łatwo się tam zgubić. Podczas zeszłorocznego spływu Obrą były bardzo trudne warunki. Przeszkadzały chaszcze, i jedna słabowidząca uczestniczka i niewidomy zgubili się. Dodatkowo padły im telefony komórkowe.  Wszystko oczywiście skończyło się dobrze – uspokaja.

Aktywność Antoniego Szczucińskiego to nie tylko góry i kajaki. Z rekomendacji Polskiego Związku Niewidomych zasiada w Powiatowej Społecznej Radzie do spraw Osób Niepełnosprawnych przy Prezydencie Miasta Bielsko-Biała. Członkowie rady opiniują dla władz miasta wszystkie inwestycje miejskie pod kontem ułatwień dla niepełnosprawnych. Współpraca z miastem układa się w tej kadencji prezydenta poprawnie. Władze liczą się ze zdaniem członków rady. Dzięki Szczucińskiemu m.in. większe skrzyżowania w Bielsku-Białej zaopatrzone są w sygnalizację dźwiękową, co bardzo ułatwia życie niewidomym.

Dlaczego to robi?
Po górach chodził od zawsze. W harcerstwie spędził 21 lat. Do dziś związany jest z PTTK.
 – Podziwiałem  ojca, kiedy zabierał mnie w góry do Wisły, czy Jaszczurówki – opowiada. –  Zawsze zastanawiałem się, jak ten człowiek trafia na szczyt. Zacząłem to obserwować i uczyć się. Po jakimś czasie przestrzeń, trasa, szlak, wędrówka w nieznane przestały straszyć. Stały się czymś, co pociągało. Wędrówka była dla niego odskocznią od szkoły, zajęć i wielu innych rzeczy.

Kiedy na studiach zaczął tracić wzrok, nie przestał chodzić po górach. – Wędrówka daje możliwość sprawdzenia się, kiedy idzie się po górach z przewodnikiem, któremu się ufa. Wtedy jest czas na obserwacje. Oboje obserwujemy, potem możemy wymienić się spostrzeżeniami.

Antoni kocha góry, ale sam o sobie mówi, że jest fanem wody. – Woda  jako żywioł jest dla mnie bardzo mocno pociągająca. Kiedy siedząc w kajaku odbijam od brzegu, zostawiam tam wszystkie problemy.

Największy sukces
W swoim życiu przeżył kilka chwil, kiedy jak mówi „chciało mu się fruwać”. Były to zdana matura, skończone studia i urodziny pierwszej córki. – Drugą przeżyłem spokojnie – przyznaje.

Za swój największy sukces i satysfakcję uznaje to, że dobrze wychował swoje córki. Jest dumny, że jedna z nich swoją pracę magisterską poświęciła rekreacji i aktywności niewidomych. Sukcesem nazywa też emeryturę, zdobytą dużym stażem pracy. Przepracował 40 lat.

Największa porażka
Długo się zastanawia. – Po śmierci Włodzimierza Kopydłowskiego w 1987 roku otrzymałem propozycję objęcia po nim stanowiska prezesa Polskiego Związku Niewidomych. Zawahałem się.

Szczuciński żałuje, że wtedy nie okazał się bardziej zdecydowany. – Nie chodzi o próżność, tylko o możliwość działania – tłumaczy. – Potem ze związkiem działo się różnie, jako sekretarz generalny mogłem to obserwować.

Co lubi
Ostatnio czyta dużo książek. W przypadku niewidomego nie jest to takie proste. Pan Antoni korzysta z audiobooków, nagrań i pomocy życzliwych ludzi. Ostatnio zafascynowała go książka „Odzyskać wzrok” Roberta Kursona, opisująca historię człowieka, który po operacji przeszczepu rogówki odzyskał wzrok. Szczuciński przez wiele lat organizował w Bielsku-Białej konkurs czytelniczy książki mówionej. Obecnie nad konkursem czuwa okręg śląski PZN.

Prezes „Smreka” jest też fanem poezji. Zaczytuje się w wierszach lokalnych poetów i uwielbia recytować je z pamięci. Chętnie korzysta z okazji, żeby swoje ulubione wiersze recytować publicznie.

Plany na przyszłość
– Muszę schudnąć – mówi. – Żeby poradzić sobie z plecakiem w przyszłym sezonie muszę zrzucić parę kilo. I tak udało mi się zrzucić od ostatniego roku 10 kilogramów.

Antoni chce się także przestawić z organizatora na uczestnika w konkursach czytelniczych i recytatorskich. – Skoro potrafię układać pytania, to dam sobie też radę z odpowiadaniem na nie.

***
Antoni Szczuciński – urodzony w 1944 roku. Rozpoczął studia psychologiczne, ale kończył prawo. Z zawodu radca prawny. Działacz Polskiego Związku Niewidomych: były prezes okręgu śląskiego i były sekretarz generalny; Członek Rady do Spraw Turystyki Osób Niepełnosprawnych przy zarządzie głównym PTTK; Prezes Stowarzyszenia „Smrek”; wieloletni harcerz, członek Powiatowej, Społecznej Rady do spraw Osób Niepełnosprawnych przy Prezydencie Miasta Bielsko-Biała; emeryt.

Artykuł pochodzi z portalu NGO.pl.

 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Zapytanie
    Leszek Kisielewski
    23.03.2020, 17:26
    Artykuł interesujący. Chodziłem do podstawówki w Bytomiu z chłopakiem o tym nazwisku i imieniu. Mieszkał na ul. Siemianowickiel chyba "3". Ze zdjęcia wydaje mi się podobny. Pamiętam, że nosił mocne okulary (szkła dość grube).
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas