Konkurs! Wygraj książkę o niewidomej nastolatce
Wzruszająca, szczera i mocna opowieść o przyjaźni, dorastaniu, tolerancji i żałobie po stracie, która może przynieść tylko ukojenie. Taka jest książka Erica Lindstroma pt. „Do zobaczenia nigdy”, której bohaterką jest niewidoma i zadziorna nastolatka Parker Grant. Powieść, tuż przed jej polską premierą, która odbędzie się 24 maja, możesz wygrać w konkursie na portalu Niepelnosprawni.pl.
Zaskakujący debiut literacki o niewidomej nastolatce.
- Zasada numer 1: nie traktuj jej inaczej tylko dlatego, że jest niewidoma.
- Zasada numer 2: jeśli ją oszukasz, nie będzie drugiej szansy.
Parker Grand jest niewidoma. Straciła mamę w wypadku samochodowym, jej ojciec popełnił samobójstwo, a Scott – były chłopak – zawiódł zaufanie. To całkiem sporo jak na jedną nastolatkę... Parker stara się być twardą dziewczyną. Kiedy nie biega swoją ulubioną trasą biegową, zajmuje się sercowym wsparciem i udzielaniem porad życiowych nieco zagubionym szkolnym przyjaciołom. Robi wszystko, żeby nie płakać, ale nie może już dłużej udawać, że nic złego się nie stało. Szczególnie, że kiedy w końcu zrozumie, co tak naprawdę przytrafiło się jej ojcu i dlaczego Scott tak się zachował, odkryje prawdę o tym, że nie wszystkie rzeczy są takimi, na jakie wyglądają...
Wygraj książkę w konkursie!
Portal Niepelnosprawni.pl ma dla Czytelników trzy egzemplarze książki „Do zobaczenia nigdy”, autorstwa Erica Lindstroma, ufundowane przez Wydawnictwo YA!. By wygrać jeden z nich, wystarczy przesłać na adres e-mail: konkursy@integracja.org:
- Opisz krótko jedną najważniejszą dla Ciebie rzecz, którą zrobiłaś/eś dla kogoś innego.
- Dane adresowe do przesłania ew. wygranej.
Konkurs trwa od momentu ogłoszenia na portalu do 21 maja 2017 r. włącznie. Najciekawsze odpowiedzi zostaną nagrodzone książką „Do zobaczenia nigdy”.
Lista zwycięzców zostanie opublikowana na stronie konkursu.
Więcej w regulaminie konkursu.
Zwycięzcami konkursu są Panie: Sandra S. z Kamiennej Góry, Renata N. z Warszawy i Małgorzata W. z Suchego Dębu. Gratulujemy!
Przeczytaj fragmenty książki
„Do zobaczenia nigdy” Eric Lindstrom
Prolog
Dzwoni budzik, wyłączam go i równocześnie wciskam guzik komunikatu głosowego. Stephen Hawking oznajmia, że jest „piąta pięćdziesiąt pięć”. Jak zwykle sprawdzam tylko na wszelki wypadek.
Otwieram okno i wystawiam rękę na zewnątrz. Chłodno, mgliście, ale nie wilgotno. Niebo prawdopodobnie jest zachmurzone.
Ubieram się – sportowy stanik, koszulka bez rękawów, szorty, buty do biegania. Nie muszę nic sprawdzać, bo wszystkie moje ciuchy do biegania są czarne. Z wyjątkiem szalików. Przeglądam je, dotykając plastikowych metek, i zastanawiam się, który pasuje do mojego nastroju.
Jestem jakoś dziwnie niespokojna, więc wybieram ten, który może pomóc: żółta bawełna z haftem w wesołe buźki. Robię z niego opaskę, obwiązując sobie głowę tak, żeby na każdym oku mieć uśmiechniętą twarz.
Na policzkach czuję ciepło wschodzącego słońca – niebo musiało się przejaśnić, przynajmniej na horyzoncie. Zamykam za sobą drzwi frontowe, a zimny klucz wsuwam do skarpetki. Tam, gdzie ścieżka przechodzi w chodnik, skręcam w prawo i zaczynam biec.
Odcinek, który dzieli mnie od boiska, mam zakodowany w stopach, łydkach i błędniku. Po siedmiu latach znam każdy kamień, każdą szczelinę i każdy korzeń, który wystaje z chodnika.
Nie muszę widzieć, dokąd biegnę – czuję to.
– Parker, STOP!
Gwałtownie hamuję i zaczynam wymachiwać rękami, jakbym stała na skraju przepaści. Jeśli przyjechała tu wczoraj koparka, możliwe, że rzeczywiście stoję.
– Bardzo cię przepraszam! – To głos pani Reiche, cierpiętniczej gospodyni domowej, która zawołała mnie z ganku. Teraz truchta po podjeździe, brzęcząc kluczykami. – Wczoraj wieczorem przyjechał brat Lena…
Wolę sobie nie wyobrażać, co by było, gdybym wbiegła w tego vana. Idę przed siebie z wyciągniętymi rękami, aż natrafiam na zimny, zroszony metal.
– Nie musi pani go przestawiać. – Obchodząc samochód, przejeżdżam dłońmi po gładkiej karoserii.
– Oczywiście, że muszę. Jak będziesz wracać, już go tu nie będzie.
Znów jestem na chodniku i oddalam się, a zza pleców dochodzi mnie warkot silnika. Czekam na rogu, aż pani Reiche go wyłączy, żeby wsłuchać się w ruch uliczny. Jedynym dźwiękiem jest świergot ptaków, więc wchodzę na skrzyżowanie. Kiedy dotykam siatki otaczającej boisko Gunthera, skręcam w prawo. Czternaście kroków do dziury, skręt w lewo i wejście do środka – jedna ręka lekko wyciągnięta, na wypadek gdybym pierwszy raz od wielu lat błędnie oceniła odległość. Wchodzę bez problemów, jak zwykle.
Boisko ma prawie sto metrów szerokości. Jeśli od wczoraj pojawiły się na nim jakieś przeszkody, szanse, że wyłapię je przy jednym przejściu, są małe. Ale choć bieganie tu może być wariactwem, bieganie bez spaceru kontrolnego byłoby jeszcze większym. Przejście do przeciwległej siatki zajmuje mi sto czterdzieści dwa kroki. To standard, a na trasie nie ma nic niepokojącego.
Przez kilka minut się rozciągam i jestem gotowa do biegu. Siedemdziesiąt pięć dość szybkich susów i kilkadziesiąt wolniejszych kroków, żeby dotrzeć do drugiego ogrodzenia i z powrotem. Po pięciu takich rundach przychodzi czas na sprint. Sześćdziesiąt susów i jestem dwadzieścia kroków od ogrodzenia. Potem muszę lekko skorygować pozycję, bo zawsze trochę zbaczam. Jest cieplej niż wczoraj, ale powietrze, które przecinam, i tak wydaje mi się chłodne. Do upalnego lata zostało jeszcze wiele tygodni.
Dziesięć rund sprintu i gotowe. Po przejściu przez ulicę truchtam, żeby wyhamować stopniowo. Koło wjazdu pani Reiche zwalniam zupełnie – słyszałam, jak przestawia samochód, ale kiedy raz natrafiam na problem, dość trudno mi o nim zapomnieć. Po drugiej stronie, tam gdzie wjazd znów przechodzi w chodnik, przyspieszam.
Gdy tylko otwieram drzwi do domu, wiem, że coś jest nie tak. Nie czuję jedzenia. Nawet w dni płatkowe na śniadanie są też tosty. Z kuchni dochodzą mnie tylko zwykłe dźwięki śpiącego domu – ciche buczenie lodówki i tykanie zegara nad kuchenką. Słyszę też własny oddech, a kiedy lepiej się wsłucham – bicie serca.
Ruszam w stronę schodów i po drodze potykam się o coś w holu. Kucam i na ziemi znajduję tatę we flanelowych spodniach od piżamy i w podkoszulku.
– Tato? Tato! Wszystko w porządku?
– Parker – mówi dziwnie matowym głosem, w którym nie ma zdenerwowania ani bólu.
– Przewróciłeś się? Co się stało?
– Posłuchaj. – Jego ton jest zupełnie inny niż to, czego można by się spodziewać od człowieka leżącego przy schodach.
– Wszyscy ludzie mają tajemnice, Parker. Każdy człowiek j e s t tajemnicą.
Wtedy zawsze się budzę, ale dokładnie to stało się trzeciego czerwca tego roku, tydzień po rozpoczęciu wakacji i dwa tygodnie po moich szesnastych urodzinach.
No, może z dwoma wyjątkami. Po pierwsze, rzeczywiście omal nie wbiegłam w vana Reiche’ów, ale to zdarzyło się kiedy indziej, kilka tygodni później. Po drugie, tata nie leżał przy schodach. Znalazłam go w łóżku. Nie żył od paru godzin.
Rozdział trzeci
Reguły
Reguła#1: Nie oszukuj mnie. Nigdy. Zwłaszcza wykorzystując moją ślepotę. Zwłaszcza publicznie.
Reguła#2: Nie dotykaj mnie, jeśli wcześniej nie poprosiłeś o pozwolenie albo mnie nie ostrzegłeś. Nie widzę, że się zbliżasz. Zawsze będę zaskoczona. Najprawdopodobniej zrobię ci krzywdę.
Reguła#3: Nie dotykaj mojej laski ani innych moich rzeczy. Każdy przedmiot musi zostać tam, gdzie go zostawiłam. Wystarczy trochę pomyślunku.
Reguła#4: Nie pomagaj mi, jeśli o to nie proszę. Jeżeli to robisz, wchodzisz mi tylko pod nogi. I działasz mi na nerwy.
Reguła#5: Nie mów do mnie podniesionym głosem. Nie jestem głucha. Zdziwiłbyś się, jak często mi się to zdarza. A jeśli cię to nie dziwi, to powinno.
Reguła#6: Nie zwracaj się do ludzi, którzy mi towarzyszą, tak, jakby byli moimi opiekunami. Tak, to też zdarza się często.
Reguła#7: Nie mów w moim imieniu. Do nikogo, nawet do swoich znajomych albo do dzieci. Pamiętaj, nie jesteś moim opiekunem.
Reguła#8: Nie traktuj mnie, jakbym była półgłówkiem albo małym dzieckiem. Niewidomy nie znaczy opóźniony w rozwoju, więc nie mów powoli i nie używaj dziecinnego języka. Czy muszę to wyjaśniać?
Reguła#9: Nie wchodź do miejsca, w którym jestem, ani z niego nie wychodź bez słowa. Jeśli to robisz, nie wiem, czy w ogóle tam jesteś. To po prostu kwestia taktu.
Reguła#10: Nie wydawaj dźwięków, które mają mi pomagać albo mną kierować. To głupie i niegrzeczne. I wierz mi – to ty wyjdziesz na idiotę i będziesz się wstydził, nie ja.
Reguła#11: Nie bój się. Serio – oprócz tego, że w ogóle nie otwieram oczu, jestem taka jak ty. Tylko bystrzejsza.
Reguła# Nieskończoność: Nie dostaniesz drugiej szansy. Nadużyj mojego zaufania, a już nigdy ci nie zaufam. Zdrada jest niewybaczalna.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz