Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Nie wyrastam z wrażliwości

13.10.2009
Autor: Monika Popławska

Droga Redakcjo! Moje życie składa się z reguły "3P"- pracy, przygody i pasji, czyli fizjoterapii, dziennikarstwa i fotografii. Wydawałoby się, że pierwsze z drugim i trzecim nie ma nic wspólnego. Okazało się również dla mnie, że można to wszystko łączyć w logiczną całość.

Pewnie takich osób jak ja znają Państwo dziesiątki, może setki, ale wcale nie o mnie chodzi. Chodzi o Katarzynę Wolińską ze Szczebrzeszyna, która ma 19 lat i od urodzenia cierpi na bardzo rzadką chorobę zwaną Zespołem Jadassona. Nie zrezygnowała z marzeń. Aby mogły się spełnić, założyła stronę o sobie w internecie... pod adresem http://www.mojdommojaprzyszlosc.i-rpg.net. Nie będę ciągnąć emocjonalnie za włosy, żeby wywołać łzy i współczucie kogokolwiek, kto przeczyta mój list. Zachowam się jak fizjoterapeutka, dziennikarka i człowiek, który widział codzienność drugiego człowieka.

Zaczęło się od...
Jestem studentką IV roku Fizjoterapii w Zamościu. Od praktyk wszystko się zaczęło. I od tego zacznę, bo fizjoterapia była pierwsza i świadoma, nienaznaczona nieświadomym dziennikarstwem. Wrażliwość zupełnie nie jest dzisiaj opłacalna i ja o tym wiem i widzę obracając się w różnych branżach i kręgach. Może czasami jest lekko naiwna, ale mnie nauczyła obserwować i pozwoliła docierać do ludzi, którzy przestali próbować wszystkiego.
       
Teorii, terminów, pojęć, definicji itd. uczę się na studiach. Ludzi  uczę się właśnie na praktykach. Po raz drugi w tym roku odbyłam je w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie dla własnego widzimisię i z  chęci poznania pracy z dziećmi. Po pierwszym marcowym tam pobycie powstał artykuł "To tylko oczy, co chcą widzieć dalej…”. Dzisiaj myślę, że może był to krzyk mojej wrażliwości i mus wyrzucenia emocji, których nie można było w sobie nie wyzwalać po zetknięciu z tym, co widziałam, na co ja, jako człowiek, nie mogłam nic poradzić. I wciąż nie mogę. To był potrzebny czas hartowania i zapewne nieunikniony wżyciu, jak wyrastanie ze spodni. Codziennie wyrastam ze spodni w tym zawodzie, ale chyba tylko po to, żeby zakładać większe, trudniejsze do noszenia. Nie wyrastam tylko z wrażliwości i to właśnie ona sprawia, że mam sentyment nawet do tych powycieranych malutkich spodenek, po których szczerze płakałam. Mam słabość do ludzi, do dzieci, do rodziców, których spotykam. Mam dla nich czas. Mam wrażliwość. Wrażliwość, a nie współczucie.

Empatię się nabywa
Wrażliwość nie wpływa na brak profesjonalizmu w pracy, wręcz przeciwnie, bez niej same ręce niewiele mogą uczynić dla drugiego człowieka. W dziennikarstwie dopiero początkuję i dziennikarką chcę również zostać, tak samo jak fizjoterapeutką i reporterką. Fizjoterapia to jedno, a dziennikarstwo i media zupełnie drugie. Ciągle jest walka o równouprawnienie, osobista walka osób niepełnosprawnych, o równe traktowanie, te same szanse, start. I bardzo dobrze, tak powinno być. Niedawno znajomy rugbista z diplegią  zadał mi pytanie: "Mogłabyś mieć męża na wózku..?". Na co ja uśmiechnęłam się: "Tak, tylko pod jednym warunkiem - miłości."
          
W moich oczach jest po równo. Spotykam na swojej drodze ludzi i nie ma to znaczenia, że ja idę pieszo, a ktoś jedzie. Poruszamy się po tej samej drodze, chociaż często w innych kierunkach. Media krzyczą, żeby nie "ciułać pieniędzy", bo jest się niepełnosprawnym, nie dawać takiego argumentu. Nie brać na litość, na bohaterstwo, heroizm i wielkie osiągnięcia z tytułu niepełnosprawności. Jest równouprawnienie, jedziemy na tym samym wózku, przecież o to chodziło. Czy wiele historii osób niepełnosprawnych byłoby historiami niezwykłymi, gdyby tworzył je pełnosprawny obywatel..? Skoro jesteśmy tacy sami, mamy takie same problemy, mniejsze i większe, jako osoby pełnosprawne i niepełnosprawne i żadnej taryfy ulgowej jednym i drugim.

Podział formalny
Istnieje i zawsze będzie istniał w kwestii orzeczenia o niepełnosprawności. Gdyby nie choroby, patologia, dysfunkcje, mój kierunek studiów i inne kierunki medyczne nie istniałyby. Wiedza medyczna daje mi jednak drugą wiedzę o rzeczywistych, codziennych problemach osób niepełnosprawnych ze swoim ciałem i psychiką, co wcale nie daje im samym pewności, że są równi. Nie biorę w tym momencie powagi choroby i wielu schorzeń, dysfunkcji Kasi za argument, chociaż od strony medycznej z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że sytuacja Kaśki wcale nie jest równa. W moich oczach jest jedyną taką Kaśką i taką Kaśkę opisałam w artykule pt. "Jedna na milion", który ukaże się w mojej uczelnianej gazetce.

Poznawałam tą dziewczynę na praktykach. Jest niepowtarzalna, bo wiem i widziałam, co znaczy dla Niej niepełnosprawność. Wiem co oznacza dla Niej ta choroba. Kaśka wiele razy pukała do drzwi, pisała, dzwoniła, pewnie jak wiele innych osób. Wiele razy czuła faktycznie, że nie ma żadnych ulg, bo przecież niepełnosprawni chcieli być tak samo traktowani, więc tak była i jest traktowana, jak każdy obywatel, który czeka na akceptacje wniosku, otwarcie okienka itd.

Marzenia
Dlaczego w takim razie chcę Jej pomóc? Bo wiem, co znaczy mieć marzenia. Co znaczy mieć powołanie, pasję. Kaśka ma również swoje marzenia, o których pisze na swojej stronie, którą postanowiła stworzyć, żeby walczyć o swoje miejsce na ziemi, tak jak wszyscy to robią. Chcę, żebyście przez publikowanie mego listu pomogli nieco spełnić marzenie. Zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Historia Jej życia, którą poznałam w ciągu miesiąca mozolnej rehabilitacji. Nasz kontakt cały czas trwa. Kasia mieszka 30 km od Zamościa, w którym studiuję, nigdy wcześniej nie widziałyśmy się, dopiero w tym roku w Warszawie. Razem ćwiczyłyśmy, rozmawiałyśmy na oddziale "po godzinach", poznawałyśmy się i poznajemy nadal. O Kaśkę chcę walczyć ja, bo prócz Jej samej, Jej mamy i Pani dr nikt tego nie robi i nie zrobi. Moim marzeniem jest Jej marzenie.        

Nie zbawię świata, wiem o tym, ale bardzo chcę działać i pomagać osobom niepełnosprawnym, które staną na mojej drodze. W październiku została otwarta  moja pierwsza autorska wystawa fotograficzna "Dzieci Spartakiady". Jest to mój fotoreportaż po I Podkarpackiej Olimpiadzie Dzieci Niepełnosprawnych. Pracuję także w telewizji internetowej Zamość jako prezenterka i reporterka, gdzie rozpoczynam nagrywanie programu medycznego. Teraz uczyniłam pierwszy ważny krok - reportaż o Kasi. To także Jej krok. Moim celem jest praca i powołanie w tym, co robię. Chcę mówić, pisać i być wrażliwą na problemy, życie osób niepełnosprawnych i chorych.
              
Monika Popławska

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas