Życie na krechę
Trwa bożonarodzeniowy szał zakupów. Handlowcy zacierają ręce, bo w tym czasie wyprzedaje się wszystko, co jest na półkach. Bankowcy niestrudzenie kuszą atrakcyjnymi pożyczkami na niecodzienne zakupy. W wielkich przestrzeniach sklepowych tłok, gwar, kolejki przy kasach i sączące się w tle kolędy. Żenujące to i smutne.
Najbardziej w tym wszystkim szokują mnie atrakcyjne pożyczki. Szybka procedura, kasa od ręki, bez zgody współmałżonka... Dla kogo ta oferta? Dla ludzi, którzy ledwo wiążą koniec z końcem i jeszcze mocniej muszą zacisnąć pasa?
"Specjaliści twierdzą, że żyjemy ponad stan. Zadłużenie wzrasta, a zarobki stoją w miejscu lub nawet spadają" – alarmowała jesienią na swoim portalu Wirtualna Polska, a "Tygodnik Powszechny" (nr 43/09) opublikował dramatyczny raport Elżbiety Isakiewicz "Smuta Polaka bankruta" – o niespłaconych kredytach.
Płacz i płać
Nie ma szczegółowych badań na temat tego, ile osób z
niepełnosprawnością bierze kredyty, na co je przeznacza i jak
spłaca. Pewnie nie stanowimy wyjątków. Na podstawie listów od
Czytelników mniej więcej wiem, jak to wygląda w naszym środowisku.
Podejmuję zatem temat ku przestrodze, ale i dla każdego z nas, aby
zastanowił się nad stanem własnych finansów. Taka refleksja musi
się pojawić, kiedy decydujemy się na kredyt. Spłacanie, a na pewno
niespłacanie bankowych pożyczek może przewrócić do góry nogami
życie kredytobiorcy i jego rodziny. To idzie jak lawina. Podstawowy
problem polega na tym, że ratunku zaczyna się szukać wtedy, kiedy
niewiele można już zrobić – tylko płakać i płacić.
"Ratujcie naszą rodzinę. Mamy troje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne" – napisała pani Olga z woj. podlaskiego. "Zamarzyły mi się rodzinie święta, takie jak w telewizji. Mieliśmy parę dni radości, a teraz trzeci rok nie możemy się pozbierać. Zalegamy z czynszem na 15 tys. zł, mamy teraz sprawę o eksmisję"...
W dobrej wierze pani Olga wzięła świąteczny kredyt. Spłacała go zresztą solidnie, ale dziecko miało nawrót choroby i potrzebowało drogich lekarstw. Przestała płacić raty. Rodzina została pozwana przez urząd miasta. Może uda im się wynegocjować jakiś sposób spłacania czynszowego długu? W bankach raczej nie ma przebacz!
Zanim popłyną łzy
– Gdybym mogła podjąć pracę... – wzdycha pani Beata, matka czwórki
dzieci, w tym jednego chorującego. – Dowiedziałam się w opiece
społecznej, że w razie pracy stracę pieniądze na córkę. Syn
przestał chodzić do szkoły i pracuje u gospodarzy, żeby mi pomóc.
Wszystko to za mało, jestem bezradna, nie wiem, co dalej
robić...
Kiedy przychodzi życiowe zagubienie, warto przeanalizować swoje sprawy z osobą postronną (np. pracownikiem socjalnym). To nie wstyd pytać o radę. Gdy latami borykamy się z trudami życia, chwile żalu sygnalizują potrzebę analizy swojej sytuacji.
Podjęte działania okażą się nieskuteczne, kiedy ograniczą się do listu: "Bardzo proszę o pomoc dla mojej rodziny. Potrzebujemy ubrań, butów, jedzenia, nie mamy węgla na zimę. Nie chcę pójść do OPS-u ani Caritasu w naszym mieście, bo się wstydzę – i biedy, i niepełnosprawnych dzieci, którymi zostałam pokarana..." – napisała do nas matka z woj. podkarpackiego.
Załamanie może okazać się trampoliną do lepszego życia. W takim czasie dobrze jest skierować myśli na proste, codzienne sprawy. Zrobić bilans miesięcznych kosztów: czynsz, prąd, gaz, TV i internet. Policzyć wydatki na żywność, leki, kosmetyki itp. Zastanowić się na czym zaoszczędzić.
Uwierzmy też, że Pan Bóg nie ma upodobania w karaniu kogokolwiek. Sami siebie karzemy najskuteczniej...
Ponad stan
Kiedy zaczyna się życie ponad możliwości finansowe? Granica
pomiędzy biedą a niefrasobliwością jest płynna. Porównam dwie
wielodzietne rodziny. Obie mają niepełnosprawne dzieci i ciężką
sytuację finansową – tak się przedstawiły w listach do redakcji.
Rodzice w jednej rodzinie nie pracują, bo w okolicy nie ma pracy:
"Żyjemy jedynie z zasiłków i darów od dobrych ludzi"... Druga
rodzina, w tym samym województwie o wysokiej skali bezrobocia:
"utrzymuje się z pracy dorywczej, od wiosny do później jesieni.
Zbieramy zioła i grzyby na sprzedaż... pomagają zdrowe dzieci, a
opieką nad chorym dzielimy się z całą rodziną...".
Pierwsi napisali do nas prośbę o opublikowanie apelu o pomoc w spłacie zadłużenia za mieszkanie i dwa kredyty w bankach: "Każda kwota będzie dla nas bardzo pomocna, bo na wiosnę sąd wyznaczył eksmisję..." – i wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. Druga rodzina poinformowała nas o podjęciu energicznych działań ratunkowych, które mogą odmienić ich życie. "Złożyliśmy podanie o dodatek mieszkaniowy i o lokal socjalny, ponieważ możemy sobie nie poradzić z opłatami" – wyjaśniają. "Kiedy znajdziemy pracę, to się nam polepszy. Ważne, byśmy trzymali się razem...".
Podobna sytuacja życiowa... miejsce zamieszkania... status społeczny. Nawet niepełnosprawność dziecka taka sama. Jak różne jednak postawy wobec życiowych problemów...
Wszędzie są święta
Każdy chciałby być młody, piękny i bogaty. Ja też, ale jest, jak
jest. Przed dramatycznymi wyborami staje wielu ludzi. Pan Kazimierz
z Kościerzyny mieszkał na czwartym piętrze bloku bez windy.
Napisał: "W 45. roku życia zdiagnozowano u mnie zesztywniające
zapalenie stawów kręgosłupa (ZZSK). Musiałem korzystać z pomocy
opiekunki z OPS. Powoli poznawałem swoje ograniczenia. Kiedy
usiadłem na wózek i przeszedłem na rentę, to ciągle przeliczałem,
na co mi ona wystarczy? Powiedziałem sobie: trudno, i złożyłem
podanie o miejsce w domu opieki".
Pan Kazimierz ma tam opiekę i może być w miarę samodzielny, a co najważniejsze, jak sam przyznaje, wreszcie nie spędza świąt sam. Gdy nachodzi go chandra, to przypomina sobie ostatnie domowe Boże Narodzenie, kiedy miał pół chleba, cztery ziemniaki i trochę oleju. Wyczekiwał opiekunki jak zbawienia. Dopytywany, jak to było możliwe, odpowiada: "Już nigdy więcej" i głos mu się załamuje...
Życzę zatem, Drodzy Czytelnicy, żeby nikomu nie zabrakło drugiego człowieka, dobrego słowa i pogody ducha nie tylko w święta. I aby tak było częściej między świętami.
Nie dajcie się zaskoczyć Wszystkiego w życiu nie przewidzimy. Możemy jednak, na wszelki wypadek, zawczasu mieć listę adresów (i telefonów) do pomocnych instytucji i organizacji, najbliższych miejsca zamieszkania. Jeśli nie uzyska się tam pomocy, to choć informację, gdzie jej szukać. Lista jest otwarta... Wsparcia, pomocy lub informacji warto szukać w takich miejscach,
jak: |
Komentarze
-
nie potrafię już żyć
13.11.2011, 20:40mam dwoje dzieci - jedno już samodzielne a córka w średniej szkole - pracuję gdzie się da - z 1 pensji nie da się żyć. czy ktoś słyszy nie da się - zbieram grzyby latem - teraz ciężko, ale chętnie wysprzedawałabym ciuchy na jedzenie. żyć trzeba ale jak ? kiedyś ukradłam bułkę i zjadłam w sklepie - bo nie miałam kasy a 2 dni nic nie jadłam - nie przyznając się przed mężem i córką. pracowałam w 17 zawodach - po 10 latach pracy - na czarno... nie mam nic , ani dotacji , ani darów, ani renty , a jestem chora - nie leczę się , bo po co? jak umrę to im będzie lżej.Nie pożyczam - tylko oszczędzam - jem posny chleb , kto tam w domu widzi , co ja jem??????jest bardzo ciężko stoję na rynku i sprzedaję - ale już nie mam pomysłu co? Idzie zima - może UKcoś przywiozą i puszczą taniej? - to nie Bajka to prawda - tak mi OJCZYSTY RZĄD ZACISNĄ PASA. CZASAMI MYŚLĘ O SAMOBÓJSTWIE - PO CO ŻYĆ? ,MAM JUŻ 50 LAT - WYSTARCZY.... PO MIMO CIĘŻKIEJ PRACY MAM TYLKO 12 LAT - CO SIĘ DO CZEGOŚ LICZY - JA RZĄDU NIE BĘDĘ ŻEBRAĆ O KASZĘ UNIJNĄ - MAM SWÓJ HONOR....odpowiedz na komentarz -
Pomoc gdy jest potrzebna, trzeba ją umiec przyjąc.
20.12.2009, 22:08Jestem osobą niepełnosprawną od dziecka, znam bardzo dobrze problemy, z którymi zmagałam się przez lata, nawet do dziś. Po trzydziestu latach życia moge powiedziec, jedno: wstyd i ambicje trzeba odłożyc na górną półkę, tam gdzie sie nie dostanie o własnych siłach. A o pomoc trzeba się zwracac , a potem umiec ją przyjąc. Miałam i mam to szczęście, że pomaga mi rodzina, tym bardziej teraz gdy mam Synka, gdy poszłam do pracy i gdy pokonuję codzienne trudności życiowe. A dodam,że dużo czasu zajęło mi przełamanie się i przyjmowanie tej pomocy, myślę że to przyszło z wiekiem. Natomiast kwestia kredytów jest mi obca, nie korzystam z nich i nie chciałabym korzystac. Mam to kupuję na cały miesiąc i do zamrażalnika, nie mam to kupuję dużo mniej, gotując ziemniaki na wiele sposobów, piekąc naleśniki, itp.odpowiedz na komentarz -
W całości popieram wypowiedź Jasia.
16.12.2009, 11:56Za ok. 700-800 zł netto renty nie da się żyć. Więc trzeba szukać metody, by przeżyć. A tu ucieka się w kredyt, który być może wyrówna niedobór. Na pracę jeśli ktoś jest ''ruchowcem'' nie ma co liczyć. Bo nikt go nie chce. Po co kłopot na głowę. Kłopot, bo biurokracja czyni cuda w naszym kraju. Zanim pracodawca zdobędzie dofinansowania to nieźle musi się na główkować, jak przejść przez papiery. Więc na dodatkowy dochód z pracy nie ma co liczyć. Nawet do telepracy nie ma ogólnego przekonania. A widmo niedogrzanego mieszkania, skromnego jedzonka nie tylko na święta wita w domu. Jeszcze gorzej mają osoby na wózkach. Zero pomocy z OPS- bo się nie kwalifikują, a PCPR likwidacji barier nie robi bo nie mają kasy. Więc, jak czytam wypowiedzi na forach osób z chorym narządem ruchu i ze wsi, to aż zatrwożenie bierze, jak te osoby przeżywają brak pieniędzy. PUP z kolei nie robi nic by starać się przynajmniej aktywizować. Ograniczają się jedynie do wywieszki ofert na tablicach. Ofert, które nie mają nic wspólnego z dostosowaniem pracy do niepełnosprawności. Nie mówiąc o pomocy w założeniu działalności, czy odpowiednim szkoleniu- bo o takim nie mają pojęcia. Więc najlepiej nie robić nic i trzymać ciepła posadkę. A tysiące osób niepełnosprawnych musi się ograniczać na maxa w wydatkach. Pozdrawiamodpowiedz na komentarz -
RENCIŚCI DO DOMÓW OPIEKI SPOŁECZNEJ, MARSZ !!.
16.12.2009, 10:46Jak nie żyć "na krechę" gdy otrzymuje się renty w wysokości 500- 800 zł. mies.?. Pytanie godne chyba filozofa, bo prawdopodobnie ani "guru" Balcerowicz, ani min. Fedak z nadministrem Boni na nie nie odpowiedzą. Po prostu nie da się przeżyć za łaskawie wypłacane przez ZUS pieniądze !!. Nie mam tu pretensji do ZUS-u. On jedynie wykonuje zalecenia "najzacniejszych" posłów polityków, których wybraliśmy. Naszych wybrańców narodu, w ręce których nieopatrznie złożyliśmy nasz los, myśląc naiwnie że zadbają i o nas. Oni jednak dbają wyłącznie o siebie. Za nic mają że, za groszowe świadczenia, nie możemy się leczyć, rehabilitować, opłacić naszych mieszkań. Teraz PODPOWIADA się nam "rozsądne" rozwiązanie kwestii naszego bytu. Nie możesz się utrzymać, jest proste konstruktywne rozwiązanie !!. IDŹ MIESZKAĆ DO DOMU OPIEKI SPOŁECZNEJ !!!. Zdasz swoje mieszkanie (a te są potrzebne), zaopiekują się Tobą (przy okazji zabiorą Ci 70% Twego dochodu), nie będziesz sam ( zero prywatności bo zamieszkasz w wieloosobowym pokoju), I PROBLEM "Z GŁOWY" !!. No, możesz się nie zgodzić, wtedy wylądujesz "pod mostem". Twoja wola. Oczywiście nikt nie proponuje podwyżki rent do wysokości pozwalającej na skromne, ale jednak samodzielne, przeżycie !!. Nikt nie proponuje sensownej pomocy. Jesteś niepełnosprawnym, to jesteś w Polsce balastem, marsz do domu "opieki". Tam może dożyjesz swoich dni. TYLKO CO SIĘ STANIE GDY STWIERDZĄ ŻE TE DOMY SĄ ZA KOSZTOWNE, GDZIE NAS WTEDY WYŚLĄ ??. STRACH SIĘ BAĆ.odpowiedz na komentarz -
Cała Polska żyje na krechę
14.12.2009, 16:22Ile jesteśmy zadłużeni jako kraj? Przykład idzie z góry. Media wrzeszczą "weź los w swoje ręce, spełniaj swoje marzenia" itd. Nie ma czemu się dziwić, że ludzie tracą kontrolę. Poza tym, zawsze ktoś pomoże ( takie jest ogólne oczekiwanie). Bawmy się, konsumujmy, może znadzie się sponsor.....?odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz