Z Szablą Kilińskiego na media
Z Szablą Kilińskiego na media - w przenośni i dosłownie. Ten tytuł oddaje pewnego rodzaju ofensywę organizatorów IX edycji warszawskiego turnieju Pucharu Świata w szermierce na wózkach - Szabla Kilińskiego. Szabla Kilińskiego to już nie tylko zwykłe, międzynarodowe zawody w szermierce dla sportowców z niepełnosprawnością, ale przede wszystkim dobrze zorganizowana impreza, z silnie obsadzoną galą finałową, przyciągająca największe media i miłośników prawdziwej szermierki w najlepszym wydaniu.
Podsumowanie trzydniowych zmagań szermierzy na wózkach zacznijmy od plusów. Największym była niewątpliwie gala finałowa z pierwszą drużynową walką integracyjną na szpady. Naprzeciwko szermierzy na wózkach usiedli zdrowi polscy szpadziści, którzy przed tygodniem wywalczyli w Turcji brązowy medal mistrzostw świata.
Kto mógł wygrać ten pojedynek? To paradoksalnie trudne pytanie. Sprawni szermierze teoretycznie mają za sobą więcej godzin treningowych. W praktyce lepsi okazali się wózkowicze. Francuz Robert Citerne, Włoch Mateo Betti i Polacy Radosław Stańczuk i Dariusz Pender pokonali Adama Wierciocha, Radosława Zawrotniaka, Roberta Andrzejuka i Krzysztofa Mikołajczaka 20:17.
Co do samej gali – tu i ówdzie w warszawskim hotelu Marriott koło lotniska słychać było głosy, że szkoda, iż nasi sprawni szermierze nie mają takiego turnieju z taką galą – nawet jeśli z ich zawodów robione są transmisje telewizyjne. Ale to zupełnie inna historia.
Minusy? To przede wszystkim strona internetowa. Ranga wydarzenia zasługuje na własny serwis. Zasługuje, aby wyniki pojawiały się niekoniecznie tuż po zakończeniu walki, ale też nie za późno. Dziennikarze tworzący relacje powinni mieć szansę sprawdzenia statystyk przed publikacją tekstu. To chyba kolejny wielki krok, który czeka organizatorów „Szabli” na przyszłe lata. Tyle o organizacji.
W stuosobowej obsadzie warszawskiego Pucharu Świata zabrakło Chińczyków, którzy na puchary po igrzyskach w Pekinie nie przyjeżdżają, a także Ukraińców, którzy nie jeżdżą po świecie z powodów obiektywnych. Poza tym dopisali wszyscy. Najwięcej złotych medali zdobyli zawodnicy z Hongkongu (naliczyliśmy ich pięć), za nimi uplasowali się Francuzi i Polacy, którzy wywalczyli najwięcej medali w ogóle.
Dwa złota wywalczyli dla naszego kraju Radosław Stańczuk w indywidualnym turnieju szpadzistów oraz szabliści w turnieju drużynowym. Ostatniego dnia zawodów w turniejach indywidualnych w szabli Stefan Makowski (kat. A) i Grzegorz Pluta (kat. B) przegrali swoje finały z Francuzami i zadowolili się srebrem. Na fali wznoszącej znajduje się Marta Makowska, która po długim urlopie macierzyńskim potwierdza dobrą formę, w której widzieliśmy ją na lipcowych mistrzostwach Europy. W sobotnim turnieju florecistek zajęła drugie miejsce, przegrywając w finale z Węgierką Gyongyi Dani.
Martwić może tylko to, że na szermierczym podium od lat widzimy te same polskie twarze. Kiedy zobaczymy następców naszych doświadczonych mistrzów? Może w przyszłorocznych mistrzostwach świata, które, podobnie jak w 2006 roku w Turynie, odbywać się będą w formule integracyjnej?
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Ostatni moment na wybór Sportowca Roku w #Guttmanny2024
- „Chciałbym, żeby pamięć o Piotrze Pawłowskim trwała i żeby był pamiętany jako bohater”. Prezydent wręczył nagrodę Wojciechowi Kowalczykowi
- Jak można zdobyć „Integrację”?
- Poza etykietkami... Odkrywanie wspólnej ludzkiej godności
- Toast na 30-lecie
Komentarz