Nie będzie happy endu?
To już długoletnia, niekończąca się opowieść o sfinansowaniu mojego leczenia ortodontycznego, a nade wszystko bezowocna i dla mnie aż za bardzo skomplikowana. Zwracam się gdzie mogę o pomoc i radę. Proszę podpowiedzieć mi, co powinnam zrobić, abym mogła w końcu rozpocząć leczenie. Sama nie wiem już, co mam robić i jestem coraz bardziej zrezygnowana. Czy jest w ogóle jakieś optymistyczne wyjście z tej niełatwej dla mnie sytuacji?
Urodziłam się w 1982 roku. Po narodzinach stwierdzono u mnie obustronny rozszczep wargi, rozszczep wyrostka zębodołowego, rozszczep podniebienia (do dnia dzisiejszego w podniebieniu istnieje szpara) oraz niedorozwój szczęki.
Wychowałam się na wsi, gdzie mieszkałam do ukończenia 23. roku życia. Moi rodzice nie należeli do ludzi zamożnych. Cała rodzina utrzymywała się z niewielkiej pensji mamy. W związku z brakiem środków finansowych (nawet koszty dojazdów do lekarzy przewyższały możliwości moich rodziców) o leczeniu - stomatologicznym, laryngologicznym, chirurgicznym, logopedycznym itp. nie mogłam nawet marzyć.
Lata spędzone na wsi były przepełnione bólem, cierpieniem, łzami i ciągłym upokorzeniem. Los nie szczędził mi przykrości; na każdym kroku spotykałam się z nietolerancją, o wszystko musiałam walczyć, do niczego nie miałam prawa. Każdy dzień był dla mnie nowym wyzwaniem i próbą. Miałam już dość udowadniania wszystkim, że pomimo tego jak wyglądam, w pełni zasługuję na akceptację.
Cztery lata temu przeprowadziłam się do Torunia. Odkąd zaczęłam sama się utrzymywać, mogłam w końcu rozpocząć walkę o zdrowie, pomimo dość późnego wieku. Już wszystkie operacje i całe leczenie powinny być zakończone. Niestety ja jestem dopiero na początku tej trudnej i długiej drogi. Trzy lata temu poczułam po raz pierwszy, że może kiedyś będę mogła iść ulicą z podniesioną głową i nie będę już nigdy unikać ludzkich spojrzeń. Poza tym myśl o tym, że będę mogła lepiej mówić, normalnie jeść i z nadzieją patrzeć w przyszłość, jest dla mnie bezcenna.
W międzyczasie musiałam pokonać kłopoty ze słuchem i zapaleniem ucha środkowego. W końcu 2006 roku trafiłam do Międzynarodowego Centrum Słuchu i Mowy Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach koło Warszawy, gdzie poddałam się zoperowaniu perlaka (guzek zapalny). Teraz okazało, że perlak odrósł i czekam na następną operację. Kłopoty z uchem były kolejnym niespodziewanym ciosem.
W związku z tym, że urodziłam się z wadami wrodzonymi, dwa lata temu rozpoczęłam również starania o zakwalifikowanie do leczenia operacyjnego tych wad. W tym celu przeszłam wiele specjalistycznych konsultacji. Wiąże się to niestety z kosztami w najbliższej przyszłości. Stwierdzono, że przed przeprowadzeniem pierwszej operacji niezbędne jest jak najszybsze leczenie ortodontyczne, którego nie mogę rozpocząć z powodu braku pieniędzy.
Dwa lata temu w zakładzie ortodoncji opracowano orientacyjny kosztorys mojego leczenia na jeden rok - wyszło 7000 zł, a takie leczenie musi trwać parę lat. Jest to dla mnie kwota nierealna do zdobycia. Bez sfinansowania tego leczenia przez NFZ sama nie będę w stanie poradzić sobie z opłacaniem tych kosztów. Będę musiała po raz kolejny zrezygnować z leczenia, co w konsekwencji oznacza brak możliwości leczenia chirurgicznego w przyszłości, do którego leczenie ortodontyczne jest niezbędne.
Narodowy Fundusz Zdrowia, jak się dowiedziałam, nie rozpatruje wniosków ubezpieczonych o sfinansowanie lub refundację świadczeń. Kujawsko-pomorski odział wojewódzki z siedzibą w Bydgoszczy poinformował mnie jednak, że świadczeniodawca, który podejmie się mojego leczenia, powinien się zwrócić do oddziału wojewódzkiego właściwego terytorialnie (mazowieckiego oddziału NFZ) z wnioskiem o zgodę na prowadzenie leczenia niestandardowego, uzasadniając to niezbędnością z punktu widzenia medycznego oraz załączając dokumentację medyczną i kosztorysową.
Zwróciłam się więc do Zakładu Ortodoncji Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie, który zgodził się mnie leczyć, z prośbą o wystąpienie w mojej sprawie do mazowieckiego oddziału NFZ. Zakład ortodoncji przychylił się do mojej prośby i w sierpniu ubiegłego roku wystosował pismo do NFZ w sprawie wyrażenia zgody na niestandardowe leczenie ortodontyczne wady zgryzu jako etap przygotowujący przed leczeniem zespołowym ortodontyczno-chirurgicznym. 16 lutego 2009 roku mazowiecki oddział w piśmie skierowanym do Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus udzielił jednak odpowiedzi odmownej.
Napisał m.in. że „zasady leczenia ortodontycznego określone w rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 24 listopada 2004 r. w sprawie wykazu gwarantowanych świadczeń lekarza dentysty i materiałów stomatologicznych oraz rodzaju dokumentów potwierdzającego uprawnienia do tych świadczeń (Dz. U. z 2004 r. nr 261, poz. 2601). W wykazie dodatkowych świadczeń zdrowotnych lekarza dentysty przysługujących dzieciom i młodzieży do ukończenia 18 r.ż., który stanowi załącznik nr 3 do ww. rozporządzenia, wymienione zostało leczenie ortodontyczne wad zgryzu (…) do ukończenia 12 r.ż. Ponieważ planowane leczenie ortodontyczne dotyczy (…) pacjentki powyżej 12 r.ż., nie może zostać sfinansowane w ramach środków publicznych”.
Dlaczego za niewiedzę, brak woli i brak możliwości moich rodziców mam teraz ponosić tak okrutne konsekwencje?
Imię, nazwisko i adres tylko do wiadomości redakcji
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz