Piotr Pawłowski: Mama
Przed wypadkiem nie postrzegałem mojej Mamy w żaden szczególny sposób. Prowadziła i wychowywała mnie tak, jak wiele matek swoich synów. Od narodzin, przez czas przedszkola i szkoły, troszczą się o swoje dzieci, które dorastają i „wyskakują” w samodzielność, lepiej czy gorzej odcinając pępowinę.
Moje „odcinanie” przeciągnęło się w czasie. Nic szczególnego nie wyróżniałoby kontaktów z moją Mamą, gdyby nie wypadek, paraliż, a w konsekwencji gorzki powrót 16-letniego chłopaka do czasów dzieciństwa, w którym życie noworodka uzależnione jest od opieki i codziennej troski. Kiedy ze szpitala wróciłem do domu, to właśnie Mama przejęła trudną rolę ponownego stawiania na nogi swojego syna.
Nie chcę powiedzieć, że po raz drugi przeżywałem niemowlęce noce, ząbkowanie i płacz, raczkowanie, pierwsze nieporadnie stawiane kroki czy pierwsze wypowiadane słowa, które radują wszystkich domowników, ale... poniekąd tak było. Wszystko powtórzyłem, poza chodzeniem. Miałem już wtedy 190 cm wzrostu i ważyłem ok. 80 kg, co nie było przeszkodą, aby mnie brać na ręce, zmieniać pozycję w łóżku, ubierać, karmić i ocierać łzy...
Nie twierdzę, że moja Mama na nowo zaczęła przeżywać macierzyństwo, natomiast ja czułem się tak jakbym wrócił do dzieciństwa. Ciało potrzebowało wsparcia jak u niemowlaka, a umysł i dusza stawały się coraz bardziej dorosłe. Widząc, co zafundowałem przez swój wypadek rodzicom, stałem się jednocześnie świadkiem rzeczy niezwykłych, budujących siłę do aktywnego życia. Moja Mama robiła wszystko, aby nie tylko ulżyć mi w cierpieniu, ale wprowadzić mnie na drogę samodzielności i niezależności...
„Jest jedna miłość, która nie liczy na wzajemność, nie szczędzi ofiar, płacze, a przebacza, odepchnięta wraca – to miłość macierzyńska”. (J.I. Kraszewski)
Odkąd mieszkam z żoną, w pełni rozumiem, jakie konsekwencje mojej brawury spadły na Mamę. Po moim wypadku oboje Rodzice bardzo ograniczyli kontakty ze znajomymi i przestali wyjeżdżać na urlopy. Ponieśli koszty, których w żaden sposób nie można oszacować.
Wiem, że taka sytuacja jest w wielu polskich domach. Gdy zdarzy się wypadek lub urodzi się dziecko z niepełnosprawnością, najczęściej cały wysiłek związany z dalszym życiem człowieka bierze na siebie matka. Jest nie do zastąpienia. Angielski poeta M. Arnold słusznie napisał, że „Bóg nie może być wszędzie, dlatego wynalazł matkę”.
Dlatego, Dobry Boże, dziękuję Ci za moją Kochaną Mamę, która nadal mi towarzyszy. Kres tej podróży trudno sobie wyobrazić i nie nam o tym decydować.
Pragnę złożyć najpiękniejsze życzenia i wyrazy największego szacunku i wdzięczności wszystkim Kochanym Mamom. Jak to dobrze, że jesteście!
Komentarze
-
MAMA- NAJWAŻNIEJSZA BRATNIA DUSZA
30.05.2017, 08:35Ma Pan rację, wszyscy w niedoli człowieka "znikają" - a MAMA pozostaje tym najwierniejszym PRZYJACIELEM. STO lat i więcej!!!odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Dodaj komentarz