Rola: Przeciwnościom wychodzę naprzeciw
O pasji, marzeniach i pokonywaniu własnych słabości z Jarosławem Rolą, utytułowanym paraolimpijczykiem, rozmawia Łukasz Kałucki.
Łukasz Kałucki: Kiedy zaczęła się Pana przygoda ze
sportem? Czym ujęło Pana narciarstwo alpejskie?
Jarosław Rola: Moja przygoda ze sportem trwa od zawsze.
Już jako 5-latek stawiałem pierwsze kroki na nartach, w wieku
szkolnym dużo jeździłem na rowerze, a w liceum przesiadłem się na
prawdziwego "górala". Snowboardem zainteresowałem się, kiedy
jeszcze niewiele osób z mojej miejscowości wiedziało, co to jest.
Wszystko to robiłem z zamiłowania do sportu, ale amatorsko. Dopiero
po wypadku rozpocząłem treningi jako zawodnik. Narciarstwo w wersji
dla osób poruszających się na wózku, tzw. mono-ski, jest jednym z
niewielu sportów dla niepełnosprawnych, który daje takie same
możliwości, jak w przypadku osób sprawnych i z powodzeniem można z
nimi rywalizować. Te same wyciągi, trasy, prędkości i piękne
górskie widoki sprawiają, że narciarstwo „mono-ski” jest niezwykle
pasjonującym sportem.
Wypadek z dzieciństwa nie ostudził Pana ambicji
sportowych, a wręcz przeciwnie. Z czego to wynika?
Przez pewien czas po wypadku byłem przerażony tym, że będę musiał
zrezygnować z tego, co przez wiele lat robiłem z ogromną pasją.
Wyglądało na to, że mogę zapomnieć o narciarstwie, kolarstwie
szosowym oraz górskim i innych sportach, które uprawiałem. Okazało
się jednak, że wcale nie musi tak być. Wystarczy trochę dobrych
chęci, pasji i wiary w to, co się robi, aby móc wszystko
kontynuować.
W 1999 r. trafiłem do klubu SSI START Poznań, który prowadził sekcję narciarstwa „mono-ski”. Rozpocząłem treningi i już w 2003 r. po raz pierwszy zdobyłem tytuł Mistrza Polski w Narciarstwie Alpejskim, który utrzymuję aż do dziś. W zawodach międzynarodowych uzyskiwałem wysokie lokaty. Trzy lata później wziąłem udział w paraolimpiadzie w Turynie, gdzie w slalomie zdobyłem 10. miejsce – najwyższe, jakie w historii paraolimpiad Polacy uzyskali w narciarstwie alpejskim. W tym samym roku zdobyłem szczyt Śnieżki (1602 m n.p.m.). Udało mi się tego dokonać za pomocą zaprojektowanego przeze mnie roweru górskiego napędzanego rękoma. W 2007 r. rozpoczęła działalność pierwsza w Polsce szkoła narciarska dla osób niepełnosprawnych, którą prowadzę wraz z klubem START Poznań. Szkoła organizuje kilka razy do roku kursy narciarskie dla osób niepełnosprawnych oraz pełnosprawnych studentów AWF, chcących pomagać niepełnosprawnym na stokach narciarskich.
Projektuje Pan i zarazem buduje sprzęt sportowy dla osób
niepełnosprawnych. W tym roku planował Pan rozpocząć masową
produkcję rowerów (tzw. handbike). Czy uda się to
zrealizować?
Już w 2003 r. rozpocząłem tworzenie projektów i budowę
sprzętu sportowego dla niepełnosprawnych, jednak do niedawna
zajmowałem się tym czysto hobbistycznie. Teraz zacząłem o tym
myśleć profesjonalnie i niebawem zamierzam uruchomić produkcję
rowerów. Po kilku trafionych pomysłach na sprzęt dla siebie
pomyślałem, że mogę pomóc innym niepełnosprawnym w realizacji ich
pasji sportowej, wdrażaniu ciekawych, a czasem wręcz szalonych
pomysłów. Doszedłem do wniosku, że w Polsce i na świecie jest wiele
osób w sytuacji podobnej do mojej, które chciałyby realizować się w
sporcie, uprawiać turystykę górską lub mieć możliwość ciekawej
rekreacji. Poprzez produkcję sprzętu sportowego chciałbym im to
umożliwić.
W ubiegłym roku uczestniczył Pan w wyprawie na
Kilimandżaro. Jakie emocje towarzyszyły tej ekspedycji?
Wyprawę na Kilimandżaro zaplanowałem po zdobyciu Śnieżki.
Kiedy bez większego problemu udało mi się wejść na ten polski
szczyt, doszedłem do wniosku, że można „porwać się” na ambitniejszy
plan. Kilimandżaro to symbol, jedna z najlepiej rozpoznawalnych gór
świata i do tego jej zdobycie nie jest niemożliwe przez osobę
poruszającą się na takim sprzęcie jak mój. Zwróciłem się do
Fundacji Anny Dymnej „Mimo wszystko” o pomoc w realizacji tego
przedsięwzięcia. Pokonaliśmy wiele przeciwności i wraz z
grupą 9 osób niepełnosprawnych wybraliśmy się do Afryki. Podróż w
głąb Czarnego Lądu była dla mnie nie tylko próbą sił, ale przede
wszystkim niesamowitym przeżyciem. Przywiozłem do kraju wiele
niezapomnianych wspomnień, a ludzie, którzy mi towarzyszyli, są
teraz moimi przyjaciółmi.
Co Pan planuje w najbliższej przyszłości? Czy wiąże ją
Pan ze sportem, czy raczej z biznesem?
Duchem jestem zdecydowanie sportowcem. Najbliższa
przyszłość to start na paraolimpiadzie w Vancouver w marcu 2010 r.
Przed olimpiadą będzie jeszcze seria startów w Pucharze Europy oraz
świata, ale to właśnie olimpijski występ jest dla mnie
najważniejszy i całą energię włożę w to, aby był udany. Ponadto po
raz kolejny uruchomimy szkolenie dla niepełnosprawnych narciarzy w
Karpaczu. Cieszy mnie, że tak wiele osób chce się uczyć jazdy na
nartach w pozycji siedzącej i nie brakuje chętnych do odbycia
profesjonalnych szkoleń.
Od niedawna jest Pan posiadaczem Mercedesa Viano. Czy
samochód spełnia Pana oczekiwania i w jaki sposób jest
wykorzystywany?
Jako sportowiec poruszający się na wózku, potrzebuję
samochodu przede wszystkim do przemieszczania się na zawody i
treningi. Jednak nie każde auto potrafi sprostać wymaganiom
stawianym przez osobę w mojej sytuacji. Te warunki całkowicie
spełnia Mercedes-Benz Viano. Jest przestronny, doskonale nadaje się
do przewozu sprzętu sportowego. Mieści się w nim wózek, rower
(handbike), monoski, kilka walizek i grupa kolegów z kadry
narodowej. Samochód służy również do przewozu niepełnosprawnych
uczestników szkoleń narciarskich, które prowadzę w Karpaczu. Kiedy
musiałem zmienić auto, szukałem takiego, którym mógłbym jednorazowo
pokonać odległość 1000 km bez uczucia dużego zmęczenia, które
będzie zarówno wygodne, jak i niezawodne. Wybór był jednoznaczny i
bardzo naturalny: Mercedes Viano. Samochodem jeżdżę od jakiegoś
czasu i muszę powiedzieć, że jest niezawodny. Automatyczna skrzynia
biegów sprawia, że po nieznacznej przeróbce auto prowadzę sam.
Odsuwane drzwi po obu stronach umożliwiają załadowanie wózka w
całości, bez rozkładania, a dowolna konfiguracja siedzeń pozwala na
aranżację wnętrza według własnych potrzeb. Silnik jest dynamiczny,
a przy tym oszczędny. Czego chcieć więcej?
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz